:: Menu ::  |Silent Hill|Silent Hill 2|Silent Hill 3|Silent Hill 4|SH: Origins|Silent Hill 5|SH: Shattered Memories|Inne|Underground|Autorzy|Download|Forum|Linki|
   > Historia
   > Postaci
   > Bronie
   > Przeciwnicy
   > Bossowie
   > Przedmioty
   > Lokacje
   > Notatki
   > Zakończenia

   > Screeny
   > Galeria
   > Recenzja
   > Solucja
   > Soundtrack
   > Odkrycia
   > Powiązania
   > Scenariusz
   > Teksty
   > Kody

   > Ranking










































































































































 

    Silent Hill 2 - Recenzja
   ----------------------------

"...Moja schizofrenia zwiększała się coraz bardziej, a kiedy trafiłem do szpitala dla obłąkanych, to już po prostu sięgnęła zenitu..."

W momencie, gdy główny bohater gry trafia do Silent Hill przejmujemy nad nim kontrolę. Wcielamy się w postać Jamesa Sunderlanda - zwykłego, szarego człowieka z amerykańskiego przedmieścia. Kiedyś wyjeżdżał na wakacje razem ze swoją żoną Mary do miasteczka Silent Hill. Jednak Mary zachorowała na jedną ze śmiertelnych chorób i niedługo potem zmarła. Od tego czasu ani razu tam nie wrócił, ponieważ chciał uniknąć przykrych wspomnień. Teraz jednak dostał list od swojej rzekomo zmarłej żony i pełny desperacji, ale również smutku powraca na przedmieścia Silent Hill. Więcej na temat fabuły nie mam zamiaru mówić, ponieważ mógłbym popełnić błąd bardzo wielu recenzentów, którzy zdradzają pewne elementy, które odebrałyby graczowi część przyjemności wynikających z odkrywania ich samotnie w miarę postępu akcji. Mogę was tylko zapewnić, że pod względem fabuły gra maksymalnie wymiata i jeszcze chyba nigdy nie grałem w grę, której fabuła byłaby tak zagmatwana jak sequel wielkiego hitu sprzed kilku lat jakim był Silent Hill.

  

Zajmijmy się teraz oprawą graficzną. Muszę szczerze przyznać, że kiedy oglądałem intro i na ekranie przestało się cokolwiek dziać, to przestraszyłem się, że konsola się wiechneła. Kiedy odkryłem, że to już jest gra, to po prostu szczena opadła mi w dół i później musiałem szukać jej po podłodze. Pierwszą lokacją, w której się znajdujemy jest stary zasyfiały kibel przydrożny stojący przy autostradzie do Silent Hill. Wszystko wyglądało tam tak realnie, że pomyślałem, że śnię. Zdesperowany uderzyłem się w ryj, ale wizja nie znikła. Jeszcze długą chwilę przyglądałem się wszystkim szczegółom, zanim ruszyłem na przygodę. Kiedy wyszedłem na zewnątrz trochę się rozczarowałem. Owszem plenery były ładne, ale po tym co zobaczyłem wcześniej spodziewałem czegoś nieprawdopodobnego. Czegoś co by zupełnie zwiększyło moją ekstazę. Nie będę przed wami niczego ukrywał: po prostu najwspanialsze momenty spędziłem szwendając się po zamkniętych pomieszczeniach. Dobrze pamiętam, kiedy chodziłem po opuszczonym, ciemnym apartamencie i to w dodatku bez latarki. Nie widziałem nic. Nagle z jakiegoś pokoju dochodzi światło. Szybki bieg w jego kierunku. Stoi tu jakiś manekin ubrany w piękną białą suknię, a zamiast głowy ma przyczepioną latarkę. Szybko po nią sięgnąłem. Cały pokój natychmiast pojaśniał, a zza stojaka wyskoczył na mnie jakiś dziwny stwór, którego dolna część ciała to nogi, a górna to... nogi. Dopiero teraz zauważyłem ogromną pracę grafików, którą włożyli w wykonanie tego znakomitego produktu. Dalej było coraz gorzej. Moja schizofrenia zwiększała się coraz bardziej, a kiedy trafiłem do szpitala dla obłąkanych, to już po prostu sięgnęła zenitu. Białe ściany wyłożone gąbką, a w dodatku całe we krwi oraz kawałkach mózgu. Po prostu kocham to!!! Kolejnym ważnym elementem graficznym jest gra świateł i cieni. Przyznaję, że jest to po strachu chyba najlepszy element gry. Z tego co wiem panowie z Konami bardzo długo nad tym pracowali i wierzcie mi naprawdę widać owoce tej pracy. Tak wspaniałego światła latarki to nie widziałem od czasu Alone in the Dark 4. A cienie zostały zrobione tak, że czasem się zastanawiam, czy ja aby na pewno tylko gram, czy to może jest prawda? Klimat zostaje jeszcze bardziej spotęgowany przez pewną opcję, którą jest pewnego rodzaju brązowa mgła. Dzięki niej podczas gry wydaje nam się , że oglądamy jakiś stary film w kinie, a nie przeżywamy wirtualną przygodę. Mam natomiast bardzo duże zastrzeżenia do ruchów postaci. Owszem Motion Capture dobrze je oddaje, ale jestem pewien, że twórców stać na trochę więcej. Mimika twarzy wciąż pozostaje na średnim poziomie, a niektóre ruchy ciała wyglądają również tak nienaturalnie, że czasem chciało mi się po prostu śmiać. Mam tylko nadzieję, że kolejne gry ze stajni Konami będą pod tym względem dopracowane.

  

Teraz pora na drugi ważny element dotyczący gier z gatunku survival horror, czyli dźwięk. Muza płynąca z głośników to po prostu samo arcydzieło. Podczas podróży spokojna, wręcz usypiająca. Jednak, kiedy na naszym horyzoncie pojawi się jakiś niesympatyczny potworek, zaczynają lecieć ostre uderzenia, które doprowadzają nasz mózg do wariacji. Najlepiej pamiętam szpital, w którym ciężkim uderzeniom towarzyszyły KLIMATYCZNE chrzęsty, sprzężenia i zawodzenia zmasakrowanych siostrzyczek. Jeśli chodzi o same odgłosy wydawane przez Jamesa oraz naszych nieprzyjaciół, to pod tym względem ta giera jest zupełną rewolucją. Każdy stwór ma unikalne tylko dla siebie odgłosy i nie są to jakieś tam "uuu!" jak w Residentach, ale pewnego rodzaju poezja dla ucha, która przyprawia nas o gęsią skórkę. Odgłosy strzałów też nie są tym, do czego zostaliśmy przyzwyczajeni. Każda broń "odzywa" się inaczej i to w sposób tak charakterystyczny, że rozpoznasz narzędzie udręki z zamkniętymi oczami. Bardzo ważnym szczegółem jest również dopasowanie odgłosów chodzenia po poszczególnych podłożach - zostało to zrobione perfekcyjnie. Ostatnim elementem dźwięku są rozmowy. Głosy angielskie (bo taką wersję dostałem w swoje łapki) zostały bardzo dobrze dopasowane do osobowości poszczególnych postaci. Jedyne zastrzeżenie mam do niektórych dialogów, które zostały dosyć sztywno przeprowadzone. Na szczęście tylko niektóre.

Żaden horror nie byłby horrorem, gdyby zabrakło w nim naszych miluśkich potworów. Nie lubię się powtarzać, ale znów muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. O ile pierwszy napotkany potwór, który miał przyszyte ręce do tułowia i po postrzeleniu czołgał się okropnie zawodząc przy okazji, nie wywarł na mnie wielkiego wrażenia, to już następni naprawdę dali mi powody do strachu. Opisywane przeze mnie już wcześniej nogo-nogi czy też oślizgłe ciało, które zostało wszyte w stalową kratę i przyczepione do sufitu mogą być dla twórców powodem do zadowolenia. Do tego są jeszcze obleśne cielska przymocowane do metalowego blatu oraz ukochany przeze mnie "Piramidogłowy". Koleś pełniący rolę kata, który chodzi z ogromnym, śmiercionośnym tasakiem i wykonuje wyroki w imię "sprawiedliwości". Ale o dziwo nie poluje tylko na nas, ale również na wszystkie inne potwory, które nie tylko zabija, ale również bierze je na szybkie ruchanko ;-)

  

Nasz arsenał nie zmienił się zbytnio od czasów pierwszej części. Tak więc mamy do wyboru zwykłą drewnianą pałę, metalowy pręt, pistolet, shotguna, strzelbę na polowanie oraz wchodzimy w posiadanie cudownego tasaka pana piramidogłowego. Znów na naszej drodze znajdować będziemy małe butelki lecznicze i apteczki, które znacznie ułatwią nam rozgrywkę.

Żeby nikt nie pomyślał, że jest to najzwyklejsza w świecie siekanka, czas wspomnieć o zagadkach. Tych jest tutaj naprawdę dużo. Napotkamy tu prymitywne zagadki w stylu weź i użyj gdzieś indziej, ale również będą te typowo logiczne. I nie powiem wcale, żeby były takie łatwe jak się może wydawać (proponuję grę na zagadkach Hard). Spędziłem nad nimi sporo czasu, ale są naprawdę satysfakcjonujące, a do tego przedłużają długość gry.

Sama rozgrywka przebiega podobnie do swojego poprzednika. Mamy to samo sterowanie, a i ekran inwentarza prawie w ogóle się nie zmienił. Wielkim udogodnieniem jest wprowadzenie notatnika, w którym James notuje wszystkie ważniejsze teksty, które zostały napotkane w czasie gry, co znacznie nam ułatwia życie (pamiętam jak w jedynce musiałem się wracać ileś lokacji wcześniej, bo zapomniałem co było tam napisane).

  

Na naszej drodze spotkamy również kilku bohaterów niezależnych, którzy będą do ciebie na przemian mile nastawieni lub wręcz przeciwnie. Spotkamy tu między innymi Marię - sobowtóra żony Jamesa, małą dziewczynkę Laurę, która mimo niewinnego wyrazu twarzy potrafi być nieraz okrutna. Jest również Eddy - sympatyczny tłuścioch oraz Angela, która przyjechała do Silent Hill na grób swojej matki. Każda z tych postaci ma swoją unikalną osobowość i podczas rozmowy z każdą z nich trudno jest domyślić się, co wydarzy się za chwilę.

Totalnym zadziwieniem dla mnie było to, że na poziomie rozgrywki Hard, podczas płynięcia łodzią przez jezioro do hotelu uruchomił mi się symulator łodzi. Machasz obydwoma gałami tak, jakby to były wiosła.

No cóż, nadszedł czas na podsumowanie moich powyższych słów. W moim odczuciu ta gra jest warta wydania każdej ilości pieniędzy i na pewno nie będą to pieniądze stracone. Wiele osób na pewno spyta dlaczego. Od razu odpowiem, że jeśli ktoś jest fanem survival horrorów, to ta gra chyba nigdy mu się nie znudzi. Ja osobiście powracałem do niej już kilka razy i ciągle chce mi się w nią grać jeszcze. Do tego dochodzi jeszcze pięć zakończeń, z czego jedno jest bonusowe, a drugie extra bonusowe. A mi pozostało już tylko czekać z pragnieniem na kolejną część tej kultowej serii, a moja biedna schizofrenia już nie może się doczekać. Obwieszczam całemu światu, że nadszedł nowy mistrz, który zastąpił swojego starszego brata. Panowie czapki z głów. I tym optymistycznym akcentem kończę te wypociny i idę znów oddać się w świat strachu i rozpaczy.

OCENA: 5/5

Dystrybutor CD Projekt
Producent Konami
Wiek 15
Język Angielski
Premiera PS2: 23 Listopad 2001   PC: 13 marzec 2003
Wymagania PIII 500MHz; 64MB RAM, karta graficzna z 32MB
Ilość płyt PS2: 2 płyty DVD   PC: 3 płyty CD