|
|
Wszedłem
do windy. Nagle z góry zaczęły dobywać się dziwne odgłosy, a przed drzwiami coś
tąpnęło, gdy zbliżyłem się do nich by to zbadać, znienacka coś zaatakowało.
Krzyknąłem i otworzyłem oczy. -
Zły sen? - Zapytał kierowca ciężarówki, który zabrał mnie "okazją",
kiedy desperacko usiłowałem zatrzymać samochody na drodze. |
- Taa - Odpowiedziałem krótko i wbiłem wzrok w jezdnię przed nami. Nie miałem
ochoty zwierzać się dopiero co poznanemu facetowi, poza tym, jeśli wojskowi już mnie
szukają nie mam zamiaru im tego ułatwiać. To nie był zwykły koszmar, znów szpital,
obce spojrzenie Josha, ciemność, złowieszcze dźwięki i makabryczne sceny. To nie
wraca bez przyczyny, jestem przekonany, coś złego dzieje się z moim bratem. Są jeszcze
rodzice... Nie potrafili go uchronić? Jak to możliwe. |
|
Przecież imię "Alex" przestało się dla
nich liczyć odkąd pojawił się Josh... Z zadumy wyrwało mnie zatrzymanie się
ciężarówki, które podpowiedziało mi, że już jesteśmy na miejscu, w Shepherd's
Glen.
- Rodzinne miasto?
- Można tak powiedzieć.
- Cóż, powodzenia, żołnierzu - powiedział mężczyzna, który przedstawił się
wcześniej jako Travis.
- Dzięki - Odparłem i uścisnąłem mu rękę. - Dzięki za podwiezienie - dodałem.
|