:: Menu ::  |Silent Hill|Silent Hill 2|Silent Hill 3|Silent Hill 4|SH: Origins|Silent Hill 5|SH: Shattered Memories|Inne|Underground|Autorzy|Download|Forum|Linki|
   > Wstęp
   > Rysunki
   > Zdjęcia
   > Grafika
   > Muzyka
   > Teksty
   > Filmy






















































































 



 

    UNDERground - Przyjaciel
   ----------------------------------

Autor:
Alucard321
Adres e-mail: sebok123@poczta.fm

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wczoraj. tak - wczoraj wszystko miało się inaczej. Miałem piękne mieszkanie, ładną żonę i słodką córkę. Miłą dobrze płatną procę i fajnych kolegów. Moje życie było doskonałe. Dokładnie takie, jakie sobie je zaplanowałem będąc małym chłopcem.

Gdy byłem młody nikt mnie nie lubił. Moi rówieśnicy wręcz się mnie bali. Nikt nie chciał się ze mną bawić. Zmusiło mnie to do wymyślenia sobie niewidzialnych przyjaciół. Miałem ich setki, lecz rozumiałem tylko jednego. Wyobrażał mi się on zawsze jako latający jasnoczerwony obłok. Rozumiał mnie i moje problemy. Tylko jemu mogłem zaufać. Zwierzałem mu się ze wszystkich moich sekretów. Przez pierwszych kilka lat, trzymałem go w swoim pokoju, lecz z biegiem czasu pozwalałem mu latać po całym domu, aż w końcu mógł też wychodzić na dwór. Początkowo mój przyjaciel mówił mi, co widział na ulicy, co przeczytał w latającej tu i ówdzie gazety. Zawsze informacje te były złowieszcze. Często mówił mi o zabójstwach, wypadkach i innych zbrodniach.

Nie zwracałem na to uwagi, dopóki pewnego dnia mój przyjaciel przyprowadził "coś" do domu. "To jest w piwnicy. Chce się z tobą bawić. On też jest twoim przyjacielem. Tak jak ja." Jako iż panicznie bałem się piwnicy, nie zszedłem do niej. Mój przyjaciel przyprowadzał coraz więcej "gości" do domu.

Pewnego dnia, gdy przechodziłem obok drzwi do piwnicy, coś weń skrobało. Przystawiłem do nich ucho, gdy nagle coś w nie łupnęło. Odskoczyłem od drzwi i poszedłem dalej, z zamiarem porozmawiania o tym z moim przyjacielem.

Wchodziłem do góry po schodach, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem kobietę i mężczyznę trzymających za ręce dziewczynkę. Okazało się, że ludzie ci są moimi nowymi sąsiadami. Dziewczynka miała na imię Carmen. Zacząłem się z nią bawić, po czym związek ten przeszedł z biegiem lat w miłość. Mój przyjaciel musiał odejść w cień.

Ostatni raz jak go widziałem był wściekły. Nie podobało mu się, że zostawiam go dla kogoś innego. Według niego, to było nie fair. Przyrzekł mi, że jeszcze się spotkamy, po czym zniknął.

Lata mijały przeprowadziłem się z Carmen do własnego domu. Pobraliśmy się, po czym urodziła nam się córka.

Pewnego wieczoru idąc przez pokój zobaczyłem go przez okno. Unosił się na środku trawnika jeszcze bardziej czerwony i większy, niż kiedy byłem młody. Wyszedłem na dwór by się mu przyjrzeć, lecz jego już nie było. Pomyślałem, że mi się przewidziało i wróciłem do domu. Zamykając za sobą drzwi usłyszałem krzyk mojej żony, któremu towarzyszył demoniczny ryk. Natychmiast pobiegłem do sypialni gdzie zobaczyłem pokój cały we krwi. Na środku były kości i kawałki ciała. Mój Boże! To była Carmen. Nie miałem wątpliwości, co do tego, kto to zrobił. Przyjaciel.

Dokładnie w tej samej sekundzie, w której przypomniałem sobie jego ostatnie słowa, usłyszałem pisk mojej córeczki. Gdy wszedłem do jej pokoju, zobaczyłem ciało mojej małej córeczki. Miała oderwane ręce, które teraz były wsadzone do jej gardła i wyłupane oczy. Na ścianie była wiadomość napisana jej krwią: "To jest w piwnicy. Chce się z tobą bawić. On też jest twoim przyjacielem. Tak jak ja." Chwyciłem za nuż i poszedłem do piwnicy. Lęk przed wejściem do niej był taki sam, jak gdy byłem młody. Otworzyłem drzwi i poczułem smród. Niszczący nerwy czuciowe, paraliżujący smród rozkładającego się ciała. Zszedłem na sam dół i zobaczyłem istną masakrę.

W kącie leżał stos ciał. Niektóre musiały już tam leżeć kilka miesięcy, ponieważ były w zaawansowanym stopniu rozłożone. Na ścianach zawieszone były różnego rodzaju noże, siekiera i piła. Na środku stał metalowy stół, taki, jakie widuje się w telewizji, gdy robią komuś sekcje zwłok. Powoli, krok po kroku poszedłem dalej. Stanąłem obok stołu by dokładnie mu się przyjrzeć i spostrzegłem, że na jego blacie był wyryty jakiś symbol. Był to pentagram, lecz nie taki zwykły, jaki widuje się prawie, na co dzień. Postanowiłem go dotknąć. Nie wiem, dlaczego. Coś mi mówiło, że dobrze wtedy zrobię. Wysunąłem rękę w kierunku znaku, gdy nagle zaczął świecić na czerwono, a w zasadzie, to nie świecić, lecz palić się.

"Tak Adamie. Dotknij." Usłyszałem za plecami. Szybko się obróciłem i zobaczyłem mego przyjaciela. "Dotknij. Wrócisz tedy życie swojej rodzinie." Mówił do mnie, lecz ja czułem w jego głosie podstęp. Mimo to chęć uratowania mojej żony i córki była większa. Dotknąłem.

Moje ciało przeszył impuls gorąca, jakby mnie ktoś zamknął w piecu i ustawił najwyższą temperaturę. Nagle oślepłem. Nie widziałem zupełnie nic. Tylko ciemność i uczucie jakbym leciał z bardzo dużą prędkością. Przede mną pojawił się biały punkcik, który robił się coraz większy i większy, aż poczułem się tak, jakbym był w tym punkcie.

Nagle wzrok mi wrócił, lecz nie byłem w piwnicy. Byłem na jakiejś wąskiej ulicy. Rozejrzałem się i zobaczyłem siebie idącego w czarnym płaszczu, niosącego coś długiego w ręce. Nagle drugi ja zatrzymał się i zaczął coś mówić. Jakieś słowa w nieznanym mi języku. Wyglądał jakby wypowiadał je do kogoś stojącego obok niego. Gestykulował rękoma tak, jakby się wręcz z kimś kłócił. Nagle przestał i spojrzał w moją stronę. Patrzył tak na mnie jakieś 10 sekund, po czym zaczął do mnie iść. Rozglądałem się, by znaleźć coś, czym mógłbym się obronić w razie ataku. Gdy znów spojrzałem w stronę drugiego mnie, on już biegł. Był około 5 metrów przede mną. Zakryłem się rękoma, lecz nic się nie stało. Słyszałem dalej odgłosy biegu. Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem jak ja gonię jakąś młodą kobietę. Mój sobowtór słabnąc rzucił podłużnym przedmiotem w uciekającą. To była stalowa rurka, która przebiła jej głowę. Kobieta padła martwa na ziemię, a moja osoba do niej podeszła i wyciągnęła rurkę z jej głowy. Wziął ją za nogę i zaciągnął do pobliskiego samochodu.

Nagle znów oślepłem i znalazłem się w pustce, po czym znalazłem się powrotem w piwnicy.

Mój sobowtór stał przy stole i ciął zwłoki kobiety, którą wcześniej zabił. Otworzył jej klatkę piersiową i wyciągnął serce. Następnie zdarzyło się coś, czego nigdy nie chciałem zobaczyć.

W okuł stołu pojawiły się jakieś zakapturzone postacie, które coś mówiły. Rytm, w jakim wypowiadały słowa w nieznanym mi języku przypominał modlitwę. Nagle mój sobowtór odgryzł kawałek serca i je zjadł.

Nagły błysk światła i z piwnicy zniknęły wszystkie postacie.

"Widzisz Adamie? Widzisz? To byłeś TY! Wszystkie te ciała, które leżą w koncie są twoją zasługą. Byłeś bardzo dobrym chłopcem. Teraz nadszedł czas na pełne przyłączenie się do nas. Nie musisz nic mówić, ani robić, bo już to zrobiłeś. Dotknąłeś znaku. To było twoje przyzwolenie. Teraz weź ten oto miecz, od którego wszystko się zaczęło i dokończ to, co nie zostało dokończone. Idź w świat i nawracaj ludzi!"

 

Po czym stałem się tym, czym jestem teraz.