:: Menu ::  |Silent Hill|Silent Hill 2|Silent Hill 3|Silent Hill 4|SH: Origins|Silent Hill 5|SH: Shattered Memories|Inne|Underground|Autorzy|Download|Forum|Linki|
   > Wstęp
   > Rysunki
   > Zdjęcia
   > Grafika
   > Muzyka
   > Teksty
   > Filmy

























































































 



 

    UNDERground - Something
   ------------------------------------

Autor:
Wojciech Bajer (Animus)
Adres e-mail: homines@wp.pl

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pustka.

Strzępy myśli miotają resztkami świadomości, rozrzuconej gdzieś na kamiennej podłodze. Jest tak zimna, jak zimne są moje wspomnienia ostatnich kilkunastu godzin. Co jakiś czas tylko, znać dają o sobie zatrzymane w abstrakcyjnych pozach slajdy, sprawiające wrażenie, jakby zrodzone zostały w całkowicie innych umysłach. W tysiącach umysłów.

Powoli, powoli skupiam się na teraźniejszości. Raz na kilka chwil do układanki dołączam nowy obraz. Wszystkie są dziwne, tak bardzo nieskładne. Zielony ogród - . - ciemny korytarz - . - przepaść - i. cisza. Przeszywająca mózg, chora, nienaturalna cisza. Jestem w niej. Wiszę pomiędzy prawą i lewą stroną nicości.

Nie jest mi zimno. Chyba wiem dlaczego. często słyszałem o takich miejscach: Bezdźwięcznych, w ogóle nie wyglądających. Ludzie, wariaci, wiele opowiadali o ogromnej miłości, spokoju i cieple. Tutaj jednak nie czuć ani krzty miłości... Jedynie cisza...

Teraz mogę już poruszyć głową... coś jednak blokuje moje ruchy. To ból. Okropny ból zastygłych w nienaturalnej pozycji mięśni. Otwieram oczy... Czy aby na pewno? Jestem tak bardzo zmęczony...

Znikąd moich uszu dobiega ledwo słyszalne stukanie. Być może było tu, wraz ze mną cały czas, nie wiem... Przenoszę martwy wzrok w próżnię... Nie, to nie ma sensu, w tych ciemnościach nie jestem w stanie nawet oszacować wielkości pomieszczenia, a co dopiero dostrzec źródło dźwięku.

Stuk... stuk... stuk... Krążę bezwładnie głową, obserwując raz po raz kolejne, nieprzeniknione cząsteczki otchłani. Jak to możliwe, że nie ma tu wstępu żaden, najmniejszy nawet promień światła?... Pytania bez odpowiedzi. Jak się tu znalazłem?... To na nic. Potrzebuję punktu odniesienia, solidnego fundamentu do zbudowania spójnego scenariusza. Co to za miejsce?

Dotykam podłogi. Jest śliska, jednolita i. lepka. Lepka? Przykładam dłonie w jednym miejscu, przesuwam dalej, jeszcze dalej. Wszędzie. Podpieram tułów rekami i siadam oparty o ścianę. Zmiana pozycji kosztuje mnie wiele sił. Coś jednak nie tak... Odwracam się, przykładam dłoń i... końcówkami palców wyczuwam galaretowatą substancję, rozprowadzoną po wilgotnym tynku. Czym jest? Przykładam mokrą rękę do nosa, dotykam palców czubkiem języka... czy, czy to... krew...? KREW?!.

- O, matko, gdzie ja jestem... gdzie ja jestem?!

Zbieram wszystkie siły... Chcę wstać... Całe moje ubranie jest pewnie wymazane we krwi. Dopiero teraz wyczuwam jej zapach. Ciężki. Mdły. Ostatkiem sił unoszę się na nogach.

- Arhh! - przeszywający ból krzyża, kolan i stóp.

Z trudnością stawiam pierwszy, okropnie bolesny krok. Muszę zdobyć się na ten wysiłek, muszę.

Pustka.

Lekki półmrok delikatnie pieści opuszczone powieki. Czy. ja śnię? Otwieram nieznacznie oczy. Chciałbym. chciałbym, żeby to wszystko było tak proste, jak prosty może wydawać się zwykły sen.

A może jednak jest to jeden z tych snów z których nie można się obudzić?

Niepełnym spojrzeniem wyrywam niewielkie, rozmyte kawałki przestrzeni. To dziwne, przez zmrużone oczy wszystko wygląda, jak odbite w tafli jeziora. tak. płytko, płasko.

Oczy przyzwyczajają się do jasności. Po długim czasie przebywania w ciemności, światło.

Światło?

Dopiero teraz dociera to do mnie. Na siłę rozwieram powieki. Jak razi! Panicznie rozglądam się po dokoła siebie... Teraz widzę. Pomieszczenie. cela, w której się znajduję, to idealnie sześcienna, kamienna klatka. Jakby ktoś, z największą precyzją wydrążył przestrzeń w ogromnej skale. Na ścianach stary, mokry tynk, nie wiem kto i po co go tu położył. Podłoga i sufit, to idealnie gładki bruk. Boże. Wszystko, każda ściana, sufit, każdy centymetr kwadratowy powierzchni wysmarowany jest krwią. Czarną, na wpół zeschłą, zakrzepniętą krwią. Na środku pomieszczenia stoi staromodna lampa naftowa. To ona rozrzuca ledwo dostrzegalne, teraz, światło. Jak się tu znalazła? Co to za koszmarne miejsce?!

Chwila... Byłem tu wcześniej. Chciałem. uciec. Niewiele pamiętam, nie miałem siły na zapamiętywanie. Musiałem upaść i zasnąć. A wcześniej? Nic. Jakbym powstał w miejscu, w którym się obudziłem.

Lampa. skąd ona tu.

Wyjście! Ktoś musiał przynieść lampę, rzeczy nie pojawiają się ot tak. A jeśli ktoś ją przyniósł, to musi być stąd jakieś wyjście!

Rozglądam się po pomieszczeniu. Żadnych drzwi, klapy, czegokolwiek. Ale. zaraz, coś tu. Podchodzę do ściany. Pod warstwą krwistego błota coś jest. nabazgrane czarną farbą znaki. Litery. Z największym obrzydzeniem odsłaniam część zapisu. Słowa. Czy. to coś było kiedyś ludzkie? Zdania.

poznanie siebie jest jak szukanie domu w którym się stoi
jak możesz go znaleźć?
jest wszędzie
jest wszystkim co znasz
nie ma żadnego innego punktu odniesienia

Co to do cholery ma znaczyć? Nie, nie, nie, nie, nie. To wszystko jest zbyt banalne.Chore. Co to za pieprzona gra?! Co się dzieje? Boże, co się ze mną dzieje?!

Pustka

Płomień lampy staje się z każdą sekundą coraz mniejszy. Czym jest sekunda w tym miejscu? Minutą, godziną, rokiem? Pytania. przecież to i tak nie ma znaczenia. Straciłem wiarę, że kiedykolwiek uda mi się stąd wydostać. Okropnie dziwne jest, że pomimo ciągłego upływu czasu, nie czuję głodu, pragnienia. Może tak właśnie wygląda piekło, a ja odpokutowuje swoje grzechy?

Jedno jest pewne. Czymkolwiek jest to miejsce, teraz to mój własny świat. Świat w którym jestem jedynym królem. Czy nie tego właśnie chciałem?

Tylko dlaczego władać muszę tak okropnym miejscem, pełnym krwi i niezrozumienia? To chyba za wysoka cena. Sam już nie wiem co jest gorsze. Być podrzędną jednostką wśród miliardów innych, czy być tym jedynym i rządzić zgnilizną. Zgnilizną. w takim razie Bóg.

Nagle na ścianach pojawiają się słowa. Jakby ktoś pisał je niewidzialną ręką. Wcześniej może przestraszyłbym się, ale teraz jedyne uczucie, jakie mi towarzyszy, to ciekawość. Czysta ciekawość. Sam się dziwię, moja reakcja jest tak bardzo nieludzka.

... drzwi do wolności otworzą się gdy powróci ciemność.

Płomień lampy gaśnie.

Doktorze! DOKTORZE!!! Szybko! Kolejny atak, niech pan coś zrobi! Tracimy go. tracimy go.