:: Menu ::  |Silent Hill|Silent Hill 2|Silent Hill 3|Silent Hill 4|SH: Origins|Silent Hill 5|SH: Shattered Memories|Inne|Underground|Autorzy|Download|Forum|Linki|
   > Wstęp
   > Rysunki
   > Zdjęcia
   > Grafika
   > Muzyka
   > Teksty
   > Filmy




















































 



 

    UNDERground - Narzędzie Boga
   -----------------------------------------

Autor:
Nieznany
Adres e-mail: sebok123@poczta.fm

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Moje mieszkanie to zapadła nora. Okna nie umyte od lat, podłoga niepozamiatana. Wszędzie walają się jakieś śmieci. Już nawet tapeta ze starości zaczęła się odklejać od ściany. Stary telewizor stoi w rogu pokoju. Już sam nawet o nim zapomniałem. Niczego nie odbiera, tak samo jak radio, które z nerwów rzuciłem gdzieś w kąt. Nic poza szumem. Szum przeszywa moje uszy gdziekolwiek bym nie był. W sklepie, w kościele, nawet na cmentarzu. Ktoś mnie obserwuje. Czuję to w kościach. Jedynie w swoim pokoju czuję się bezpiecznie.

Okna pozaklejałem gazetami. Wizjer w drzwiach zakleiłem taśmą klejącą. Nic nie jest w stanie mnie tu dojrzeć. Boję się wychodzić z mieszkania. Samo wyjście na korytarz jest dla mnie równie przerażające, co wojna, której nienawidzę. Idąc nim słyszę echo stawianych kroków. Echo oraz szum. Szum w mojej głowie wzmaga się, kiedy tylko przechodzę obok mieszkania Adama Drimera.

Drimer z zimną krwią zamordował całą swoją rodzinę, po czym wyszedł na ulicę i zabił około 70 osób, po czym popełnił samobójstwo. (Te miasto.) Jego mieszkanie zostało zapieczętowane przez policję. Ponoć na ścianach są napisy. Napisy pisane ludzką krwią. Zawsze mnie ciągnęło do tego pokoju. Czuję jak mnie coś woła. Ten szum. tak. Ten szum mnie woła. Krzyczy "Wyrwij. wyrwij gwoździe! Otwórz drzwi!". Czuję, że aby doznać spokoju, którego tak bardzo pragnę, muszę tam wejść. Lecz gdy tylko podchodzę do drzwi tego mieszkania i łapię za klamkę - szum ustępuje. Ja muszę się tam dostać. Muszę się dowiedzieć, co tam jest. Już dłużej tego szumu nie wytrzymam.

Kupiłem łom. Dzięki niemu będę mógł wyrwać gwoździe, którymi zapieczętowano mieszkanie. Podchodzę do nich i zaczynam wyrywać. Jeden po drugim. Wraz ze spadającymi na podłogę gwoźdźmi głos wołający mnie, przybiera na sile. "Wyrywaj! Szybciej! Otwórz drzwi!". W końcu ostatni upadł na podłogę. Teraz wystarczało tylko przekręcić klamkę. Położyłem dłoń na klamce, wziąłem głęboki wdech i pociągnąłem za klamkę. Drzwi otworzyły się. Czułem jak powietrze z korytarza wlatuje do mieszkania, tak jakby go tam brakowało. Głos w mej głowie ucichł, lecz coś dosłownie pchało mnie do środka. Postawiłem pierwszy krok, a za nim następny i następny. Wszedłem do salonu. Na podłodze, na ścianach - wszędzie była krew. Usłyszałem coś w kuchni. Serce waliło mi jak dzwon ze strachu. Przecież to mieszkanie było zamknięte. Nikt nie ma prawa tutaj być. Krok za krokiem poszedłem do kuchni. Była pusta. Na podłodze był jakiś kamień, wokół którego narysowany był jakiś dziwny pentagram. Na kamieniu coś leżało. Postawiłem krok w kierunku kamienia i nagle szum. szum mówiący "Nie idź tam! Tam nie wolno! Tam jest tylko śmierć!". Przerażony odskoczyłem do tyłu i wpadłem na coś. Ze strachu łzy zaczęły mi cieknąć po twarzy, zlał mnie zimny pot. Powoli się obróciłem. Przyszykowany na najgorsze zacisnąłem pięści. Lecz za mną niczego nie było. Postanowiłem jak najszybciej opuścić mieszkanie, a drzwi zabić z powrotem gwoźdźmi. Biegłem w stronę wyjścia i nagle "trach!". Drzwi same się zamknęły. Szum w mojej głowie mówił: "Nie wychodź! Zostań tutaj". Obróciłem się by pujść do okna i wyjść przez nie, lecz zobaczyłem jakąś sylwetkę. Był to wysoki człowiek (przynajmniej tak mi się wydawało), lecz nie miał twarzy. Nie miał oczu, uszu, nosa, ust ani włosów. Stał jakby patrzył na mnie. Szum w mej głowie wzmógł się, lecz nie niósł żadnych słów. Szum stawał się coraz bardziej uciążliwy. Bolała mnie od niego głowa. Wręcz mnie ogłuszył. Padłem na kolana trzymając się za głowę. Otworzyłem oczy i tuż przed sobą zobaczyłem nogi postaci. Jej skóra była poplamiona zaschłą krwią. Poczułem jak coś uderza mnie w kark, po czym straciłem przytomność.

Obudziłem się leżąc przy kamieniu w kuchni. Na nim leżał palec, lecz nie ludzki. Gruby palec z długim paznokciem pokryty gadzią skórą. Miał na sobie platynowy pierścień z jakimś niebieskim kamieniem. Wstałem i chwiejąc się postawiłem kilka kroków, po czym tracąc równowagę oparłem się o ścianę. Wszystko mnie raziło. Raziło do tego stopnia, że musiałem zamknąć oczy i po omacku próbować wyjść z mieszkania. Nagle moja ręka natrafiła na coś lepkiego. Coś jak galareta, lecz twardszego. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że moja ręka znajduję się w ciele jakiegoś człowieka wiszącego na ścianie. Wcześniej go tu nie było. Miał rozerwany brzuch i otwartą klatkę piersiową. W jego narządach były braki. Brakowało serca. Reszta była w kawałkach, lub na tyle zdeformowana, że nie dało się ich rozpoznać. Rozejrzałem się do o koła. Na ścianach było w sumie 10 ciał. Kobiety, mężczyźni, dzieci, nawet noworodki. Zapragnąłem jak najszybciej wynieść się z tego mieszkania. domu. miasta. Pobiegłem do drzwi, szarpnąłem za klamkę i wybiegłem na korytarz.

Na ścianach wisiały same ciała. Wszystkie pozbawione organów, lub czasem też i kończyn. W mojej głowie znów krzyczał szum: "Morderca! Złoczyńca!". Począłem iść w stronę schodów by wyjść z budynku. Im dalej szedłem tym bardziej schody się ode mnie oddalały. "Zawracaj! Idź. wejdź. wejdź do mieszkania!" - syczał szum w mej głowie. Wróciłem do mieszkania Drimera. Wszedłem do salonu i na ścianie ujrzałem napis: "Kto wierzy, zostanie zbawiony. Niewierni natomiast zostaną zgładzeni z ręki narzędzia mego." W mojej ręce nagle znalazł się nóż. Próbowałem go wyrzucić, lecz nie mogłem. Moja dłoń nie chciała go wypuścić. "Idź. idź i czyń swą powinność" mówił głos. Lecz jaką powinność? Nagle wszystko do mnie dotarło. Zostałem wybrany.

Teraz jestem narzędziem Boga.

Wiadomości w TV:

"W miasteczku Silent Hill po ulicy grasował zabójca. Zabił ponad 150 osób, głównie dzieci. Poul S. 36-letni bezrobotny oszalał i wybiegł na ulicę z nożem w ręku zabijając wszystkich, których napotkał na swej drodze. Mieszkał on ponoć w tym samym budynku, co Adam Drimer - seryjny zabójca. Z doniesień policji Poul S. miał w ręku ten sam nóż, którym zabijał Drimer. Poul S. otoczony przez policję na rozkaz rzucenia broni podciął sobie gardło, tak samo jak uczynił to kilka lat temu Adam Drimer."