Wysłany: 2011-10-08, 08:33 Silent Hill czy The Room?
WARNING: ściana tekstu, jeśli nie chce ci się wszystkiego czytać i wolisz przejść do sedna to zacznij od podkreślonego fragmentu
Czuję, że zostanę jednocześnie ukrzyżowany, ukamienowany, powieszony i spalony żywcem za ten tekst, ale jednak zdecydowałem się go napisać bo nie daje mi to spokoju. Przejrzałem z grubsza forum co by nie powielać tematów, ale nie znalazłem podobnego.
Pierwszy raz w silent hill zagrałem na play station, a było to z 8 lat temu jak nie lepiej. Od razu mi się spodobał - swietna fabuła, muzyka, klimat nie do opisania. Przeszedłem go wiele razy. Krótko mówiąc świetna gra. Niedawno (~2 tygodnie temu) naszło mnie na powrót do silent hill i ku mojemu zadowoleniu jeszcze z tego nie wyrosłem. Po skończeniu zdałem sobię sprawę, że odkąd grałem w to ostatni raz minęło sporo czasu i wyszło kilka nowych części. Bez zastanowienia ściągnąłem wszystkie po kolei. No nie wszystkie, zatrzymałem się na 4 bo mój drewniany komputer nie chciał słyszeć o 5 (jest zasilany na korbę). Na pierwszy ogień poszła oczywiście dwójka, która moim zdaniem trzyma poziom i jest bardzo, bardzo dobra. Jedyny minus to taki, że nie jest kontynuacją części 1 co po dłuższym zastanowieniu wcale nie wydaje się minusem. Po skończeniu z uśmiechem na twarzy stwierdziłem, że autorzy stanęli na wysokości zadania i ponownie zrobili super grę, a za piramidogłowego dostaną ode mnie skrzynkę browarów. Przypomina mi najstraszniejsze monstrum ze wszystkich gier w jakie kiedykolwiek grałem - nemesisa z resident evil. Wielki, silny, twardy jak kupa dinozaura i chociaż powolny to ciągle prześladuje naszego bohatera wywołując takie uczucie, że jak długo byś nie uciekał, on w końcu cie dorwie. Od tego czasu jest drugi na mojej liście najlepszych stworów z gier-horrorów. No, to teraz trójka *zaciera ręce*. SH3 mógłbym chwalić w nieskończoność bo jest po prostu boskie. Ma w sobie wszystko to co najlepsze z poprzednich części (prawie wszystko, nie ma piramidogłowego :< )plus trochę nowych rzeczy wplecionych w taki sposób, że ani trochę nie wypaczają charakterystycznego dla tej serii klimatu, a tylko ulepszają i urozmaicają grę. Przede wszystkim wielki plus za kontynuację historii z pierwszej części i wyjaśnienie niedopowiedzianych rzeczy. Drugi plus za to, że w końcu nie gra się facetem. Zawsze, w każdej grze wolałem grać kobietą. Może to dlatego, że wtedy, zwłaszcza jeśli jest atrakcyjna, bardziej nie chcę, żeby zginęła.. sam nie wiem. :p W każdym razie SH3 moim zdaniem jest najlepsze z całej serii i nie ma sensu go dłużej chwalić bo i tak nie umiem tego ubrać w słowa.
W końcu gwóźdź programu, silent hill 4: the room. Po miłym zaskoczeniu z częsci trzeciej cieszyłem się na myśl o kolejnej. Odpaliłem... pierwsze wrażenie - WTF? Dlaczego jest widok z oczu bohatera? Potem się okazało, że to tylko w pokoju tak jest więc spoko. Przebudzenie z pierwszego snu i motyw umarlaka wyłażącego ze ściany wywołał trochę mieszane uczucia. Z jednej strony łooooo ale super! A z drugiej przecież to nie ma nic wspólnego z silent hillem. Kompletnie nie ten klimat, w żadnej poprzedniej części nie było takich stworów, nic nie wyłaziło ze sciany, itp. Mniejsza o duchy, na to jeszcze można przymknąć oko bo chociaż nie trzymają się klimatu to są fajnie zrobione, ale tam wszystkie potwory są inne (pieski się nie liczą bo w prawie każdym horrorze mamy zmutowane dobermany) i nie pasują do SH. Są dobrze zrobione, straszne (to dziwne, dwugłowe, ubrane na czarno coś, które chodziło na rękach spodobało mi się najbardziej), ale nie pasują i to je skreśla całkowicie. Najgorsze jest to, że cała gra nijak się ma do serii. SH4: the room to NIE JEST silent hill! Konami na siłę doczepiło the room to silent hilla, żeby się lepiej sprzedawało... Jedyny motyw jako tako powiązany to sierociniec, w którym przed laty wychował się (a raczej miał wyprany mózg) główny czarny charakter gry i to tyle. Równie dobrze mogliby ten sierociniec postawić w jakimkolwiek innym mieście, wsadzić do niego innych psycholi zamiast znanego nam dobrze kultu, powiesić inne obrazy w mieszkaniu henry'ego, zastąpić God'a byle jakim demonem i voila! Nie ma śladu po silent hill. Owszem, przeszedłem tę grę i nie mogę powiedzieć, że jest kiepska; jest swietna, ale to już nie to samo. Jako gracz oceniłbym ją na 9/10, ale jako fan SH odjąłbym od tego 7 za brak powiązania z serią bo krótko mówiąc the room ma do silent hilla tyle co piernik do wiatraka.
Ktoś się ze mną zgadza czy będziecie rzucać kamieniami? :p
Ostatnio zmieniony przez Sylvio 2011-10-08, 08:49, w całości zmieniany 5 razy
Wiek: 32 Dołączyła: 20 Mar 2013 Posty: 1758 Skąd: Niegrywalne Miasto Wolnego Świata
Wysłany: 2013-04-12, 21:34
Ta część historii ma nieco bardziej odmienną rzeczewistość Innoświata, dlatego że Innoświat z czwórki należy do Sullivana, a jego przeżycia nijak nie są związane ze sprawą Alessy (bo Walter odpuścił sobie misję odszukania jej [albo mi się coś pomyliło...]) i to jest pierwszorzędny powód dziwności w czwórce. Drugorzędny to to, że cała akcja dzieje sie całkowicie poza granicami Cichego Wzgórza (w trójce tylko początek ma miejsce w Portland i cały Innoświat należy do Alessy, tylko jest kontrolowany przez Claudie).
Spójżcie na Downpour albo Shatered Memories. Tam też Innoświaty są dość specyficzne i jest to logiczne. To że Innoświat Jamesa wyglądał podobnie można wytłumaczyć podobnymi doświadczeniami życiowymi jakie miał z żoną, a nawet w dwójce przecież można ujrzeć kompletnie odmienną wersję Innoświata (Other World Edka, chyba że uważacie więlką zamrażarkę za taki sam typ Innoświata jak ten Alessy czy Jamesa) i nikt tu nie wyskakuje z "Taki Other World jest nieklimatyczny". A tak na marginesie, czwórka to głównie eksperyment i moim zdaniem całkiem udany (szkoda tylko że Henry ma paraliż twarzy).
_________________ Damage done to the flesh, what they said, in the name of the...
Damage done to the heart, is the start, of the end!
Damage done to my soul, and you know, it knows where my...
Damage done to my life, cursing loud, as the chaos!
Ogólnie rzecz biorąc zgadzam się, ale:
1. Walter nie miał szukać Alessy, jedyny związek jaki z nią miał to to, że spotkał w bidulu jej matkę.
2. Niektóre światy to jest Silent Hill albo przynajmniej okolica - Wish House i przyległości.
3. SH3 nie dzieje się w Portland ani przez chwilę.
_________________ "As long as a single one of us stands, we are legion..." ~Kain
Wiek: 32 Dołączyła: 20 Mar 2013 Posty: 1758 Skąd: Niegrywalne Miasto Wolnego Świata
Wysłany: 2013-04-13, 12:35
To gdzie leży to centrum handlowe? Chyba nie w Ashfield?
Wracając do tematu, to chyba w czwórce była jakaś notka typu "Co on wyprawia? Czemu jeszcze nie znaleźliście Alessy". Niepamiętam dokładnie i mój angielski jest raczej słaby.
_________________ Damage done to the flesh, what they said, in the name of the...
Damage done to the heart, is the start, of the end!
Damage done to my soul, and you know, it knows where my...
Damage done to my life, cursing loud, as the chaos!
Zgodnie z moją najlepszą wiedzą jest to nieznane z nazwy miasto, do którego Harry z córką uciekli po tragicznym w skutkach spotkaniu z członkiem Kultu w Portland.
Co do tej notatki, być może... nigdzie jednak nie znalazłem przy okazji SH4 niczego związanego z samą Alessą. Niemniej jednak, jako że SH4 dzieje się w 2001 roku, poszukiwania Heather, która około rok wcześniej pokrzyżowała plany fanatykom, mogły mieć miejsce w niedalekiej (kilka-kilkanaście lat) przeszłości.
Tak czy inaczej, Walter na pewno nie miał nic wspólnego z tymi poszukiwaniami, ponieważ miał do spełnienia inny cel, a mianowicie odprawienie (co z resztą wówczas czynił) 21 Sakramentów.
I tak przy okazji, wszystkie plotki odnośnie tego, że SH4 nie miało być pierwotnie kolejnym SH, zostały obalone w TYM wywiadzie.
_________________ "As long as a single one of us stands, we are legion..." ~Kain
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum