Dołączył: 09 Gru 2008 Posty: 153 Skąd: Silent Hill
Wysłany: 2008-12-09, 21:42
W moim mniemaniu, "Origins" jest w miarę świetne. denerwowało mnie głównie logiczne błędy w scenariuszu, wygląd "starych" bohaterów, sterowanie Travisem, czy monotonność (o której wcześniej wspomniano). gra jest za to niesamowicie grywalna, głównego bohatera da się polubić, alternatywne światy w miarę klimatyczne, ciemność i niesamowicie ciekawe lokacje (cholerne Sanitarium i mój faworyt - teatr). Mówiąc "logiczne błędy w scenariuszu", mam na myśli pewne nieścisłości względem części pierwszej gry: według SH'99 Alessa została znaleziona w piwnicy, a w Origins Travis znajduje ją na górze (strychu?). no i wygląd bohaterów - Kaufmann, Alessa, ze wskazaniem na Lisę - tragedia. jedynie Dahlia mi podpasowała i wyglądem, i głosem. cóż mogę jeszcze rzec, może bardzo daleko jej do 1, 2, 3 czy 4, to i tak jest bardzo dobrą częścią.
Ostatnio zmieniony przez timothy7 2009-06-16, 10:01, w całości zmieniany 1 raz
Dobra nie ma co się dalej oszukiwać. Przez tą grę popadłem w ciężki alkoholizm i deprechę (no dobra, zartuję, ale jest źle). Doszedłem do teatru i autentycznie mam dosyć Origins. Im więcej w nią gram tym bradziej mnei rozczarowywuje. Pewnie, że są w niej elementy, które przez moment pozwoliły mi się poczuć jak w starym dobrym Silent Hill. Jednak mankamenty, które wywołały u mnie intensywny grymas zniesmaczenia i rozpaczy są na tyle silne, że nie mogę nie zwracać na nie uwagi.
A więc po kolei. Ta gra jest N U D N A! Lokacje po jakich hasamy pomimo tego, że są całkiem nieźle wykonane, to są tak ogromniaste, że po 5 minutach biegania zaczynam przysypiać. Sytuacji nie ratują potwory, które oprócz pielęgniarek są takimi wrzodami na tyłku, że zamiast straszyć to budzą we mnie nieokiełznaną agresję. A z resztą, nie wiem jak coś takiego miałoby straszyć. Te nowe potwory to nędza (no, nie widziałęm jeszcze wszystkich, więc może znajdzie sie coś co by mi przypadło do gustu), a "remake'i" starych znanych koleżków to tylko nieudolne kalki. Tylko pielęgniarki jak do tej pory mi się spodobały (te ich delikatne, niemalże niewinne stęki mnie zniszczyły).
Dalej są gnaty, albo oręż jak kto woli. Z jednej strony wywołał u mnie histeryczne napady śmiechu (bo nie ma to jak poręczny telewizor, lub szafeczka, którą w razie co można wyciągnąć z kieszeni i komuś za***ć przez łeb...), a z drugiej kolejne fale agresji. Fajnie wiedzieć, że młot przemysłowy albo katana rozpadnie się w drzazgi po 3 ciosach. A moze to te potwory są wykonane ze stali (nierdzewnej)?
Muzyka... Niestety, ale nawet tutaj się rozczarowałem. Zawsze zaczyna nap***alać wtedy kiedy nie trzeba (przepraszam, ale w jedynce muzyka ta była na tyle dobrze "ulokowana", że potęgowała klimat, tutaj tylko ten klimat niszczy). Poza tym w świetle O.S.T.-ków z poprzednich części, soundtrack z Origins wypada blado. Kawałki trip hopowe z wokalem McGlynn są smętne i nudne, a te ambientowe towarzyszące nam podczas eksploracji lokacji także wrażenia nie robią. Nie było do tej pory ani jednego kawałka który by mi zapadł w pamięć.
A na deser zostawiłem sobie fabułę i gameplay. Jako że gry jeszcze nie skończyłem to powiem tylko, że jak do tej pory fabuła była mało odkrywcza i ani trochę wciągająca. Walki są stanowczo za trudne, co przy 500 potworach jakie zdążyłem do tej pory utłuc daje iście diabelne połączenie. Diablenie wkurzające. Psują totalnie i tak juz ledwo trzymający się kupy klimat. Quick Time Eventy zaliczam dodatkowo na minus, bo coś takiego to do Tomb Raidera pasuje, a nie do SH No i te przeklęte lustra... One są dal tej gry niczym lewy sierpowy, po którym zawodnik w zwolnionym tempie leci na glebę tryskając juhą z gęby przy donośnym "KEEEJ OOOŁ!" wypowiadanym przez komentatora. Zrujnowały zupełnie poczucie niepewności i zaszczucia, bo gracz ma dzięki nim tą świadomość, że jak w Otherworld zrobi się za grubo to może walnąć patyka przez lustro i chwilę odsapnąć.
Na szczęście pośród całej tej kupy guano znalazła się jakaś wisienka na szczycie. Mianowicie chodzi mi o butchera, który jak do tej pory niemal idealnie został przedstawiony. Widoczny tylko przez chwilę, tajemniczy i - co naważniejsze - brutalny madafaka, którego od razu polubiłem. Scena gdzie rozpłata pielęgniarkę niemalże na pół to mocna rzecz. Podobnie spodobał mi się dosyć sprytny patent z dziwnymi, niskimi dźwiękami wydobywającymi się z budynków, do których mamy iść aby pchnąć fabułę do przodu. Podpowiada nam to gdzie dalej iść i jednocześnie efekt ten dodaje klimatu. No ale co z tego, skoro wszędzie wokół biegają wyjące świnie i wnerwieni rolnicy związani w plastikowe worki...
Mam nadzieję, że gra jeszcze się jakoś obroni w moich oczach, kiedy będę usiłował ją skończyć. Jednak nie pokładam juz w niej żadnych nadziei. I kończąc tym smutnym akcentem dodam jeszcze, że jeśli Homecoming jest jeszcze gorszy niż to coś, to nawet nie będę go włączał.
. Ta gra jest N U D N A! Lokacje po jakich hasamy pomimo tego, że są całkiem nieźle wykonane, to są tak ogromniaste, że po 5 minutach biegania zaczynam przysypiać.
Muszę się z Tobą zgodzić, ale też nie do końca. To prawda, że lokacje są duże, ale przeważnie dobrze wykonane (alt. reality daje rade nawet gdy ją porównamy do tej z części pierwszej), a do tego dochodzą lustra, więc nie ma tak, że ciągle biegamy po tych samych pomieszczeniach. Poza tym nie zapominaj o respawnujących się potworach. Dla mnie był to całkiem trafiony pomysł, bo nie dość, że poziom trudności jest naprawdę wysoki to przeciwników mamy na pęczki. Dlatego, zanim przemieszczę się z pomieszczenia A do pomieszczenia B, staram się dokładnie zapamiętać mapę, sprawdzić czy w razie czego starczy mi apteczek i czy mam czym przywalić. To się nazywa survival
StuntmanMikeL napisał/a:
Dalej są gnaty, albo oręż jak kto woli. Z jednej strony wywołał u mnie histeryczne napady śmiechu (bo nie ma to jak poręczny telewizor, lub szafeczka, którą w razie co można wyciągnąć z kieszeni i komuś za***ć przez łeb...)
To weź się wyposaż w kroplówkę, w życiu nie widziałem nic głupszego
StuntmanMikeL napisał/a:
Fajnie wiedzieć, że młot przemysłowy albo katana rozpadnie się w drzazgi po 3 ciosach. A moze to te potwory są wykonane ze stali (nierdzewnej)?
To jest totalna porażka, zresztą narzekają na to chyba wszyscy. No ludzie, te bronie chyba są wykonane ze styropianu. W ogóle co to za pomysł, żeby katanę znajdować na co drugiej półce.
StuntmanMikeL napisał/a:
No i te przeklęte lustra...
Imo totalnie niechybiony pomysł. Chyba zastosowali taki patent tylko po to, żeby psuć klimat. Imo przemiana w alt. reality powinno następować gwałtownie i niespodziewanie, a tutaj wchodzimy sobie do niej jak do każdego innego pomieszczenia.
StuntmanMikeL napisał/a:
Mianowicie chodzi mi o butchera, który jak do tej pory niemal idealnie został przedstawiony. Widoczny tylko przez chwilę, tajemniczy i - co naważniejsze - brutalny madafaka, którego od razu polubiłem.
Poczekaj do walki z nim...zmienisz zdanie Nie wiem kto wymyślił, żeby walka z Butcherem odbywała się w tak debilnej lokacji i to jeszcze ze **** (nie chcę spoilerować ) na środku.
Ostatnio zmieniony przez Bersek 2009-01-07, 20:34, w całości zmieniany 2 razy
No i masz babo placek. Teraz to już totalnie zniechęciłeś mnie do tej gry tym komentarzem o butcherze... Eh, chyba pora sięgnać jednak po te strzykawki xD xD
Ze wszystkim się zgadzam oprócz wielkości lokacji i luster.
To że lokacje są duże to jest dla mnie duża zaleta,małe lokacje się szybko przechodzi a w dużych jest to co lubię czyli ich eksploracja.
A lustra mi się bardzo podobały,fajna nowalijka w SH.Ten szum podczas przemiany i te dźwięki były świetne.
Btw,później będziesz mieć genialną zagadkę z wykorzystaniem luster Mike.
Btw,później będziesz mieć genialną zagadkę z wykorzystaniem luster Mike.
Masz na myśli kombinowanie "przez które lustro przejść, żeby dostać się do punktu A, a z punktu A do punktu B gdzie jest kolejne lustro, które prowadzi do punktu C, w którym jest klucz. Klucz ten otwiera drzwi, do których trzeba się wracać tą samą drogą, rozwalając kolejne zastępy potworów"? xD
Btw,później będziesz mieć genialną zagadkę z wykorzystaniem luster Mike.
Masz na myśli kombinowanie "przez które lustro przejść, żeby dostać się do punktu A, a z punktu A do punktu B gdzie jest kolejne lustro, które prowadzi do punktu C, w którym jest klucz. Klucz ten otwiera drzwi, do których trzeba się wracać tą samą drogą, rozwalając kolejne zastępy potworów"? xD
Chodzi mi o tą zagadkę w teatrze ze zmianą dekoracji która jest naprawdę świetna.
A co do tego co napisałeś...to też mi się podobało bo to zawsze urozmaicenie.
A co do tego co napisałeś...to też mi się podobało bo to zawsze urozmaicenie.
No, czuje się prawdziwy survival. Chociaż z drugiej strony niektórych może to zrazić do gry. Mnie tylko motywował fakt, że jak przejdę "tą" lokacje to będę miał kolejnego kolosa za sobą i satysfakcje z pokonania tylu przeciwności. Autentycznie po każdej lokacji ocierałem pot z czoła i mówiłem do siebie "Jezu....udało mi się!"
Ostatnio zmieniony przez Bersek 2009-01-07, 21:30, w całości zmieniany 2 razy
Są gusta i guściki. Co sądzę o grze, napisałem i obstaję przy swoim. Zagadki nie powiem są dużo lepsze niż w części czwartej, ale i tak mają się nijak do jedynki czy dwójki
Bersek napisał/a:
No, czuje się prawdziwy survival. Chociaż z drugiej strony niektórych może to zrazić do gry. Mnie tylko motywował fakt, że jak przejdę "tą" lokacje to będę miał kolejnego kolosa za sobą i satysfakcje z pokonania tylu przeciwności. Autentycznie po każdej lokacji ocierałem pot z czoła i mówiłem do siebie "Jezu....udało mi się!"
Jednak wolałem to ostrożne stawianie kroczków i nasłuchiwanie czy jakiś czort nie czai się na mnie na końcu korytarza, przy akompaniamencie niepokojącej muzyki To co piszesz jeszcze mógłbym zaakceptować, gdyby potwory robiły chociaż w połowie tak duże ciśnienie jak np. te z Dead Space (wiem, trochę to nie pasuje do tematu, ale w tej grze potwory są na prawdę przerażające, zarówno wyglądem jak i dźwiękami jakie z siebie wydają).
Jednak wolałem to ostrożne stawianie kroczków i nasłuchiwanie czy jakiś czort nie czai się na mnie na końcu korytarza, przy akompaniamencie niepokojącej muzyki
Ja oczywiście też, ale i w Origins tego nie brakuje. Chociaż to ostrożne stawianie kroczków zamieniłbym na ślepy bieg do wyznaczonego celu i uciekanie przed chmarą potworów. Osobiście wolę to pierwsze, ale i takim uciekaniem nie pogardzę
Poza tym nie zapominaj o respawnujących się potworach. Dla mnie był to całkiem trafiony pomysł
Masochista. :razz:
Ja polubiłem Origins głównie za spokojne momenty, bo tych przerażających praktycznie nie było w ogóle. Ciągle brakowało tego czegoś, bo po jakimś czasie wpadało się do pomieszczeń, załatwiało potwory, zbierało przedmioty i już można było się wynosić...
O jakich spokojnych momentach piszę? O tych w których grały utwory takie jak: "Rediscovery", "WhiteLies", "Enchanted" (tytuły pochodzą z CST shm.silenthillfever.com) - niestety takie utwory można policzyć na palcach jednej ręki, a na cały soundtrack, to trochę za mało...
Spodobała mi się też postać Travisa i myślę, że mogę go spokojnie postawić przed Heather i Henrym, jeśli chodzi o głównych bohaterów. Bynajmniej nie dlatego, że tylko on zrobił dobre wrażenie, bo reszta to nieudolne próby odtworzenia wspaniałych postaci z pierwszego Silent Hill'a (nie każdy tak sądzi).
Spodobała mi się też postać Travisa i myślę, że mogę go spokojnie postawić przed Heather i Henrym, jeśli chodzi o głównych bohaterów. Bynajmniej nie dlatego, że tylko on zrobił dobre wrażenie, bo reszta to nieudolne próby odtworzenia wspaniałych postaci z pierwszego Silent Hill'a (nie każdy tak sądzi).
Ja również bardzo polubiłam protagonistę Origins; przede wszystkim dlatego, że jest to normalny facet, którego, mimo mroków dzieciństwa, da się polubić, przejmuje się wszystkim, co się wokół niego dzieje, nie stoi jak słup soli, potrafi wziąć się w garść i po prostu iść naprzód. Bardzo się cieszę, że oficjalne zakończenie pozwala Travisowi "wygrać własne życie".
Zaś co do lokacji, mnie się one podobały, chociaż w Sanitarium po dłuższym czasie błądzenia miałam ochotę wyjść z siebie is stanąć obok xD. Lustra uważam za pomysł trafiony, natomiast kiedy trzeba było się plątać po całej lokacji w ich poszukiwaniu i co kilka minut zmieniać rzeczywistość, robiło się to faktycznie męczące.
Devlock napisał/a:
Ja polubiłem Origins głównie za spokojne momenty, bo tych przerażających praktycznie nie było w ogóle.
Mnie Origins bardzo się spodobał. Muszę przyznać iż spodziewałam się, że to będzie jakaś porażka, nudna i z kiepską grafiką. A tu miła niespodzianka. Gra naprawdę ciekawa. Motyw z lustrami bardzo mi się spodobał, to było naprawdę dobre. Choć bywało też irytujące w miare upływu gry. To co mi się napewno nie podobało to to, że potworów była kupa na niewielkiej przestrzeni, a do tego zasuwały jak małe samochodziki. To mnie bardzo wkurzało jak nie mogłam ich zgubić, a walczyć mi się nie chciało. Z kolei podnoszenie tych wszystkich przedmiotów przeznaczonych do walki było naprawdę zabawne. Nie umiałam sobie odmówić rzucenia tosterem :-] Lokacje były również ciekawe. Może jedynie szpital był nieco oklepany. No i mimo wszystko ta Lisa jakoś mi tam nie pasowała w tej grze ^_^ Ale poza tym gra była jak dla mnie naprawdę wciągająca.
Na razie doszedłem do teatru ale wrażenia jak najbardziej pozytywne, dawno tak się nie wczułem w Silent Hilla. Klimatem najbardziej przypomina SH2 co rzecz jasna jest zaletą. Miejscami przeszły mnie ciary (np. jak pierwszy raz usłyszałem Remnanta albo Straight Jacket nagle biegnącego w moją stronę zaraz po wyjściu ze szpitala) co już dawno mi się nie zdarzyło przy graniu w SH. Co do walki, drobne usprawnienia mi się podobają ale jest trochę za mało apteczek itp. do znalezienia bo szybko się kończą, przed walką z bossem w sonatorium myślałem, że nie dam rady bo nie miałem nic na poprawę zdrowia no i naboi mało ale dałem radę... Tak więc ciśnienie ciągle jest wysokie :razz:
Po SH:O to, szczerze, spodziewałem się czegoś mniej ciekawego ale zostałem mile zaskoczony Na razie mogę się oderwać
Zdania na temat Origins od ostatniego, z lekka przydługiego postu, znacząco nie zmieniłem, ale przewałkujmy sprawę od początku.
Mimo, że na początku historia słabo się rozkręca, to z biegiem wydarzeń robi się coraz ciekawiej. Co mi się podobało, to że nie skupia się tylko i wyłącznie na Alessie. Historia Travisa jest przejmująca (chociaż do Jamesa to mu daleko, oj daleko) i widać że to team silent pisał scenariusz do gry. I'm fine with that. Nie spodziewałem się tego, ale fabuła naprawdę mi się podobała. Swoją drogą - dialogi - jedyny element, który został naprawdę usprawniony po przekazaniu projektu w łapy angoli. Nie oszukujmy się, ale w poprzednich częściach dialogi były nieco sztywne, bądź teatralne, w Origins i Homecoming dialogi te są żywsze i brzmią bardziej swojsko. Słychać, że mówią to ludzie a nie aktorzy. Wracając do niuansów fabularnych - jedno pytanie - czy naprawdę musieli zj*bać jedynego fajnego przeciwnika w tej grze? Mówię oczywiście o Butcherze. Cholernie mi się podobały jego "przedstawienia" na początku gry i spodziewałem się czegoś mocnego. Posunąłbym się nawet do stwierdzenia, że oczekiwałem drugiego PH, tajemniczego i brutalnego skurczybyka mającego jakieś głębsze znaczenie dla fabuły. Sama jego obecność w początkowej fazie gry wzbudzała terror porównywalny z zagrywkami PH, ale kiedy przyszło do walki, to okazało się, że Butcher to liściak jakich mało! Po przyjęciu trzech magazynków z kałasza... ekhem... KAŁASZA? Co to ma być? Franz Maurer? :lmao: Anyway, po wpakowaniu trzech magazynków w Butchera ten najzwyczajniej w świecie padł na glebę, gdzie na dokładkę Travis pojechał mu tasakiem. I to wszystko? Nie będzie żadnej ucieczki, ani odporności na kule? Shame... Damn shame...
Co mi się jeszcze w grze podobało... z pewnością klimat, który mimo wszystko trzyma poziom. Do luster w sumie po jakimś czasie przywykłem, a same lokacje, jak już w poprzednim poście napisałem, robią pozytywne wrażenie. Żaden z potworów jakie się pojawiły w grze, poza pielęgniarkami i Butcherem, nie zrobił na mnie szczegówlnego wrażenia. Rozmiar i przekombinowanie to nie wszystko...
Rzeczy złe.
Ogromne połacie terenu, jaki przemierzamy podczas wędrówki Travisa. Naprawdę, nie wiem co kolesie z Climax mają z tymi rozmiarami (może mają problemy z małymi... stopami? ), ale każda jaką tu zwiedzamy jest ponadprzeciętnie wielka. Na tyle wielka, że po kilku godzinach belątania się po niej człowieka zaczyna dopadać znużenie. Sytuacji nie ratują zbędne korytarze. Pamiętacie napewno z poprzednich części pokoje, które teoretycznie nie miały związku z fabułą i nie pchały jej do przodu. Zwykle znajdywało się tam jakieś szpargały pokroju amunicji lub apteczek, które z pewnością się przydawały, a same pomieszczenia były wygodnie rozmieszczone "po drodze" do celów właściwych. Tutaj niestety ktoś się za*ebał i nie dość, że wrzucono całe KORYTARZE biegnące w przeciwnym kierunku, nie mające związku z fabułą, to co gorsza w niektórych pokojach w takich korytarzach nie znajdywałem kompletnie nic. Były puste, przysięgam, szperałem dokładnie każdy kąt, żeby się upewnić i teraz tu nie ściemniać. Na cholerę coś takiego? Strata czasu i sztuczne przedużanie rozgrywki. A mówiąc o samych itemach - ilość żelastwa dostępnego w Origins przerosło wszystko co do tej pory w SH widziałem. Do przyjęcia jest jeszcze ilość broni białej, ale nie widzę powodu dla ktorego miałoby zostać wrzucone tyle pukawek. Czuję się jak w Doomie, aż nie wiem z czego postrzelać - dwa rodzaje pistoletów, dwururka, sztucer, kałasznikow i stary, dobry, sześciostrzałowy rewolwer "armata" . Brudny Harry może się schować. Dobrze chociaż, że z amunicją często jest cienko. O broni białej też się dość wypowiedziałem ostatnio. Większość rozsypuje się po paru ciosach, widać Travis miał pecha i znajdywał na swojej drodze same rekwizyty z planu filmowego. Czasem sterowanie było sporym problemem. Najbardziej nierozumiałem "ślepaków z dwururki". Niemal za każdym razem, kiedy wypaliłem do jakiejś pokraki dwa strzały na raz, drugi strzał leciał w nicość. Było to o tyle irytujące, gdyż amunicji ze świeczką w tej grze szukać.
Ech, dobra. Marudzę i marudzę. Przyznaję się - cieszę się, że skończyłem Origins, nie żałuję też poświęconego czasu. Jednak niestety, ale była to najsłabsza część w jaką do tej pory zagrałem. Następny na celownik idzie Homecoming, muhahahahha!
EDIT: Zapomniałem wspomnieć o finałowej lokacji, czyli alternatywnym mieście. Było paskudne. Jeśli to zdaniem twórców jest miasto to wolę nie wiedzeć co rozumieją pod pojęciem "plan filmowy", gdyż czułem się jakbym szedł właśnie po takim planie filmowym, gdzie budynki były kartonowymi rekwizytami. Także nie było czuć tego horroru i przerażenia w tej lokacji, terroru który w pierwszej części za każdym razem robi taki tresor, że bięgnę na ślepo, byleby dobiec tam gdzie mam dobiec i nie musieć zwiedzać tego koszmarnego alternatywnego miasta (koszmarnego w sensie strasznego znaczy się). Ten tresor w alternatywnym mieście w pierwszej części, dużo zawdzięczał je**ącej czachę muzyce. No włąsnie - muzyka. Ta w Origins takze trochę rozczarowywuje. Nie jest tragiczna, ale nie jest też dobra. Jest nijaka. W niektórych momentach nawet irytowała. W miejscach, gdzie cisza pasowałaby idealnie, bądź ciszę wypełniają niepokojące efekty dźwiękowe, to w nich najczęściej zaczyna się jakaś łupanka. Autentycznie, w takich momentach wycisząłem muzykę. To tyle.
Ostatnio zmieniony przez StuntmanMikeL 2009-05-23, 16:19, w całości zmieniany 6 razy
Puty [Usunięty]
Wysłany: 2009-05-19, 23:53
Cytat:
i widać że to team silent pisał scenariusz do gry.
Co to się wypowiadać ... Na PSP gra rewelacja ale jak odpaliłem na PS2 to już średnio Ogólnie wrażenia mieszane mam ... PO CO TYLE TYCH BRONI BIAŁYCH ??? Inaczej ... Że jest ich dużo jak najbardziej ale żeby wszystkie je nosić ? I od kiedy katana łamie się po 6 uderzeniach Hehe : ). Powinien być system wymiany broni ot co a nie nosić wszystko przy sobie :-) Mam taką samą opinię jak większość graczy ... Jeden z tych "dolnich" Silent Hill ... Polecam ale tylko na PSP :-)
_________________ \\\Powód bana: Utrzymywanie dramy i nachalność; więcej w ostrzeżeniach użytkowników.
-Żelazko\\\
Dalej jest już tylko strach ...
Co to się wypowiadać ... Na PSP gra rewelacja ale jak odpaliłem na PS2 to już średnio Ogólnie wrażenia mieszane mam ... PO CO TYLE TYCH BRONI BIAŁYCH ??? Inaczej ... Że jest ich dużo jak najbardziej ale żeby wszystkie je nosić ? I od kiedy katana łamie się po 6 uderzeniach Hehe : ). Powinien być system wymiany broni ot co a nie nosić wszystko przy sobie :-) Mam taką samą opinię jak większość graczy ... Jeden z tych "dolnich" Silent Hill ... Polecam ale tylko na PSP :-)
A, że tak zapytam, jaka jest różnica pomiędzy wersją na ps2 a psp (poza zmianami graficznymi), bo grałam tylko na tym drugim?
Co to się wypowiadać ... Na PSP gra rewelacja ale jak odpaliłem na PS2 to już średnio Ogólnie wrażenia mieszane mam ... PO CO TYLE TYCH BRONI BIAŁYCH ??? Inaczej ... Że jest ich dużo jak najbardziej ale żeby wszystkie je nosić ? I od kiedy katana łamie się po 6 uderzeniach Hehe : ). Powinien być system wymiany broni ot co a nie nosić wszystko przy sobie :-) Mam taką samą opinię jak większość graczy ... Jeden z tych "dolnich" Silent Hill ... Polecam ale tylko na PSP :-)
A, że tak zapytam, jaka jest różnica pomiędzy wersją na ps2 a psp (poza zmianami graficznymi), bo grałam tylko na tym drugim?
Taka że PSP bierzesz w ciemny kąt domu , Słuchawki i grasz ... I jeszcze jakiś klimat się zachowuje no i graficznie też .. Na Ps2 jest brzydsze bo tylko powiększone z PSP haha
_________________ \\\Powód bana: Utrzymywanie dramy i nachalność; więcej w ostrzeżeniach użytkowników.
-Żelazko\\\
Dalej jest już tylko strach ...
Pomógł: 2 razy Wiek: 32 Dołączył: 07 Sie 2008 Posty: 996 Skąd: Dowództwo Galaktyczne Ashtar
Wysłany: 2009-05-20, 16:13
ALIEN_ALIEN napisał/a:
Taka że PSP bierzesz w ciemny kąt domu , Słuchawki i grasz ... I jeszcze jakiś klimat się zachowuje
Na takiej zasadzie skreślasz pozostałe części, bo ich ,, nie bierzesz w ciemny kąt domu", a przecież możesz pograć w ciemnym pokoiku przed telewizorem i klimat nie znika.
Czyżby fanboy PSP? Anyway nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie w pokoju jest przełącznik światła, które mogę w każdej chwili wyłączyć oraz są rolety na oknach, ewentualnie (najczęściej) radzę sobie sposobami naturalnymi i czekam do zmroku. Co więcej mój TV ma wejście na słuchawki, którymi mogę się posłużyć.
ALIEN_ALIEN napisał/a:
Na Ps2 jest brzydsze bo tylko powiększone z PSP haha
Jakoś nie zauważyłem, żeby grafika była brzydka. Po drugie, od kiedy ona ma jakiekolwiek znaczenie w SH? haha
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum