Silent Hill Page
 
Forum Silent Hill Page 
 Strona główna  Regulamin  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Zaloguj  Rejestracja

Poprzedni temat «» Następny temat
Moje wypociny ;)
Autor Wiadomość
Yoda 
Mumbler



Dołączył: 22 Maj 2008
Posty: 107
Wysłany: 2009-03-16, 20:07   Moje wypociny ;)

No dobra, dopiero zacząłem, ale muszę znać opinię kilku osób. Chciałbym abyście to co przeczytacie skrytykowali do granic możliwości, tylko wszystko oczywiście w granicach szczerości. Muszę wiedzieć co poprawić, co dodać w dalszych etapach, czy może pisać tak, jak piszę do tej pory. Wiem że nie jest tego dużo, ale po tym fragmencie na pewno można już ocenić styl i zaangażowanie. Życzę miłej lektury i liczę na oceny 8-)


Słońce powoli wychylało się zza horyzontu rzucając pierwsze promienie na zmęczoną krainę, która to lata swej świetności miała już dawno za sobą. Chłodny wietrzyk gnał obłoki co chwila przesłaniające bladą jeszcze łunę światła. Coraz częstsze śpiewy ptaków witających nowy dzień przeszywały powietrze, a kropelki rosy zebranej na roślinach spływały ku suchej ziemi, porośniętej mchami i bujnymi krzewami, na których to dosyć często dostrzec można było rozmaite kwiaty, z których psotny wiatr zrywał słabsze płatki rozsypując je dookoła niczym jedwabny dywan, którego piękna i kolorów nawet wielcy królowie pozazdrościć mogli. Wszędzie wokoło tętniło życie, przyroda w całej swej krasie nie szczędziła pięknych widoków, czy to niezwykłej i rzadkiej roślinności, czy też zwierzyny rozmaitej, od myszy polnych, przez wiewiórki i ptaki aż po sarny skaczące wesoło w oddali. Wszędzie dookoła rosły drzewa z koronami bujnymi, przez które łuny słoneczne przedzierały się co by do trawy zachłannie wychwytującej każdy promień dotrzeć. Pośrodku lasu biegła ścieżka, którą to niemal codziennie kilka wozów kupieckich przejeżdżało w podróży od miasta do miasta, które zaoferować mogło więcej, niż poprzednie miejsce pobytu.
Również i tym razem jeden z podróżników miejsce to przemierzał, dążąc w głąb kraju w poszukiwaniu lepszego jutra. Mężczyzna ten nie był nazbyt wysoki, a i łysina na głowie świecąca, jak i siwa broda, a raczej jej resztki świadczyły o podeszłym wieku i niemocy fizycznej powoli ogarniającej jego osobę. Nieco przygarbiony w starym, lecz czystym w miarę odzieniu rozglądał się dookoła na wozie swym siedząc i co chwila konia lejcami poganiając. Na pierwszy rzut oka trudno było stwierdzić, że to kupiec. Wóz jego niemal pusty był, prócz paru srebrnych zastaw i pozłacanych naszyjników czy pierścieni nie miał zupełnie nic. Lekkie podenerwowanie malowało się na twarzy jego pokrytej zmarszczkami. W końcu wzrok niepewny na drodze rozciągającej się przed jego oczyma spoczął. Konia zatrzymał, który to i tak maszerował jakby był skazańcem na stryczek prowadzonym, a sam powoli zlazł z wozu, co sprawiało mu nie lada problemy. Naprzeciw malowała się sylwetka pewnej osoby, która obok konia swego dążyła po ścieżce piaskowej w stronę starca, zdecydowanie rozweselonego owym widokiem. Był to mężczyzna szczupły i wysoki zarazem. Odzienie jego składało się z pożółkłej, zwiewnej koszuli bez rękawów, która to guziki wszystkie już dawno pogubiła, o ile w ogóle je posiadała oraz długiej, brązowej bluzki, w pas nieco za duży włożonej. Na ramionach ciemniejszą nieco długą kurtkę, gdyż aż za kolana sięgającą nosił, która wielce starą być musiała z racji braku rękawów, które zdawały się być po prostu oderwane jak i licznych dziur, które szczególnie u dołu odzienia widoczne były. Na szyi miał dość luźno zawinięty z lewej strony, bordowy szal z drogiego materiału, który raczej parę lat temu wartość jakąś posiadał, gdyż wygląd jego teraźniejszy o pomstę do nieba wołał. Długie jego końce na łopatki mężczyźnie spływały falując delikatnie na wietrze. Na nogach jego ciemne spodnie w wysokie cholewy skórzanych butów włożone, na których to dwie klamry nad kostkami błyszczały. Lewa jego dłoń prócz palców zawinięta była w pewnego rodzaju chropowaty i niezwykle wytrzymały, szary materiał, który niemal do łokcia na ręku zalegał starannie i równo ułożony przypominający jakby smoczą łuskę. Na kostkach, wplecione weń były, sterczące, niewielkie, stalowe igły na końcach nieco rozszerzone, a nad nadgarstkiem niewielka lecz wytrzymała, jakby żelazna nieco złotymi wzorami zdobiona płytka również o opaskę na ręku zaczepiona. Prawa jego dłoń jeno w krótką, skórzaną rękawicę bez palców okryta była, co by nazbyt swobody ruchów nie ograniczać. Do pasa przy lewym boku miecz miał przypięty, którego cienkie i długie ostrze w pochwę schowane niemal o zmienię szurało. Złota garda w kształcie litery „S” wygięta z obu stron wizerunkami głów węży zakończona, oraz rękojeść garbowaną skórą pokryta, która w zdobioną, trójkątną głowicę ku końcowi przechodziła. Czarne włosy do ramion sięgające co chwila na oczy niebieskie zachodziły przez nieco bardziej porywiste podmuchy wiatru, które coraz częstszymi się stawały. Gniady koń przez mężczyznę prowadzony, na którego siodle pakunek spory spoczywał maszerował powoli obok swego właściciela co chwila uszami machając i nasłuchując uważnie odgłosów natury. W końcu mężczyzna ten, dość dziwny na pierwszy rzut oka, przynajmniej z wyglądu dotarł do starca, który niemal od razu miast przywitania zdanie jedno rzucił głosem sepleniącym i nieco wzburzonym:
- Dłużej to już nie mogłeś co?!
Powiedziawszy to skinął ręką wskazując na swój niemal pusty wóz. Mężczyzna wzruszył jedynie ramionami i poklepał konia po szyi, po czym do siodła podszedł i zdjął z niego pakunek, który zdawał się być dość ciężki. Ostrożnie położył go na wskazane przez kupca miejsce i rozwiązał rzemyk, co by zawartość jego ukazać. W środku było wiele porcelanowych zastaw, świeczników, jak i biżuterii pochowanej w szkatułach zdobionych. Wszystko to wyglądało na bardzo stare, lecz z pewnością wartościowe, nie tylko z racji faktu, iż były to zabytki.
- No… Przynajmniej mnie nie oszukałeś – burknął starzec doglądając uważnie nowo nabytego dobytku i od razu wyceniając jego ewentualną wartość i zliczając zyski, które z czasem nawiedzą jego majątek – No tak, dam Ci za to trzy sakwy, tak jak się umawialiśmy. Tylko nie marudź, więcej nie dostaniesz i tak docenić powinieneś mą hojność.
Powiedziawszy to szybko - jak na swój wiek oczywiście – z powrotem na wóz się wgramolił jęcząc przy tym pod nosem. Spod ławki szkatułkę wyjął i otwarłszy ją trzy sakiewki pełne złota wydobył, wcześniej już przygotowane do szybkiego dokonania transakcji. Przekazał je mężczyźnie stojącemu obok, po czym odłożył swój „skarbiec” na miejsce. Lejce chwycił i konia pospieszył, co by czym prędzej do miasta dotrzeć i sprzedać zakupione dobra.
- Proszę bardzo… - mężczyzna nieco ironicznie mruknął jedynie pod nosem do jednej z sakw zaglądając, co by upewnić się, czy aby starzec nazbyt sprytnym się nie okazał.
Widząc monety w coraz cieplejszych promieniach słońca błyszczące uśmiechnął się lekko, po czym do konia swego podszedł i jeden z tobołków do siodła przypiętych otworzył aby sakwy doń wcisnąć. Kiedy już to uczynił sam na grzbiet rumaka wskoczył i ruszył dalej ścieżką wąską, która doprowadzić go miała do kolejnych terenów, bogatych w zapomniane bogactwa skrywane przez setki lat. Mężczyzna ten miał na imię Ramdir, a jego sposobem na życie były podróże po świecie, podczas których zlecenia rozmaite zbierając od ludzi, czy krasnoludów, bądź jeszcze innych istot starał się zarabiać na życie. Jego głównym zajęciem było penetrowanie grobowców, lochów i ruin zamkowych w poszukiwaniu pozostałości po dawno zmarłych istotach, które to niejednokrotnie niezwykle cennymi były, co by potem sprzedać je jakiemuś kupcowi, z którym to wcześniej umowę zawarł. Ktoś mógłby zadać pytanie, dlaczego wszystko to, co uda mu się zdobyć sprzedaje innym, za co zapewne niejednokrotnie już otrzymał wynagrodzenie o wiele mniejsze, niż prawdziwa wartość zdobyczy wynosiła? No cóż, odpowiedzi może być wiele, a właściwą zna jedynie on sam.
Słońce powoli na wyższe partie nieba wchodziło coraz jaśniejszym blaskiem drogę mężczyźnie rozświetlając, którą do nudnych zaliczyć z pewnością nie można. Las, w którym się znajdował liczył sobie wiele lat, wiele pokoleń ludzkich, a nawet elfickich. Wiele drzew pamiętało jeszcze najstarsze wydarzenia, które zapoczątkowały powstanie tej krainy, a o których nie pamiętała już żadna żyjąca istota. Powyginane gałęzie, przeważnie bujną roślinnością zdobione, lecz również nagie i martwe nad ścieżką pewnego rodzaju kopułę tworzyły, która falowała lekko pod wpływem silniejszych podmuchów wiatru zrzucając pod kopyta konia zielone liście. Piękny to był widok, jak i wyjątkowy. Każda bowiem kraina jest na swój sposób wyjątkowa, wystarczy jedynie ową odmienność dostrzec, co często jest sprawą dziecinnie łatwą. Nie ma dwóch takich samych miejsc na świecie, o tym zdążył się już przekonać podczas swych podróży.
Minęło już południe, a leśna ścieżka, którą to wędrował bez ustanku w końcu doprowadziła go na skraj lasu, a tym samym oczom wędrowca ukazał się widok królestwa, które otwierało przed nim swe bramy, aby przywitać go w sposób godny i iście podniosły, gdyż widok, który oczom jego się ukazał jeno na miano królewskiego zasługiwał. Zielone łąki pokrywające liczne pagórki zalewały całą okolicę, a na niemal bezchmurnym, błękitnym niebie szybowały ptaki maści rozmaitej wyśpiewując pieśni w sobie tylko znanym języku. Na odległym wschodzie majaczyły zarysy potężnych gór, których wierzchołki ku niebu dążyły, jakby chcąc słońca dosięgnąć, które to chowało się po części za ich ogromem rzucając swe promienie na warstwę śniegu okalającego ich zbocza, odbijając się od jego puszystej warstwy srebrzystym blaskiem. Gdzieś w oddali zieloną toń przecinała błyszcząca struna natury, którą to rzeka była dążąca ze wschodu, ku morzu znajdującemu się na zachodnim krańcu państwa. Jak na razie wokoło nie można było dostrzec jakichkolwiek śladów cywilizacji, co jedynie dodawało uroku temu miejscu, nie skażonemu niszczącym działaniem ludzkich wyborów, popieranych wiernym głosem pozostałych istot. Ramdir zatrzymał na chwilę konia rozglądając się dookoła z lekkim uśmiechem na twarzy, który to zdradzał jego nastawienie i aktualny stan psychiczny.
- Arminwil… Mam nadzieję, że nie zawiodę się na tobie.
Mruknął pod nosem głową kiwając, co by potwierdzić swe przekonania odnośnie krainy, którą miał zamiar poznać i spenetrować do granic możliwości, jak to miał w zwyczaju czynić ze wszystkimi nowo poznanymi miejscami. Nabrał głęboko powietrza w płuca, jakby chcąc poczuć to miejsce we własnej piersi, po czym wypuściwszy je ustami ruszył dalej, wkraczając na nieznane tereny nowego, jak na razie tajemniczego świata.
Podróż nie przynosiła żadnych niespodzianek, przez co stawała się nużąca mimo pięknego widoku, do którego jednak oko wędrowca zdążyło już przywyknąć nie uznając go za tak fascynujące jak miało to miejsce za pierwszym razem. Zboczył ze ścieżki powoli łąkami wędrując, które zdawały się nie mieć końca. Jedyną atrakcją były niekiedy większe skupiska drzew, które jednak lasami nazwane być nie mogą. Zdarzało się również napotkać dosyć spore głazy swobodnie wśród trawy leżące, niczym posągi pradawne, które to przedstawicielami historii były, lecz czy bogatej? Czy wartej zainteresowania? Przecież to właśnie od historii tego miejsca zależeć będzie powodzenie ekspedycji, w którą to mężczyzna się udał. Od jakiegoś już czasu maszerował o własnych siłach, aby konia niepotrzebnie nie męczyć, w końcu i tak nie spieszyło mu się zbytnio. W taki oto sposób, penetrując tę krainę, która sprawiała wrażenie dzikiej i przez cywilizację nietkniętej minął kolejny dzień, który to dla Ramdira pierwszym był na owych terenach. Słońce powoli ku zachodowi zmierzało, aby zakończyć ten dzień. W tym właśnie momencie wędrowiec do skarpy dotarł, która na pierwszy rzut oka dość duża się zdawała, a na dodatek nazbyt stroma, aby można było w sposób bezpieczny zejść po niej nie ryzykując przy tym własnego życia, bądź zdrowia. Nie widząc sensu dalszej podróży mężczyzna postanowił spędzić tutaj noc, aby o wschodzi słońca móc ruszyć dalej w poszukiwaniu bezpiecznego zejścia, które to doprowadziłoby go do dalszych części krainy. Dziwił się niezmiernie, że nie napotkał po drodze żadnego miasta, bądź wsi, czegokolwiek, co świadczyć mogło o istnieniu cywilizacji w tym miejscu zapomnianym przez wszystkie istoty. Dlaczego zapomnianym? Otóż mało kto w ogóle wie o istnieniu Arminwilu. Wielu żyje w przekonaniu, że na tych terenach nie istnieje żadne państwo, lecz są tutaj po prostu niezamieszkałe tereny, które nie zostały podbite z racji braku bezcennych zasobów mineralnych, które w tych czasach były prawdziwym skarbem. Jak na razie owa teza zdawała się być słuszną.
Dzień był ciepły, a nie zapowiadało się na deszcz, bądź pogorszenie pogody, tak więc po chwili zastanowienia decyzja o spędzeniu nocy pod gołym niebem zawitała w umyśle Ramdira, który to od razu na trawie ułożył się wygodnie w niebo wzrok wlepiwszy, które to coraz ciemniejsze się stawało. Koń jego swobodnie po łące krążyć zaczął co chwila łeb ku ziemi opuszczając, aby skosztować soczystej trawy i sił na jutrzejszą podróż nabrać. Delikatny, rześki wietrzyk szumiał pośród zieleni otaczającej nowo przybyłe istoty, jakby wyśpiewując melodię, która to w uszach ich brzmiała niczym kołysanka, która do snu ułożyć ich miała. Pyłki kwiatów, które licznie wokoło piękno swe wznosiły fruwały nad ziemią na tle zachodzącego słońca, które to wzrok mężczyzny przyciągnęło. Przez chwil parę nie mógł oderwać wzroku od tego codziennego widoku, który jednak za każdym razem wzbudzał w jego sercu pewnego rodzaju podekscytowanie. Na czerwonej tarczy widać było w oddali zarysy ptaków, które to na zachód dążyły w sobie jedynie znanym celu. Leżąc tak przez chwilę z rozłożonymi rękoma i w piękno natury z zapartym tchem się wpatrując powieki mężczyzny coraz cięższe się stawały, aż w końcu zamknęły się całkowicie, aby przenieść go do krainy snów.
_________________




 
 
Doxepine 
Air Screamer
Panna Alessa Najświętrza



Wiek: 39
Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 766
Skąd: Gdybykózka - Tobynóżka
Wysłany: 2009-03-17, 00:29   

Muszę przyznać, że z trudem przebrnąłem przez to opowiadanie(?)... No właśnie...
1. Co to właściwie jest? Mam nadzieję, że nie fragment jakiejś dłuższej całości, bo jeśli tak... Do rzeczy. Chyba nie do końca zdajesz sobie sprawę z tego, że pewne formy literackie wymagają zastosowania... pewnych form. Opowiadanie rządzi się innymi prawami niż nowelka, książka itp. A Ty nic sobie z tego nie robisz... :) Jeżeli jednak to jest fragment większej całości, możesz punktu 1 nie brać pod uwagę.
2. Styl. Ty tak specjalnie? Ten styl jest naprawdę irytujący, ale to tylko moje zdanie. Jeżeli czujesz, że taki styl Ci odpowiada, przeczytaj koniecznie "Lalę" Dehnela. Mnie się nie podoba, nie przemawia do mnie zupełnie. Zbyteczny przerost formy nad treścią. Czytając to miałem dziwne wrażenie, że ta konwencja językowa, którą zastosowałeś, męczy Cię. Że sam nie do końca wierzysz w to, jak piszesz. Wydaje mi się, że starasz się kogoś naśladować, choć nie potrafię podać konkretnych nazwisk. Tak czy inaczej, mało porywający styl, zbyteczne dłużyzny. Jesteś pewnie początkującym piszącym, więc mała rada - nie przejmuj manier językowych i stylizacyjnych od pisarzy, nawet od tych najlepszych. Szukaj raczej własnego języka, którym będziesz wyrażał przede wszystkim siebie i to, co siedzi w Twojej głowie. Dopasowywanie się do innych nie jest dobrą drogą, ale to tylko moje zdanie.
3. Opisy. Przyznaję, że nie lubię opisów, drażnią mnie jak cholera. Lubię sobie sam wyobrazić w jakim otoczeniu znajduje się bohater. Twoje opisy a'la Orzeszkowa nie ciekawią. Poza tym, jeżeli już się uprzesz i te opisy będziesz stosował, popracuj nad stylistyką zdań. W niektórych aż roi się od drobnych błędów, nieodpowiednio użytych słów. W przypadku Światłocienia stylistyka jego opowiadań uległa poprawie, więc przy odrobinie pracy Tobie też się uda. Skoro już jestem przy opisach, nie omieszkam nie posączyć jeszcze trochę jadu. Zdaje mi się, że opisami wypychasz opowiadanie tak, jak wypycha się pluszową maskotkę...
4. Nie udało Ci się wystylizować dialogów tak samo, jak opisów. A to źle. Widać rozdźwięk między tym, co mówisz Ty, a co mówią Twoi bohaterowie. Wstawki w stylu "No..." i ",co?" śmieszą trochę w zestawieniu z patetycznym i wzniosłym stylem tworzenia narracji.
5. Co chciałeś przez to opowiadanie powiedzieć? OK, przyznaję, mam obsesję jeśli chodzi o zawarty w literaturze przekaz. U Ciebie takiego nie widzę...

Reasumując: słabo, a nawet bardzo słabo. Ale to tylko moja ocena i nie powinieneś się nią zbytnio przejmować. Wierz mi, są wielbiciele takiego pisarstwa, ja do nich jednak nie należę. Lubię bardziej ostro, pieprznie i zdecydowanie na temat, choćby najbardziej błahy. To, co można z czystym sumieniem uznać za plus to to, że jesteś początkującym pisarzem (tak mi się przynajmniej wydaje), więc nie unikniesz błędów. Kiedy ja zaczynałem swoją przygodę pisarską też nie było rewelacyjnie... :) Dobra rada: czytaj więcej, coś np. z literatury współczesnej. Rozeznaj się, co, kto i jak pisze, choćby po to, by wyrobić sobie własne zdanie, podłapać trochę obsługi języka. Może jakaś konkretna tematyka Cię zainteresuje.

No i przepraszam za ostre słowa, ale taki kopniak może zmobilizować Cię do działania... Lub też stwierdzisz, że pisanie nie jest dla Ciebie... W obu sytuacjach i tak wychodzisz na plus... :)
_________________
My computer says no...

(cough)
 
 
Yoda 
Mumbler



Dołączył: 22 Maj 2008
Posty: 107
Wysłany: 2009-03-17, 07:53   

No dobra, no więc teraz wypada, abym się nieco wytłumaczył 8-)
Owszem jest to, a raczej ma być fragment całości i to dosyć obszernej, która maluje się w mej głowie od ładnych paru lat. Nie lubisz długich opisów, a ja właśnie mam zamiar postawić na jak najlepsze opisywanie świata i postaci w nim żyjących, aby czytelnik mógł w 100% poczuć atmosferę świata, który mam zamiar przedstawić. Nie omieszkam również zastosować paru chwytów surrealistycznych, choć w fantazji trudno mówić o surrealizmie. Twierdzisz również, że wypowiedzi bohaterów są, że tak powiem denne, tyle że owy zabieg wprowadzony przeze mnie został specjalnie. Wierz mi, w dalszej części nie spotkasz się z takimi pospolitymi i bezsensownymi zwrotami, chyba że bohater rozmawiać będzie z pospólstwem, które to w słowach raczej nie przebiera. We wcześniejszych wersjach zwykłem na wstępie trzepnąć jakąś gadkę filozoficzną głównego bohatera, czego tym razem wolałem uniknąć, aby czytelnik z czasem sam odkrył prawdziwą jego osobowość. Jeśli chodzi o wzorowanie się na kimś, to zapewniam że nie "podebrałem" stylu od żadnego pisarza, a przynajmniej tak mi się wydaje :roll:
No, przynajmniej jedna osoba zechciała wyrazić swe zdanie za co wielce jej dziękuję, choć nie ukrywam, że wciąż oczekuję dalszych opinii. Na koniec jeszcze małe pytanko... Z jaką literaturą najczęściej się spotykasz? To znaczy jaką najchętniej czytujesz, to również może mieć wpływ na odbiór mych jak sam to określiłem "wypocin" :razz:
_________________




 
 
SbobekH 
Mumbler



Wiek: 32
Dołączył: 17 Lis 2007
Posty: 166
Wysłany: 2009-03-18, 18:50   

Yoda napisał/a:
Nie lubisz długich opisów, a ja właśnie mam zamiar postawić na jak najlepsze opisywanie świata i postaci w nim żyjących, aby czytelnik mógł w 100% poczuć atmosferę świata, który mam zamiar przedstawić.


Ja też pisząc coś zawsze lubiłem długo opisywać i dokładnie. A to wcale nie jest najlepsze. Nie mówię, że tego nie lubię, ale lepszym zabiegiem jest oszczędzanie na słowach.
Gdy napiszesz:

"Krótko ostrzyżony, typowy nastolatek pracujący na wsi we flanelowej koszuli."
to bardziej wpływa na psychikę ludzi niż:
''Krótko ostrzyżony, średniego wzrostu z brąz oczami chłopak, który nie boi się pracy na wsi. Na sobie ma flanelową, niebieską koszulę w czarne kraty...''

A dlaczego? Bo każdy wtedy książkę odbiera na swój własny sposób. Nie tylko Ty zapewne chcesz ukazać świat takim jakim go widzisz, ale choćbyś jak najdokładniej starał się go opisać każdy człowiek pomyśli co innego i inaczej to zobrazuje w głowie. A książka przez długość opisów stanie się dla niego nudna.
_________________
Człowiek może wytrzymać cały tydzień bez picia, dwa tygodnie bez jedzenia, całe lata bez dachu nad głową, ale nie może znieść samotności. To najcięższa tortura.
 
 
 
Yoda 
Mumbler



Dołączył: 22 Maj 2008
Posty: 107
Wysłany: 2009-03-18, 19:58   

Hmm... No i mam dylemat. No cóż, postaram się nie zamęczać tak bardzo opisami, ale na pewno z nich nie zrezygnuję. Może nieco je skrócę w dalszej części, ale z pewnością główni bohaterowie czy miejsca najważniejsze doczekają się paru linijek rozwinięcia. Z drugiej jednak strony do głowy wpadła mi koncepcja prostoty i łatwości odbioru pięknych rzeczy, co przecież jest rzeczą niemal niemożliwą. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że każdy chciałby otrzymać produkt niezbyt krótki, w którym jedynie ścinanie głów się liczy, a nie piękno wewnętrzne, które nie jest na pierwszy rzut oka łatwe do zauważenia. Ludzie dzielą się na tych wymagających, jak i tych, których zadowoli byle zdanie zlepione z ładnych słów nie wymagające nazbyt działania "pustki między usznej". Hmm... Chyba jednak wolę zadowolić tych bardziej wymagających, o ile tacy w ogóle się znajdą w dzisiejszych czasach :/
_________________




 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group