Wysłany: 2008-03-22, 20:27 w poszukiwaniu straconego czasu ...
zupelnie jak u prousta. z jednym wyjatkiem. to Wy piszecie to ... nie wiem, co z tego bedzie. jak sie podejmujesz zadania dopisania do tego cos od siebie, jedno ograniczenie. Twoja wyobraznia. ''zadnych tam lzawych moralitetow. proza zycia ze wszystkimi tego konsekwencami. walimy
siedzac w tej restauracji, gdzie zwyklem przesiadywac, zastanowilem sie wlasnie daczego tutaj ? dlaczego w tej restauracji, jak za pierwszym razem wszedlem, juz w zadnej innej, przesiaduje przed oknem glownym. za kazdym razem juz, od czasu jakiegos, obsluga mnie rozpoznaje, i jak tylko usiade, to zaraz mam podane capucino z rumem, z ktorym przepadam.
jednak dzisiaj podszedlem do baru i poprosilem o herbate. z zielonych lisci. z dwoma kostkami co podkreslilem, cukru. i do tego jakies ciastko. na pytanie jakie, odpowiedzialem zeby cos dla mnie wybrali. zastanawiam sie, o ile jestem dla nich jakas reklamowka, jak o takowa dbaja. poza zwyczajnym podawaniem mi ulubionego trunku, bez zamawiania; czy juz wspominalem, ze od jakiegos czasu ... mowilem juz ? zastanawiam sie tak wlasnie, jak dlugo trwac bedzie, zanim wybiora mi TO ciastko. czy moze od razu maja jakis poradnik 'ciastka do kazdej herabty' ? nie wiem, ale na wszelki wypadek zapisze sobie na papierowej scierce, aby sie przy okazji zapytac, co tez obsluga na ten temat ma do powiedzenia.
zreszta to trza bedzie przeprowadzic delikatnie. jak operacje guza mozgu. hmm ... wasnie tak. zrobimy z tego operacje wyciecia nowotworu. powoli do konca trza bedzie podchodzic. nie mozna sobie pozwolic, aby wdarl sie drobny chociaz blad.
ale wlasne dostalem zamowiona herbate. ale poprosze jednak o nowa. nie lubie, jak podczas niesienia herbata sie wylewa i mam ja pod filizanka na spodku. kelnerka przeprasza; mloda widac i bardzo sie stara abym nie zaczal sie awanturowac. a wlasciwie dlaczego nie ? skoro jestem ich zgwiazda, to dlaczego wysylaja mi do obslugi niewinnaa i poczatkujaca dziewoje ? nie chce, aby podczas picia nawet kropla herbaty mi spadla i aby mi nabrudzila. zaczynam sie powoli denerwowac i juz mam podniesc glos, co tez sobie Ona wyobraza ... ale spogladam niby przypadkiem przez okno i widze malucha, ktory nie baczac co tez matka mu mowi, bo tak to wyglada, robi swoje i zupelnie ignoruje otaczajacy go swiat. przelecialo mi przez glowe, dlaczego nie slucha sie rodzicielki i kto tez taki moze wyrosnac w przyszlosci ?
ale zaraz widze jak mlodej kelnerce rece sie trzesa ... pewnie jak byla mala, to sluchala sie rodzicow, a tamci pewnie strofowali ja na kazdym kroku. i pamietajac wlasnie to strofowanie rodzicow, teraz daje sie we znaki, przy niesieniu tej nieszczesnej herbaty, kiedy rece sie jej trzesa, stara sie wygladac na profesjonalistke, nawet kiedy rozpacz i strach przed utrata swiezo zdobytej pracy, powoduje ze u mnie wzbudza sie cs, czego istnienia dawno nie podejzewalem.
poprosilem, pomimo nalegan kelnereczki, ze przyniesie mi nowa herbate, ze ta jest dobra ... ze doprawdy nic sie nie stalo, rodzi sie we mnie, wlasciwie to w mojej glowie cos obcego a jednoczesnie cos, co znane mi bylo przez dosyc glugi czas. pozniej jednak postanowilem, ze jako czlowiek ktory jednak sam decyduje na jakim moscie rozegra kolejna bitwe, i co dalej ze zwlokami przecwnikow zrobi, ze jednak pewne rzeczy w moim zyciu beda przebiegaly tak, jak ja tego sobie zazycze. na poczatek wzaialem sie za przebudowywanie swojego postrzegania problemow wlasnych. wlasciwie to kazdy moj problem zaczalem postrzegac jak kolejne wyzwanie. nie cos niechcianego, co mnie moze zaskoczyc w momencie, kiedy bede myslal, ze wszystko, a przynajmniej wiekszosc mam za soba; bede to postrzegal jak wyzwanie, jakie dostalem, na szachownicy. jak kolejny zbity pionek lub grozba zbicia.
dlatego tez to co teraz zaczelo sie rodzic na nowo; zaczynalo wysylac kielki aby te, wolne od wszelakich zasad kielkowania, zaczely wdzierac sie wszedzie, gdzie mozna to sobie wyobrazic. tak zupelnie, bez zadnych zasad. a przeciez staralem sie rac uczciwie. nie moge powiedziec, ze gralem uczciwie, bo nie pamietalem wlasnego dziecinstwa i nie wiem, co robilem, bedac wlasnie takim malym brzdacem, ktory nie slucha sie rodzicow. dlatego tez, powiedziec z cala stnowczscia, ze zawsze gralem uczciwie, uczciwoscia wlasnie nie blo by. ale te nitki zwatpienia postanowily, ze ne beda grac uczciwie. powiedzialy, tak mi sie wydawalo, ze beda grac na wlasnych zasadach, nie baczac na protesty innych, ale zwracac beda uwage, jak inni sie dostosowuja do ich zadad. i w momencie, kiedy ktos sie okarze kroczacym poprawnie i w zgodzie z ICH zasadami, te ostatnie swoje zasady zmienia znowu aby nie mozna bylo pozwolic na przegrana.
Wasza kolej. tylko bez ...
_________________ Powód bana: trolling użytkowników SHP i toksyczność; więcej w ostrzeżeniach użytkowników.
///Żelazko
Pomysł na dopisywanie dalszego ciągu NIE zdaniami, a większymi fragmentami jest imo równie ciekawy, co ryzykowny. Jak dobrze pójdzie, może wyjść z tego nieźle abstrakcyjna praca zbiorowa ; )
Co do tego kto ma dalej pisać - trzeba to jakoś zorganizować, poustalać kolejność... Jak złapię wenę, why not...
powiem tak. tak jak ja napisalem to 'spontanicznie' ... tak i kazdy powinien o iel chce, spontanicznie sie dopisywac. zasada jest chyba jedna i zrozumiala. zachowac kontekst watku.
zadnych ufo ani adminow z fotka.pl ;d
_________________ Powód bana: trolling użytkowników SHP i toksyczność; więcej w ostrzeżeniach użytkowników.
///Żelazko
w oczekiwaniu na perfekcyjnie podaną herbatę, przez głowę przeszła mi kolejna myśl; gdzie do cholery znalazł się cały czas mojego długiego, monotonnego i bez wątpienia częściowo straconego życia? ludzka psychika jest taką niezdecydowaną dziwką... tu i teraz myślimy, że to na co oczekujemy, zdarzenie będące znajdującym się na końcu tunelu światłem, którego ciepło kiedyś poczujemy... że dotarcie zajmie nam wieki, ale gdy już dotrzemy, zostaniemy napełnieni tymże ciepłem... a gdy następuje tu i teraz związane z tym na co oczekiwaliśmy, czujemy że latarnia ostygła, że to jednak nie to o co nam chodziło, że potrzebujemy znaleźć kolejne miejsce gdzie nam najciemniej. tak, takowe bez wątpienia prędzej czy później się odnajdzie, trzeba tylko pokonać ten ciemny zakręt i voila - widzimy kolejny, jeszcze dłuższy tunel, jednak nasze szyny pokryte są rdzą, a nie wiemy, skąd wziąć zbiornik ze smarem do ich naoliwienia.
w końcu okazuje się, że zamiast jak jakiś pieprzony ekspres, jechać do przodu, samych siebie wmanewrujemy w wielkie stalowe koło, poza którego zasięgiem jest to całe światło. i tak krążymy, czekając aż szyny wygną się, a okrąg zostanie przerwany. niestety, prędzej wysiadają nasze zębatki.
---
Nim zaczniecie obśmiewać ten fragment - pojawiające się w wielu miejscach chaos, grafomania i tym podobne rzeczy były celowe, powyższe dwa akapity pisane są więc na hm, pół-spontanie ; ) Próbowałęm choć odrobinę zbliżyć się do stylu Kanalii by nie wyszedł mi jakiś totalnie nie-pasującym element układanki.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum