Może jakieś medium tam "zatrudnij" albo wezwij duchy tylko czytałem takie przypadki gdzie takie seanse były, kończyły się u ludzi epilepsją lub kij wie czym jeszcze. Nie sugeruj się, że masz dobry aparat to ci dobre zdjęcie wyjdzie, też miałem kiedyś podobnego i mi nieraz taka kiepska jakość wychodziła, że to woła o pomstę do nieba :roll:
_________________
Ostatnio zmieniony przez Kwiatek1993 2010-05-03, 09:16, w całości zmieniany 1 raz
Ja wiem, że nawet dobre aparaty czasem "robią kupe", ale moją główną kwestią do zastanawiania się jest to, że na jednym zdjęciu te coś jest a za kilka sekund na drugim juz jest czysto. Taka powierzchnia dymu nie przeleciała by w całości w ciągu 5 sekund. Obiektyw tez nie był brudny bo reszta zdjęć które tego dnia zrobiłem jest w porządku.
Co do wywoływania duchów to też sie o tym swego czasu naczytałem i nie zaryzykowałbym tego
Ja jestem raczej sceptyczny do takich spraw, ale moja koleżanka kiedyś wywoływała duchy i potem "coś" ją tak nękało w domu, że wpadła w depresję, na szczęście to już przeszłość ..
Na Twoim miejscu obejrzał bym sobie Paranormal Activity i Blair Witch Project, jedno po drugim i zaraz po seansie poszedł tam jeszcze raz. xD Jeśli to był obłok gazu, tym bardziej lżejszego od powietrza, to nawet w te 5 sekund mógł już odlecieć. Może spod ziemi jakiś wyziew czegoś-tam nastąpił, jak małe pierdnięcie i tyle go było.
Ja jak ostatnio gadałem z kolegą o Blair Witch project w lasku to spotkaliśmy jakiegoś dziwnego kolesia który się nad czymś pochylał i tak przeraźliwie zaśmiał i zaczął nas gonić. Wtedy bałem się w chu* ale potem się cieszyłem z małej dawki adrenaliny. Biegł za nami i krzyczał, że nam nogi połamie. Był naćpany albo coś , ukryliśmy się w opuszczonym budynku kolei przy zarośniętych torach ostatnio dużo się dzieje takich akcji w moim życiu
Mnie najbardziej "kręci" temat UFO. Od zawsze zresztą. Naczytał się człek książek Ericha von Danikena, twórcy teorii zwanej paleoastronautyką. W swych kapitalnych książkach (szczególnie:"Wspomnienia z przyszłości", Z powrotem do gwiazd" czy świetny "Dzień w którym przybyli bogowie") i pod kopułą wykreował sobie obraz naszej genezy. Daniken popiera swoje przypuszczenia starożytnymi fenomenami, które zachowały się do czasów współczesnych (rysunki na płaskowyży Nazca w Peru, egipskie piramidy, kamienny krąg w Stonehenge w Anglii, posągi z Wyspy Wielkanocnej i wiele innych, często jeszcze bardziej zadziwiających rzeczy). Jedno, czego nie można odmówić temu faciowi, to to, że niezwykle trafnie i rzeczowo potrafi wytłumaczyć swoje hipotezy. Mnie omamił całkowicie i szczerze przyznaję, nie wyobrażam sobie abyśmy wiele z tych reliktów byli w stanie stworzyć sami, bez ingerencji obcej, lepiej rozwiniętej cywilizacji. Raczej nie jest to możliwe.
Lekka zmiana tematu. Czy oglądał ktoś z Was film "Fire in the Sky"? Oparty na autentycznych wydarzeniach z 5-ego listopada 1975 roku, kiedy to sześciu leśnych robotników wracało do domu i nagle dostrzegli na polanie duży, świecący obiekt. Jeden z nich-Travis Walton, wysiadł z samochodu i podszedł do tej pulsującej kuli. Na oczach pozostałych robotników, Walton został trafiony promieniem światła. Wtedy pozostali uciekli w panice. Przez pięć kolejnych dni poszukiwano Travisa Waltona bezskutecznie. W tym czasie podejrzanych o zamordowanie kolegi robotników wielokrotnie przesłuchiwano i poddawano badaniu na wykrywaczu kłamstw. Po pięciu dniach Walton zadzwonił ze stacji benzynowej. Znaleziono go nagiego, przerażonego i odwodnionego.
Na mnie film (jak i sama historia Travisa) zrobił ogromne wrażenie. Do dziś uważam ten incydent, za jedno z najbardziej tajemniczych i fascynujących wydarzeń związanych z UFO.
polecam zdecydowanie, bo film fajny, ale jeśli kogoś jara ten temat. Bo ja osobiście mam fobię na kosmitów (jest coś takiego?) a, ze lubię horrory to wpasował się idealnie
Bo ja osobiście mam fobię na kosmitów (jest coś takiego?)
No nie żartuj. To uważasz, że to my jesteśmy pępkiem świata? To na nas zaczyna się i kończy życie w całym wszechświecie? Przyznasz, że to trochę zadufana postawa :grin2: . Niedaleko szukając, na oddalonej o zaledwie 5 lat świetlnych od Ziemi - Proximie Centauri najprawdopodobniej jest inteligentniejsza od naszej cywilizacja. Oczywiście "najprawdopodobniej", bo dowodu czarno na białym nadal nie mamy. Lecz relacje wielu świadków to potwierdzają. Zakłądając, że tylko jeden procent z nich mówi prawdę, to zawsze pozostaje ziarno szansy. Podobnie z obcymi z Plejad. Także jest wielu ludzi, którzy mieli bliższy kontakt z tą rasą i uwierz, że ich przeżycia są conajmniej bardzo niepokojące. A to tylko nasze najbliższe otoczenie.....
_________________ kraken11
Ostatnio zmieniony przez kraken11 2010-05-05, 06:14, w całości zmieniany 1 raz
No nie żartuj. To uważasz, że to my jesteśmy pępkiem świata? To na nas zaczyna się i kończy życie w całym wszechświecie? Przyznasz, że to trochę zadufana postawa
Głowię się i głowię skąd ty coś takiego z mojej wypowiedzi wyciągnąłeś. Chodzi mi o neilasparofobię a nie o odrzucanie myśli o istnieniu innych...co do reszty wypowiedzi to nie pracujesz czasem w redakcji nautilusa? Bo masz sposób pisania zupełnie jak oni
Zjawiska ponadnaturalne? Latające po niebie talerzyki, ludzie zamieniający się w czworonogi podczas pełni księżyca, potwór z Loch Ness? Nigdy z czymś podobnym się nie spotkałem, a jako że spory ze mnie kawał racjonalisty, to w takie rzeczy po prostu nie wierzę i nie-uwierzę do momentu, aż nie zobaczę czegoś takiego na własne oczy. Wszelakie historie w stylu spotkań z duchami albo kontaktu z Yetti traktuję na tym samym poziomie co seriale anime - jest to dla mnie po prostu dobra bajka.
Zasadniczo także nie wierze w tego typu zjawiska jak UFO i w jakieś inne legendarne stwory lecz jeśli chodzi o DUCHY to już sam nie wiem, ponieważ doświadczyłem w swoim życiu dwóch dziwnych zdarzeń, a przynajmniej dwa przetrwały w mej pamięci.
1. Parę ładnych lat temu zostałem poproszony przez jednego kumpla o popilnowanie mu przez parę dni(a w zasadzie nocy, bo o nocki chodziło) kiosko-straganu(czy jak to badziewie nazwać) ze zniczami i kwiatami na cmentarzu, przed pierwszym listopada, ponieważ nie mógł nikogo innego znaleźć, a że lubię nietypowe sytuację to się zgodziłem, no i dodatkowo oczywiście przysługa była dobrze odpłatna. Polegało to głownie na siedzeniu w tej klitce i wychodzeniu co jakiś czas na zewnątrz, żeby sprawdzić czy nie kradną lub czy coś się nie dzieje. Zasadniczo siedziałem w środku cały czas, słuchałem radia i grałem na PSP(bynajmniej nie w Silent Hilla), a wychodziłem tylko po to żeby rozprostować kości bo stwierdziłem po pierwszej nocy, że nic raczej dziać się nie będzie. Spędziłem tam chyba ze cztery noce. Pierwsza jakoś zleciała, nawet senny nie byłem. Na drugą noc przylazłem trochę zmęczony i w miarę szybko senny się zrobiłem, kawa nie pomagała, siadłem w krześle nogi wywaliłem na ladę i tylko patrzyłem na ten elektroniczny radio-budzik jak czas wolno leci, na granie na PSP też nie miałem siły ani ochoty. Dwa razy przysnąłem na kilka minut, żeby później nie miło zerwać się z lekkiego snu z powodu braku wygody. Więc siedzę tak i siedzę senny, aż tu nagle za mną coś runęło na podłogę, szybko nabrałem energii i adrenaliny spowodowanej nie małym strachem czy też jakimś szokiem, ponieważ w środku jaki i na zewnątrz naprawdę była głucha cisza. Szybko się zerwałem i zobaczyłem że na podłodze leżą róże, spadły z górnego regału, szybki rzut oka na zegarek, a tam co do minuty: 0:00 i jeszcze bardziej mnie ta cała sytuacja przeraziła i zmieszała.
Po krótkim zastanowieniu i przeanalizowaniu całej sytuacji nadal miałem mieszane odczucia, jedna strona umysłu mówiła mi: to pewnie jakiś przypadek, zsuwały się, zsuwały i pewnie kiedyś spaść musiały, jednak zaraz się odzywa druga strona umysłu i mówi mi: człowieku widziałeś już wcześniej tam te róże wczoraj, dzisiaj i wiesz że nie mogły spaść, nie leżały jakoś na skraju, jesteś sam na cmentarzu 5metrów od grobów, była równo 12:00 w nocy - takich przypadków nie ma.
Do dzisiaj nie wiem do końca co o tym myśleć, dla mnie to już odległa przeszłość, ale wydaję mi się że jednak coś było na rzeczy.
O drugim zjawisku paranormalnym z mojego życia napisze następnym razem gdyż teraz muszę wyjść. Te zdarzenie też będzie poniekąd z pod znaku trumny czy cmentarza i raczej już bardziej mroczne i nie typowe.
_________________ „Dimidium facti, qui bene coepit, sapere aude, incipe”
Ja jak zaczynam interesować się duchami to w moim otoczeniu dzieją się dziwne rzeczy, tak jakby duchy zobaczyły, że ktoś w końcu o nich myśli
Np bieganie czegoś po sąsiednim pokoju gdy jestem sam, odkręcanie wody na maxa , i jak biorę prysznic to nie dzieje się to nikomu oprócz mnie, otóż lubię brać prysznic w zimnej wodzie, i bez dotykania woda zmienia się na taką, że mnie zaczyna parzyć, kiedyś mi z pleców przez to kawałek skóry odszedł.
Z Hydrauliką wszystko ok, bo jak miałem montowaną kabinę to jeszcze ją wielokrotnie sprawdzano, czy działa sprawnie. Po tym jak mnie poparzyło też sprawdzano i o dziwo wtedy dobrze działało wszystko
Choć czasami wątpię w to, ale z reguły skłonny jestem do uwierzenia
Często odczuwam uczucie obserwowania mnie, i obecności czyjejś
_________________
Ostatnio zmieniony przez Kwiatek1993 2010-11-29, 22:35, w całości zmieniany 2 razy
Ja jak zaczynam interesować się duchami to w moim otoczeniu dzieją się dziwne rzeczy, tak jakby duchy zobaczyły, że ktoś w końcu o nich myśli
(...)
Często odczuwam uczucie obserwowania mnie, i obecności czyjejś
... Autosugestia?
Walter strikes back after got bored with Eileen. Wygląda dość przekonująco, zwłaszcza biorąc pod uwagę olanie siły bezwładności przez tego jamajskiego chłopaka.
BTW. Najlepszy komentarz do tego jest na drugiej stronie:
Nie możliwe, żeby to był fake .. :O
Pod koniec drugiego "ataku" gdy ta kobieta trzyma tego dzieciaka, jego nogi są w powietrzu i widać, że coś je jeszcze szarpie .. SIC !
Odnośnie duchów, miałem jedną taką sytuację w życiu.
W któreś niedzielne popołudnie(jakieś 3 lata temu) poszedłem do kumpla, bo nie miałem co robić. Pograliśmy trochę w piłkę(wiosna to była) po czym musieliśmy wejść do domu, bo jego rodzice oznajmili, że jadą do szpitala i trzeba domu pilnować. No to jak trzeba to trzeba. Weszliśmy do tego domu, odpaliliśmy sobie Discpiles 2 i graliśmy spokojnie do pewnego momentu. My przebywaliśmy na piętrze, nagle z dołu dobiegł nas odgłosy zamykanej szafki x 2(ten charakterystyczny trzask jak nie są na magnezy). W momencie zbiegliśmy w dół, lecz nikogo tam nie było. Ja na szybkości sprawdziłem piwnicę, a raczej kuchnię umiejscowioną pod piętrem, dlatego jest nazywana piwnicą. Nie było nikogo w domu, drzwi i okna były pozamykane. Nie wiem do tej pory co to się stało, ale jednego jestem pewien - obaj nie mogliśmy się przesłyszeć.
_________________ "And shepherds we shall be,
For thee my lord for thee,
Power hath descended forth from thy hand,
That our feet may swiftly carry out thy command.
So we shall flow river forth to thee
And teeming with souls shall it ever be
In nomine Patris, et Fillis,
Et Spiritus Sancti."
Teraz czas na drugą i zarazem ostatnią historie o duchach z moim udziałem:
2.Zdarzenie to miało miejsce jeszcze w tym roku, konkretnie w kwietniu. Zostałem poinformowany, że zmarł ktoś z rodziny(można powiedzieć, że z takiej dalszej rodziny), pogrzeb miał się odbyć w rodzinnej miejscowości zmarłego, to jest taka nie duża wioska o nazwie Dąbie. Z miejsca jak się tylko o tym dowiedziałem to pomyślałem: na pewno nie pojadę tam, nie mam ochoty ani siły, a poza tym nie lubię pogrzebów(pewnie jak każdy, jednak ja mam jakąś chyba większą niechęć do pogrzebów niż przeciętny człowiek, a przynajmniej tak mi się wydaje). Jednak jak się okazało na końcu wyszło jak zawsze, nie chciałem jechać, a jednak pojechałem ponieważ nie miał kto zabrać niektórych osób, jak zwykle część dobrej rodzinki umyła rączki od pogrzebu, wykręcili się sianem i padło na mnie. W tej wiosce byłem dwa razy w życiu, ostatnio 15 lat temu(do momentu pogrzebu), zmarłego też widziałem ostatnio właśnie 15 lat temu i tym bardziej nie czułem się w jakikolwiek sposób zobligowany do tego żeby być na tym pogrzebie. Dojechaliśmy na miejsce o około 8:00, pogrzeb miał być jakoś o 12:00, a po stypie mieliśmy wracać na chatę do Wrocka. Jakby nie patrzeć to wieś, a więc panował tam taki zwyczaj(dla nie których może się on wydawać nie co dziwny, ponieważ w mieście z takim czymś się chyba nie spotkałem), że przed pogrzebem przywozi się ciało zmarłego w trumnie do domu - i tak też się stało tym razem. Trumnę wnieśli na piętro do jednego z większych pokojów, postawili ją na środku. Jak już wspominałem to jest nie duża wioska więc wszyscy mieszkańcy co do jednego znali się nawzajem, do domu zleciało się pół wioski i zaczęły się długie modły nad trumną, w których sam brałem udział, także z niechęcią. Pokój jak i cały dom był wypełniony do pełna mieszkańcami wioski jak i rodziną, po modłach odbył się pogrzeb, a po nim stypa i pod wieczór, kiedy mamy już wracać, rodzinka zaproponowała(a raczej nalegała) żebyśmy zostali na noc i wyjechali jutro rano na spokojnie, w podświadomości przewidziałem taki scenariusz wcześniej i obawiałem się go, jeszcze bardziej się zirytowałem kiedy się on ziścił, gdyż nie wypadało odmówić. Późny wieczór, łóżka dla wszystkich przygotowano, i słyszę rozmowę o tym gdzie kto będzie spał - i zostałem poinformowany jakby nigdy nic, że mam posłane łóżko do spania w dużym pokoju na piętrze, W POKOJU, W KTÓRYM PRZED CHWILĄ PRZEZ PARĘ GODZIN PRZEBYWAŁO CIAŁO ZMARŁEGO W TRUMNIE, pomyślałem sobie: albo to jakiś niesmaczny żart, albo kompletny brak wyczucia sytuacji, i stwierdziłem, że raczej to drugie po chyba nikt by nie był w nastroju do żartów w tym dniu. Więc wchodzę to tego pokoju zapalam światło i czuję unoszący się w powietrzu niezbyt przyjemny i dziwny zapach, a jedyne nad czym się zastanawiam w tym momencie: czy jest to zapach zwłok czy po prostu jest to zapach tego starego pokoju, który nie był remontowany od dłuższego czasu tak jak i meble, które też były stare to może mógł unosić się zapach jakiejś stęchlizny czy czegoś w tym rodzaju. Teraz stawiam na to drugie, ale tamtej nocy, z racji nietypowej sytuacji w której się znalazłem byłem raczej za zapachem trupa. Cały czas starałem się myśleć jakby to był normalny pokój, a zwłok w nim nigdy nie było, niestety potrafiłem oszukać samego siebie na krótko i jak tylko spojrzałem na środek pokoju to wyobrażałem sobie tę trumnę z ciałem, która znajdowała się w tym miejscu. Rozglądam się po pokoju i zorientowałem się że nie ma w nim telewizora! No to myślę "kolejny gwóźdź to trumny", lecz spostrzegłem za łóżkiem radio, przynajmniej tyle, z trudem ustawiłem na jakąś ESKE czy coś co ją w każdym razie przypominało stylem muzycznym. Położyłem się, radio trochę przyciszyłem, a że ciągle czułem ten dziwny zapach to zaciągnąłem koszulkę na twarz, żeby zakryć nos i chociaż na chwilę o nim zapomnieć i zasnąć. Obróciłem się w stronę ściany, żeby nie patrzeć na miejsce gdzie znajdowała się trumna. Zasnąć szybko oczywiście nie mogłem gdyż rozmyślanie o całym tym pogrzebie i pokoju w którym się znalazłem zjadało mój spokój. W końcu czuję zmęczenie i oczy powoli mi się zamykają, byłem już w takim pierwszym pół śnie, że tak go nazwę i nagle poczułem tak jakby ktoś mnie złapał za ramię nadludzko szybkim ruchem, nie wiem stało się to może w przeciągu jednej czwartej sekundy, jakby ktoś mnie dotknął, szarpnął czy coś, potrząsłem się, wstałem, a serce mi waliło jakby miało za chwilę wybuchnąć. Nie wiem która była w tym momencie dokładnie godzina gdyż nie spojrzałem na zegarek, ale na pewno coś po między 23:00 a 2:00(nie twierdzę, że tak jak w poprzednim przypadku była równo 12:00, ale kto wie). To raczej nie był jakiś zły sen, ponieważ całkowicie nie zasnąłem, a po za tym miewałem już różne koszmary, ale nigdy po żadnym tak dziwnie się nie czułem, trudno te uczucie całkowicie opisać. Przypomniał mi się zaraz po tym zdarzeniu pewien przesąd, w który osobiście nigdy nie wierzyłem, a mianowicie mówi się że jak ktoś umrze, a nie pochowa się go zanim minie niedziela to pociągnie kogoś z rodziny ze sobą(wiadomo w jakim sensie). Słyszałem o tym wiele razy i zestawiłem go automatycznie z tą sytuacją, chociaż w tym przypadku zbyt dosłownie by to było zastosowane, aczkolwiek prawdę mówiąc(pisząc) czułem się zaraz po tym zdarzeniu na wpół żywy.
Nie potrafię jednoznacznie określić tych dwóch, moich zdarzeń jako coś normalnego czy też całkowicie nie, jednak trzeba przyznać, że coś w tym jest.
_________________ „Dimidium facti, qui bene coepit, sapere aude, incipe”
Tą sytuację mogę skomentować tylko czymś co czasami sam odczuwam, a mianowicie jak łazi po mnie skorek czy coś takiego i go zrzucę to potem cały czas mam uczucie, że cosik po mnie łazi, więc możliwe, że to było coś w tym stylu.
_________________ "And shepherds we shall be,
For thee my lord for thee,
Power hath descended forth from thy hand,
That our feet may swiftly carry out thy command.
So we shall flow river forth to thee
And teeming with souls shall it ever be
In nomine Patris, et Fillis,
Et Spiritus Sancti."
Ja tak miałem dziś na plecach, coś ciągle mnie swędziało, to się widelcem od obiadu podrapałem i od razu spokój
A tak na serio to, ostatnimi czasy jak jestem sam w domu i jest już ciemno to w każdym pomieszczeniu włączam światło i puszczam radio w kuchni tylko by nie słyszeć ciszy, bo czasem gdy jest cicho to jest najstraszniej
A tak na serio to, ostatnimi czasy jak jestem sam w domu i jest już ciemno to w każdym pomieszczeniu włączam światło i puszczam radio w kuchni tylko by nie słyszeć ciszy, bo czasem gdy jest cicho to jest najstraszniej
- Nie chce Ci niczego ujmować, ale według mnie to objaw tchórzostwa w czystej postaci.
LaMuertePL napisał/a:
Tą sytuację mogę skomentować tylko czymś co czasami sam odczuwam, a mianowicie jak łazi po mnie skorek czy coś takiego i go zrzucę to potem cały czas mam uczucie, że cosik po mnie łazi, więc możliwe, że to było coś w tym stylu.
- Wiem co masz na myśli ale to raczej nie to, a zresztą ja tak nie mam i to była bardziej abstrakcyjna sytuacja.
_________________ „Dimidium facti, qui bene coepit, sapere aude, incipe”
W końcu czuję zmęczenie i oczy powoli mi się zamykają, byłem już w takim pierwszym pół śnie, że tak go nazwę i nagle poczułem tak jakby ktoś mnie złapał za ramię nadludzko szybkim ruchem, nie wiem stało się to może w przeciągu jednej czwartej sekundy, jakby ktoś mnie dotknął, szarpnął czy coś, potrząsłem się, wstałem, a serce mi waliło jakby miało za chwilę wybuchnąć.
Według mnie był to po prostu skurcz miokloniczny, czyli takie skurcze występujące na granicy jawy i snu, a pomysł z potrząśnięciem to już robota wyobraźni. Też tak mam czasami. W sumie bywa denerwujące, ponieważ wybudza ze snu i jak przy kimś się tak dzieje to się zastanawiasz jak mocno to wyglądało. Szczególnie, że czasami wydaje się człowiekowi, jakby porządnie rzuciło nim lub jakąś częścią ciała o łóżko, a nawet czasami wydaje się jakby się z czegoś spadało.
_________________ Moja jest tylko Racja i to Święta Racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza! I właśnie to moja Racja jest Racja najmojsza.
Polej kolejkę za te martwe marzenia, za wszystko co miało tu być, czego nie ma. Zalejmy pałę do reszty jak świnie, w głupiej nadziei, że ból przeminie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum