Nie grałem w REmake, Code Veronica, ani RE Zero, ale oryginalna trylogia w ogóle nie straszy(nie mówię już o RE4 czy 5). Fabularnie seria jest bogata, to trzeba przyznać, ma ciekawe postacie, ale fabuły poszczególnych części są proste jak konstrukcja cepa, wyprane z emocji(choć podobno CD ma jakieś związane z relacją brat-siostra itd.) - choć czego oczekiwać po grach o wirusie, co zamienia ludzi w zombie? Gameplay jest chyba najlepszą częścią tych gier - czytaj, walka nie jest taka bezpłciowa jak np. w Silent Hillach, bo zombiakom można łby rozwalać ;p
Wiek: 37 Dołączył: 03 Sie 2008 Posty: 260 Skąd: Katowice
Wysłany: 2009-12-13, 11:09
December Man napisał/a:
ale oryginalna trylogia w ogóle nie straszy
Ja do dzisiaj pamiętam moją reakcje na wyskakujące psy z okien czy wstawkę FMV, gdy chciałem na początku opuścić rezydencje. W przypadku RE 4 zawsze się obawiałem psychola z piłą mechaniczną. Nie dość, że skurczybyk był mocny, to jeszcze mógł pozbawić mnie życia jednym ciachnięciem.
_________________ Cała moja pewność to: jutro jest takie dalekie.
Wiek: 33 Dołączył: 25 Sie 2008 Posty: 149 Skąd: Oleśnica
Wysłany: 2009-12-13, 11:29
Zgodzę się z Homikiem. Do czwórki Residenty były 100%-towymi horrorami. Szczególnie trójka, gdzie Nemesis mógł przyprawić o kupę w majtkach. Czwórka była najlepszą , a przynajmniej jedną z najlepszych strzelanek w jaką grałem i także przy spotkaniach z odpowiednikiem Letherface'a , tudzież spotykaniem takich "smaczków" jak wieśniaczka przybita do ściany widłami w twarzy można było poczuć gęsią skórkę. A piątka to już zwyczajna rasistowska gra akcji, ale fajna
A piątka to już zwyczajna rasistowska gra akcji, ale fajna
A czwórka to nie była rasistowska? xD Hiszpanie to też obiekt segregacji rasowej.
Zreszta bawi mnie ten cały ten rasizm, narzędzie wymyślone przez... no nie ważne, żeby manipulować opinią publiczną w razie potrzeby. Czyż świat nie byłby lepszy, gdyby nie ten dziwny dyskomfort, jaki czujemy, kiedy mowa o różnicach między różnymi rasami i strach przed tym, żeby nie wyjść na rasistę?
Devlock: Nie wiem, ale ten temat na pewno byłby lepszy, jakby w nim nie offtopować.
1. Silent Hill 1 - jedyna część, w którą bałem się grać, głównie dlatego, że byłem gnojem, kiedy w to pierwszy raz zagrałem. Bałem się szczególnie odpalać intro, ciary mi po plecach przechodziły na sam dźwięk tej mandoliny. :] Poza tym jakoś niezbyt miło wspominam te zdeformowane dzieci z nożami. Od razu przypomina mi się scena z kotem, który chyba miał pecha, trafiając na tych degeneratów.
2. Manhunt - wprawdzie łapie się na te miejsce głównie dzięki ostatniemu levelowi i starciu ze świniakiem. Genialny klimat zaszczucia i autentycznie bałem się, kiedy Piggsy gonił Casha. A jeszcze te podchodzenie do niego po cichu i modlenie, by się nie odwrócił.
3. Resident Evil 1 - morda pierwszego zombiaka pozostała w mej pamięci do dzisiaj, poza tym typowe straszenie z zaskoczenia (psy wyskakujące przez okna w holu)
4. Resident Evil 2 - podobnie jak wyżej, z tym, że tutaj dały radę Lickery i ta genialna scena, kiedy z sufitu kapie krew i widzimy Lickera w całej okazałości, któremu z mordy kapie ślina i widać mózg (aż się głodny zrobiłem xD), poza tym Mr X - miałem pełne gacie, kiedy typ przebił się przez ścianę
I to by było na tyle, jasne, mógłbym opisac więcej gier, tylko po co? Jeśli zrobiły na mnie większego wrażenia. ^^"
Ostatnio zmieniony przez morda_kapciu 2009-12-20, 21:52, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum