Walter Sullivan.
Niesamowicie było odkrywać jego historię, bo to głównie dzięki niej gra nie leży.
Fantastyczna postać.
I absolutnie nie czułam do niego nienawiści, bardziej żal i współczucie przez to, w jakich warunkach dorastał, jak traktowany był przez innych (np. Cynthię, Richarda).
Eileen Galvin. Żal mi jej, gdyż nie zasłużyła na to, by znaleźć się w takim koszmarze. Taka spokojna, zrównoważona, dojrzała psychicznie kobieta. No i nawet ładna, nie ukrywam. Drażnił mnie mały Walter. Żadne zdrowe dziecko nie będzie stało spokojnie, widząc kogoś umierającego. Henry powinien o tym wiedzieć i przyłożyć mu kijem golfowym tak, żeby już nie wstał. I jeszcze Cynthia. Nie lubię takich typów kobiet, choć w gruncie rzeczy nie była taka zła.
_________________ FHOMGHT - NARODZINY, ISTNIENIE I śMIERć.
Jak można się domyśleć po moim nicku moja ulubiona postać to Walter Sullivan . Dlaczego? Dlatego, że tak naprawdę to on jest główną personą tego dramatu, a nie Henry (przecież każdy mógł zamieszkać w tym pokoju). To właśnie historia Waltera najbardziej nas wzrusza. To przez co musiał przejść w przeszłości. Wielu z nas uważa go za zwykłego psychola, ale przecież tak naprawdę on chce się jedynie spotkać ze swoją matką, a te całe rytuały wpoiła mu sekta (co się na niej zemściło). Podsumowując: Zgadzam się z Miho, bo czuję to samo.
Ostatnio zmieniony przez sullivan_1989 2007-11-19, 18:18, w całości zmieniany 1 raz
Ja lubie Henry'ego . Czemu? Bo jakoś tak zawsze się utożsamiam z głównym bohaterem obojętnie czy jest jakoś przedstawiony czy jest tak jakby bez przeszłości (wtedy mogę swoją przeszłość wcisnąć w to miejsce i jeszcze bardziej się utożsamiam). Czemu nie Walter? Otóż za to że mnie gonił. Przez te pare momentów w grze całkowicie straciłem do niego respekt .
I Anioł w biel odzian otworzył Żelazną Księgę,
I Piąty Jeździec wyruszył w rydwanie płomiennego lodu,
I słychać było łamanie praw i pękanie więzów, a tłumy zakrzyknęły:
- O Boże, teraz to naprawdę mamy kłopot!.
Bedzie na pewno Eileen Galvin. Moze dla tego, ze ona wydawala mi sie jednak postacia, ktora nigdy nie wpadnie w lapy Waltera. Byla taka niewinna. Poprostu biedaczka wpadla w sam srodek tego koszmaru. Szkoda mi jej
Ja lubię Henry'ego, dobrze sobie gościu radzi, mimo że strasznie wolno reaguje na bodźce Te jego miny gdy na jego oczach giną ofiary Waltera. Podsumowując, taki słodki cieć
Dobrze to ujęłaś Henry'ego da się polubić, a to że jego zachowanie odbiega trochę od normy to chyba można zaliczyć jako plus (?)... Wiesz, bo z niego taki twardziel jest, że jak ludzie umierają na jego oczach to go nawet to nie rusza
Walter...jak dla mnie jedna z lepszych postaci w całej historii gier. Człowiek, którego w jakiś sposób podziwiałem i potwornie polubiłem. W dodatku jego historia jest niebywale poruszająca i zamiast zżyć się Henrym to przez cały czas czułem większą bliskość z postacią "Waldka". Mój głos leci więc, bez chwili zastanowienia właśnie na niego.
Mój głos oddaję na Eileen Galvin... Henry jest jak sentymentalna c*pa, nudny jak flaki z olejem i straszliwie pretensjonalny... Eileen natomiast ma to, czego od zawsze brakuje głównym postaciom SH - prawdziwe i ludzkie emocje... Nie zachowuje się jak kołek z płotu, jest bardzo naturalna i tym właśnie mnie urzekła...
Ja tam oddałam głos na Waltera(tego dużego) :grin: ponieważ ta postać jest dla mnie wyjątkowa .Ta postać według mnie jest najbardziej tajemnicza.Ma duże powiązanie z przeszłością...Według mnie jest w nim jakaś tajemnicza siła...jest cichy ...zamkniety ...mało rozmowny... :grin2:
_________________ W moich niespokojnych snach,widzę to miasto.Silent Hill.Obiecałeś,że zabierzesz mnie Tam z powrotem pewnego dnia.Ale nigdy tego nie zrobiłeś.Więc,teraz jestem tam sama...W naszym "specjalnym miejscu"...Czekając na Ciebie...
Mnie Henry absolutnie nie przeszkadza, aczkolwiek irytujące bywa to, że w sytuacjach, w których normalny człowiek załatwiłby potrzeby fizjologiczne we własne gatki, pan Townshend opatrza całą sytuację jakże adekwatnym komentarzem "What the hell?" =D.
A pamiętacie "Eileen, relax.." xD. Prawie jak w tej piosence =D.
Tego się nie da zapomnieć... Dlatego zdecydowanie bardziej wolę Eileen, jej emocje, uczucia... Naprawdę, bałem się o nią, gdy zaczęła mieć objawy "opętania"...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum