Silent Hill Page
 
Forum Silent Hill Page 
 Strona główna  Regulamin  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Zaloguj  Rejestracja

Poprzedni temat «» Następny temat
O Henrym słów kilka
Autor Wiadomość
Mi 
Insane Cancer
Reservoir Dog



Wiek: 37
Dołączyła: 16 Lis 2007
Posty: 1269
Skąd: Saitama
Wysłany: 2009-02-06, 13:02   O Henrym słów kilka

Ten temat skupi się na głębszej analizie postaci protagonisty Silent Hill 4; Henry’ego Townshenda. Jako, że wiele osób narzeka, że Henry zachowuje się jak klocek drewna, bądź jak gość, który w dzieciństwie znalazł się w pobliżu płonącej plantacji marihuany ( xD ), że jego reakcje są sztywne, nienaturalne (a ja akurat poczytałam różne rozkminy n.t. jego osobowości)… mam nadzieję, że post ten rozjaśni nieco w głowach i większość z was zmieni do niego podejście i przestanie uważać go jako główny minus The Room. Diabeł bowiem tkwi w szczegółach i jak się okazuje, to nie nieumiejętność wykreowania postaci, lecz życie Henry’ego decyduje o jego zachowaniu.

Przyjrzyjmy się prologowi:
Cytat:
It was two years ago
that Henry Townshend moved into
Room 302 of South Ashfield Heights,
an apartment building in the medium-sized city of Ashfield.
Henry was happy and enjoying
his new life.

But five days ago, something
strange happened.
He began to have a recurring dream
each night.
One other thing...

He couldn't leave Room 302...


Kluczową rolę odgrywają tu te 2 lata. 2 lata bowiem, Henry jest mieszkańcem South Ashfield Heights. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że przez te dwa lata, prawie żaden z pozostałych lokatorów nie kojarzy go.

Cytat:

Richard: The guy who lives here... What's he like, anyway?
Eileen: I know his name and face, but that's about it.


Richard nigdy nie widział Henry’ego na oczy, Eileen zna jedynie jego imię i kojarzy twarz. Biorąc pod uwagę okres 2 lat, wydaje się to prawie niemożliwe. Nigdy nie spotkali się na korytarzu? Nigdy nie zamienili ze sobą choćby dwóch zdań?
Coś jest nie tak.
Wygląda na to, że Frank Sunderland, dozorca, próbował z początku nawiązać z nim przyjaźń- podarował Henry’emu obraz. Jednak, znajomość ta, z jakiegoś powodu została ucięta; zwróćby uwagę, jak Henryk wyraża się o Sunderlandzie- bardzo formalnie.
Cytat:

I got this photo from Sunderland, the superintendent.

Dlaczego nie powie „I got this photo from Frank” ?

Do czego zmierzam? Henry z jakiegoś powodu przez dwa lata prawie wcale nie opuszczał pokoju 302. Prawdopodobnie wychodził jedynie po to, by załatwić rzeczy całkowicie niezbędne- kupić coś do jedzenia, zapłacić rachunki. Nie zna lokatorów South Ashfield Heights, oni nie znają jego, większość z nich nawet nie kojarzy jego twarzy.

Kolejna sprawa, rozejrzyjmy się po pokoju Townshenda. Wisi w nim dużo fotografii sprzed kilku lat, w pokoju znajduje się globus. Henry lubił podróżować, z jakiegoś jednak powodu porzucił swą pasję. Dlaczego mężczyzna o takich zainteresowaniach zamyka się nagle w mieszkaniu?

Zauważmy, że podczas gry, Henry bardzo dużo mówi sam do siebie, nawet w swoim mieszkaniu. Dlaczego? Skoro przez dwa lata miał prawie zerowy kontakt z ludźmi, musi to robić, by nie zwariować. Myślenie na głos jest jedyną rzeczą, która mu pozostała. Dodatkowo, kiedy wypowiada się o sobie, mówi tylko o przeszłości- swoim dawnym życiu, podróżach. Dlaczego nie mówi o niczym, co jest w miarę aktualne? Proste- ponieważ podczas mijających dwóch lat nie stało się kompletnie nic. Każdy dzień protagonisty był taki sam. Wstawał, kąpał się, jadł śniadanie, mył zęby, oglądał telewizję. Butelka wina w lodówce wskazuje, że czasem popijał.
Nie wiemy również nic o zawodzie Henry’ego. Na biurku znajdziemy różne wycinki z gazet, prawdopodobne jest więc, że wysyłał artykuły do jakiejś gazety, ponieważ praca taka nie wymaga opuszczania mieszkania na dłuższy czas. W każdym razie, rachunki jakoś musiał płacić, więc wydaje mi się, że taka opcja jest najbardziej prawdopodobna.

Cytat:

This is a photo of the outside of South Ashfield Heights. I was immediately attracted by the outside of the building, as well as the view from the wiev from window here.
When I moved here two years ago, I almost felt like I was being drawn here.

Henry z jakiegoś powodu wprowadził się do SAH i z cieszącego się życiem, kochającego podróże człowieka zamienił się w typowy przykład japońskiego hiki komori. Nie wciągnęło go jednak żadne hobby, tylko sam pokój 302. To właśnie mieszkanie Henry’ego miało na niego tak silne oddziaływanie, że od razu zdecydował się wprowadzić do Apartamentów South Ashfield i to właśnie ono sprawiło, że odciął się od życia zewnętrznego. Doskonale wiemy, że „Room 302” nie jest zwyczajnym mieszkaniem. Przestało nim być od kiedy mały Walter Sullivan otworzył oczy i pierwszym co zobaczył, było właśnie ono.

Kolejna ważna sprawa to podglądanie Eileen oraz wyglądanie przez wizjer. Spotkałam się z teorią, że Henry, osoba bez własnego życia podgląda innych, bo dzięki temu, czuję, jak gdyby ich życie należało do niego.

Henry nie wybrał takiego życia sam, miał po prostu ogromnego pecha, szukając mieszkania w SAH. Nie jest też bezuczuciowym kawałkiem drewna, ani błędem twórców. Jego reakcje i sposób bycia zostały głęboko przemyślane i idealnie oddają to, co stało się z nim przez ostatnie dwa lata. Jest cichy, nieśmiały, czasami nie wie, co robić, jak się zachować. Biorąc jednak pod wagę, że nie miał najmniejszego wpływu na to, co się z nim stało, czyni z niego najtragiczniejszą postać SH4, zaraz po samym Sullivanie.
_________________
このようには偶然などないのかもしれない。 全てが必然である可能ように。
Ostatnio zmieniony przez Mi 2009-02-06, 13:18, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
HoochMaster 
Wall Man



Dołączył: 24 Gru 2008
Posty: 212
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2009-02-06, 14:56   

Ja Henry'ego zawsze postrzegałem jako raczej nieśmiałego samotnika - nieangażującego się w jakieś mocniejsze kontakty z innymi ludźmi (mieszka w South Ashfield Heights dwa lata, a zna się z Eileen tylko z widzenia, mimo że mieszkają tuż obok siebie). Na pewno nie jako socjopatę albo młotka, jak to go niektórzy lubią kwitować.
Miho napisał/a:
To właśnie mieszkanie Henry’ego miało na niego tak silne oddziaływanie, że od razu zdecydował się wprowadzić do Apartamentów South Ashfield i to właśnie ono sprawiło, że odciął się od życia zewnętrznego.

Bardzo dobre spostrzeżenie, Miho :) Tak mogło być w istocie, tylko pozostaje jeszcze Joseph - na którego pokój nie miał takiego wpływu. Ale to oczywiście może być związane z jego rolą Givera (więc musiał zdobywać informacje w terenie, żeby je potem przekazać).
Cytat:
This is a photo of the outside of South Ashfield Heights. I was immediately attracted by the outside of the building, as well as the view from the wiev from window here.
When I moved here two years ago, I almost felt like I was being drawn here.

To może sugerować, że Henry został już zawczasu wybrany - i dlatego nie mógł oprzeć się chęci zamieszkania w South Ashfield Heights.
_________________
Do you really love her? In sickness and in health? If you truly love her, then you must act.
It all depends on how hard you fight for her. Whatever happens, don't give up.
And if it comes to it, you must be willing to protect her with your very life.
After all, true love means a willingness to sacrifice.
Be true to your heart and with luck, things will work out in the end.
 
 
Teufel.86 
Wall Man



Wiek: 37
Dołączyła: 17 Lis 2007
Posty: 253
Skąd: Międzyzdroje
Wysłany: 2009-02-06, 16:53   

HoochMaster napisał/a:
(mieszka w South Ashfield Heights dwa lata, a zna się z Eileen tylko z widzenia, mimo że mieszkają tuż obok siebie)


To akurat nie jest takie niezwykłe, sama mieszkałam 2 lata w bloku gdzie na jeden korytarz przypadało 6 mieszkań, z czego ja przez ten czas poznałam z widzenia lokatorów tylko z 3 mieszkań ^^" Nie mam pojęcia kto mieszkał w dwóch ostatnich :grin: Więc może faktycznie Henry'emu poprostu nie było do szczęścia potrzebne zaznajamianie się z sąsiadami. Może potrzebował odosobnienia w swoim CICHYM i SPOKOJNYM mieszkanku :grin2: Albo tak jak zauważyłaś, to ciche i spokojne mieszkanko tak na niego oddziaływało.
 
 
 
StuntmanMikeL 
Caliban
MARRY AND REPRODUCE


Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1710
Wysłany: 2009-02-06, 17:19   

Ja się zawsze zastanawiałem nad znaczeniem notatki, którą znajdujemy na samym początku za regałem z książkami. Owa notatka opisuje skrótowo świat wykreowany przez Waltera i mówi jednocześnie, że tylko ludzie nie noszący jakiegoś brzemia dadzą radę po nim podróżować (jakoś tak to zapamiętałem, poprawcie mnei jeśli coś przeoczyłem). Otóż wydaje mi się, że Henry jest właśnie takim człowiekiem, który w przeciwieństwie do wszystkich poprzednich protagonistów, nie ma jakiejś dramatycznej przeszłości, nie kryje mrocznych tajemnic, jest zwyczajnym facetem prowadzącym spokojne życie, więc może dlatego Walter wybrał jego na Reciever of Wisdom.

To, kim jest Henry i jakie życie prowadził zanim sie wprowadził do pokoju 302, mogę się zgodzić z tym co piszesz, ma to sens. Jednak kiedy mowa o tym, dlaczego został wybrany na Recivera, wydaje mi się, że ta notatka nam to tłumaczy.

Dodatkowo zgadzam się z tym, że Henry zawsze był zamknięty w sobie i niezbyt lubił nawiązywać znajomości. Otóż gdyby taki nie był, to przynajmniej zaprzyjaźniłby sie z Elieen, która jak na moje oko "ma coś" do Henryka (vide scenka gdzie Elieen coś stłukła przed drzwiami i mówi do siebie "How my luck changes before the party" patrząc na drzwi, no to albo jestem głupi albo ta chciała nawiązać jakiś kontakt ;) ).
Ostatnio zmieniony przez StuntmanMikeL 2009-02-06, 17:26, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Mi 
Insane Cancer
Reservoir Dog



Wiek: 37
Dołączyła: 16 Lis 2007
Posty: 1269
Skąd: Saitama
Wysłany: 2009-02-06, 17:37   

Teufel.86 napisał/a:
To akurat nie jest takie niezwykłe, sama mieszkałam 2 lata w bloku gdzie na jeden korytarz przypadało 6 mieszkań, z czego ja przez ten czas poznałam z widzenia lokatorów tylko z 3 mieszkań ^^" Nie mam pojęcia kto mieszkał w dwóch ostatnich

No tak, ale nie jest to jedyny fakt, który przytoczyłam na poparcie tej teorii ;]. Przyznaję, od niego wszystko się zaczyna, jednak jest również kilka innych, mniejszych lub większych sygnałów, że coś jest nie tak.
_________________
このようには偶然などないのかもしれない。 全てが必然である可能ように。
 
 
Teufel.86 
Wall Man



Wiek: 37
Dołączyła: 17 Lis 2007
Posty: 253
Skąd: Międzyzdroje
Wysłany: 2009-02-06, 19:49   

Miho napisał/a:
No tak, ale nie jest to jedyny fakt, który przytoczyłam na poparcie tej teorii ;]. Przyznaję, od niego wszystko się zaczyna, jednak jest również kilka innych, mniejszych lub większych sygnałów, że coś jest nie tak.


Wiem wiem, ale tyle tylko zdążyłam napisać, a potem biegiem do dziecka :-]


Miho napisał/a:
Zauważmy, że podczas gry, Henry bardzo dużo mówi sam do siebie, nawet w swoim mieszkaniu. Dlaczego? Skoro przez dwa lata miał prawie zerowy kontakt z ludźmi


Jest to równierz objaw schizofrenii. Nie możemy wykluczyć, że z jego psychiką wszystko jest OK. Możliwe, że miał w przeszłości jakieś traumatyczne przeżycie. W końcu Silent Hill przyciągało ludzi z "problemami". Może Henry nie przebywa bezpośrednio w SH, ale jest z nim powiązany.

Miho napisał/a:
Kolejna ważna sprawa to podglądanie Eileen


Mi się wydawało, że zaczął to robić dopiero wtedy gdy został uwięziony w pokoju. Zdawało mi się również, że to nie on zrobił tą dziurę.

Może coś mi się jeszcze w głowie potem uroi ^_^
 
 
 
Mi 
Insane Cancer
Reservoir Dog



Wiek: 37
Dołączyła: 16 Lis 2007
Posty: 1269
Skąd: Saitama
Wysłany: 2009-02-06, 20:24   

Teufel.86 napisał/a:

Mi się wydawało, że zaczął to robić dopiero wtedy gdy został uwięziony w pokoju. Zdawało mi się również, że to nie on zrobił tą dziurę.

No nie on, nie on, tylko świntuch Joseph xD (tak poważnie, to wydaje mi się, że chciał ostrzec Eileen i się do niej "dokopać", ale nie zdążył, ponieważ został całkowicie wessany przez walterowy świat), aczkolwiek kto z nas nie kusił się, żeby zaglądać do sąsiadeczki częściej ;) ? Ja myślę, że twórcy doskonale wiedzieli, że większość graczy będzie ją sprawdzać z ciekawości, co tam zobaczą, dzięki nim więc Henryk nabiera cech "obserwatora" (Mike i Rachel xD ?).
_________________
このようには偶然などないのかもしれない。 全てが必然である可能ように。
 
 
HoochMaster 
Wall Man



Dołączył: 24 Gru 2008
Posty: 212
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2009-02-06, 20:39   

Ciekawy jest fakt jego postępującej zmiany postrzegania Silent Hill, który można zaobserwować w jego komentarzach różnych fotografii. Z początku wydaje się mieć jedynie dobre wspomnienia związane z miastem, a w miarę rozwoju fabuły zmienia swoje zdanie. I to dość diametralnie - np. w końcu zastanawia się, czy buty pod drzwiami (które kupił w SH) w ogóle do niego należą. Albo wspomina słoneczny dzień w SH (z początku bez żadnych dodatkowych komentarzy), a pod koniec stwierdza, że bardzo trudno o słoneczny dzień w SH.
Miho napisał/a:
ale nie zdążył, ponieważ został całkowicie wessany przez walterowy świat

Joseph zostawił napis obok dziury i poinformował w nim, że nie może się już dalej dokopać. Chyba po prostu natrafił na niewidzialną i niezniszczalną ścianę, jaką Walter zabezpieczył Room 302.
StuntmanMikel napisał/a:
vide scenka gdzie Elieen coś stłukła przed drzwiami i mówi do siebie "How my luck changes before the party" patrząc na drzwi, no to albo jestem głupi albo ta chciała nawiązać jakiś kontakt

No bez przesady ;) Myślę, że chodziło jej raczej tylko o rozbite "coś". Chociaż, kto ją tam wie xD
---
A teraz walnę coś nieprzemyślanego :grin: (raczej luźne skojarzenie) - Lokator Polańskiego. Główny bohater filmu (najprawdopodobniej schizofrenik) zamieszkał w apartamencie, którego poprzednia lokatorka popełniła samobójstwo. I po jakimś czasie bohater zaczyna myśleć, że JEST tamtą lokatorką - zachowuje się jak ona, ubiera itp. Skojarzenie to powstało w mej głowie w wyniku próby alternatywnej interpretacji prologu (gdzie jesteśmy Josephem). Nijak się to ma do 21 Sakramentów, ale może Henry przejął nieco zachowań i nawyków Josepha.
_________________
Do you really love her? In sickness and in health? If you truly love her, then you must act.
It all depends on how hard you fight for her. Whatever happens, don't give up.
And if it comes to it, you must be willing to protect her with your very life.
After all, true love means a willingness to sacrifice.
Be true to your heart and with luck, things will work out in the end.
 
 
Teufel.86 
Wall Man



Wiek: 37
Dołączyła: 17 Lis 2007
Posty: 253
Skąd: Międzyzdroje
Wysłany: 2009-02-06, 20:40   

Miho napisał/a:
No nie on, nie on, tylko świntuch Joseph (tak poważnie, to wydaje mi się, że chciał ostrzec Eileen i się do niej "dokopać",


Zdaje się, że świntuch miał kilof w swoim posiadaniu, więc chyba z powodzeniem rozwaliłby całą ścianę, a nie tylko zrobił mini dziurkę :-] Chyba, że świat Waltera mu na to nie pozwolił. Albo nie chciał jej ostrzec, tylko faktycznie sobie popatrzeć :grin:
 
 
 
SuiKaede 
Mumbler



Wiek: 32
Dołączyła: 10 Sie 2009
Posty: 125
Wysłany: 2009-11-10, 18:04   

AlaV napisał/a:
Henry też był niezły, choć szczególnie na początku wydawał mi się taki emo.

Henry? emo?
On jest przeciez zaprzeczeniem totalnym emocjonalnosci xDD
 
 
Tomasz 
Cockroach



Wiek: 39
Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 78
Wysłany: 2009-11-11, 01:35   

A według mnie Henry jest bardzo emocjonalny. Tylko w środku. Bo jest introwertykiem - na zewnątrz bardzo nieśmiałym i zablokowanym gościem. Ale w jego postawie jest dla mnie coś w rodzaju...takiej cichej ekspresji - coś w rodzaju szepczącego krzyku :)
 
 
AlaV 
Lying Creature
WFRP Player



Wiek: 33
Dołączyła: 26 Paź 2009
Posty: 478
Skąd: Orsay, France
Wysłany: 2009-11-11, 12:57   

Racja. Jest dość nieśmiały, ale ja ciągle odnosiłam wrażenie, ze on uważał tę rzeczywistość za zły sen. Szczególnie [spoiler]gdy mówi o odciętym kablu telefonicznym[/spoiler]. Ma wtedy taki głos chłopczyka, który ma nadzieję, że zaraz się obudzi^^ Poza tym po prostu nie potrafi za bardao uzewnętrznić swoich emocji
 
 
 
SuiKaede 
Mumbler



Wiek: 32
Dołączyła: 10 Sie 2009
Posty: 125
Wysłany: 2009-11-11, 20:29   

Litosci... On nie jest postacia, ktora ma glebokie emocje, ale ich nie okazuje przed innymi.
Gdyby tak mialo byc, Konami daloby nam zajrzec do jego glowy, abysmy ujrzeli te kotlujace sie uczucia.
On jest po prostu drewniakiem, poniekad w mysl zasady cichego protagonisty - nie wyraza uczuc, abysmy sami mogli sobie je dopisac (i aby jego odczucia nie klocily sie z naszymi - np w przypadku smierci Cynthii).
Taka troche lepsza wersja Linka z Zeldy.
 
 
Doxepine 
Air Screamer
Panna Alessa Najświętrza



Wiek: 39
Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 766
Skąd: Gdybykózka - Tobynóżka
Wysłany: 2009-11-11, 23:42   

Też wcześniej tak myślałem, ale po głębszym przeanalizowaniu pewnych faktów i zachowań doszedłem do wniosku, że albo cierpi na jakąś chorobę, być może psychiczną, być może organiczną, która sprawia, że jego emocje są przytępione albo że ukrywa wszystko to, co czuje, głęboko w sobie... W sumie Henry, z perspektywy czasu, wydaje mi się postacią co najmniej intrygującą i wymagającą głębszej analizy...
_________________
My computer says no...

(cough)
 
 
Bersek 
Caliban


Dołączył: 16 Lis 2007
Posty: 1772
Wysłany: 2009-11-11, 23:44   

Od takiego siedzenia w domu i braku kontaktu z innymi każdemu by odwaliło. Wystarczy spojrzeć na pierwszego z brzegu introwertyka, też raczej nie będzie skłonny do ukazywania swoich uczuć czy do po prostu zwykłej rozmowy.
Ostatnio zmieniony przez Bersek 2009-11-11, 23:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Alex 
Remnant


Dołączył: 17 Cze 2009
Posty: 554
Wysłany: 2009-11-11, 23:48   

Doxepine napisał/a:
albo cierpi na jakąś chorobę, być może psychiczną, być może organiczną, która sprawia, że jego emocje są przytępione albo że ukrywa wszystko to, co czuje, głęboko w sobie...

To akurat może być trafne, bo ja sam mam tę przypadłość - ukrywanie uczuć i emocji (wg lekarzy jest ona jak alergia, daje o sobie znać ale nie jest groźna dla organizmu), i czasami zachowuję się dokładnie jak Henry. Nie wiem czy to celowy zabieg Konami, czy może faktycznie im się protagonista nie udał, ale jestem za tym co napisał Doxie :) .
_________________
"You don't know anything about Silent Hill!"
Ostatnio zmieniony przez Alex 2009-11-12, 00:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Żelazko 
Superintendent
Plazi mnie pobił



Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 750
Wysłany: 2009-11-12, 04:37   

Spróbuję krótko przeanalizować Henryego, popierając swoją analize na teorie Eriksona o etapach rozwoju życia.





cytat z książki Dopełniony Cykl Życia przez Erika Eriksona napisał/a:
But the greatest danger of isolation is a regressive and hostile reliving of the identity conflict and, in the case of a readiness for regression, a fixation on the earliest conflict with the primal Other.


Izolacja, która zdominowała życie Henry'ego, nie pozwala dzielić się jemu bliskością i wynika z ponownego przeżywania kryzysy tożsamości, który w poprzedniej fazie się nie dopełnił.

A Ber dał odpowiedź na jego zdrentwiałość, chociaż Henry może też mieć problemy z osobowością schizoidalną, ale to mógł by tylko stwierdzić jakiś psychiartra ;) .
_________________
:



 
 
 
Doxepine 
Air Screamer
Panna Alessa Najświętrza



Wiek: 39
Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 766
Skąd: Gdybykózka - Tobynóżka
Wysłany: 2009-11-12, 10:35   

Jako że medycyna to mój konik, postaram się w najbliższym czasie znaleźć choroby, najpierw organiczne, później psychiczne, których objawem jest... jakby to nazwać... nikła emocjonalność... Mam jeden zespół chorobowy na celowniku, ale za cholerę nie mogę sobie przypomnieć nazwy. Mogę jedynie zagwarantować, że jest tego sporo...
_________________
My computer says no...

(cough)
 
 
Mi 
Insane Cancer
Reservoir Dog



Wiek: 37
Dołączyła: 16 Lis 2007
Posty: 1269
Skąd: Saitama
Wysłany: 2009-11-12, 10:49   

Hiki Komori ;) ?
_________________
このようには偶然などないのかもしれない。 全てが必然である可能ように。
 
 
Tomasz 
Cockroach



Wiek: 39
Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 78
Wysłany: 2009-11-12, 14:42   

Jeśli chodzi o analizę backgroundu Henryka, to post Miho robi w tym względzie bardzo dobrą robotę i właściwie nie ma tu już wiele do dodania :)
Jedyne nad czym w kontekście tego posta bym się zastanawiał, to że Henry był gościem kochającym podróże. To fajna wizja i chciałbym, żeby tak było. Jednak wydaje mi się, że turystyczne zainteresowania H. ograniczały się przede wszystkim do jednego miejsca, które przyciągało go jak magnes, i z którego pochodzi zdecydowana większość jego zdjęć. Przecież, gdyby był takim prawdziwym globtrotterem, w jego mieszkaniu znajdowałoby się trochę więcej trofeów ze świata niż jeden globus ;) Dlatego wydaje mi się, że przeprowadzka do mieszkania 302 była raczej zwieńczeniem jego dotychczasowych życiowych wyborów, a nie rewolucją, prowadzącą do diametralnej zmiany jego sposobu życia.
Przy czym wydaje mi się, że nie była efektem przypadku. Przy tym wyborze zadziałała pewnie jakaś "klątwa Silent Hill" , której się nabawił, spędzając tyle czasu w tym przeklętym miejscu - która przyciągnęła go do miejsca, w którym manifestowała się ta cała złowroga moc SH. W sumie, jeśli we wcześniejszych wyborach też miał takiego pecha, to nie ma się co dziwić, że stał się taki zamknięty w sobie ;)


Zgadzam się, że Henry jest tragiczną postacią. Gdzieś czytałem, że między nim i Walterem jest jakaś dziwna, symbiotyczna analogia. Bo czy życie Henry'ego przez te 2 lata też nie było swego rodzaju, hm, 'koszmarem'? Oczywiście to poetyzowanie, z pewnością nie było to piekło Waltera, ale jednak można się spodziewać, że Henry nie miał za wielu powodów do radości. W tym pokoju tkwił jakby uwięziony przez siebie samego, z pewnością cierpiący choćby dlatego, że nie miał śmiałości zagadać do dziewczyny, która bez wątpienia mu się podobała, a która była dla niego na wyciągnięcie ręki. Patrząc przez ten pryzmat, tak naprawdę Henry przez cały czas swojego życia w 302 miał na drzwiach te znamienne łańcuchy. Walter je niejako zmaterializował, ale to Henry wcześniej sam je sobie nałożył ;) Idąc dalej tym tropem, można się skłaniać do stwierdzenia, że te analogie między HT a WS wpłynęły na to, że to akurat Henry został przez Waltera "przywołany" do 302, a nie byle John Smith.

W tę dygresję wpisuje się jeszcze ciekawostka, że Henry jednak ze swego piekła wychodzi (o ile bierzemy pod uwagę dobre zakończenia). Poznaje dziewczynę, do której nigdy nie odważyłby się zagadać, więcej - stoi na starcie, a może jest już na prostej do mety w wyścigu do jej serca! Bo to, że między nimi iskrzy, widać bez okularów ;) Nigdy by tego nie zrobił, gdyby nie WS. Także, przewrotnie, choć Walter nie jest w stanie trafić do swojego "raju", jednocześnie umożliwia to Henry'emu. Co za chrześcijańska postawa, tym bardziej sugestywna, jeśli weźmiemy pod uwagę na czym umarł Walter w realnym świecie... ;)
No, ale to taka frywolna dygresja. Choć na pewno ciekawie byłoby głębiej poanalizować analogie między oboma Panami.


Odnośnie charakteru Henry'ego - na pewno ma, z punktu widzenia, za przeproszeniem, społecznej normy, problemy ze sobą, ale nie używałbym do ich nazwania takiego źle kojarzącego się określenia jak "choroba psychiczna". Abstrahuję tutaj od kryteriów medycznych; kiedy nazywam kogoś "chorym psychicznie". mam na myśli przede wszystkim osobę, która z powodu swoich skrzywień stanowi zagrożenie dla otoczenia. Zdecydowanie nie można mówić czegoś takiego o H. Także osobiście poprzestałbym na określaniu go jako osoby bardzo nieśmiałej i wycofanej.

Adresując jeszcze kwestię jego bezemocjonalności - w takich ludziach często kotłuje się więcej uczuć, niż w ludziach głośnych i krzykliwych. W których bywa tak, że, dodam złośliwie, po głębszym poznaniu ciężko znaleźć coś głębszego poza samą tą ekspresją ;) Po prostu, siłą rzeczy, ludzie tacy jak Henry nie bardzo są w stanie dać swoim emocjom ujście, więc one żyją tylko w nich, a na zewnątrz wychodzą w ciężkich do uchwycenia szczególikach. Dla mnie to zresztą znacznie bardziej interesujące niż wcielanie się w rolę brawurowego wojownika.



I jeszcze odnośnie dyskusji w tym wątku parę groszy:

HoochMaster napisał/a:

Miho napisał/a:

To właśnie mieszkanie Henry’ego miało na niego tak silne oddziaływanie, że od razu zdecydował się wprowadzić do Apartamentów South Ashfield i to właśnie ono sprawiło, że odciął się od życia zewnętrznego.


Bardzo dobre spostrzeżenie, Miho :) Tak mogło być w istocie, tylko pozostaje jeszcze Joseph - na którego pokój nie miał takiego wpływu. Ale to oczywiście może być związane z jego rolą Givera (więc musiał zdobywać informacje w terenie, żeby je potem przekazać).


To, że pokój nie miał aż takiego wpływu na Josepha dla mnie by raczej wynikało z faktu, że...pokój jeszcze nie miał wtedy aż takiego wpływu :D Widzimy podczas gry, że Walter nie jest w stanie tak po prostu nasycić go swoją mocą. On go coraz bardziej i bardziej osacza, ale dopiero po zakończeniu 21 Sakramentów może w końcu do niego przeniknąć ostatecznie. Dlatego można by uznać, że po prostu, kiedy był tam Joseph, pokój nie był przesiąknięty tą złą mocą do tego stopnia, co w momencie, gdy sprowadził się doń Henry.

StuntmanMikeL napisał/a:

Ja się zawsze zastanawiałem nad znaczeniem notatki, którą znajdujemy na samym początku za regałem z książkami. Owa notatka opisuje skrótowo świat wykreowany przez Waltera i mówi jednocześnie, że tylko ludzie nie noszący jakiegoś brzemia dadzą radę po nim podróżować (jakoś tak to zapamiętałem, poprawcie mnei jeśli coś przeoczyłem). Otóż wydaje mi się, że Henry jest właśnie takim człowiekiem, który w przeciwieństwie do wszystkich poprzednich protagonistów, nie ma jakiejś dramatycznej przeszłości, nie kryje mrocznych tajemnic, jest zwyczajnym facetem prowadzącym spokojne życie, więc może dlatego Walter wybrał jego na Reciever of Wisdom.


To jest fajna interpretacja, choć dla mnie w tej notatce zawsze chodziło o wytłumaczenie twórców, dlaczego można nosić tylko 10 przedmiotów ;D

HoochMaster napisał/a:
Ciekawy jest fakt jego postępującej zmiany postrzegania Silent Hill, który można zaobserwować w jego komentarzach różnych fotografii. Z początku wydaje się mieć jedynie dobre wspomnienia związane z miastem, a w miarę rozwoju fabuły zmienia swoje zdanie. I to dość diametralnie - np. w końcu zastanawia się, czy buty pod drzwiami (które kupił w SH) w ogóle do niego należą. Albo wspomina słoneczny dzień w SH (z początku bez żadnych dodatkowych komentarzy), a pod koniec stwierdza, że bardzo trudno o słoneczny dzień w SH.


Tak, to bardzo fajny smaczek. Dla mnie to efekt pogłębiania się wspomnianej złej aury Waltera, która rzutuje w oczywisty sposób na percepcję Henry'ego.

Teufel.86 napisał/a:
Zdaje się, że świntuch miał kilof w swoim posiadaniu, więc chyba z powodzeniem rozwaliłby całą ścianę, a nie tylko zrobił mini dziurkę :-] Chyba, że świat Waltera mu na to nie pozwolił. Albo nie chciał jej ostrzec, tylko faktycznie sobie popatrzeć :grin:


Wydawało mi się, że w użyciu był "ice pick" [http://en.wikipedia.org/wiki/Ice_pick], więc rzecz, którą dużo trudniej niż kilofem zrobić taką dziurę w ścianie ;) To świadczy o szaleńczej desperacji Josepha. I on tam wprost pisał, że nie był w stanie już poszerzyć dziury bez względu na to, jak usilnie próbował - czyli na pewno to świat Waltera mu to uniemożliwiał.



Uff, znowu się nawypisywałem , a miał być krótki post :)

P.S.
Sugeruję, żeby wrzucić do posta SuiKaede cytat z posta, do którego się odnosi (czyli tego posta z "Najmniej lubianej postaci"). Bo po przeniesieniu tych postów do tego wątku, wygląda strasznie od rzeczy :)
 
 
Ghostiet 
Cockroach


Dołączył: 15 Gru 2009
Posty: 10
Wysłany: 2009-12-15, 21:15   

Wszystko fajnie, ale to nie tłumaczy, czemu Henry prezentuje dość altruistyczną i opiekuńczą postawę w grze: w jego zachowaniu przy umierającej Cynthii jest coś więcej niż tylko zszokowanie całą sytuacją; dość smutna reakcja na zakrwawioną Eileen; przy spotkaniu z Josephem dość instynktownie trzymie dziewczynę za plecami aż do końca rozmowy; no i smaży sobie rękę na Richardzie, raczej nie dlatego, że jest ciekawy, jak dobrze się spiekł. To raczej nie jest wzór zachowania typowego nieśmiałka, który stroni od ludzi.
Widziałbym też go raczej jako fotografa niż pisarza. No i nie ma wzmianki o tym, że Henry ma mnóstwo książek, ale nie tknął ani jednej.

Acz teoria jest ciekawa i przede wszystkim nadaje symbolikę niewoli Henry'ego - w końcu sytuacja wręcz zmusza go do wyjścia i w gruncie rzeczy zmiany swojego charakteru.
 
 
Mi 
Insane Cancer
Reservoir Dog



Wiek: 37
Dołączyła: 16 Lis 2007
Posty: 1269
Skąd: Saitama
Wysłany: 2009-12-16, 11:59   

Ghostiet napisał/a:
Wszystko fajnie, ale to nie tłumaczy, czemu Henry prezentuje dość altruistyczną i opiekuńczą postawę w grze: w jego zachowaniu przy umierającej Cynthii jest coś więcej niż tylko zszokowanie całą sytuacją; dość smutna reakcja na zakrwawioną Eileen; przy spotkaniu z Josephem dość instynktownie trzymie dziewczynę za plecami aż do końca rozmowy; no i smaży sobie rękę na Richardzie, raczej nie dlatego, że jest ciekawy, jak dobrze się spiekł. To raczej nie jest wzór zachowania typowego nieśmiałka, który stroni od ludzi.

Wiesz, kiedy zagrożone jest życie ludzkie, nie ma czasu na nieśmiałość. Niemniej jednak, przyglądając się cutscenkom z udziałem Henry'ego i Cynthii/Jaspera/Andrew/Richarda/Eileen nietrudno zauważyć, że protagonista nie jest zbyt rozgadany- głównie przysłuchuje się swoim rozmówcom w milczeniu, od czasu do czasu wtrącając jakieś półsłówko. Kiedy podrywała go Cynthia, był tak "przerażony", że nie był w stanie wydobyć z siebie nawet słowa ;) .
_________________
このようには偶然などないのかもしれない。 全てが必然である可能ように。
 
 
Say 
Mumbler



Wiek: 34
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 133
Skąd: Swarzędz
Wysłany: 2010-06-09, 21:31   

Mnie najbardziej w postaci Henry'ego irytowały jego reakcje na wszelakie zjawiska anormalne. Po prostu chodząca oaza spokoju. Wystarczy sobie przypomnieć jak zareagował na pierwsze spotkanie ze Sniffer Dogs (podpowiem - dwa kroki do tyłu i speszony wyraz twarzy). Harry, James czy Heather byli pod tym względem znacznie bardziej wiarygodni. I tutaj natura hikikomori raczej już nie ma nic do rzeczy, bo jak bardzo nieśmiały czy małomówny ty byś nie był, to po takim widoku wydałbyś z siebie przynajmniej zduszony okrzyk przerażenia (albo chociaż zdawkowe "What is this?!").

Według mnie właśnie w takich momentach ewidentnie objawiała się klocowatość postaci Townshenda.
 
 
R4Zi3L 
Caliban
NERD



Wiek: 36
Dołączył: 16 Lis 2007
Posty: 1433
Skąd: Kielce
Wysłany: 2010-06-09, 22:05   

Well, mysle ze klockowatosc postaci wywodzi sie z tradycji niemych, nie majacych osobosci postaci z gier np jrpg. Chodzi wlasnie o to ze Henry jest tylko "the receiver of wisdom" i nie ma sie absolutnie w zaden sposob udzielac w wydarzenia np. emocjonalnie, nie moze zapomiec smierci pozostalych postaci itd, moze jedynie mechanicznie wymachiwac gazrurka jak na postac z gry przystalo.....
_________________
SH is in me...
Sometimes i feel like this...
Ostatnio zmieniony przez R4Zi3L 2010-06-09, 22:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Say 
Mumbler



Wiek: 34
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 133
Skąd: Swarzędz
Wysłany: 2010-06-09, 22:36   

Jak dla mnie nie jest to żadne wytłumaczenie. Gram w Silenta, a nie w jakieś badziewne fabularnie jRPG, dlatego poza porządną fabułą oczekuję też ciekawych i wiarygodnych postaci. I główny bohater bynajmniej nie jest tutaj wyjątkiem.

Cóż, jeżeli to był tylko eksperyment ze strony Konami to okej (nawet jeżeli okazał się nieudany). Mam jednak nadzieję, że potrafią się uczyć na błędach.
Ostatnio zmieniony przez Say 2010-06-09, 22:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group