Silent Hill Page
 
Forum Silent Hill Page 
 Strona główna  Regulamin  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Zaloguj  Rejestracja

Poprzedni temat «» Następny temat
Dziwactwa, nawyki, przyzwyczajenia - Episode 2
Autor Wiadomość
Alex 
Remnant


Dołączył: 17 Cze 2009
Posty: 554
Wysłany: 2010-01-02, 12:41   

Kiedyś moim nawykiem było jedzenie mięsa popijając mlekiem, tudzież kakaem, ale od kiedy nie jem mięsa to mi przeszło :)
_________________
"You don't know anything about Silent Hill!"
 
 
Mi 
Insane Cancer
Reservoir Dog



Wiek: 37
Dołączyła: 16 Lis 2007
Posty: 1269
Skąd: Saitama
Wysłany: 2010-01-02, 13:03   

Doxepine napisał/a:
Mam nadzieję, że nie nożem i wydelcem :shock:

No, a czym xD? Ja nie lubię jeść rękami i tak wystarczająco się uświnię bez tego xD.

Doxepine napisał/a:
Przecież to jest cholernie niewygodne...

Dla jednych nie, dla innych tak ;) .
_________________
このようには偶然などないのかもしれない。 全てが必然である可能ように。
 
 
Trivane 
Lying Creature


Wiek: 31
Dołączył: 17 Lis 2007
Posty: 437
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2010-01-02, 14:21   

To jest nas trzech, bo też jem kurczaka sztućcami - nienawidzę tego tłuszczu spływającego po palcach, którego potem trudno się pozbyć :) 3 razy musiałem myć łapy by pad nie wydawał mi się dziwny w dotyku xD
_________________
Last.Fm
 
 
Kwiatek1993 
Pendulum



Wiek: 31
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 656
Skąd: Żary
Wysłany: 2010-01-02, 14:59   

Jak to powiedziała moja mama ja mam charakter starego człowieka jak się czegoś czepie to trudno mi zmienić nawyk. Czasem chodzę w jednej bluzie cały tydzień potem jak się wypierze zamiast brać innej znów ubieram taką samą , nie lubię zmian w swoim osobistym otoczeniu , mam swoisty zorganizowany bałagan w pokoju w którym potrafię w trymiga znaleść swoje rzeczy , a jak brat posprząta pokój to zaraz lekko mówiąc się irytuję bo niemoge znaleść plecaka , a to MP4 , a to inne badziewie , w guście kulinarnym też za wiele sie nie zmienia mam swoją jakąś ilość ulubionych dań i tylko te jadam. W kontaktach z ludźmi tez niewiele się zmienia ( no ostatnio parę osób poznałem nowych bo zacząłem liceum ) a tak to może mam około 10 - max 12 przyjaciół . :)
_________________

 
 
StuntmanMikeL 
Caliban
MARRY AND REPRODUCE


Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1710
Wysłany: 2010-01-02, 15:29   

Kwiatek1993, mam identycznie jak Ty. Nawet jeśli w szafie leży stos ciuchów, to wolę chodzić w jednym i tym samym. Jedynie kiedy trzeba wyprać dane ubranie, to chcąc nie chcąc wkładam co innego. Nie wiem czemu, ot wygodnie mi w tym, a jak wkładam coś nowego, to trudno mi się w to wpasować, niczym natrętna rękawiczka, która nie chce się ułożyć na dłoni. Chyba tylko z podkoszulkami nie mam takiego problemu. Może powinniśmy robić jak gł. bohater filmu "Mucha", czyli kupić sobie 5 kompletów tego samego ciucha i nosić je na zmianę. xD

Z bałaganem w pokoju też to samo. Krew mnie po prostu zalewa, kiedy pod moją nieobecność matka wpadnie mi do pokoju i zrobi "porządek" na biurku, zgarniając wszystkie moje szpargały, które lubię trzymac pod ręką, gdzieś na półki tak, że potem nie mogę niczego znaleźć. Chyba neta będę odłączać jak będę wychodził z domu, to wtedy nie będzie miała po co wchodzić do mojego pokoju.
Ostatnio zmieniony przez StuntmanMikeL 2010-01-02, 15:30, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
Suavek 
Insane Cancer


Dołączył: 16 Lis 2007
Posty: 1245
Wysłany: 2010-01-02, 16:55   

Odnośnie alkoholu i zwalczaniu stresu, jak już ktoś wspomniał, nie jest to takie łatwe. Gdyby każdy życiowy problem można było zwalczyć zwykłym "przestań" to świat byłby piękny. Niestety, tak nie jest.

Warto odnotować, że jestem w 100% świadomy swojego zachowania oraz problemów ze stresem. Zdaję sobie doskonale sprawę, że różne obawy w konkretnych sytuacjach są całkowicie zbędne i nic mi one nie dadzą, oraz też, że nie mam nic do stracenia. Niestety, problem tkwi gdzieś głębiej w podświadomości, przez co czasem telepiące się ręce czy jąkanie są raczej ciężkie do zwalczenia, nawet w banalnej sytuacji. Ostatnio pogorszyło mi się to do tego stopnia, że nie mogę kubka z kawą w jednej ręce utrzymać - ot po prostu. Ale to już podłoże neurologiczne, do leczenia.

Dalej, to też nie tak, że od razu człowiek może się zmienić na bardziej rozrywkowego czy otwartego. Nie. Gdybym próbował usilnie to zwyczajnie nie byłbym sobą. Zachowywałbym się sztucznie i nienaturalnie, zmuszając się do wielu rzeczy i tym samym odwalając teatrzyk. Nie na tym przecież sztuka polega.

Alkohol natomiast mi w tym pomaga nieraz. Jasne, pięknie by było osiągnąć takie same rezultaty bez niego, ale pragnę zaznaczyć, iż nie mówię o upijaniu się i odwalaniu cyrków pod wpływem, a zwyczajnym odblokowaniu się. Pewna ilość alkoholu nie tylko odplątuje mi język, ale także niweluje częsty u mnie stres, przez co jestem bardziej otwarty na ludzi i bardziej skłonny do rozmów. Normalnych, nie głupich "po pijaku". Można powiedzieć, że lepiej mi się myśli po niewielkiej ilości alkoholu niż na trzeźwo. Tyle.
Aby nie było, czasem podobne efekty daje mi nieco większa ilość kawy.

Nazwałbym siebie osobą nieśmiałą, ale bardziej czasami pasuje tutaj określenie "stonowaną" lub "wychowaną". Nie mam jakichś szczególnych problemów przy rozmowie z ludźmi, ale po prostu z natury jestem osobą spokojną, przez co nie przejawiam przesadnych oznak emocji przy byle konwersacji. Przez to często ludzie myślą, że jestem nudny, ale zwyczajnie głośny śmiech, gestykulacja i zwracanie na siebie uwagi nie są dla mnie naturalne. Być może przez to zyskałem sobie opinię nudziarza lub kogoś spokojnego, w związku z czym ludzie myślą, że jestem taki w każdej dziedzinie życia. Gdy zdarzy się wyjść na piwo w większej grupie, kiedy się nieco otwieram lub podejmuję mniej poważne tematy, to ludzie mi się dziwią i rzucają komentarzami "tego bym się po tobie nie spodziewał(a)" - w pozytywnym wydźwięku.
Ogólnie, jestem osobą bardzo praktyczną, przez co odwalanie szopek przychodzi mi z trudem.


Z innych rzeczy, także lubię pozostawać przy sprawdzonym, nie poznając przy tym zbyt wielu nowych rzeczy. Nie jest to najlepsze zapewne, ale taki już jestem - czy jest to styl ubierania, jedzenie, czy harmonogram dnia. Nie lubię zmian, wolę być na czymś pewnym.


O właśnie, z innych rzeczy, które często przysparzają mi problemów to nie lubię rozmawiać przez telefon. Wiadomości tekstowe - rozmowa na chacie czy GG spoko. W cztery oczy także. Jednak kiedy nie widzę danej osoby a rozmawiam z nią na żywo, to jakoś ciężko mi to wychodzi, szczególnie kiedy nadchodzi moment niezręcznej ciszy, kiedy nie wiadomo czy zakończyć już rozmowę, czy coś jeszcze dodać lub podjąć.
Ostatnio zmieniony przez Suavek 2010-01-02, 16:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Trivane 
Lying Creature


Wiek: 31
Dołączył: 17 Lis 2007
Posty: 437
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2010-01-02, 17:17   

Kwiatek1993 napisał/a:
W kontaktach z ludźmi tez niewiele się zmienia ( no ostatnio parę osób poznałem nowych bo zacząłem liceum ) a tak to może mam około 10 - max 12 przyjaciół . :)


O nie kolego, pomyliłeś pojęcia :) przyjaciół spotyka się 2, 3 na całe życie, reszta to co najwyżej znajomi :P nie skoczą za Tobą w ogień, w dosłownym tego słowa znaczeniu.
_________________
Last.Fm
 
 
Doxepine 
Air Screamer
Panna Alessa Najświętrza



Wiek: 39
Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 766
Skąd: Gdybykózka - Tobynóżka
Wysłany: 2010-01-02, 17:20   

A może masz fobię społeczną? Obejmuje ona wiele objawów. Jednym z nich jest drżenie rąk, nadmierne pocenie, problemy żołądkowe itp. Pobudzenie układu nerwowego, jakie występuje w stresie, uruchamia całą hormonalną machinę, w szczególności na osi podwzgórze-nadnercza. Podwzgórze stymuluje nadnercza do produkcji adrenaliny i noradrenaliny, które działając na odpowiednie receptory, powodują obkurczanie naczyń krwionośnych i wzrost ciśnienia krwi. Skurcz naczyń w nerkach powoduje zwiększoną retencję sodu i chlorków, co z kolei wpływa na zwiększenie potliwości, choć za nią odpowiada głównie układ termoregulacyjny i pobudzanie zwojów nerwowych, które zajmują się sterowaniem czynnościami niezależnymi od nas, w tym perystaltyką jelit i skurczami żołądka. Adrenalina i noradrenalina, dwa główne hormony nadnerczy, powodują również zmiany szlaków przewodzenia w mózgu, stąd jąkanie się czy tzw. pustka w głowie.
Często powtarzające się stany stresowe powodują wzrost gęstości receptorowej, a więc utrwalenie samego stanu stresowego. Po czymś takim łatwiej zestresować się ponownie. I koło się zamyka. Już dawno dowiedziono, że wzrost ilości receptorów alfa-adrenergicznych w mózgu może powodować zaburzenia w przewodnictwie adrenergicznym i noradrenergicznym, a to z kolei wpływa zmniejszająco na ilość serotoniny i tryptaminy i wywołuje depresję.

Osoby z fobią społeczną bardziej niż inni "nieśmiali" omijają szerokim łukiem sytuacje, w których wymagane jest od nich zaangażowanie lub w których powstają jakieś więzi społeczne i obowiązują pewne relacje. Osoba taka, bez względu na konsekwencje, nie będzie chciała w nich uczestniczyć. Głównym tego powodem jest przerost kosztów nad korzyściami wynikającymi z danej sytuacji. Bardzo często osoby takie izolują się od otoczenia właśnie po to, by unikać bardzo ciężkich dla niej przeżyć związanych z różnymi życiowymi sytuacjami. Osoby cierpiące na fobię społeczną często kompensują sobie braki w dziedzinie słabych relacji z innymi ludźmi różnymi substytutami - stąd duża skłonność tych osób do zaburzeń kompulsywnych lub nerwicy natręctw.
_________________
My computer says no...

(cough)
 
 
StuntmanMikeL 
Caliban
MARRY AND REPRODUCE


Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1710
Wysłany: 2010-01-02, 17:50   

Kiedyś pamiętam był już tu poruszany temat fobii społecznej, ale chyba nigdy do tej pory nikt nie przedstawił sprawy od strony medycznej i to jeszcze w tak profesjonalny sposób. xD

Psychologiem nie jestem, lekarzem tym bardziej, ale myślę, że wystarczy popracować trochę nad sobą, zamiast zamykać się w sobie i mówić, że po prostu takim się jest. Z takim podejściem chorobliwa nieśmiałość przerodzi się w depresję, a na co to komu? Życiem trzeba się cieszyć. Nie mówię, że wystarczy pstryknąć palcami i wszystkie problemy znikną, ale stopniowo i systematycznie zwyczajnie otwierać się na ludzi w różnych sytuacjach, zamiast siedzieć cicho i czekać co się wydarzy, stawiać czoła wyzwaniom, zamiast unikać problemów. Nie uda się raz? Trudno, następnym razem będzie wiadomo co zrobiliśmy źle. Aż do skutku.
 
 
PiK 
Remnant
untitled



Wiek: 41
Dołączył: 16 Lis 2007
Posty: 570
Skąd: skątowni
Wysłany: 2010-01-02, 17:53   

Suavek napisał/a:
O właśnie, z innych rzeczy, które często przysparzają mi problemów to nie lubię rozmawiać przez telefon. Wiadomości tekstowe - rozmowa na chacie czy GG spoko. W cztery oczy także. Jednak kiedy nie widzę danej osoby a rozmawiam z nią na żywo, to jakoś ciężko mi to wychodzi, szczególnie kiedy nadchodzi moment niezręcznej ciszy, kiedy nie wiadomo czy zakończyć już rozmowę, czy coś jeszcze dodać lub podjąć.


Mam to samo. Zazwyczaj spinam się przy rozmowie przez tel. Nawet z bliskimi znajomymi - o ile to możliwe - wolę się spotkać osobiście niż załatwiać coś telefonicznie. Nie mam pojęcia z czego to wynika, bo swoją nieśmiałość zwalczyłem już parę ładnych lat temu, a mam wrażenie, że przez telefon zawsze brzmię jakbym był spięty jak agrafka.
_________________
„Większość ludzi, w jakimś momencie życia, potyka się o prawdę. Wielu szybko się podnosi, otrzepuje i zajmuje swoimi sprawami, jakby nic się nie stało.” - Winston Churchill

"Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własnymi badaniami" - William Cooper
 
 
SiedzacyWKiblu 
Air Screamer



Wiek: 35
Dołączył: 16 Lis 2007
Posty: 744
Skąd: Biała Podlaska
Wysłany: 2010-01-02, 19:18   

Dobra panowie nagle wszyscy są nie śmiali mają kompleksy i może rzuciła ich dziewczyna do tego.

No cóż ja nic mądrego nie powiem.
Chociaż zawsze nigdy za wiele pseudo-psychologi i filozofii z mojej strony.

Moim zdaniem istnieje prosty problem.

Powiedzmy ,że istnieje prosty mechanizm gdzie ludzie chcą unikać tego co ich boli i używać tego co przyjemne.
Co widać w reklamach.Gdzie jakiś produkt kojarzony jest z przyjemnością ,a dla porównania szary proszek z bólem.

Jednak w prawdziwym życiu w ten sposób można skończyć jako alkoholik ,narkoman.
Cukierki nie zawsze są dobre dla zdrowia

A z drugie strony.Uwaga dajmy jakiś fachowy termin.Affect Heuristic

Człowiek błędnie wiążąc sytuacje z bólem podejmuje nie logiczne decyzje.
Nie powiem ,że przybywanie z ludźmi na jakich kolwiek wyjazdach z nimi kojarzy mi się z bólem.
Nawet jeśli są sympatyczni to zawsze mamy zjawisko Samo spełniającej się przepowiedni
W końcu wyjeżdżając na wycieczkę z nimi ja już jestem gotowy na zaistnieje nie przyjemnej sytuacji.
Więc tylko jeden krok by moje obawy przeobraziły się w rzeczywistość.
Co akurat się stało jak byłem na pierwszym roku studiów oraz dostało mi się za nie picie.

Po za tym jak ktoś jest w takiej siatce bólu.
W rezultacie chce coś osiągnąć w życiu ,a zarazem unika sytuacji które mogą mu ten sukcess dać tylko one są kojarzone z bólem.

I co frajer do końca życia.

Nie

W końcu mam umysły i co najważniejsze nawet ja znalazłem grupę sympatycznych ludzi ,więc każdy może.

Kiedyś głosiłem ,że nie pije i jestem z tego dumny .
Co prawda dużej alkoholowej libacji nie miałem.
Ale w sumie czasem nawet trzeba xD

Kluczem do wszytskiego jest po prostu kierowanie myśli w odpowiednią stronę.
Zadajesz dobre pytania dostaje dobre odpowiedzi.
_________________
Sono Me Dare No Me?
Ostatnio zmieniony przez SiedzacyWKiblu 2010-01-02, 19:40, w całości zmieniany 4 razy  
 
 
Kwiatek1993 
Pendulum



Wiek: 31
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 656
Skąd: Żary
Wysłany: 2010-01-02, 21:54   

Trivane napisał/a:


O nie kolego, pomyliłeś pojęcia :) przyjaciół spotyka się 2, 3 na całe życie, reszta to co najwyżej znajomi :P nie skoczą za Tobą w ogień, w dosłownym tego słowa znaczeniu.



przepraszam pomyliłem pojęcia , chodziło o osoby z którymi utrzymuje stały kontakt , a przyjaciela prawdziwego szczerego który skoczył by w ogień po mnie to mam jednego :)

ja postanowiłem rzucić alkohol i papierosy co w moim środowisku ( nie , nie przyjaciół ) uchodzi za dziwactwo , no cóż takie pokolenie ... ja postanowiłem coś zmienić ..
_________________

 
 
Mi 
Insane Cancer
Reservoir Dog



Wiek: 37
Dołączyła: 16 Lis 2007
Posty: 1269
Skąd: Saitama
Wysłany: 2010-01-03, 11:27   

PiK napisał/a:
Zazwyczaj spinam się przy rozmowie przez tel. Nawet z bliskimi znajomymi - o ile to możliwe - wolę się spotkać osobiście niż załatwiać coś telefonicznie.

Ja mam tak nie tyle w sprawie znajomych, co przy załatwianiu telefonicznie nawet najprostszych spraw; chociażby przy zamawianiu pizzy. Nie mam pojęcia, czemu tak jest, bo kiedy w lokalu trzeba podejść do lady ową pizzę zamówić, problemu w ogóle nie ma ^^".
_________________
このようには偶然などないのかもしれない。 全てが必然である可能ように。
 
 
StuntmanMikeL 
Caliban
MARRY AND REPRODUCE


Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1710
Wysłany: 2010-01-03, 11:56   

Też tak w sumie mam. Po pizze dzwonilem już dziesiątki razy, do banku/kablówki/gdziekolwiek coś załatwić także, a mimo to za każdym kolejnym troche mniej lub bardziej się spinam. Tylko ze znajomymi jak rozmawiam to w miare luz jest, chociaż też czasem potrafi taka niezręczna cisza zapaść. Może to efekt braku kontaktu wzrokowego, nie wiem.
 
 
Nazar 
Air Screamer


Wiek: 38
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 700
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2010-01-04, 18:33   

Miho napisał/a:

Nazar napisał/a:
Jem kurczaka przy pomocy sztućców :D

A to dziwne? Ja też jem :) .

Doxepine napisał/a:
Nazar napisał/a:
Jem kurczaka przy pomocy sztućców

Mam nadzieję, że nie nożem i wydelcem :shock: Jest to jednak z niewielu rzeczy, oprócz np. jawnej głupoty, która mnie mierzi niemiłosiernie i jak widzę, jak ktoś próbuje tak jeść kurczaka, ogarnia mnie dziwna żądza krwi :D Przecież to jest cholernie niewygodne...

Widzisz, Miho, dla niektórych dziwne. Dla mnie ani trochę nie jest to niewygodne, a nie trawię mieć tłustych rąk :P

Alex napisał/a:
Kiedyś moim nawykiem było jedzenie mięsa popijając mlekiem, tudzież kakaem, ale od kiedy nie jem mięsa to mi przeszło :)


Ja piję mleko do wszystkiego - pizza, spaghetti, nie ma znaczenia :)
_________________
RHCP
Piszę poprawnie po polsku.
 
 
 
Tomasz 
Cockroach



Wiek: 39
Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 78
Wysłany: 2010-01-05, 01:02   

Suavek napisał/a:
Odnośnie alkoholu i zwalczaniu stresu, jak już ktoś wspomniał, nie jest to takie łatwe. Gdyby każdy życiowy problem można było zwalczyć zwykłym "przestań" to świat byłby piękny. Niestety, tak nie jest.

Warto odnotować, że jestem w 100% świadomy swojego zachowania oraz problemów ze stresem. Zdaję sobie doskonale sprawę, że różne obawy w konkretnych sytuacjach są całkowicie zbędne i nic mi one nie dadzą, oraz też, że nie mam nic do stracenia. Niestety, problem tkwi gdzieś głębiej w podświadomości, przez co czasem telepiące się ręce czy jąkanie są raczej ciężkie do zwalczenia, nawet w banalnej sytuacji. Ostatnio pogorszyło mi się to do tego stopnia, że nie mogę kubka z kawą w jednej ręce utrzymać - ot po prostu. Ale to już podłoże neurologiczne, do leczenia.

Dalej, to też nie tak, że od razu człowiek może się zmienić na bardziej rozrywkowego czy otwartego. Nie. Gdybym próbował usilnie to zwyczajnie nie byłbym sobą. Zachowywałbym się sztucznie i nienaturalnie, zmuszając się do wielu rzeczy i tym samym odwalając teatrzyk. Nie na tym przecież sztuka polega.

Alkohol natomiast mi w tym pomaga nieraz. Jasne, pięknie by było osiągnąć takie same rezultaty bez niego, ale pragnę zaznaczyć, iż nie mówię o upijaniu się i odwalaniu cyrków pod wpływem, a zwyczajnym odblokowaniu się. Pewna ilość alkoholu nie tylko odplątuje mi język, ale także niweluje częsty u mnie stres, przez co jestem bardziej otwarty na ludzi i bardziej skłonny do rozmów. Normalnych, nie głupich "po pijaku". Można powiedzieć, że lepiej mi się myśli po niewielkiej ilości alkoholu niż na trzeźwo. Tyle.
Aby nie było, czasem podobne efekty daje mi nieco większa ilość kawy.

Nazwałbym siebie osobą nieśmiałą, ale bardziej czasami pasuje tutaj określenie "stonowaną" lub "wychowaną". Nie mam jakichś szczególnych problemów przy rozmowie z ludźmi, ale po prostu z natury jestem osobą spokojną, przez co nie przejawiam przesadnych oznak emocji przy byle konwersacji. Przez to często ludzie myślą, że jestem nudny, ale zwyczajnie głośny śmiech, gestykulacja i zwracanie na siebie uwagi nie są dla mnie naturalne. Być może przez to zyskałem sobie opinię nudziarza lub kogoś spokojnego, w związku z czym ludzie myślą, że jestem taki w każdej dziedzinie życia. Gdy zdarzy się wyjść na piwo w większej grupie, kiedy się nieco otwieram lub podejmuję mniej poważne tematy, to ludzie mi się dziwią i rzucają komentarzami "tego bym się po tobie nie spodziewał(a)" - w pozytywnym wydźwięku.
Ogólnie, jestem osobą bardzo praktyczną, przez co odwalanie szopek przychodzi mi z trudem.


Z innych rzeczy, także lubię pozostawać przy sprawdzonym, nie poznając przy tym zbyt wielu nowych rzeczy. Nie jest to najlepsze zapewne, ale taki już jestem - czy jest to styl ubierania, jedzenie, czy harmonogram dnia. Nie lubię zmian, wolę być na czymś pewnym.


O właśnie, z innych rzeczy, które często przysparzają mi problemów to nie lubię rozmawiać przez telefon. Wiadomości tekstowe - rozmowa na chacie czy GG spoko. W cztery oczy także. Jednak kiedy nie widzę danej osoby a rozmawiam z nią na żywo, to jakoś ciężko mi to wychodzi, szczególnie kiedy nadchodzi moment niezręcznej ciszy, kiedy nie wiadomo czy zakończyć już rozmowę, czy coś jeszcze dodać lub podjąć.



Poważna sprawa, szczególnie jeśli bierzesz pod uwagę tak drastyczne rozwiązania...Jestem przekonany, że używanie alkoholu do przełamywania wewnętrznych oporów, o których piszesz, jest bardzo złym pomysłem. Nie wiem na ile poważnie bierzesz taki wariant pod uwagę, więc na wszelki wypadek podzielę się kilkoma myślami.

Zacznę błaho: to niepraktyczne. Społeczne sytuacje czekają Cię w mnóstwie miejsc, również nieoczekiwanych. Sprostanie im w taki sposób wymagałoby od Ciebie posiadania stale alkoholu, w odpowiednich ilościach. Jest problem z transportem i kosztami, oraz z timingiem, czyli z odpowiednio wczesnym zażyciem wspomagacza, by wstrzelić się w sytuację ;)

Załóżmy że jednak to nie jest dla Ciebie problem. Spotykasz się z fajną koleżanką, łykasz sobie dla kurażu. Jest fajnie, robisz to potem w kolejnych tygodniach i miesiącach...ale co w momencie gdy nagle nie możesz sobie wypić? Np. rzeczona koleżanka prosi byś ją podwiózł do domu? Czy te litry alkoholu, które wypiłeś wcześniej, sprawiły, że jesteś teraz bardziej przebojowym gościem?
Myślę że to nie byłoby wykluczone. Udane kontakty towarzyskie byłyby dla Ciebie źródłem pozytywnych bodźców. Ich działanie mogłoby w rezultacie podnieść Twoje poczucie własnej wartości i przełożyć się tym samym na Twoją większą pewność siebie w ogóle, również w sytuacjach bez alkoholu.
Obawiam się jednak, że zadziałałby mechanizm przeciwny, oparty na warunkowaniu. Stworzyłbyś w swojej głowie równanie:
Sam Suavek = towarzyska czarna dziura, tzn. źródło b. negatywnych doznań
Suavek + alkohol = istnienie towarzyskie, tzn. brak negatywnych doznań
Pisząc obrazowo, obecnie Twoją podporą w takich sytuacjach jest Suavek, a tego zawsze masz ze sobą. Natomiast w wypadku rzeczonego warunkowania, Twoją podporą stałby się alkohol. Bez niego wpadałbyś w popłoch, większy niż teraz, być może w rezultacie uniemożliwiający Ci normalne społeczne funkcjonowanie bez procentów (specjalnie w powyższych równaniach przy opcji "Suavek + alkohol" nie piszę "źródło pozytywnych doznań", tylko właśnie "brak negatywnych...")
Dalej - piszesz, że otwierasz się po jednym - kilku piwach. To już i tak jest niemało. A przecież im więcej byś pił, tym więcej byś, z czasem, potrzebował, by uzyskać te same efekty.

Z tego co piszę powyżej wynika największe ryzyko takiego procentowego "remedium", czyli mocno realne widmo alkoholizmu po prostu. To najbardziej prawdopodobny i fatalny dla Ciebie scenariusz. Bardzo nieopłacalna wymiana za chwile towarzyskiej (i to raczej wątpliwej) normalności.


Także ta brzytwa byłaby dużo za ostra, by się jej chwytać, szczególnie, że chyba, jak dobrze pomachasz nogami, to znajdziesz grunt, na którym możesz się oprzeć.
A to dlatego, że - przynajmniej tak mi się wydaje - jesteś gościem z potencjałem. Piszesz, że po alkoholu otwierasz się, w szerokim tego słowa rozumieniu. To oczywiście piszesz sam o sobie, ale i czytając Twoje posty odnoszę wrażenie, że masz sporo do zaoferowania jeśli chodzi o przemyślenia itp. Problemem nie jest zatem samo istnienie atrakcyjnych towarzysko cech w Tobie, tylko ich odpowiednia aktywizacja. To już coś - znam wielu ludzi, którzy nawet jakby umieli się otworzyć, to i tak mało kogo by sobą zainteresowali.

Oczywiście ten potencjał trzeba jeszcze pokazać innym, co jest istotą problemu, tym trudniejszego, że, jak rozumiem, ma on już nawet swoje objawy somatyczne. W obliczu problemów dotykających tak głęboko Twojego wnętrza, myślę że próba konkretniejszej pomocy poprzez forum to dla Ciebie i pomocnika/ów strata czasu. Jeśli nie chcesz iść z tym do psychologa, szukałbym pomocy u jakiejś bliskiej Ci osoby, odpowiednio empatycznej, tudzież z jakąś wiedzą psychologiczną. Na 100% nie w procentach.
 
 
Suavek 
Insane Cancer


Dołączył: 16 Lis 2007
Posty: 1245
Wysłany: 2010-01-05, 01:30   

Nie spodziewałem się aż tak rozbudowanej i mądrej wypowiedzi, przyznać muszę. A i racji w tym jest wiele, niemniej jednak chciałbym parę słów wyjaśnić.

Nie ukrywam, że trochę przesadziłem pisząc oryginalnego posta. Zresztą, wystarczy spojrzeć na datę publikacji. Nie chcę się w tym momencie usprawiedliwiać, ale to też nie jest do końca tak, że zaraz popadnę w alkoholizm.

Przede wszystkim, zostaję przy stwierdzeniu, że alkohol bardzo pomaga mi się otworzyć i odstresować - nawet w niewielkich ilościach. Zostaję także przy tym, że nie zachowuję się po nim inaczej ani gorzej w żaden sposób (mówimy o drobnych ilościach), a niekiedy śmiem twierdzić zwyczajnie łatwiej mi się myśli. Na trzeźwo przyznaję sobie rację i zastanawiam, dlaczego taki nie mogę być na co dzień.

Tu pojawia się oczywista kwestia - problem leży w mojej własnej zamkniętej osobowości, przesadnym zamknięciu w sobie i częstym stresie. Wszystko to ma podłoże psychologiczne lub neurologiczne i doskonale zdaję sobie sprawę z istoty problemu.

Niemniej jednak jak już zostało wspomniane, życie nie jest łatwe i nie sposób zwykłym pstryknięciem palcami zmienić całą osobowość człowieka. Wiem co jest ze mną nie tak, ale niestety nie mogę sobie z tym poradzić w biegu - potrzebuję na to czasu tudzież porady specjalistycznej. Teraz zapewne zaczynam brzmieć jak osoba chora lub niezrównoważona, ale co chciałem przekazać swoim poprzednim postem to raczej odmienny wpływ alkoholu niż tradycyjny. Kiedy jestem pijany to zdaję sobie z tego sprawę i potrafię się do tego przyznać. Jednak często zdarza się, szczególnie kiedy wypiję sobie sam piwko pod wieczór, że nachodzą mnie całkiem mądre i racjonalne myśli, skłonny jestem do przemyśleń, oraz rozplątuje mi się język. Problemem poprzedniego posta było zapewne stwierdzenie, że powinienem zacząć chodzić z piersiówką u boku. Określenie bardziej ironiczne, aczkolwiek zdaję sobie sprawę z jego głupoty.

Ale niestety, tak zostałem wychowany i takie miałem dorastając otoczenie, że niestety stałem się niekiedy zamknięty w sobie. Uważam się za osobę rozważną i racjonalną, która pięć razy przemyśli daną sprawę zanim podejmie decyzję. Stąd też częste przemyślenia spowodowały, iż niekiedy głupio mi było gdy wracałem pamięcią do przeszłości, do sytuacji, których żałuję, kiedy to właśnie zachowywałem się nieco bardziej otwarcie lub rozrywkowo, a w efekcie czego wypadałem na kretyna. Teraz jestem bardziej stonowany, co z jednej strony faktycznie oznacza lekką izolację i zamknięcie w sobie, oraz trudności w nawiązywaniu kontaktów (kiedy już osobę poznam to jest lepiej - gorzej z inicjacją), ale nie powoduje wcale blokady na rozrywkę czy umiejętność rozmowy.

To już jest kwestia do leczenia lub zwalczania, co niestety nie przychodzi łatwo, ale mam nadzieję sobie z tym poradzić. Ostatnio, zapewne w związku z licznymi zmianami w moim życiu, sytuacja się lekko pogorszyła, przez co niekiedy nie potrafię nawet kubka z kawą utrzymać stabilnie - nawet jeżeli nikogo wokół mnie nie ma a sytuacja nie jest nerwowa - po prostu trzęsą mi się łapy. Zawsze też, że tak to określę, zastanawiałem się 'co sobie ktoś pomyśli', nawet osoba mi kompletnie nieznana, której nigdy więcej nie zobaczę. Z jednej strony powoduje to, że wypadam w jakimś stopniu lepiej przy takich kontaktach, a z drugiej powoduje stres i zaprzątanie myśli. No ale to już zupełnie inna kwestia, bardziej osobista mam wrażenie.

Krótko mówiąc, nie chciałbym zostać źle odebrany po poprzednim poście. Do alkoholizmu mi daleko i na pewno nie posunę się do tego stopnia, że cały czas bym chodził z piersiówką u boku. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest lekarstwem na problemy życiowe, oraz stanowi pierwszy krok do alkoholizmu i zupełnie innych problemów. Mimo wszystko na chwilę obecną butelka piwa to najlepszy środek wspomagający konwersacje i życie towarzyskie ;>. Jest to raczej uniwersalne myślenie, tak mi się wydaje.

Niekiedy podobne efekty daje parę kubków kawy. Gdy dostanę kopa to poprawia mi się myślenie oraz rozplątuje język - bardziej skory jestem do dyskusji, podejmowania różnych tematów, niż "na trzeźwo". Po prostu pewne bodźce są mi pomocne, a kiedy wiem, że przesadzam to potrafię się przyznać mimo wszystko.

PS. Przed chwilą też skończyłem pić piwo i żyję ;>.
 
 
_Music 
Closer



Wiek: 38
Dołączył: 16 Lis 2007
Posty: 936
Skąd: Kraków
Wysłany: 2010-01-05, 12:15   

Cytat:
Niemniej jednak jak już zostało wspomniane, życie nie jest łatwe i nie sposób zwykłym pstryknięciem palcami zmienić całą osobowość człowieka. Wiem co jest ze mną nie tak, ale niestety nie mogę sobie z tym poradzić w biegu - potrzebuję na to czasu tudzież porady specjalistycznej.


Wiesz jaka jest jedna z lepszych metod w takim wypadku? Przyjrzyj się bliżej jakiemuś kumplowi np. który jest wyluzowany i nie ma problemów z byciem w centrum uwagi (nie musi byc jednak tygrysem imprez, już bez przesady), obserwuj jego zachowania, styl mówienia (styl to 70-80% przekazu, sama wartośc merytoryczna to te pozostałości), to jak się zachowuje w poszczególnych sytuacjach i idź po najmniejszej lini oporu. Czyli skopiuj jego zachowanie. Nie idealnie oczywiście (bo będzie groteskowo), ale staraj się reagowac i zachowywac na daną sytuację jak on.
Ew. oglądnij sobie Californication i wyobraź sobie co by David Duchovny zrobił w danej sytuacji i wykonaj :]
Jeden z prostszych trików psychologicznych w takich wypadkach.


Cytat:
sytuacja się lekko pogorszyła, przez co niekiedy nie potrafię nawet kubka z kawą utrzymać stabilnie - nawet jeżeli nikogo wokół mnie nie ma a sytuacja nie jest nerwowa - po prostu trzęsą mi się łapy. Zawsze też, że tak to określę, zastanawiałem się 'co sobie ktoś pomyśli', nawet osoba mi kompletnie nieznana, której nigdy więcej nie zobaczę


Jeśli trzęsące się ręce to wynik braku jakiegoś pierwiastka w organizmie, to łykaj magnez.

Właśnie niepotrzebne i szkodliwe myślenie typu "a co sobie inni pomyślą" dużo złego tu robi- nie należy tak ostro tego traktowac.

Tomek- świetny post, leci piwo.
Ostatnio zmieniony przez _Music 2010-01-05, 12:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Doxepine 
Air Screamer
Panna Alessa Najświętrza



Wiek: 39
Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 766
Skąd: Gdybykózka - Tobynóżka
Wysłany: 2010-01-05, 15:00   

A ja znów o medycynie, bo padł bardzo ciekawy temat alkoholu i jego wpływu na funkcjonowanie organizmu. Choć alkohol jest z nami od baaaardzo dawna, ciągle jeszcze trwają badania biochemiczne nad jego wpływem na pracę mózgu. Wciąż jeszcze nie są znane wszystkie biochemiczne aspekty alkoholizmu, które pozwoliłyby na stworzenie leków leczących to uzależnienie.
Z alkoholem wiążą się trzy pojęcia: tolerancja, zależność psychiczna/fizyczna i zespół abstynencyjny. Tolerancja na alkohol rozwija się już po podaniu pierwszej dawki - są to po prostu mechanizmy, które mają przystosować komórkę do funkcjonowania w zmienionym środowisku. Podobnie jak w przypadku stresu, po dłuższym stosowaniu alkoholu zmiany adaptacyjne utrwalają się. Komórka, przyzwyczajona do obecności alkoholu, nie będzie mogła bez niego funkcjonować - tak bowiem zmieniła swoje szlaki przemian biochemicznych, żeby uwzględnić obecność alkoholu. Skutkiem tego jest rozwój zależności fizycznej - organizm nie może normalnie funkcjonować bez alkoholu. Odstawienie alkoholu spowoduje więc zaburzenia w jego funkcjonowaniu, czyli de facto zespół abstynencyjny. Zależność psychiczna jest wynikiem "nagradzających" właściwości alkoholu etylowego - możemy tutaj mówić o "dodatnim wzmocnieniu", które polega przede wszystkim na uzyskiwaniu dobrego samopoczucia. Mechanizm nagradzający alkoholu wiąże się z mechanizmami dopaminergicznymi i opioidowymi, o których prościej (wiem, że to przerażająco wygląda) i więcej napiszę za chwilę.

Jak z komórkowego punktu widzenia wygląda tolerancja?
Komórkę, co zapewne wiecie z lekcji biologii, otacza błona komórkowa, zbudowana m.in. z fosfolipidów, czyli połączeń nienasyconych kwasów tłuszczowych z resztami kwasu fosforowego. Alkohol, podobnie zresztą jak środki znieczulający i barbiturany (leki uspokajające i nasenne starszej generacji, którym najprawdopodobniej zatruła się Marilyn Monroe), wpływają na te fosfolipidy zwiększając ich "płynność" - wiąże się to ze zmniejszeniem nasycenia tychże kwasów oraz ze zmianą stosunku cholesterol:kwasy tłuszczowe (cholesterol jest jednym ze składników błon komórkowych) na niekorzyść tego pierwszego. Działanie adaptacyjne wiąże się więc ze zmniejszaniem "upłynniających właściwości" alkoholu. Dzieje się to poprzez zwiększanie nasycenia kwasów tłuszczowych znajdujących się w błonach komórkowych i nasilenie wbudowywania w błony komórkowe cholesterolu. Działania te wymagają uruchomienia dodatkowych szlaków enzymatycznych, np. w wątrobie zwiększa się synteza cholesterolu. W komórkach układu nerwowego następuje tzw. up-regulacja (zwiększenie zarówno ilości, jak i czułości na stymulację) wolnych kanałów wapniowych, które odpowiadają za powstawanie impulsów elektrycznych w mózgu. W to się nie będę zbytnio zagłębiał, temat dość trudny i nie do końca wyjaśniony.

Dlaczego alkohol działa tak jak działa?
Najpierw trzeba rozgraniczyć dwie rzeczy: ostre, lecz jednorazowe dawki oraz dawki powtarzalne. Jednorazowe dawki, jak napisałem wcześniej, powodują upłynnianie błon komórkowych, dawki wielokrotne zaś wpływają utwardzająco. Alkohol jest bardzo prostym związkiem chemicznym, jednak jego wpływ na mózg jest niewspółmiernie bardziej skomplikowany. Podzielę więc ten fragment posta na 4 części.

a) receptory NMDA i GABA-a
Ostre, pojedyncze dawki alkoholu działają silnie hamująco na podstawowe czynności mózgu. Dzieje się tak wskutek blokowania jednych receptorów, a nasilania drugich. Alkohol hamuje pobudzający wpływ glutaminianu (glutaminian to jeden z aminokwasów białkowych, będący ważną substancją w mózgu, która odpowiada m.in. za odczucie stresu) wskutek blokowania receptorów dla glutaminianu (receptory NMDA). Blokowanie kanałów wapniowych powoduje spadek ilości impulsów elektrycznych - obrazowo rzecz ujmując, jeżeli mózg w normalnych warunkach chodzi na akumulatorze, po wypiciu alkoholu działa tylko na bateriach-paluszkach. Jednocześnie, alkohol nasila hamujące działanie niektórych substancji, przede wszystkim kwasu gamma-aminomasłowego (GABA) - to działanie jest podobne w skutkach do stosowania leków uspokajających i nasennych, w szczególności pochodnych benzodiazepiny (Valium, Relanium i inne -zepamy). Działanie to jednak pojawia się po spożyciu dużych dawek alkoholu, choć należy pamiętać, że to zmienna bardzo osobnicza. Stąd też bierze się "nagłe" urwanie filmu - tak naprawdę wcale nie jest ono ani nagłe, ani nie ma nic wspólnego z utratą świadomości. Jest to po prostu najzwyklejszy w świecie sen. Nasilenie hamującego działania GABA powoduje również braki w pamięci po wybudzeniu się - jest to również skutek uboczny stosowania nasennych benzodiazepin.
W przypadku dawek wielokrotnych sytuacja przedstawia się zupełnie inaczej. Hamowanie NMDA staje się coraz słabsze, dochodzi do ich wzmocnienia i zwiększenia ilości, szczególnie w hipokampie (obszar mózgu odpowiedzialny za procesy uczenia się i pamięci oraz za emocje). Hipokamp odpowiedzialny jest za powstawanie zespołu abstynencji psychicznej. Interakcje między receptorami NMDA a alkoholem są bardzo złożone i nie będę ich tu opisywał. Warto jednak zaznaczyć, że w ich wyniku dochodzi do zwiększenia ilości tzw. kanałów wapniowych L. Kanały wapniowie (i ogólnie, kanały jonowe) to otworki w błonie komórkowej, przez które wpływają do komórki lub z niej wypływają jony wapniowe. Różnia między ilością jonów w komórca a poza nią powoduje powstawanie potencjału czynnościowego (małego impulsu elektrycznego), który z kolei powoduje zmiany w rozkładzie przestrzennym wielu białek znajdujących się na powierzchni błony komórkowej. Zwiększenie ilości kanałów wapniowych powoduje zwiększony ich napływ do komórki, uszkadzając ją lub niszcząc. Stąd długotrwałe picie powoduje objawy podobne do tych występujących w demencji starczej, chorobie Parkinsona (trzęsące się ręce) i innych chorobach neurodegeneracyjnych (w których obumierają neurony). Zwiększony napływ jonów wapnia powoduje również zbyt częste powstawanie impulsów elektrycznych, co z kolei zwiększa pobudliwość układu nerwowego (stąd częste występowanie tzw. psychoz alkoholowych i napadów agresji). Wpływ alkoholu na receptory GABA nie jest poznany, niemniej jednak sądzi się, że następuje osłabienie ich własności hamujących, co może wpływać na nadpobudliwość układu nerwowego.

b) receptory nikotynowe i receptory 5-HT typu 3
Etanol w pojedynczej dawce nasila przepływy jonów przez wspomniane kanały, co powoduje uwalnianie serotoniny i 5-hydroksytryptofanu, dwóch głównych substancji odpowiedzialnych za dobre samopoczucie. Więcej chyba pisać nie trzeba 8-)

c) inne
Pojedyncze dawki alkoholu wpływają również na cały układ tzw. kinaz białkowych, w szczególności na kinazę Fyn. Kinazy to enzymy, które podpinają reszty kwasu fosforowego pod różne białka, powodując tym samym zmiany w ich przestrzennym układzie. Kinaza Fyn fosforyluje białka wchodzące w skład receptora NMDA, powodując jego zamknięcie, co przynosi efekt opisany gdzieś wyżej w tym poście. Alkohol uwalnia też dwa hormony - beta-endorfiny (hormony przyjemności seksualnej; ich działanie przeciwbólowe jest ok. 1000-krotnie silniejsze od morfiny) oraz somatostatynę (antagonista hormonu wzrostu).

d) aldehyd octowy
Jak wiadomo, aldehyd octowy jest głównym metabolitem alkoholu. Do jego wytworzenia potrzebna jest cząsteczka wody oraz enzym, zwany dehydrogenazą alkoholową. Objawy tzw. kaca to nic innego jak objawy odwodnienia, stąd bóle głowy i ciągłe pragnienie. Co jednak najciekawsze, aldehyd octowy wchodzi w reakcje z niektórymi substancjami występującymi w organizmie (chodzi przede wszystkim o aminy), tworząc produkty mające silne powinowactwo do receptorów opioidowych, czyli działają podobnie narkotycznie i przeciwbólowo jak morfina. Wstrzyknięcie tych substancji szczurom powodowało zwiększenie spożywania przez nich alkoholu o prawie 40%! Podejrzewa się więc, że te związki odpowiadają za wywoływanie uzależnienia.

Ciekawostki:
* z jednego grama alkoholu powstaje w ciągu godziny 2,09 kJ/kg masy ciała; gdyby więc spożywać tyle alkoholu ile spożywamy codzienne pokarmu, pokryłoby to 70% naszego dziennego zapotrzebowania na energię,
* alkohol ma działanie moczopędne (hamuje wydzielanie hormonu antydiuretycznego - wazopresyny),
* alkohol stymuluje wydzielanie gastryny, co prowadzi do zwiększonej produkcji kwasu żołądkowego. Nadmierna jego produkcja powoduje wydzielanie w jelitach serotoniny i substancji P, które wywołują toniczne (falowe) skurcze żołądka, czyli wymioty,
* alkohol silnie rozszerza naczynia krwionośne - stąd uczucie gorąca podczas jego picia. Niemniej jednak, jest to działanie wyłącznie miejscowe. W rzeczywistości, alkohol wpływa hamująco na ośrodek termoregulacji w mózgu i obniża temperaturę ciała.

Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzicie za te posty, ale tak mało mam okazji powymądrzać się xD . Obiecuję, że to już się nie powtórzy... :D

PS Niezły ze mnie :nerd: , c'nie? xD
_________________
My computer says no...

(cough)
Ostatnio zmieniony przez Doxepine 2010-01-05, 15:09, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Trivane 
Lying Creature


Wiek: 31
Dołączył: 17 Lis 2007
Posty: 437
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2010-01-05, 15:47   

Ten temat troszeczkę się dziwny robi :) cały czas jesteśmy przy alkoholu i nieśmiałości, ale chyba nie jest tak źle? kiedyś również popełniałem błędy, które w chwili obecnej żałuję dwukrotnie, ale czasami wystarczy przeczytać komentarz _Musica by spokojnie rozważyć swoje problemy i dojść właśnie do tego wniosku:

Cytat:
A to popatrz na to logicznie- co Ci daje ta nieśmiałośc? Nic? To po byc nieśmiałym? :]
Po prostu- nikt was nie zje nawet jeśli jakąś głupotę palniecie.


Moje nastawienie kilka dni temu: jeśli powiem komuś cześć i ta osoba nie odpowie, spalę się ze wstydu. Teraz sądzę, że to w końcu nie ja powinienem buraka strzelić. Tu chodzi głównie o kulturę, a ludzie to dostrzegają. A jeśli towarzystwo nie może mnie zaakceptować tym, kim jestem - to chyba znak, że obracam się w troszeczkę innym kręgu niż powinienem :). W szkole biorą mnie za nudziarza, bo cały czas słucham muzy i rzadko z kim rozmawiam. Poza nią mam jednak kilku przyjaciół, którym odpowiada moje towarzystwo i na odwrót.

Doszedłem do wniosku, że Ci uznawani za towarzyskich nie są aż tak zajebiści, bym musiał mówić o sobie negatywnie. Jeśli moją wadą jest nieśmiałość, należy to w sobie zwalczyć. Dziewczyny nadal przyprawiają mnie o dreszcze, ale aktualnie i nad tym pracuje :P

Pozdrawiam
_________________
Last.Fm
Ostatnio zmieniony przez Trivane 2010-01-05, 16:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Suavek 
Insane Cancer


Dołączył: 16 Lis 2007
Posty: 1245
Wysłany: 2010-01-05, 15:58   

Trivane, masz rację, ale problem jest taki, że nie zawsze obracasz się w takim środowisku w jakim byś chciał. A że świat nie jest idealny to często trzeba zadawać się z kretynami na co dzień i jakoś z tym żyć.

Samoocena to jedno, ale świat za oknem coś zupełnie innego. Niestety, w dzisiejszym społeczeństwie aby coś osiągnąć trzeba lecieć po trupach i robić rzeczy, do których nie jest się przyzwyczajonym, co też mnie osobiście sprawia w chwili obecnej niemałe problemy. Ja naprawdę nie mam trudności z rozmową z ludźmi czy utrzymywaniem kontaktów, ale już konieczność zadawania się z kimś o zupełnie innej osobowości niż moja przysparza mi niemałych kłopotów czasami. W moim przypadku ograniczeniem jest także przesadny i trudny w kontroli stres.

_Music, magnez łykam, spoko ;)

Niemniej jednak mam wrażenie, że lekko zbaczamy z tematu. Dziwactwa i przyzwyczajenia to jedno, a ułomności psychiczne lub trudności w nawiązywaniu kontaktów drugie ;>.
Ostatnio zmieniony przez Suavek 2010-01-05, 16:02, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Plazior 
Closer



Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 990
Wysłany: 2010-01-05, 16:24   

Dosiu, Ja uwielbiam "te" twoje posty :D

No, a że niezły z Ciebie Doc. to nawet najstarsi górole wiedzą :)

A skoro o tym alkoholu mowa i o fobii społecznej. Co do pierwszego; mam opinii duszy towarzystwa i takiego paliwa imprezy, bez owego, nie ruszy. Ale bardzo często nawet jak już jakaś impreza jest, to nic mi się nie chcę i mam ochotę wyjść i trzasnąć drzwiami. (nie zawsze, ale często) Ale moją reputacja na którą tak długo pracowałem! Także, zaczynam jakąś ynteligętną rozmowę, z jakąś samicą alfa, popartą humorem i piwem. 2 piwa, i już jak bym czekał na tą imprezę przez całe życie O_o Potem jak dojdą do tego inne mocniejsze trunki, to istny ze mnie Duchovny. Do czego zmierzam? Iż alko rzeczywiście, jak by to ująć, pozwala na bycie godnym, wolnym i swobodnym. Z medycznego punktu widzenia, Dosiek wszystko ładnie przedstawił.

Co do tego drugiego, fobii społecznej, miałem ją sam jakieś dwa lata temu przez półtora roku. Objawy wszystkie wymienione w poprzednim poście
Doxepine napisał/a:
nadmierne pocenie, problemy żołądkowe
Dośka.
Omijanie sytuacji, wymagających jakieś relacje z innymi itp. Gdy do takiej dochodziło, lęk i odraza przeszywała mój kręgosłup. To było koszmarne. Jak zacząłem z tym walczyć? Ekhem... zaczęło się od tego forum. Mój poziom komunikacji był na poziomie 24 letniej małpy. Czyli marny. Działał na tej zasadzie,
_Music napisał/a:
A to popatrz na to logicznie- co Ci daje ta nieśmiałośc? Nic? To po byc nieśmiałym? :]
Po prostu- nikt was nie zje nawet jeśli jakąś głupotę palniecie.
Jak się już zacząłem oswajać, robić z siebie debila i wyciągając wnioski z tego wszystkiego, przez rok, postanowiłem przełożyć praktyki z forum, na zewnątrz. I jakoś tak się wprosiłem na sylwestra, alkohol, potem zacząłem robić imprezy. Potem rozeszło się słowo, jakich to dżak, nie robi świetnych imprez i ludzie zaczęli się mną interesować co to by się wprosić. Dużo pomogła też moja koleżanka. Wszystko zależy od towarzystwa, jeśli czujemy się z kimś dobrze, i chcielibyśmy aby każdy się tak zachowywał, niech ten ktoś przedstawi nam swoich znajomych, ja w ten sposób poznałem wiele ciekawych osobowości. Potem powinno już pójść gładko. Wątpię bym komuś tym postem pomógł, czy coś w tym guście, ale mając fobię społeczna i wiedząc jaki to jest problem, chciałem się podzielić swoją historią.

Teraz nie mam najmniejszych problemów, sytuacjami typu, pracy w grupie czy czegoś w tym stylu. Najwyżej zrobię z siebie debila, wielkie mi halo, jak bym na codzień tego nie robił. Jak napisał Music, nieśmiałym być się nie opłaca, po kilku wtopach, powinno się nauczyć na błędach i gatka z kimkolwiek powinna iść gładko.

Dobra kończę tego chaotycznego posta. Ano i zauważyłem iż muzyka pomogła mi w większym, bądź mniejszym stopniu. Anyways, Dosiu! 1. Wejdź ku@%@ na GG. 2. Weź no napisz, Medycznego posta o muzyce. Dlaczego ma taki na nas wpływ? Jakie reakcję zachodzą w mózgu... :) Ty Cez dawaj piwo :lol:
Ostatnio zmieniony przez Plazior 2010-01-05, 16:31, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
_Music 
Closer



Wiek: 38
Dołączył: 16 Lis 2007
Posty: 936
Skąd: Kraków
Wysłany: 2010-01-05, 16:34   

Przy słuchaniu muzyki którą lubimy, wydziela się dopanina, więc jest to jak najbardziej przyjemne :]
 
 
 
Trivane 
Lying Creature


Wiek: 31
Dołączył: 17 Lis 2007
Posty: 437
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 2010-01-05, 16:35   

Zawsze można zostać no-lifem :P mi nigdy nie przyszło do głowy, by załatwiać sprawy poprzez alkohol - ponoć po jednym piwie odlatuje - ani jakoś specjalnie się do towarzystwa dostosowywać. Wiadomo, w dzisiejszych gimnazjalno-licealnych czasach by pasować do towarzystwa, trzeba umieć palić i spożywać kilka piw na długich przerwach, rzadko zdarzają się ludzie, którzy mają swój rozum. Dlatego nie szukam przyjaźni w klasie, bo wiem, że mi to na dobre nie wyjdzie :>
_________________
Last.Fm
Ostatnio zmieniony przez Trivane 2010-01-05, 16:36, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Suavek 
Insane Cancer


Dołączył: 16 Lis 2007
Posty: 1245
Wysłany: 2010-01-05, 16:49   

Nawet te przyjaźnie w klasie mogą Ci się odbić w przyszłości na życiu zawodowym chociażby, więc aż tak ich nie ignoruj. Pamiętam w gimnazjum miałem najlepszą klasę ever, ludzie z którymi kontakt utrzymuję do dzisiaj. W liceum przeciwieństwo - zgraja idiotów w większej części, technomułów i ćpunów. Ale nawet oni potrafią być zaradni i coś osiągnąć, przez co parę ofert pracy od nich mi się przewinęło. Nie jest sztuką ludzi unikać - sztuką jest nauczyć się żyć wśród nich.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group