Jakiś czas temu w odległej galaktyce ... Czytając książkę "Życie pomiędzy Życiami" Raymonda Moody'ego gdzie za pomocą hipnozy regresywnej dla nie wtajemniczonych jest to hipnoza podczas której psycholog każe pacjentowi wracać pamięcią do najwcześniejszych wspomnień , czasem nawet są to wspomnienia własnych narodzin , i potem jeszcze wcześniej i wtedy pacjent najczęściej opowiada o swoim poprzednim życiu :shock: (SIC!) najczęściej pod koniec swojego życia i potem następuje wspomnienie zgonu i co się dzieje i opowieści o świecie duchowym i podobno z następnymi naszymi urodzeniami zapominamy nasze poprzednie żywota , i mamy wgląd na wszystkie tylko pomiędzy życiami w tym świecie duchowym ludzie czasem opowiadają że widza dusze z innych światów ale tylko czasami , i podobno z innymi nam zaprzyjaźnionymi duszami planujemy swoje kolejne życie i ustalamy można to nazwać "chorągiewki w życiu" czyli momenty w życiu które do czegoś nas doprowadzają które są nam zakorzenione w naszych glowach oczywiscie możemy iść inną drogą ale jest jedna uniwersalna przez nas zaplanowana już np chorągiewka unikalnych cech kobiety z ktorą spędzisz reszte życia w głowie zostaly zakorzenione jak bedzie się śmiać , jak pachnieć coś w tym stylu , po prostu życie mamy zaplanowane. z resztą kto jest bardzo zainteresowany tym mogę podać tytuł : Raymond Moody : "Życie przed życiem" bardzo ciekawa książka polecam też wam inne jego książki jak : Życie po zyciu"
najdziwniejsze jest w tym to że np osoba ktora w tym życiu jest twoją matką w poprzednim życiu mogłabyć żoną/mężem/synem albo córka bo zeznajomione ze sobą dusze ukladają życie w którym będą blisko siebie ale nie zawsze tak jest
i torche to nie fair może być bo raczej tą samą osobą sie nie jest w następnym życiu , jest całkiem inny charakter a dusza ta sama , szkoda że wszystko co tu było zapomne na jakieś kolejne 80 lat by potem w blizej nie określonym czasie znać wszystkie wcielenia by znów potem na kolejne 80 lat zapomnieć około :d no bo tyle przecietnie czlowiek zyje
_________________
Ostatnio zmieniony przez Kwiatek1993 2009-10-08, 18:37, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 35 Dołączył: 18 Lis 2007 Posty: 173 Skąd: Reda
Wysłany: 2009-10-11, 21:40
Na innych planetach pewnie żyją dłużej a do tego doba inaczej chodzi.
Dusze bliźniacze łączą się dość często na wiele wcieleń ale dziwniejsze jest to że można mieć kilka swoich inkarnacji w tych samych czasach.
Kwestia przypominania jest bardziej złożona zapewne, poza tą istnieje wiele płaszczyzn istnienia.
_________________
koncentryczna, unitarna kaleidosfera rzutująca treści katastrofy w nadfiolecie
Wiecie co obejrzałem sobie mały fragment "Shin Megami Tensei III Nocturne Maniacs" i coś mnie tknęło ,a dokładnie "powód" Musubi.
Mały Spoiler dla bezpieczeństwa.
Cytat:
"I am the center of the world."
Musubi is a Reason based on solitude and isolation, where the Self is absolute. Every single person would live in his or her own independent world, completely sealed from any other living being. Using one's mind, a person could shape their world at will into their own personal paradise, living free from the unwelcome interference of others. This Reason is most closely associated with the Neutral alignment of previous Shin Megami Tensei games. The Reason Musubi closely resembles Rene Descartes' idea of solipsism, a philosophy of the solitary self which is based in individualism and solitude.
Wiem ,że to tylko gra komputerowa...ale.
Co jeśli ludzie "obserwują" ciebie jak sobie zażyczą.
Czy przypadkiem ciebie w ten sposób nie deformują.
Czy możliwe jest by być sobą ,a zarazem ludzie "obserwowali' ciebie jako ciebie.
Co to znaczy być 'sobą' czy to znaczy ,że musi być samotny ponieważ akurat przebywasz z ludźmi którzy cię nie rozumieją.
_________________ Sono Me Dare No Me?
Ostatnio zmieniony przez SiedzacyWKiblu 2009-11-11, 11:39, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 38 Dołączył: 16 Lis 2007 Posty: 936 Skąd: Kraków
Wysłany: 2009-11-11, 11:43
Cytat:
Co jeśli ludzie "obserwują" ciebie jak sobie zażyczą.
Czy przypadkiem ciebie w ten sposób nie deformują
Wiele lat temu na ten temat rozprawiałem, a konkretnie efektem tego było wypracowanie na ten temat na maturze pisemnej z polskiego (jeszcze starej, więc kilka solidnych kartek formatu A3). O dziewczynce która chciała popełnic samobójstwo, ale została od tego odwiedziona na końcu przez przypadkowego pasażera pociągu, który zatrzymał się w lesie na skutek awarii. Chyba się udało, bo dostałem 5, a praca była używana później jako wzór na lekcjach polskiego :]
A skąd takie przemyślenia? To jeden z tematów który został b. mocno poruszony w zakończeniu evangeliona i bardzo ładnie to ujął.
Więc tak, można powiedziec że istnieje wiele Cezów na tym świecie, bo istniejesz w umysłach wszystkich osób jakie Cię znają bro, jednak każdy z tych Cezów jest inny, ponieważ postrzegany jesteś inaczej przez każdą tą osobę.
Tak więc ileś tam wyobrażeń o Tobie, najpewniej żaden z nich nie pokrywa się tym, co sam o sobie myślisz (a znasz siebie najlepiej), każde to wyobrażenie jest więc w jakiś sposób deformacją oryginału, karykaturą czasem. Pytanie tylko jak dobrze oryginał zna sam siebie.
Pod samo "byc sobą" nie podkładałbym aż tyle izolacji, powiedziałbym że to raczej brak noszenia masek w relacjach z różnymi osobami.
To jest jak błędne koło.
Im bardziej uch... powiedzmy uciekasz do swojego świata tym bardziej ludzie postrzegają ciebie inaczej.
Nie można mieć pretensji do ludzi jak cię oceniają jeśli sam nie wpływasz jakoś na ich ocenę a co za tym idzie mogą ci przypisać co chcą.
Ponieważ tylko przez "akcje" ludzie mogą cię naprawdę "obserwować" ciebie jako ciebie.
Co oznacza ,że nawet taki "imaginaryzm" jak ,że wszyscy postrzegają jak cię chcą może się urzeczywistnić.
Przeklęte sprzężenie zwrotne.
Dzięki.Po za tym tak też masz rację ,ale sam znalazłem odpowiedzieć na coś co mnie gryzie od ponad 2 miesięcy.
_________________ Sono Me Dare No Me?
Ostatnio zmieniony przez SiedzacyWKiblu 2009-11-11, 12:08, w całości zmieniany 1 raz
Z pomocą sporej ilości Tatr Mocnych doszedłem do ciekawych wniosków... Najpierw dwie sprawy oczywiste i niezmienne:
1) Nie ma ludzi szczęśliwych.
2) Każdy chce coś innego, niż ma.
Przed chwilą wizualizowałem sobie rozmowę z samym sobą sprzed, dajmy na to, półtora roku, kiedy to byłem żałosnym Piotrkiem Złamane Serduszko. (Nie, nie otaczałem się "żyletkami i Tokio Hotel", bardziej wiśniówką i soundtrackiem z SH2). Zadałbym sobie pytanie, czy na pewno chce zmian. Odpowiedziałbym, że tak. A co jeśli gdy wszystko się zmieni, nie będzie to lepsze, niż jest teraz? Odparłbym samemu sobie, że gorzej być nie może. Na tym by się ta rozmowa skończyła. I za półtora roku moje drugie ja przekonałoby się, że nie było mu tak źle. Że wakacje 2008, gdzie pijany tańczył wolnego z samym sobą na dachu składziku na drewno, słuchając "Promise" były jego najlepszymi jak do tej pory. I właściwie nie wiem co jeszcze napisać. Nie da się opisać uczucia.
Morał?
1) Szanuj chwilę. Zawsze może być gorzej.
2) Będąc z kimś, można być bardziej samotnym niż będąc samemu.
Wiem, że to żałosne wszystko co wypisuję. Teraz kontynuuje picie.
PS:
Nieletni forumowicze, pamiętajcie - alkohol to zUo.
EDIT:
PS 2, Pytanie filozoficzne do forumowiczów. Czy tez macie jakieś swoje miejsca, rzeczy, które znaczą dla was bardzo wiele? Coś materialnego, w czym tkwi część twojej duszy?
_________________ There was a HOLE here. It's Henry Townshend's bathroom now.
Ostatnio zmieniony przez enter77 2009-11-11, 17:36, w całości zmieniany 1 raz
Już wielu myślicieli próbowało znaleźć odpowiedź czym jest szczęście i jak być szczęśliwym. Szczęście jest czymś trwającym, długim, właściwie jest stanem a nie uczuciem, dlatego łatwo go nie zauważyć.
100% szczęścia nie da się osiągnąć na ziemi, bo zbyt wiele nas dotyczy, męczy.
Z drugiej strony, któż nie pamięta słów, mówiących, że: "w życiu piękne są tylko chwile"?
_________________ I may be bested in battle, but I shall never be defeated
Wiek: 38 Dołączył: 20 Sty 2009 Posty: 700 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2009-11-11, 19:57
Ale bzdury, oczywiście, że są ludzie szczęśliwi. Pozostali po prostu nie chcą, nie potrafią lub nie mogą być szczęśliwymi. I myśliciele g*wno pomogą, bo każdy może odnaleźć szczęście w czym innym. Nie ma czegoś takiego, jak szczęście uniwersalne - już nawet pani z reklamy ACE w zeszłym wieku o tym mówiła, a Wy nadal swoje
_________________ RHCP
Piszę poprawnie po polsku.
Ostatnio zmieniony przez Nazar 2009-11-11, 20:00, w całości zmieniany 2 razy
Ale bzdury, oczywiście, że nawet człowiek który posiadł i dokonał wszystkiego o czym kiedykolwiek marzył, gdzieś tam, w głębi będzie czuł, że jednak jeszcze czegoś brak, coś bym jeszcze ulepszył. "To jest tak, że gdy mam co chcę, wtedy więcej chcę, jeszcze..." - Kazik Staszewski. No, chyba że ktoś jest po lobotomii płata czołowego mózgu i mu wszystko zwisa ;|
_________________ There was a HOLE here. It's Henry Townshend's bathroom now.
I myśliciele g*wno pomogą, bo każdy może odnaleźć szczęście w czym innym.
I myślisz, że myśliciele o tym nie wiedzą? Z całym szacunkiem, ale tacy ludzie mają dalece głębsze przemyślenia od Ciebie, mnie czy kogokolwiek z tego forum. Oczywiście, że nie szukali szczęścia uniwersalnego. Chodziło raczej o jakieś metafory, na pewno nic konkretnego.
enter77 napisał/a:
"To jest tak, że gdy mam co chcę, wtedy więcej chcę, jeszcze..."
Gdyby ktoś zaspokoił wszystko, to byłoby to szczęście absolutne. Jeżeli ktoś jest wierzącym, to można powiedzieć, że takie szczęście jest w niebie, czy gdzie tam chce. Na ziemi osiągnięcia szczęścia absolutnego nie jest możliwe, co nie znaczy, że nie można być szczęśliwym.
Ostatnio zmieniony przez Kamar 2009-11-11, 20:16, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 38 Dołączył: 20 Sty 2009 Posty: 700 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2009-11-11, 20:20
Zieeeew, mów za siebie. Gdybym ja miał zrealizować wszystkie swoje plany i pomysły, musiałbym żyć kilkaset lat. I czy w związku z tym, że wszystkiego tego nie zrobię jestem nieszcęśliwy? Nie, akceptuję to i jestem niesamowicie szczęsliwy, że mogę zrobić to, co zdążę i jeszcze przy okazji inni będą z tego powodu szczęśliwsi i może zrealizują moje pozostałe zamierzenia. Nie wspominam nawet o szczęściu chwili, która została pominięta. Brak akceptacji, optymizmu, zawiść, zachłanność i brak umiaru oraz zrozumienia przyczyniają się do poglądów takich, jak Wasze. I jeszcze ta próżna buta. Zaraz pewnie ktoś wyjedzie, że nie wiem, co to prawdziwe szczęście bo, parafrazując, jej/jego jest tylko racja itd.
PS: nie jestem po lobotomii i mi nie zwisa, niezależnie od wydźwięku tych słów. Polska to dziwny kraj, choć pewnie na świecie jest takich więcej. A słowa z Twojego cytatu potwierdzają moje zdanie.
Kamar napisał/a:
Nazar napisał/a:
I myśliciele g*wno pomogą, bo każdy może odnaleźć szczęście w czym innym.
I myślisz, że myśliciele o tym nie wiedzą? Z całym szacunkiem, ale tacy ludzie mają dalece głębsze przemyślenia od Ciebie, mnie czy kogokolwiek z tego forum. Oczywiście, że nie szukali szczęścia uniwersalnego. Chodziło raczej o jakieś metafory, na pewno nic konkretnego.
Nie znasz nawet setnej części promila moich przemyśleń, więc ich nie oceniaj, bo to źle o Tobie świadczy. Nie musisz mnie także pouczać nt. filozofii myślicieli na przestrzeni wieków z tego samego powodu. Nie będę dyskutował o reszcie Twojej wypowiedzi w powyższym fragmencie, bo Twoja postawa na to, niestety, nie pozwala.
enter77 napisał/a:
"To jest tak, że gdy mam co chcę, wtedy więcej chcę, jeszcze..."
Gdyby ktoś zaspokoił wszystko, to byłoby to szczęście absolutne. Jeżeli ktoś jest wierzącym, to można powiedzieć, że takie szczęście jest w niebie, czy gdzie tam chce. Na ziemi osiągnięcia szczęścia absolutnego nie jest możliwe, co nie znaczy, że nie można być szczęśliwym.
To Twój punkt widzenia i nie każdy musi się z nim zgodzić. Tym bardziej, że jest on wyłącznie tezą.
_________________ RHCP
Piszę poprawnie po polsku.
Ostatnio zmieniony przez Nazar 2009-11-11, 20:30, w całości zmieniany 4 razy
Nazar, problem w tym, że się z Tobą zgadzam. Tylko że albo źle zrozumiałeś, albo ja się źle wyraziłem. Nie ma ludzi szczęśliwych to nie znaczy, że wszyscy leżą w koncie pokoju i płaczą nad sobą. Miałem na myśli, że w każdym jest jakaś cząstka która nie daje spokoju. Jakieś "A co jeśli?" lub "A co by było gdyby?". Życie może być przyjemne i wesołe, fakt. Ale zawsze będzie ta myśl "A co by było gdybym x lat temu postąpił inaczej?" życie jest w gruncie rzeczy fajne. Tylko okoliczności i ludzie czasem komplikują ponad miarę.
_________________ There was a HOLE here. It's Henry Townshend's bathroom now.
Wiek: 38 Dołączył: 20 Sty 2009 Posty: 700 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2009-11-11, 20:34
A czy te myśli powodują w Tobie uczucie nieszczęścia? U mnie wręcz przeciwnie - zawsze można sobie pomarzyć lub się tym szczęściem z kimś podzielić
Trafiłaś w sedno - ludzie często komplikują życie innym. Ale i to można obrócić w drugą stronę
_________________ RHCP
Piszę poprawnie po polsku.
Ostatnio zmieniony przez Nazar 2009-11-11, 20:39, w całości zmieniany 1 raz
Zależy. Czasem jest to frustrujące. Zależy też od konkretnego marzenia: np lot w kosmos to fajna rzecz do obgadania przy piwie. A inne mogą być zbyt osobiste i boleć. Ogólnie lubię żyć, tylko teraz mam zły tydzień. No i antenę od CB mi ukradli.
_________________ There was a HOLE here. It's Henry Townshend's bathroom now.
Wiek: 33 Dołączył: 25 Sie 2008 Posty: 149 Skąd: Oleśnica
Wysłany: 2009-11-11, 20:44
Nie ma definicji szczęścia. Nie ma człowieka, który nic w sobie, w swoim życiu nie chciałby zmienić. Trzeba żyć swoim życiem, nie patrząc co mają inni. Zawsze może być lepiej i zawsze może być gorzej Raz na wozie, raz pod wozem.
Wiek: 38 Dołączył: 20 Sty 2009 Posty: 700 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2009-11-11, 20:49
Kamillo napisał/a:
Nie ma definicji szczęścia. Nie ma człowieka, który nic w sobie, w swoim życiu nie chciałby zmienić. Trzeba żyć swoim życiem, nie patrząc co mają inni. Zawsze może być lepiej i zawsze może być gorzej Raz na wozie, raz pod wozem.
A ja bym powiedział, że jest tyle definicji szczęścia, ilu jest ludzi i ich potrzeb (część z tego się, rzecz jasna, pokrywa, więc też wyklucza). Co masz na myśli mówiąc o patrzeniu na innych? Bo to można na kilka sposobów zinterpretować
Wiek: 33 Dołączył: 25 Sie 2008 Posty: 149 Skąd: Oleśnica
Wysłany: 2009-11-11, 21:25
Ktoś wyżej napisał, że zawsze pragnie się tego, czego się nie ma. Jeśli już to posiądziesz, chcesz czegoś nowego i takie błędne koło. Nie chodzi tylko o rzeczy materialne. Chciałem wolności,l straciłem dziewczynę i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że nie wiem jak bez niej żyć.
No właśnie, najśmieszniejsze, że ja też się z zgadzam z Nazarem. Sam jestem człowiekiem szczęśliwym - głodem przejmować się nie muszę, w szkole idzie mi nieźle mimo minimalnych nakładów pracy, staram się realizować moje pasje. Z drugiej strony jestem nieco odludkiem, nie wiem na jakie studia iść, boję się, że nie uda mi się zrealizować marzeń. Mam poczucie braku tego "czegoś". Czyli nie jest to pełnia szczęścia, bo jednak coś doskwiera, ale mam wystarczająco dużo, by moje życie pchać do przodu patrząc optymistycznie (ach, ostatnimi czasy optymizm stał się taki niemodny).
_________________ I may be bested in battle, but I shall never be defeated
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum