Miałem rachunkowość w tech i teraz mam przedmiot na zarządzaniu. Nigdy nie chciało mi się go uczyć - ogarnąłem tyle ile trzeba było.
Ale muszę stwierdzić że dla pilnego ucznia - podstawy rachunkowości nie mogą być trudne.
Wielu ludzi omija jakoś tę rachunkowość z tego co widzę (bo to błaho brzmi?) widać nie budzi skojarzeń - biorą pod uwagę Ci którzy się chociaż raz bardziej z tym styknęli.
Dziwne bo rachunkowość jest łatwiejsza raczej niż prawo - a dochodowa też może być. Przy czym na księgowego to najlepiej po prostu na rachunkowość iść. Nie na jakieś "boczne odnogi".
Ostatnio zmieniony przez lolek00 2011-11-30, 01:26, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 39 Dołączył: 16 Lis 2007 Posty: 936 Skąd: Kraków
Wysłany: 2011-11-30, 01:41
"Finanse i rachunkowośc" to podobnie światły i przyszłościowy kierunek jak socjolog czy marketingowiec.
Księgowych już jest naprawdę wystarczająco, a Ci i tak nie zarabiają kokosów (ok 1500 na rękę).
Jest dośc łatwy (sam miałem kilka rachunkowości na studiach), no ale nie polecam iśc na łatwiznę.
Swoją drogą- ze szkoły wyższej rachunkowości w Kraku miałem na ang zawsze najsłabsze osoby- naprawdę idą tam Ci którzy są naprawdę słabi, bądź nie mają rozeznania w rynku.
Ostatnio zmieniony przez _Music 2011-11-30, 01:43, w całości zmieniany 1 raz
Generalnie jest jakaś kariera - liczenie ile na rękę tuż po studiach ma mały sens w przypadku takich kierunków. 1500 ma jakiś asystent księgowego bo księgowym głównym nie zostaniesz zaraz po studiach, z doświadczeniem możesz szukać czegoś lepszego.
Jak po prawie zostaniesz radcą to też możesz mieć 2000 na rękę na początku i szału niema. A nawet z aplikacją adwokacką zapewne będzie się z początku pomagierem w kancelarii albo "obrońcą z urzędu".
I tak można do każdego kierunku...
Ostatnio zmieniony przez lolek00 2011-11-30, 02:23, w całości zmieniany 3 razy
Wiek: 39 Dołączył: 16 Lis 2007 Posty: 936 Skąd: Kraków
Wysłany: 2011-11-30, 02:37
Kariera jest do dupy w tym zawodzie- kwota którą podałem jest średnia dla tego stanowiska (po studiach dostaniesz 700-800 zł na rękę), do tego konkurencja wręcz absurdalna, legiony ludzi corocznie kończą ten kierunek.
Zamiast się babrac w czymś takim, to iśc na coś konkretnego ścisłego.
Ostatnio zmieniony przez _Music 2011-11-30, 02:37, w całości zmieniany 1 raz
Służby specjalne potrzebują finansistów o czym nie każdy wie. Ciekawe ile by się tam zarabiało.
AW ich potrzebuje i CBA w dość dużej ilości. Ale to dotyczy tylko tych doświadczonych w zawodzie
Co do rachunkowości to księgowa w zakładzie gdzie pracują starzy ma +4000 na rękę. A roboty niema wiele. Facet który mi wykłada też jest księgowym i nie narzeka ;d
Śmieszne jest to że wielu księgowych jest po kursie księgowości a nie studiach - w tych starych zakładach ;|
Ostatnio zmieniony przez lolek00 2011-11-30, 03:06, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 39 Dołączył: 16 Lis 2007 Posty: 936 Skąd: Kraków
Wysłany: 2011-11-30, 14:22
Miałem (wciąż mam) kilku księgowych na ang pracujących w korporacjach- średnia pensja dla nich to właśnie tyle ile mniej więcej podałem- młodsi mniej, bardziej doświadczeni kilka stówek więcej, bez szans na większe kwoty. Musieliby awansowac by coś finansowo drgnęło.
Godziny pracy są horrendalne dla nich czasem- gdy zbliża się koniec kwartału który trzeba rozliczyc, potrafią pracę kończyc i o 2 w nocy (zaczynając od 14).
Ostatnio zmieniony przez _Music 2011-11-30, 14:24, w całości zmieniany 1 raz
Ja chyba muszę się wybrać do jakiegoś poradnictwa w kwestii wyboru drogi zawodowej w przyszłości bo u mnie to jest tak, że codziennie mam nowe pomysły.
A co do rachunkowości : Nie tylko księgowy na horyzoncie stoi po takich studiach. Można być np analitykiem finansowym w jakimś banku, doradcą ubezpieczeniowym albo podatkowym.
Wiek: 38 Dołączył: 20 Sty 2009 Posty: 700 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-03, 19:45
I tu właśnie wychodzi bolączka polskiego systemu edukacji - nastawionego głównie na bezproduktywne kształcenie ogólne, przy 100% teorii i 0% praktyki. Do tego nieżyciowe i oderwane od dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości programy nauczania kluczowych przedmiotów i w efekcie mamy taki obraz, a nie inny. I będzie już tylko gorzej, bo żadnych reform nie widać, a potrzebne są konkretne i niezbyt popularne zmiany.
Może odpowiem całkowicie nie na temat ,ale jeśli chodzi o karierę ważna też jest twoja lokalizacja nie tylko szkoła.
W swoim rodzinnym mieście nie mogłem znaleźć pracy ,a nawet jak znalazłem prace zdalną aby nie ruszać się z mieszkania to miałem jej dosyć po pierwszym miesiącu.
Pojechałem do Warszawy i nagle 1000 miejsc pracy. Jeszcze na Golden Line przychodzą różne spamy od ludzi z HR oczywiście gdy zdobyłem już normalną pracę po przecież wcześniej mieli mnie w d.
Osobiście nie wiem do czego mam teraz żal ,ale sam fakt ,że zmieniłem lokalizacje ,a nie siebie otworzyło mi nowe możliwości kariery jakoś mnie wkur### ,ale takie jest życie.
Warszawa zresztą jest toksycznym miastem nagle staje się kimś i ci odbija. Dokoła kolorowe bilbordy z doskonałymi ludźmi w międzyczasie dla wszystkim pociąg będzie stały jeśli linia trakcyjna zamarznie.
Dla mnie ten kontrast jest jednak za duży.
_________________ Sono Me Dare No Me?
Ostatnio zmieniony przez SiedzacyWKiblu 2011-12-18, 13:15, w całości zmieniany 1 raz
Nie mówiąc już o wyjeździe i szukaniu lokum w najdroższym mieście w Polsce
Nie nie, ja muszę w okolicy chociaż - ale Śląsk mi nie pasuje : / te ciasne zakurzone miasteczka... pozostanę na rubieżach tak długo jak będzie się dało. Nie wiem czemu ale aglomeracja mi się źle kojarzy bardzo O_o'
Ostatnio zmieniony przez lolek00 2011-12-18, 13:35, w całości zmieniany 2 razy
Wiek: 38 Dołączył: 20 Sty 2009 Posty: 700 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-18, 18:54
lolek00 napisał/a:
Bardziej profilowe szkoły powinny być.
Zawód + przygotowanie na studia w jednym pod kilka konkretnych kierunków.
Dokładnie
Cez: trudno, żeby lokalizacja nie miała znaczącego wpływu. Od wieków tak jest, to naturalne. A co do zmiany ludzi, to faktycznie coś w tym jest - niemal wszyscy z mojej grupy studenckiej to tzw. przyjezdni i na początku byli skromni i sympatyczni. Za to w trakcie niemal każdy stał się nadętym bucem uważającym się za rodowitego mieszczucha, jakby to była jakaś nobilitacja. Na szczęście nie wszyscy się tak zmieniają
_________________ RHCP
Piszę poprawnie po polsku.
Ostatnio zmieniony przez Nazar 2011-12-18, 19:00, w całości zmieniany 2 razy
Wiek: 39 Dołączył: 16 Lis 2007 Posty: 936 Skąd: Kraków
Wysłany: 2011-12-19, 17:48
Żelazko napisał/a:
Ludzie z dużych miast są na ogół aroganccy. Nie wszyscy, ale jest w tym ziarno prawdy.
Raczej takimi stają się napływowi i zakompleksieni, gdzie wstydzą się przyznac skąd są, bo nie rodowity warszawiak, krakus czy wrocławianin.
A to że trzeba się ruszyc by znaleźc pracę to jest oczywiste- stany zbudowały swą potęgę między innymi na mobilności swych obywateli (przeciętny tamtejszy mieszkaniec zmienia miejsce zamieszkania z powodu pracy w innym miejscu kilka razy w życiu).
Ludzie z dużych miast są na ogół aroganccy. Nie wszyscy, ale jest w tym ziarno prawdy.
Raczej takimi stają się napływowi i zakompleksieni, gdzie wstydzą się przyznac skąd są, bo nie rodowity warszawiak, krakus czy wrocławianin.
Zgadzam się w 100%. Oczywiście, są grupy wśród których taka identyfikacja wydaje sie być kluczowa (łysi na meczu), ale sam spotykałem się raczej z zadufaniem ze strony osób, które do Warszawy przyjechały. Przynajmniej w korporacjach - o nich mogę się wypowiedzieć. No i na studiach miały miejsce dziwne sytuacje (co raz mnie sprowokowało do głupiego zachowania).
I witam się po długiej nieobecności.
_________________ "Reaching out to embrace whatever may come."
Maynard James Keenan "Lateralus"
Duuuużo o tym myślałem ostatnio. Doszedłem do wniosków dość poważnych otwierających mi oczy. Obserwowałem ludzi ( a także siebie ) i zauważyłem tendencję do wybierania kierunków z zamiłowania. Lecz często tak bywa, że ludzie interesują się czymś nie koniecznie będąc w tym dobrzy. Wybierają takie studia, potem męczą się. Po studiach też problemy z pracą mają, bo są w tym ani dobrzy, ani źli. Są nijacy a takich jest wielu. Doszedłem do wniosku, iż każdy ma w sobie talent do czegoś i powinien w tym kierunku się kształcić. Coś co przychodzi z taką łatwością, iż nawet nie trzeba wiele wysiłku wkładać w to i przychodzi to łatwo. Szukałem u siebie takiego talentu. Dłuugo nie mogłem dojrzeć w czym jestem naturalnie dobry. Pomogła mi z tym moja dziewczyna, gdy w wyniku rozmowy która przebiegała jakoś tak :
- Ale kwas solny to przecież związek organiczny ( Ja )
-niee?
- No jak to nie?
(bla bla bla, tłumaczenia chemiczne mojej dziewczyny do mnie, świetna jest z Chemii i to jej naturalny talent, który powinna rozwijać. )
I na końcu wynikło takie zdanie z jej ust, które mnie oświeciło
- Tak jak Ty mnie nie zagniesz z Chemii tak ja Ciebie z angielskiego nie potrafię, bo zawsze mnie poprawiasz.
I nagle zacząłem patrzeć na to z innej strony. Że też tego nie dostrzegłem, że angielski to jedyny przedmiot w szkole, z którego mam same piątki, który przychodzi mi z łatwością itd.
I tak się zastanawiam, co ja mógłbym z tym talentem zrobić?
Filologia jakaś?
Wiem, że swego czasu było tutaj dużo osób, które ten kierunek studiowały ( hmm, Miho powinna się tu w tej chwili wypowiedzieć )
Chciałbym poznać opinię co do tego kierunku z Waszego doświadczenia, jak oceniacie takie studia, możliwości po nich itd.
Wiek: 39 Dołączył: 16 Lis 2007 Posty: 936 Skąd: Kraków
Wysłany: 2011-12-21, 22:00
Kwiatek1993 napisał/a:
Wiem, że swego czasu było tutaj dużo osób, które ten kierunek studiowały ( hmm, Miho powinna się tu w tej chwili wypowiedzieć )
Chciałbym poznać opinię co do tego kierunku z Waszego doświadczenia, jak oceniacie takie studia, możliwości po nich itd.
Tutaj jest więcej anglistów niż na ang.pl
Studia jak to humanistyczne nie są trudne w porównaniu do dobrych ścisłych kierunków na polibudach, każdy da sobie radę jak się trochę przyłoży. Druga strona medalu- wieeelu jest anglistów na rynku i wielu z nich nie ma zajęcia, w rezultacie wyjeżdżają do Anglii do pracy na zmywak, gdzie nareszcie dobrze zarabiają. Anglistyka IMO jest dobra w dwóch wydaniach:
1) Gdy poczujesz w sobie misję kształcenia w szkole- tutaj masz nawet obowiązek tego liznąc i będziesz czerpał radośc z tego.
2) Jako podstawa pod coś bardziej złożonego- wtedy niezbędne będą kontakty, orientowanie się w rynku pracy i ogólnej szalenie dynamicznej sytuacji na rynkach i branżach wszelakich w Polsce, UE i na świecie (w tej kolejności), czasem też dorobienie drugiego kierunku będzie wymagane.
Idąc do pracy w szkole nie miałem problemów z zatrudnieniem- idzie niż demograficzny, trudno (czasem bardzo trudno) się młodemu nauczycielowi dostac na etet do szkoły- chyba że jest się anglistą, bo właśnie w tej dziedzinie jest stosunkowo duża rotacja. Warunek- możesz byc zmuszony się przenieśc do dużego miasta gdzie jest po prostu więcej szkół.
Osobiście kombinuję jednak z drugą opcją jaką zapodałem- kończę informatykę, specjalizuje się w biznesach, finansach, bankach i to jest branża (oraz pokrewne) jaką sobie obrałem. W praktyce wygląda to tak, że próbujesz przeniknąc jak najwyżej by byc obok ważnych ludzi, zostawiając po sobie dobre wrażenie i wizytówkę z kontaktem. Imam się w tym celu różnych rzeczy, jak chociażby praca w wolonatriacie prezydencji Polski w Europie, wyjazdy jako tłumacz za granicę, korepetycje z "odpowiednimi" osobami itd. W rezultacie w mijającym roku 2011 poznałem wielu przedsiębiorców, kilka ważnych person, polityków i marszałków- wszystko to z nadzieją że kiedyś któryś kontakt zaprocentuje i nawiążę z jegomościem jakąś współpracę bardziej dochodową.
Bardzo niepewny grunt jak widzisz- nie jestem pewny czy mi się to opłaci wszystko. Na wszelki wypadek w przyszłym roku zaczynam się uczyc Mandaryńskiego i sp***alam pewnie z kraju.
Mimo wszystko bardziej polecam coś ścisłego- trudno wymagac byś lubiał np. mierzyc grobowce i sporządzac dokumentację techniczną będąc na geodezji. Wiele kierunków ścisłych okazuje się naprawdę interesująca i wręcz fascynująca na dłuższą metę, dają Ci też konkretny fach w ręku i jesteś witany z otwartymi rękami na całym świecie za stawkę x4 niż stawka humanisty.
U nas większośc humanistów nazywa tak siebie z przymusu, bo są po prostu zbyt słabi na ścisłe rzeczy, ale jestem zdania że wszystkiego da się nauczyc jeśli człowiek chce i się postara.
Ostatnio zmieniony przez _Music 2011-12-21, 22:05, w całości zmieniany 2 razy
U nas większośc humanistów nazywa tak siebie z przymusu, bo są po prostu zbyt słabi na ścisłe rzeczy
Za słaby jest człowiek, który nie potrafi rozpalić ognia, i zaopatrzyć się sam w jedzenie. To jest moja definicja słabości pod którą patrząc na moje krzywe oko kwalifikuje się więcej niż 90 procent społeczeństwa.
Wiek: 38 Dołączył: 20 Sty 2009 Posty: 700 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-26, 01:15
Żelazko napisał/a:
_Music napisał/a:
U nas większośc humanistów nazywa tak siebie z przymusu, bo są po prostu zbyt słabi na ścisłe rzeczy
Za słaby jest człowiek, który nie potrafi rozpalić ognia, i zaopatrzyć się sam w jedzenie. To jest moja definicja słabości pod którą patrząc na moje krzywe oko kwalifikuje się więcej niż 90 procent społeczeństwa.
Trochę dziwne odniesienie - wg Twojej definicji Stephen Hawking jest "za słabym" człowiekiem, co jednak nie przeszkadza mu "być" świetnym umysłem ścisłym.
Music ma sporo racji z tym "humanizmem". Dzisiaj mnóstwo młodych, którzy nie rozumieją matmy lub innych przedmiotów ścisłych (głównie z powodów lenistwa i braku nauki) z miejsca obwołuje się artystyczną duszą/humanistą. Bo tak jest po prostu łatwiej i wygodniej. I nie jest tak tylko w Polsce.
_Music napisał/a:
Żelazko napisał/a:
Ludzie z dużych miast są na ogół aroganccy. Nie wszyscy, ale jest w tym ziarno prawdy.
Raczej takimi stają się napływowi i zakompleksieni, gdzie wstydzą się przyznac skąd są, bo nie rodowity warszawiak, krakus czy wrocławianin.
Mam takie same odczucia, na szczęście nie każdy się tak zmienia
_________________ RHCP
Piszę poprawnie po polsku.
Ostatnio zmieniony przez Nazar 2011-12-26, 01:22, w całości zmieniany 2 razy
Żelazko napisał/a:
_Music napisał/a:
U nas większośc humanistów nazywa tak siebie z przymusu, bo są po prostu zbyt słabi na ścisłe rzeczy
Za słaby jest człowiek, który nie potrafi rozpalić ognia, i zaopatrzyć się sam w jedzenie. To jest moja definicja słabości pod którą patrząc na moje krzywe oko kwalifikuje się więcej niż 90 procent społeczeństwa.
Trochę dziwne odniesienie - wg Twojej definicji Stephen Hawking jest "za słabym" człowiekiem, co jednak nie przeszkadza mu "być" świetnym umysłem ścisłym.
Chodziło mi, że mało ludzi na ogół wie jak przetrwać samemu bez cywilizacji, człowiek staje się uzależniony od tego w jaki sposób funkcjonuje społeczeństwo i ostatecznie traci swoją autonomie np. zjawisko bezdomnych, zamiast iść zdobyć sobie na własną rękę jedzenie i zbudować sobie szałas albo jakieś schronienie, to żebraną i jedzą odpadki. To jest żywy przykład jak człowiek staje się bezradny. Popatrz na to, że na wsi takiego zjawiska nie ma, to jest charakterystyczne dla miast i skupisk grup z wysokim poziomem socjalizacji. Taki samotnik na wsi sobie zbuduje chatkę, albo znajdzie opuszczoną i ją sobie zagospodaruje. Pomimo tego, że przegrał bitwę w swoim życiu socjalnym, to drzemie w sobie iskrę autonomii - nie wywiesił białej flagi, jak to robi większość "porzuconych" prze społeczeństwo.
Takich niezbędnych umiejętności prawie nikt nie uczy z wyjątkami takich jak; wojsko, harcerze/scout-ci (do pewnego stopnia), albo jak się wychowało w takiej dziurze jak moja. Żadna kometa nie wleci i rozbije globu na pół, ale warto umiejętności posiadać choćby w razie zagubienia się gdzieś w górach. W Polsce mało jest takich miejsc jednak. Kraj gęsto zaludniony.
Cytat:
Music ma sporo racji z tym "humanizmem". Dzisiaj mnóstwo młodych, którzy nie rozumieją matmy lub innych przedmiotów ścisłych (głównie z powodów lenistwa i braku nauki)
Głównie z powodów jakich zachodni system edukacyjny ma podejście do dziecka. Narzucając takiemu dziecku naukę TYLKO dla oceny, ale nie naukę dla samej nauki, bo rząd i prywaciarze patrzą na statystyki. A to zabija wewnętrzną motywację i zniechęca do nauki przedmiotów ścisłych, która wymaga dużo poświęcenia i skupienia, i CZASU*. Dlatego wiele ludzie uczy się aby zdać i ma gdzieś matmę i inne fizyki jak się szkoła skończy. Wiele jest o tym pism naukowych wystarczy wpisać do google: "deci 1971 the effect of payment on intristic" i wyskoczą pdf-y z pracami naukowymi poszczególnych uczelni i uniwersytetów.
* - nie dotyczy osób naturalnie uzdolnionych w przedmiotach ścisłych.
Na wsi niema bezdomności bo ludzie mają swoje chaty i nawet jak jest alkohol to nikt Cię nie wykopie z domu bo to nie czynszówka. Podatek od nieruchomości to jakaś pierdoła raz na rok.
Najbiedniejszy wieśniak jest po stokroć bogatszy od biednych z miast, ma prace sezonową pod nosem i rodzinny dom z którego nikt go nie może wyrzucić.
Sporadyczni bezdomni ze wsi - jadą właśnie do miasta, są tam przytuliska, można coś zjeść no i jest wiele ciepłych miejsc do których wolno wchodzić - dworce, etc.
A wy tu o szałasach :grin: Chociaż przeprowadzenie eksperymentu surwiwalowego w Polskich lasach mogło by być ciekawe.
Ostatnio zmieniony przez lolek00 2011-12-26, 05:04, w całości zmieniany 3 razy
Wiek: 36 Dołączył: 25 Sie 2010 Posty: 160 Skąd: Tychy
Wysłany: 2011-12-26, 08:16
Dokładnie tak jest że osoba wychowana na wsi potrafi więcej manualnych prac wykonać i przetrwać w trudnych warunkach niż przeciętny miastowy.
Dzieje się tak ponieważ warunki życia jak wiadomo są bardziej surowe a w mieście masz wszystko pod dupą. Podam kilka przykładów:
1. Jedzenie w mieście kupisz wszędzie, wystarczy że wyjdziesz z mieszkania a nieopodal pełno restauracji, pizzerii, kebabów, sklepów i marketów. Więc po co gotować?
Na wsi nie gotujesz = nie jesz.
2. Jeśli auto zepsuje się czy inna maszyna to serwisow też jest wiele. Same udogodnienia panują w miastach. Na wsi jak Ci auto nawali to skrzykniesz miejscowego „Hańka” i”Zenka” co to na mechanice się znają i nie jedna usterkę naprawili nie czytając żadnej książki technicznej pojazdu. Miastowemu coś z rowera odpadnie, albo klocki hamulcowe się wytrą to zaczyna się taka akcja.:
-Ojej ojej ojejku urwało się :-/.
-Co ja teraz biedny pocznę.
-Trzeba będzie do rowerowego pojechać aby mi to naprawił/wymienił.
A przyokazji ten oto pan wysokiej klasy fachowiec orżnie cię na grubą kasiore, bo czegoś prostego nie potrafisz wykonać sam. XD
Także w mieście posiądziesz wiedzę raczej wyczytaną z książek (nie w każdym przypadku) której nie będziesz potrafił wykorzystać w praktyce.
_________________
Ostatnio zmieniony przez vilku666 2011-12-26, 08:24, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum