Wysłany: 2009-11-26, 10:44 Hobby czy strata czasu?
No właśnie, bez zbędnego zagajania, czym są dla Was gry video/komputerowe/planszowe/rpg i jak są one postrzegane przez bliskie Wam otoczenie?
Należę do tego (nieszczęsnego?) grona osób, które wychowały się na elektronicznej rozgrywce. Pegasus, Atari, PC, konsole... stanowiły praktycznie część mojego dzieciństwa. Choć daleko mi od porównywania się z totalnymi no-life'ami bez życia osobistego spędzających większą część dnia przy WoW i temu podobnych, to jednak do gier podchodzę w podobny sposób jak wiele osób podchodzi do filmów czy gry w piłkę - pomijając aspekty praktyczne (porównywanie "straty" czasu czy aktywności fizycznej). Przy jednych pozycjach mogę odreagować stresy życia codziennego - samemu lub ze znajomymi - przy innej trochę pogłówkować (strategie), a przy jeszcze innych przeżyć nietypową historię, której próżno by było szukać w coraz mniej ambitnych produkcjach filmowych (Silent Hill, Odin Sphere, SMT). Przede wszystkim jest to forma spędzania wolnego czasu, która sprawia mi niemałą frajdę.
No ale... coraz bardziej tego zamiłowania do gier się wstydzę ostatnimi czasy. Nie znam wielu osób mających podobną opinię na temat elektronicznej rozgrywki. Większość z nich albo gra okazyjnie (casuale, można wręcz rzec) albo w ogóle. Ok, nie byłoby z tym większego problemu gdyby nie fakt, że gry nadal traktowane są jak zabawka dla dzieci. Pomimo faktu istnienia niezliczonej ilości tytułów i gatunków skierowanych do różnych odbiorców i prezentujących różnoraki poziom, grom daleko do takiego traktowania jak przeciętne kino akcji puszczane w Polsacie o 20:00, nie prezentujące absolutnie żadnych wartości a traktowane jako norma przez większość społeczeństwa. I może brzmi to jakbym granie usprawiedliwiał, ale w końcu co jest złego w niegroźnej rozgrywce? Trochę frajdy w tym życiu się człowiekowi należy.
Mimo to, coraz trudniej jest mi się przyznać przed ludźmi, że lubię gry video/komputerowe. Już w szczególności krzywo się na mnie patrzą kiedy stwierdzam, że kupuję legalne kopie ulubionych tytułów - bo jak powszechnie wiadomo, najłatwiej to wszystko ściągnąć, przejść i zapomnieć, a pieniądze wydać na kolejną libację. Szczególny "problem" się pojawia kiedy do czynienia mam z dziewczynami. Ostatnio na zajęciach konwersacji temat zszedł na gry komputerowe (był artykuł o Second Life) i facet zadał proste pytanie "czy ktoś gra(ł) w gry komputerowe". Wyszło na to, że jako jedyny się zgłosiłem i musiałem się "tłumaczyć". Reszta grupy dziewczyny, facet chyba nie gracz, który w dodatku moją argumentację podsumował pytaniem do pozostałych "Czy jego wypowiedź Was przekonała? Nie, ani trochę..." (stwierdziłem m.in., że znam umiar i nie mam problemów z przerwaniem zabawy mając inne obowiązki). Trochę się wkurzyłem bo nie wiem jakie miał on intencje, ale poczułem się jak no-life na tle reszty grupy, która przecież zajmuje się o wiele ważniejszymi sprawami w życiu (np. przeglądaniem magazynów o modzie). Między innymi w celu uniknięcia takich sytuacji nie podejmuję tematu z reguły, tudzież ich unikam będąc wśród osób o odmiennym zdaniu niż ja. Czy aby słusznie? Jak już wspomniałem, główny tego problem to fakt, że drugą stronę niesamowicie trudno jest przekonać. To tak jak próba wmówienia komuś, że zbieranie znaczków pocztowych jest fajne.
Tym samym mam swego rodzaju zainteresowanie, które praktykuje, lecz którym się w ogóle nie "chwalę" nigdzie poza Internetem. Mało moich obecnych znajomych gra więcej niż w okazyjny rozreklamowany (s)hit. Rodzina krzywo się na mnie patrzy twierdząc, że marnuję tylko czas i pieniądze. Schodzić muszę im z drogi gdy przychodzi do mnie kolejna przesyłka z grą (a gdy przyszła konsola to już w ogóle...). Drażni mnie to, głównie z tego powodu, że nie uważam się za osobę w żaden sposób uzależnioną tudzież nieodpowiedzialną, jak te prawdziwe no-life'y spędzające całe dnie przy MMO czy innych CounterStrike'ach. Potrafię odpowiednio zagospodarować swój czas a gry są jedynie ulubioną metodą spędzania jego wolnych chwil. No a jednak... wg innych pewnie lepiej by było gdybym kasę tracił na imprezy i alkohol, oglądał bezmyślnie co leci masowo w telewizji jak większość społeczeństwa po powrocie z pracy, albo sterczał przed wejściem na klatkę schodową z ekipą ziomali zaczepiając wszystkich przechodzących. A może po prostu powinniśmy zacząć się bawić kamieniami, jak nasi przodkowie, którzy "potrafili się obejść bez gierek"? Tja...
Jak sytuacja prezentuje się u Was? Jak Wy sami podchodzicie do gier wszelkiego rodzaju, jakie mają dla Was znaczenie, oraz jak odbierają je bliskie Wam osoby? Czas na dyskusję ;>.
Ostatnio zmieniony przez Suavek 2009-11-26, 10:49, w całości zmieniany 1 raz
Nie słusznie. Masz swoje zdanie to musisz je pokazać. Ktoś kto nie ma zielonego pojęcia o grach video nie będzie potrafił sobie wyobrazić, że gry pod względem fabuły mogą przewyższać nawet najlepsze filmy i trzeba im to uświadomić. Tak samo jak to, że nie wszystkie gry kierowane są do małych dzieci.
Działa to też w inny sposób, odnosząc się także do końcówki Twojego posta. Mówiąc, że lubię gry i próbując swoje zdanie uzasadnić, niezależnie od argumentów wyrabiam o sobie jakąś opinię wśród innych. Biorąc pod uwagę powszechne zaślepienie w tej kwestii, nawet z odpowiednimi argumentami będę po tym postrzegany jako duże dziecko.
Bersek napisał/a:
I wiesz co zrobię? Dam jej do poczytania fajny artykuł z książeczki dodanej kiedyś do CDA. Gwarantuję, że każdy po tej lekturze zmieni swoje zdanie.
Jest też inny sposób. Odpalę matce SH2, niech pogra (wątpię czy będzie potrafiła obsłużyć pada) ze 2 godziny i potem napisze mi ile z tego zrozumiała. Chodzi mi o samą fabułę jak i o język angielski. Myślę, że tutaj gadka się skończy.
Kontynuując, pokazać można, ale co jeśli dana osoba nie jest ku temu przychylna? Przecież nie od dzisiaj wiadomo, że ludzie są zaślepieni i bardzo ciężko im przyznać komuś rację. W najnowszym numerze PSX Extreme (co też było m.in. przyczyną założenia tematu) gość mówił, że w pracy postrzegany jest właśnie jako takie duże dziecko. Argumentacja nie pomogła, nawet zaproszenie kolegów do domu w celu pokazania paru gier i wspólnej zabawy - ci zwyczajnie odmówili. To jest walka z wiatrakami. Jeśli osoba dorosła ma już wyrobioną jakąś opinię, szczególnie przez media i stereotyp dzieci spędzających całe dnie przy CounterStrike'u, to równie dobrze można zacząć jej wmawiać, że kolekcjonowanie kapsli po piwie jest pasjonującym zajęciem. Ich po prostu nie przekonasz, a jest różnica między dzieleniem pasji a tolerancją. Dlatego widzisz, czasem wolę sprawę przemilczeć, niż "zepsuć" swój wizerunek, jak to nagle i niefortunnie wyszło na jednych z moich zajęć.
Bersek napisał/a:
Ja to widzę tak. Na imprezach zdobywasz doświadczenie w relacjach interpersonalnych, zawsze jest jakaś szansa, że znajdziesz swoją drugą połówkę, dobrze się bawisz, a w przypadku gier oprócz "zaliczenia" kolejnej przygody, dobrego funu i garba nie zyskujesz nic. Oczywiście jeśli ktoś potrafi pogodzić jedno i drugie to ok, ale siedzenie całymi dniami przy grach...
Absolutnie nie chodziło mi o siedzenie całymi dniami przy grach. Życie towarzyskie swoją drogą, ale bardziej chodziło mi o wydatki. Ja wolę wydać powiedzmy 50zł na nową grę, która zapewni mi zabawy na kilkanaście-kilkadziesiąt godzin, podczas gdy inny wyda te 50zł na alkohol, upije się przy jednej okazji, następnego dnia będzie go boleć głowa i poza spotkaniem z kumplami podczas którego nagle urwała się taśma nic z tego nie ma. Nie chcę się zagłębiać w zupełnie odmienną kwestię, ale o ile spotkania towarzyskie, nawet przy alkoholu, jak najbardziej nie stanowią problemu, tak nigdy nie byłem zwolennikiem kosztownego upijania się do upadłego i budzenia się z kacem następnego dnia. A jest to dosyć powszechna forma "zabawy" w dzisiejszych czasach z tego co zauważyłem, szczególnie wśród młodzieży. I głównie o to mi chodziło wspominając o imprezach i alkoholu.
No ale... coraz bardziej tego zamiłowania do gier się wstydzę ostatnimi czasy.
LOL Czego tu się wstydzić?Hobby jak każde inne,nie lepsze,nie gorsze.Jak ktoś się mnie pyta co lubię to ja odpowiadam:lubię grać.Mówię im bo jestem z tego dumny.
Suavek napisał/a:
W najnowszym numerze PSX Extreme (co też było m.in. przyczyną założenia tematu) gość mówił, że w pracy postrzegany jest właśnie jako takie duże dziecko. Argumentacja nie pomogła, nawet zaproszenie kolegów do domu w celu pokazania paru gier i wspólnej zabawy - ci zwyczajnie odmówili.
Ja bym miał ich w...głębokim poważaniu.Jeśli ktoś nie szanuje mnie i moich zainteresowań to niby czemu ja mam szanować ich?Ignore na nich i tyle.
Dla mnie gry to dobra zabawa i nic więcej. Nie przejmuję się absolutnie zdaniem innych, bo teksty typu "gry są dla dzieci" mogą sobie wsadzić głęboko w swoje poważanie. Równie dobrze mogę powiedzeć, że chlanie co drugi dzień, bądź oglądanie telewizji także ogłupia. Każdy ma po prostu swoje zainteresowania, jeden woli oglądać telewizję po pracy, drugi wyjść z kumplami na browar, a jeszcze inny pozbierać znaczki do klasera. Na mnie akurat padło z grami video, bo nie da się ukryć, że na nich wyrastałem, jednak nie oznacza to wcale że nie mam innych zainteresowań. Fakt, gram najwięcej, jednak oprócz tego mam parę innych zajęć i planów, które codziennie realizuję w mniejszym lub większym stopniu. Większość moich znajomych co prawda preferuje styl życia, oscylujacy wokół imprezowania i alkoholu, jednak znamy się wszyscy od lat i tolerujemy siebie nawzajem. Mi nie jest obce imprezowanie, więc nie moralizuje kumplom bez sensu, a im nie jest obce granie, więc nie pierdzielą mi nad uchem, ze jakiś no-life jestem. Jak jest okazja, to sam zabaluję, jednak nie robię tego często, bo nie bawi mnie zalewanie pały co drugi dzień. Mam też oczywiście znajomych, z którymi dzielę pasję do gier video i często rozmawiamy na ich temat, podobnie jak i na temat fimów, muzyki, polityki, kobiet i wielu innych... Wszystko zależy od odpowiedniego zbalansowania.
Jeśli chodzi o takie rozmowy o grach z przypadkowymi ludźmi, np. w szkole czy chodciażby z klientami w pracy, to nie mam w sumie z tym problemów. Szkopuł polega na tym, żeby wiedzieć z kim rozmawiać na takie tematy. Jasnym jest, że taki lowelas z fryzurką na żelik, wożący się jak taczka z gnojem i wydajacy z siebie bliżej niesprecyzowane odgłosy, będzie miał raczej blade pojęcie o grach, a jeśli już to znane będą mu tylko "cool gry na X360" typu Gears of War, czy jakieś wyścigi pokroju Need For Speed, w które gra każdy szanujący się cool koleś z milionem znajomych na naszej klasie. Także taka gadka nie przejdzie z typową landryną, której w głowie tylko imprezki i "słitaśne roSmófFki" z "psiapsiółkami". Analogicznie ja będę miał wysrane na jakieś rozmówki o szkółce niedzielnej, kółkach miłośników Tolkiena, czy dla kontrastu o jakichś Gwiazdach Robiących Gałę Na Lodzie i tym podobne "rewelacje" z Pudelka.
Z rodziną u mnie sprawa ma się podobnie jak u Suavka, acz bez jakiegoś ekstremum. Matka oczywiście przewraca oczami ilekroć przyjdę na chatę z jakąś nową pozycją, albo nowym klamotem do mojego pieca, nie wspominając już wogóle o konsoli, o której moja matka ma wyjątkowo dziwne pojęcie, że jest to zabaweczka dla dzieci i nie może patrzeć, jak marnuję na to pieniądze. Dziwne, że o PC tak nie mówi. No ale jakby nie patrzeć, to moja matka jest straszna materialistką i egoistką, więc krzywo patrzy na wszystko co sobie kupuję, no chyba że kupiłbym coś co jej odpowiada (w tym przypadku meble za 1000zł, tudzież nowe ciuchy). Nawet kiedy przyniosłem gitarę do domu, to strzeliła facepalma i zamiast pochwalić, że wreszcie mam jakieś zainteresowanie, inne niż gry, to strzeliła coś w stylu: "Jezu, nie szkoda Ci na to kasy?". Z siostrą jest lepiej, bo sama czasem lubi sobie w coś poszarpać czy to na PC czy na konsoli, najczęściej w jakieś popierdółkowate gierki. Jendak kiedy siedzę i rzucam przekleństwami na jakąś grę, to mówi, że jestem świr i czemu nie oleję sprawy, skoro tak się denerwuję. Cóż, trochę racji ma, ale to trzeba samemu przeżyć, żeby zrozumieć... xD Tak czy siak nie zwracam uwagi na to co mówią, a już tym bardziej nie dyskutuję, bo to walka z wiatrakami. Niech sobie mają te swoje telewizory, Tańce z Gwiazdami i inne marne seriale, ja mam swoje "głupie gierki" i wszyscy są zadowoleni.
Ostatnio zmieniony przez StuntmanMikeL 2009-11-26, 12:29, w całości zmieniany 1 raz
Grałem, gram i grał będę
Co prawda nie tyle co jeszcze parę lat temu, jednak granie, zamiennie z czytaniem i oglądaniem filmów ciągle stanowi spory procent moich wolnych wieczorów. Tyle, że z braku wolnych chwil jest to 2-3 godziny dziennie. Generalnie za stratę czasu tego nie uważam, Wiem, że można zamiast tego, robić coś bardziej pożytecznego (tworzyć cokolwiek, uprawiać sport, czy w przypadku singli, umówić się z kimś), ale mimo wszystko nie uważam za prymitywną rozrywkę i sądzę, że bardziej rozwijam się grając, niż oglądając M jak Miłość czy Hit Dnia na Polsacie.
Oczywiście wszystko zależy od tego w co się gra, jak się do tego podchodzi i ile czasu poświęca, nie będę się jednak na ten temat rozwodził, bo wiadomo, że we wszystkim wskazany jest umiar.
Co do kwestii odbierania mojego hobby przez towarzystwo, to ogólnie nie narzekam. Żona, choć, moich zainteresowań nie podziela w pełni je akceptuje i nie uważa za dziecinną rozrywkę. Po prostu nie raz widziała, jak gram w ambitniejsze tytuły i zdała sobie sprawę, że często podejmują złożone kwestie, a swoją fabułą przebijają większość komercyjnych produkcji filmowych.
Wśród znajomych granie to normalna sprawa. W końcu całe nasze osiedle na Pegasusie i Amidze się wychowało. Co prawda większość kolegów gra w bardziej casualowe, sportowe produkcje, typu PES czy Fight Night, ale chętnie grają ze mną w nawalanki, a ja też meczyku w PES'a nie odmówię. Z jednym kumplem wymieniamy wrażenia związane z ostatnio "zaliczonymi" RPG i jest git. Nawet koleżanki zainteresowałem elektroniczną rozrywką. Weekendowe wieczory regularnie spędzamy u kumpla w sporym gronie przy piwie, grając w Buzz'a a po kilku głębszych, odpalamy Singstara . Ostatnio sprawiłem sobie sprzęt do Guitar Hero, więc jest dodatkowa atrakcja na imprezach. I tak małymi krokami przekonuje osoby nieuświadomione, że dorośli ludzie mogą się przy grach świetnie bawić. Fance twórczości Sapkowskiego pokazałem grę Wiedźmin. Kilka(naście) nocek miała z głowy i jej opinia, co do gier znacznie się poprawiła.
Trzeba po prostu wiedzieć jak do kogo podejść, bo wiadomo, że jeśli osobie nie trawiącej horrorów wyskocze z SH to się zniechęci.
Albo jak mojemu szwagrowi, który jara się II wojną i samochodami, na grach się wcale nie zna, pokażę Personę, też nic dobrego z tego nie wyjdzie. Zamiast tego dałem mu spróbować GRID' a, Call of Duty i GTA 4. Po paru sesjach facet nieustannie męczy moją siostrę o kupno konsoli.
Także absolutnie nie należy się wstydzić swoich zainteresowań, tylko spokojnie i z podniesioną głową tłumaczyć, nawet po 100 razy, że gry dawno przestały już być niszową gałęzią rozrywki i dosłownie każdy może znaleźć w tej dziedzinie coś dla siebie.
Oczywiście ostatnia kwestia sprawia, że powstaje coraz mniej ambitnych produkcji dla wymagającego oldschoolowca, ale to już temat na inną okazję ;]
_________________ „Większość ludzi, w jakimś momencie życia, potyka się o prawdę. Wielu szybko się podnosi, otrzepuje i zajmuje swoimi sprawami, jakby nic się nie stało.” - Winston Churchill
"Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własnymi badaniami" - William Cooper
Wiek: 39 Dołączył: 16 Lis 2007 Posty: 936 Skąd: Kraków
Wysłany: 2009-11-26, 23:23
Suavek, a wymyśliłeś sobie problem :]
Czego masz się wstydzic? Nie przekonuj każdego wokół jakie to gry są fajne, głębokie i w ogóle- kto ma wiedziec, to wie. Nic na siłę.
Niech to tolerują chociaż (nie musza lubic), teraz tolerancja jest b. tredni.
Ja tam ni mam żadnego problemu z takimi rzeczami- nikomu do tego ile mnie kosztowała konsolka, moja kasa. Dla niektórych równie głupi wydatek, jak dla mnie 20 torebka siostry np :]
Wszyscy mówicie "co to kogo obchodzi". Wszystko fajnie, podzielam to zdanie, tylko problem w dzisiejszym świecie jest taki, że jeśli chcemy w nim jakoś funkcjonować, musimy zadawać się z innymi osobami, czy tego chcemy czy nie. Nie chcę robić tutaj z gier jakiegoś wielkiego problemu, ale nie będę ukrywał, że już kilkukrotnie zdarzyło się, że ludzie sami przypisywali mi rolę gracza, niekoniecznie w pozytywnym wydźwięku.
Naturalnie, wiele zależy także od tego na jakie osoby trafimy w życiu. Za młodu ze znajomymi co tydzień spotykaliśmy się w piątki po zajęciach i graliśmy w Tekkena/PES/TimeSplitters przy piwku. Było fajnie, ale w końcu wszyscy się porozjeżdżali w różne strony, a nowi znajomi z grami wiele wspólnego nie mają. Coś co dotychczas było hobby, o którym mogłem swobodnie porozmawiać stało się tylko i wyłącznie moim zainteresowaniem.
Nie chciałem też aby temat przerodził się w dyskusję o wyższości gier nad innymi formami spędzania wolnego czasu czy coś podobnego. Kwestia ta interesuje mnie raczej ogólnie - jak gry postrzegane są w Waszym otoczeniu. Dlatego wspomniałem, ludzie z którymi się zadaje raczej nie mają o nich większego pojęcia i nierzadko traktują to jako stratę czasu, która jest potem wypominana. Na chwilę obecną nie znam ani jednej osoby, którą mógłbym zaprosić do domu celem wspólnej zabawy w takiego Tekkena czy nawet coś mniej zobowiązującego. Na piwo czy coś to jasne, no problem. Tematyka gier jednak od jakiegoś czasu ogranicza się w moim przypadku wyłącznie do Internetu, szczególnie, że więcej zwykłem grywać na konsoli niż na PC (na kturego morzna śćongać ńelegalne gry!!!1one). To też w pewnym stopniu wpływa na ewentualne konwersacje, gdyż z paroma znajomymi mogę pogadać o jakimś nowym cRPG na PC, ale Persona na ten przykład będzie dla nich zupełnie obca i raczej po nią nie sięgną.
Wiek: 37 Dołączył: 03 Sie 2008 Posty: 260 Skąd: Katowice
Wysłany: 2009-11-27, 19:12
Suavek napisał/a:
Coś co dotychczas było hobby, o którym mogłem swobodnie porozmawiać stało się tylko i wyłącznie moim zainteresowaniem.
W tej kwestii zgodzę się w 100%. Mimo, iż parę moich znajomych posiada jakąś konsolę to jakoś nie jest to tematem pogawędek. Nawet jeśli sam zapodam jakiś temat odnośnie konsol rozmowa po chwili zbacza na inny tor :\ . Jedyną osobą z którą mogę normalnie pogadać na ten temat jest...mój brat.
Natomiast jeszcze nie spotkałem się z jakimiś negatywnymi opiniami na temat mojego hobby, jeśli chodzi o znajomych (np. z uczelni). Zdarza się że z zaciekawieniem przyglądają się jak razem z kumplem toczymy walki w Tekkena na PSP (magia wi-fi). Nawet sami próbują swoich sił.
_________________ Cała moja pewność to: jutro jest takie dalekie.
Wiek: 33 Dołączył: 25 Sie 2008 Posty: 149 Skąd: Oleśnica
Wysłany: 2009-11-28, 15:40
Nigdy nie byłem typowym maniakiem, nie wychodzącym z domu. Gram od 12 lat (nie mylić z "od 12 roku życia") i od tamtej pory jest to moje główne hobby. Przez okres podstawówki, cały czas spędzany w domu poświęcałem na granie na komputerze, co nie oznacza jednak ,że nie wychodziłem z kumplami na boisko czy szkolne dyskoteki
W gimnazjum stałem się konsolowcem, a uzależniłem się wówczas od internetu - tak więc więcej czytałem o grach, aniżeli grałem. Dziś wolę zdecydowanie aktywny tryb życia - spotkania ze znajomymi, dziewczyną, imprezy... Częściej bywam poza domem niż w nim. Poza tym, nie oszukując samego siebie - wypalam się jako gracz. Kiedyś ciorałem we wszystko co miałem pod ręką, dziś przy kilkuset grach jakie mam ciekawi mnie jedna na 100. Nowe gry to tylko te, które naprawdę mi się podobają i w które naprawdę chce zagrać. Toteż dziś, jeżeli coś zacznę, to przeważnie ukończę... Z tym, że to ukończenie często trwa miesiącami. Po prostu gram mało, bardzo mało. Nie tylko z braku czasu, ale także chęci. Jeżeli gra jest "tylko" fajna, poświęcam na nią jeden, może dwa godzinne wieczory w tygodniu, czasem mniej. Inaczej ma się sprawa do arcydzieł typu Silent Hill - wtedy poświęcam na grę przeważnie każdy wolny wieczór. Grania za dnie nie preferuję. Jeśli już daną pozycję ukończę, często następuje nawet kilku-miesięczna przerwa od konsol.
Jak jest ze znajomymi ? Tak jak napisałem, gram tyle, co kot napłakał, więc na dzień dzisiejszy już nikt nie traktuje mnie jak gracza ponad niedzielnego. Za łebka grali wszyscy, więc wiadomo. Potem zostali tylko nieliczni, a Ci którzy uważali, że gry są dla dzieci często to hobby wyśmiewali. Pamiętam, że kiedyś dostałem ksywkę "shenmue", tyle, że w formie złośliwej :roll:
Na stronie www.sega.prv.pl jest felieton mojego autorstwa, w którym opisuje stosunek kobiet do gier wideo. Ciekawy poprzez wywiad z kilkoma Paniami
Wiek: 28 Dołączył: 14 Wrz 2009 Posty: 108 Skąd: South of Hell
Wysłany: 2009-12-03, 17:20
Według mnie powinieneś się cieszyć że grasz na konsoli, kompie itp.
Bo, mimo wieku moich rówieśników każdy siedzi przez kompem i nawala w myszkę bo gra w Unreala dla przykładu. Nie liczy się z fabułą, grafiką, ścieżką dźwiękową. A tak, żeby sobie pomłucić i zabić czas.
Ja akurat nie poruszam tego tematu dopóki ktoś nie zacznie, ale mówię o tym z dużyyym dystansem. Żeby nie wyjść na jakiegoś maniaka (cytując byłą dziewczynę xD)
No ale w gronie przyjaciół (które liczy 2 najlepszych kumpli xd) moge się pochwalić swoimi osiągnięciami w grach bo sami czasem zarywają noce chowając się z PSP w kątach pokoju żeby rodzice ich nie zauważyli, a nawet jednemu służe za skarbnice wiedzy na temat zagadek i fabuły w niektórych grach. Bo słabo znają Angielski więc im musze tłumaczyć, może nie dosłownie jak piszą w grach, ale potrafie ^_^
No więc, Stratą czasu to nie jest, jeżeli nie zapominasz o realnym świecie i się nie zatracasz
Nie chciałem zakładać osobnego tematu więc stwierdziłem, że wykorzystam ten. Otóż ostatnimi czasy zastanawiałem się nad przykładami gier, których nie wstydziłbym się pokazać lub polecić osobie kompletnie tematyką niezainteresowaną. Może nie tyle niezainteresowaną, co traktującą elektroniczną rozrywkę jako stratę czasu - nie wnoszącą absolutnie nic do życia bzdurę. I choć w tego typu stwierdzeniu z pewnością jest sporo racji, gdyż większość produkcji to właśnie takie "umilacze" wolnego czasu aniżeli cokolwiek ambitnego, to śmiem twierdzić, że jak wszędzie są tu pewne wyjątki odbiegające od reguły.
Ciekaw jestem Waszego zdania na temat gier, które w jakiś szczególny sposób utkwiły Wam w pamięci, a to za sprawą czegoś więcej niż odmóżdżającego gameplay'u w postaci n-tego z rzędu FPSa czy MMORPG. Chodzi o pozycje prezentujące sobą coś więcej, które można by porównać do nieco ambitniejszych mediów, pokroju filmów, książek czy muzyki - powszechnie uznawanych za normalne, "ludzkie", codzienne.
Nie będę oryginalny biorąc pod uwagę tematykę forum, ale jednym z pierwszych takich tytułów byłby Silent Hill 2. Powód? Oczywiście fabuła, a przede wszystkim ingerencja gracza w jej przebieg i wizerunek. Survival z tego kiepski, ale to też powód dla którego gra może być bardziej przystępna. Co więcej, grze towarzyszy świetna oprawa dźwiękowa, zarówno jeśli chodzi o muzykę jak i odgłosy otoczenia. Myślę, że jest to pozycja, która idealnie pokazuje, że w "świecie" gier można zrobić coś, co stanowić będzie wzór do naśladowania dla tego co widzimy na ekranach kin i telewizorów, a może i nawet powieściach.
Idąc za ciosem, Silent Hill 1 i 3. Tutaj sytuacja jest nieco odwrotna, gdyż fabuła nie powala, ale gra nadrabia stratę unikatową atmosferą - połączeniem charakterystycznych obrazów z udźwiękowieniem. Są to pozycje, które śmiało mógłbym polecić każdej osobie, która uważa się za miłośnika horrorów, lecz gier jako ogół unika niczym ognia. Niepowtarzalny klimat z pewnością zapewniłby wrażenia dorównujące, a może i przewyższające tym towarzyszącym przeciętnemu horrorowi w TV czy dreszczowcowi.
Porównując gry do filmów niemal od razu przez myśl przeszedł mi Mass Effect, w porównaniu do popularnych na całym świecie produkcji sci-fi pokroju Star Wars, Star Trek czy Battlestar Galactica. Rozmach, ogrom, "epickość" produkcji śmiało dorównuje ww. tytułom. Idealny przykład na to, że można zrobić grę ambitną, nie sprowadzającą się tylko i wyłącznie do zabijania przypadkowych potworków. Podobne odczucia mam jeśli chodzi o naszego rodzimego Wiedzmina, którego sposób ukazania i prowadzenia historii zadowolił zarówno fanów książki jak i osoby z nią nieobeznaną.
Kusi mnie także by wymienić tutaj Odin Sphere. Wiele osób zachwyca się różnymi baśniami, "bajkami" dla starszych widzów, opowieściami fantasy. Odin Sphere może trochę kuleje pod względem gameplay'u, ale całość nadrabia świetnie prowadzoną i opowiedzianą fabułą, której charakterystyczny styl nieszczególnie pozwalałby jej na zaistnienie w innej postaci wizualnej - co najwyżej książce.
Jakie są Wasze propozycje jeśli chodzi o gry, które utkwiły Wam szczególnie w pamięci? Coś czego nie wahalibyście się polecić osobom opornym na tego typu spędzanie wolnego czasu? Pozycje, które Waszym zdaniem miałyby szanse odmienić czyjeś poglądy?
Wymieniłeś Mass Effect, z którym bym się zgodził gdyby nie fakt, że mimo swojej epickości, ogromowi, rozmachowi etc. etc., jest to trochę odgrzewany kotlet. Otóż pełnymi garściami czerpie z poprzedniej gry BioWare - Star Wars: Knights of The Old Republic - którą ja tu przytoczę jako przykład dla Twojego pytania. Styl role-playingu, wątki fabularne, nawet Normandy i jej ekipa w jakimś stopniu kojarzy mi się z Ebon Hawkiem i załogą głównego bohatera KoTORa. Poza tym ta gra dokonała czegoś niesłychanego - jako pierwsza gra sygnowana logiem Star Wars, posiada naprawdę świetną fabułę, a mało tego, swoim rozmachem i jakością przewyższa o całe lata świetlne te pożal-się-boże prequely Lucasa. A to spore osiągnięcie.
Poza tym Homeworld, który dla mnie jest idealny w każdym calu. Z jednej strony świetny gameplay i chwytająca za gardło (acz trochę wstrzemięźliwa jeśli chodzi o wyjaśnienie pewnych wątków) fabuła, a z drugiej przepiękna prezentacja, którą śmiało mógłbym nazwać dziełem sztuki. Muzyka, grafika, animacje, voice acting, efekty specjalne, wszystkie te elementy sprawiają, że każda bitwa kosmiczna w tej grze to prawdziwe widowisko zapadające na długi czas w pamięci.
Moim zdaniem sztuką można nazwać wszystko co wywołuje u odbiorcy pewne silne emocje, więc skoro gry wideo dotarły do takiego punktu w swoim rozwoju, gdzie potrafią naprawdę poruszyć do cna i wywołać u gracza łzy, śmiech, sympatię itp., to dlaczego nie można by ich było stawiać na równi z filmami czy muzyką? Każde z tych mediów różni się od siebie swoimi cechami charakterystycznymi. Film to dźwięk i obraz, muzyka to dźwięk, melodia łechtająca nasze zmysły słuchowa, a gry wideo to wszystko to PLUS angażowanie odbiorcy w rozwój wydarzeń. Sprawienie, że nie tylko ogląda i przeżywa, ale także i ingeruje w to co się dzieje na ekranie.
Jeśli chodzi o facetów to każdy w coś tam sobie pogrywał, dziewczyny zazwyczaj patrzą na mnie jak na debila. Jedna to mi nawet poleciła, bym w końcu dojrzał emocjonalnie, bo to jest zabawa dla dzeci. Chociaż znalazłem też sporo "wyjątków", kilkoro dziewczyn tak się nawet zainteresowało, że przez pół dnia trzymały w łapach mojego psp i świetnie się bawiły grając w Tekkena DR. Z drugiej strony grą bym tego raczej nie nazwał to było naciskanie przycisków jak leci.
Zaprosiłem też kilka osób na rock banda, graliśmy bodajże przez 10 godzin, kilkoro nawet namówiłem na zakup PS3. Gry wideo zawsze będą interesować, nawet osoby, które z nimi nie mają do czynienia na co dzień. Ważne by pokazywać i je zarażać, bo dopóki same nie spróbują, nie wiedzą ile radości potrafi dać taki jeden tytuł.
Teraz moja taka obserwacja. Moi koledzy nie lubią gier, gdzie trzeba czytać czy się zastanawiać, wolą bardziej samochody, TPSy czy typowo sportowe gry takie jak fifa. Natomiast dziewczyny rwały się do gier takich jak loco roco, rock band czy tekken, co mnie trochę zbiło z tropu
MikeL, Mass Effect faktycznie jest kalką KotORa, ale właśnie w tym rzecz, że jakość jego wykonania stoi na znacznie lepszym poziomie. Teraz gdybyś miał polecić grę jakiemuś miłośnikowi sci-fi, który jednak od gier trzyma się z daleka, to chyba jednak większe wrażenie wywarłby ME ze swoimi realistycznymi i nastrojowymi cut-scenkami oraz oryginalnie wykreowanym światem, aniżeli wiekowy już KotOR bez większego rozmachu, bazujący na już istniejącym uniwersum?
Przyznam, że nie chciałem otwarcie podejmować tematyki grających dziewczyn, ale nie ukrywam, że między innymi jedna sytuacja z nimi związana była powodem napisania wcześniejszego posta. Byliśmy w grupie i w pewnym momencie znajomy zaczął coś mówić o jednej gierce w języku, którego żadna osoba z grami niezaznajomiona zwyczajnie by nie pojęła (o bijatykach). W towarzystwie była koleżanka, która właśnie z grami ma tyle wspólnego co nic. Mnie było zwyczajnie głupio, że taki temat został podjęty a ona w pewien sposób odizolowana. Z reguły staram się wtedy zmienić temat na coś ogólnego, aby się dalej nie pogrążać, ale dało mi to też do myślenia - co mógłbym pokazać takiej osobie aby udowodnić, że gierki to nie tylko bezmyślna młócka. Albo wręcz przeciwnie - co mógłbym pokazać takiego co nawet jeśli będzie niezobowiązującą zabawą, to nie wywoła komentarzy typu "lepiej byś pograł na prawdziwej gitarze/wyszedł na dwór pokopać piłkę".
Wiek: 37 Dołączył: 03 Sie 2008 Posty: 260 Skąd: Katowice
Wysłany: 2010-05-06, 16:19
Trivane napisał/a:
Jeśli chodzi o facetów to każdy raczej w coś sobie zawsze pogrywa, dziewczyny zazwyczaj tylko patrzą na mnie jak na debila, kiedy im mówię o grach.
Jeśli nie miałeś z czymś jako takiej styczności, to patrzysz na to negatywnie. Mnie również zdarza się tak oceniać inne hobby, chociaż staram się uszanować tą odmienność :razz: . Dla mnie np. dziwnym jest zbieranie jakichś figurek (słoniki itp.), które zagracają czyjeś mieszkanie. Innych za to może dziwić, że gram w "gupie i dziecinne gry video". Tylko, że jak stanie sie jakieś nieszczęscie to już wtedy nie są dziecinne.
Trivane napisał/a:
Gry wideo zawsze będą interesować, nawet osoby, które z nimi nie mają do czynienia na co dzień.
Tu się podpisuje. Kiedyś udało mi sie namówić mamę na zabawe przy konsoli. I chociaz to był "tylko" SingStar to zabawa była przednia. Od czasu do czasu rozrywka sie powtarza. Ostatnio nawet kumpel, który z konsolami (grami) zbytnio nie ma do czynienia, pożyczył ode mnie PS2. Po prostu trzeba odpowiedniego podejścia i odpowiednich tytułów, żeby zarazić osoby niegrające, do tej formy rozrywki.
_________________ Cała moja pewność to: jutro jest takie dalekie.
MikeL, Mass Effect faktycznie jest kalką KotORa, ale właśnie w tym rzecz, że jakość jego wykonania stoi na znacznie lepszym poziomie. Teraz gdybyś miał polecić grę jakiemuś miłośnikowi sci-fi, który jednak od gier trzyma się z daleka, to chyba jednak większe wrażenie wywarłby ME ze swoimi realistycznymi i nastrojowymi cut-scenkami oraz oryginalnie wykreowanym światem, aniżeli wiekowy już KotOR bez większego rozmachu, bazujący na już istniejącym uniwersum?
No, tu masz rację. Dla "newbie" większą ejakulacją oczywiście będzie coś wyglądającego znacznie lepiej i zrealizowane z o wiele większym rozmachem, aczkolwiek w tym przypadku myślałem, że chodzi o temat "gra jako dzieło sztuki". xD
I co mogę w tym miejscu napisać? To co zawsze, chociaż mi się jakoś to nie nudzi. W każdym możliwym momencie chętnie wracam do tej gry, a przy każdej możliwej okazji o niej opowiadam. Tym razem nie mogło być inaczej.
Swoją zabawę z grami cRPG rozpocząłem tak na dobre koło roku 2002, kiedy wystąpił boom z tytułami tego gatunku (Neverwinter Nights, Gothic 1 i 2, Icewind Dale 2, Dungeon Siege, Morrowind, Wizzardy 8 i kilka mniej ważnych pozycji). Od tamtej pory dość intensywnie przerobiłem wiele roleplayów (wciągnąłem się też w papierówkę) i mimo, że nie spróbowałem jeszcze legendarnych falloutów i wielu najnowszych pozycji, mogę powiedzieć: znam się na RPGach.
I chociaż Morrowind oraz Oblivion zachwyciły mnie ogromnym, otwartym światem oraz ładną grafiką, Gothic oryginalnym podejściem do uniwersum (w końcu bez elfów, krasnoludów i tak dalej) i interakcją, KotOR świetnym odwzorowaniem klimatu SW oraz niezłą fabułą (podobnie jak Wiedźmin) czy Fable bardzo przyjemnym gameplayem, to żadna z tych gier nie miała prawdziwej głębi. Gdzie ją znalazłem?
Planescape: Torment. Fanatycy drewnianego i przereklamowanego Baldur's Gate będą narzekać, że mało zbroi, świat raczej niewielki i momentami wręcz zamknięty, zaledwie kilku towarzyszy i w ogóle gameplay nie ten... A Torment to przede wszystkim genialna, najwspanialsza fabuła (tak, grałem i doceniam SH2, żeby nie było ), niezwykłe dialogi, oryginalne postaci. W tej grze przetaczają się kilogramy różnych filozofii, niezwykła symbolika, tajemnice, rozterki moralne. Nic tam nie jest oczywiste i jasne, ani białe ani czarne - szare.
Wspominałem o dialogach i warto się przy tym wątku zatrzymać na dłużej, gdyż są dość nietypowe. Standardowo w grach RPG mamy napisany w okienku tekst wypowiedzi... Torment oferuje więcej. Nie raz całe okienko zapełnione mamy opisem postaci, to jak wygląda, jak się wypowiada, pachnie, reaguje. To co mówi zapisane jest w cudzysłowach, ale opisów jest zdecydowanie więcej. To buduje niesamowitą atmosferę, jesteśmy w stanie sobie wszystko doskonale wyobrazić, rozmówcy wydają się prawdziwsi.
Jeżeli już chodzi o treść właściwą dialogów to jest to najwyższa półka. Najlepsze są oczywiście dywagacje filozoficzne, w których niczym z karabinów wystrzeliwane są argumenty (aczkolwiek przy postaci o niskiej inteligencji dialogi są gorsze, dlatego nie polecam grania tępym wojem pakującym tylko w siłę, bo traci się z gry to co najlepsze). Bez dobrego skupienia czasem ciężko zrozumieć sens danych wypowiedzi, ale to świadczy o tym, jak bardzo są złożone.
Rozmów jest cała masa, jednak nasze ścieżki dialogowe nie ucierpiały na tym. Z wieloma postaciami można rozmawiać naprawdę długo pytając o bardzo sporo rzeczy, prezentując bardzo różne stanowisko. Dla przykładu podam, że na pytanie: "Cóż może zmienić naturę człowieka?" mamy około 10 możliwości odpowiedzi. Dzięki temu czasem trudno mi Tormenta nazywać grą, ponieważ tak bardzo przypomina książkę.
Grając w Tormenta obawiałem się, że tak genialna gra pozostawi niesmak jakimś głupim zakończeniem. Na szczęście, nie zawiodłem się, a nawet wszelkie moje oczekiwania spełniły się. Końcówka jest właściwie jednym solidnym podsumowaniem całego tego dzieła, rozwiązując historię ciekawie, oryginalnie, emocjonalnie (zruszyłem się autentycznie) oraz filozoficznie. Wszystko to sprawia, że Planescape odcisnął we mnie ślad oraz pozostawia niezapomniane wspomnienia. Można powiedzieć, że gra to na mnie nieco wpłynęła i zmieniła moje postrzeganie świata w pewnych względach.
Zdaję sobie jednak sprawę, że nie jest to gra dla wszystkich. Jest ciężka (miałem kilka momentów, że odstawiłem go na kilka miesięcy, niewiele brakowało a nigdy bym nie ukończył), z kulejącym gameplayem, ale warto dać jej szansę, powalczyć z sobą i przejść do samego końca, mam nadzieję, że nikt nie będzie żałować, nawet jeżeli nie interesuje się grami, ale lubi dzieła ambitne.
_________________ I may be bested in battle, but I shall never be defeated
Ostatnio zmieniony przez Kamar 2010-05-06, 18:10, w całości zmieniany 5 razy
Puty [Usunięty]
Wysłany: 2010-05-06, 18:03
Ja z kolei już z moich eksperymentów mogę przytoczyć 2 tytuły - Fahrenheit i SH: SM - oba są bardzo przystępne w temacie gameplayu, oba zostawiają coś niecoś pod kopułą.
Mój królik doświadczalny(ziom z pokoju) po przejściu SM powiedział:
Hmm. Przeszedłem grę, zupełnie nowe dla mnie uczucie.
Nie zgodziłbym się co do SH2 - można się zniechęcić w związku z przydługawym wstępem, co zresztą stwierdziłem u ziombelsa, któremu podsunąłem ową grę.
Ostatnio zmieniony przez Puty 2010-05-06, 18:05, w całości zmieniany 1 raz
obawiałem się, że tak genialna gra pozostawi niesmak jakimś głupim zakończeniem.
Ta gra jest właśnie pół na pół. Ale fakt, jest niezwykła i może zaciekawić osoby, które raczej grami się nie interesują. Bardziej filmowej gry nie znam.
_________________ I may be bested in battle, but I shall never be defeated
Powiem tylko tyle, że płeć nie ma zdecydowanie nic do rzeczy jeśli chodzi o gry. Przypomniało mi się, jak grałem kiedyś z koleżanką w SC, pierwszy raz trzyma pada w dłoniach i ze mną jedzie perfectem ja uważałem się za dobrego gracza wtedy, bo umiałem każdą postacią skuteczne combo wyprowadzić. To trochę śmieszne, bo wygrywała naciskając praktycznie jeden przycisk, aż mnie zamurowało na kilka minut. Nie zakwalifikuję to do jednorazowego farta, bo tak było przez pierwsze dziesięć rund, nie mogłem za cholerę wyczuć, jaki cios zamierza właśnie wykonać. Już więcej z nią nie zagrałem, nie chciałem się dalej kompromitować.
Wiek: 39 Dołączył: 16 Lis 2007 Posty: 936 Skąd: Kraków
Wysłany: 2010-05-07, 13:51
Pamiętam jak kiedyś kobieta chciała spróbowac zagrac, by się przekonac czemu to niby jest fajne. A nowy Prince of persia akurat u mnie był na tapecie.
Masakra, rozumiem że nigdy nie grała, stąd jej umiejętności manualne były jakie były. Dośc powiedziec, że poruszanie postacią w jednym kierunku było zbyt dużym wyzwaniem, o skakaniu nie wspominając. A już łączyc te dwie rzeczy, czyli ruch i skok to totalna abstrakcja.
IMO to nie kwestia płci. Daj do ręki pada facetowi, który nigdy w życiu nie miał kontaktu z grami a też po 5 minutach siłowania się ze sterowaniem powie, że ma to w d... No nie podoba mu się. x) Domyślam się, że każdy z tutaj obecnych ma kontakt z grami już od bardzo dawna, nierzadko zaczynając przygodę z nimi w erze 8-bitowców albo i wcześniej. Każdy na przestrzeni lat (a już zwłaszcza ci zaczynający od podstaw, czyli 8-bitowców etc.) wyrobił już u siebie zmysł gracza i teraz złapanie za pierwszą lepszą grę i zaznajomienie się z jej zasadami nie sprawia mu większych problemów.
Trivane dobrze gada. Dziewczyny potrafią tak samo dobrze wymiatać w każdą grę, a to że większość z nich preferuje popierdółkowate gierki, tudzież w ogóle nie lubi grać to wydaje mi się kwestią zbiorowego myślenia (czy jak się na to tam mówi), gdzie większość dziewczyn nie gra, bo koleżanki by na nie dziwnie patrzyły i tym podobne rzeczy.
Zresztą dowody na to, że dziewczyny potrafią grać mamy pod samym nosem, tu zwracam się teraz do naszych forumowych koleżanek. Zresztą znam też przedstawicielki płci pięknej, które całkiem nieźle kopią zada w FPSach nawet doświadczonym graczom.
Ta gra jest właśnie pół na pół. Ale fakt, jest niezwykła i może zaciekawić osoby, które raczej grami się nie interesują. Bardziej filmowej gry nie znam.
A ja znam, Heavy Rain jeśli grałeś w Fahrenheita to tym bardziej powinieneś znać.
Fahrenheit owszem dobra gra, fabularnie nie powala, ale jak na tamten czas to świetny pomysł na grywalność. Zawsze doceniam starsze gry ( choć Fahrenheit nie taki stary :grin: ) które pomimo tych już paru lat nadal potrafią zachwycić :puppyeyes:
Mike, przecież istnieją kobiece klany na CS np.
No tak 99,9% z nas zaczynała od 8-bitowców ( Contra, Mario, super Soccer, Megaman itd, aż się łezka w oku kręci ) To tak jak od takich gier zaczynaliśmy to już wyrobił się w nas taki zmysł gracza, że wszystko szybko pojmujesz i nagle Normal ci się nudzi i włączasz najwyższy poziom
_________________
Ostatnio zmieniony przez Kwiatek1993 2010-05-07, 22:19, w całości zmieniany 2 razy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum