Doczłapałeś się do skrzyżowania Sandersa i Lindsey. Na asfalcie dostrzegłeś ślady krwi.

Szklane oko, trochę odrapane. Tęczówka koloru piwnego, źrenica szparkowa przywodzi na myśl kota labo gada.

Fala wody wypluła cie na żwirowy brzeg.

-huh? czy to... - pochyliłem się i przyjrzałem plamie krwi, próbując dostrzec, czy są w okolicy jakiekolwiek jej ślady i gdzie prowadzą.

Starałam się wstać i pójść przed siebie aby dotrzeć do jakiegokolwiek punktu docelowego

~ To też ma być niby część zapasowa? ~ zastanawiałem się, gdy tak obracałem przedmiot w dłoni. Postanowiłem sobie je przywłaszczyć, nie myśląc nad nim długo. Uwagę przykuły potencjalne znaleziska w pudle podpisanym jako "Narysowany uśmiech bez twarzy", wobec tego ruszyłem w jego stronę i podjąłem się próby otworzenia kartonu.

Plamy krwi wyglądają, jakby ktoś ciągnął jakieś duże ciało po asfalcie. Ciężko określić w którą stronę.

Zauważasz, że wyrzuciło cie nad rzekę. Dostrzegasz ujście z kanałów, z którego wypływa brązowa woda pełna różnych śmieci takich jak plastikowe torebki, woreczki foliowe, puszki aluminiowe, niedopałki papierosów i inne pospolite śmieci. Jesteś cała mokra i brudna od brązowej lepkiej wody z kanałów.

Żadne z tych pudeł nie chciało się otworzyć.

// Czy będę w stanie otworzyć sobie pudła za pomocą noża? //

//Nie//

-ugh. na śledztwo przyjdzie jeszcze pora - przełknąłem głośno ślinę i rozejrzałem się dookoła,
po czym skierowałem swoje kroki w stronę Neely's Bar.
-są rzeczy ważne i ważniejsze. póki co, chcę się dowiedzieć co ktoś może ode mnie chcieć tutaj.

// Czy to na pewno jest karton? :v //

// tak //

Podniosłam się z ziemi i rozejrzałam wokół. Śmieci które przede mną leżały przyprawiły mnie o mdłości, czułam się w tym momencie bezsilna

Przyglądam się uważnie kartonowi, aby dowiedzieć się o nim czegoś więcej.

Gdy tylko przeszedłeś przez jezdnię, po prawej zapalił się szyld neonowy "Meksykańska Restauracja Gonzalesa". Powoli zmierzcha.

Powoli zmierzcha. Znajdujesz się na otwartej przestrzeni, niedaleko jest ścieżka przez wrzosowisko.

karton wydaje się zrastać spowrotem po każdym cięciu.

rozejrzałem się dookoła - cholera, lepiej szybko znaleźć jakieś schronienie. czort jeden wie,
co pojawia się w tym mieście nocą skoro w ciągu dnia takie maszkary się pojawiają - powiedziałem na głos i minąłem Meksykańską Restaurację, coby jak najszybciej znaleźć się w Neely's Bar, gdzie miałem nadzieję dowiedzieć się czegoś więcej o tajemniczym nadawcy listu.

Ruszyłam w stronę wrzosowiska oświetlając drogę latarką i przy okazji rozglądałam się po terenie aby nie natknąć się na nieprzyjemne spotkanie z wrogiem

Z wielkim zdumieniem przyglądałem się procesowi zrastania się kartonu. Była to jedna z wielu rzeczy, z którymi nie miałem jeszcze do czynienia w ciągu swojego dotychczasowego żywota. I jedna z najdziwniejszych, odkąd odwiedziłem Silent Hill. Śmiem twierdzić, że pisarze fikcyjnej prozy nigdy nie śnili nawet o takich cudach.
~ "Narysowany uśmiech bez twarzy", tak? Heh, kolejna zagadka do rozwiązania; tak jak gdybym nie miał lepszych rzeczy do roboty...
Odstawiłem pudło na miejsce, zostawiając je w spokoju. Póki co nic lepszego nie wymyślę, stwierdziłem, po czym przypomniałem sobie o ostatnim kartonie z napisem "Znaleźne". Podjąłem się próby otworzenia go.

Idziesz dalej, po lewej masz niski blok mieszkalny. Gdy mijasz trzecią klatkę, zauważasz, że jest ona otwarta, a w środku coś się rusza.

Jest spokojnie i cicho. W oddali przeleciało kilka czarnych ptaków.

W pudełku znalazło się mnóstwo różnych przedmiotów. Obrączki, portfele, scyzoryk, książka będąca prawdopodobnie biblią, szklane oko, sztuczna szczęka, baterie, woreczek z białym proszkiem i breloczek - królicza łapka.

zatrzymałem się, łapiąc kątem oka ruch. odwróciłem w tamtą stronę głowę.
-um, halo? - powiedziałem na głos i bardzo niepewnie zajrzałem do klatki, w której coś się poruszyło,
w dłoni zaciskając nóż do tapet ~no cóż, ostrożności nie zaszkodzi~

Postanawiam przywłaszczyć sobie bezpardonowo znaleziony scyzoryk. Uwagę niewątpliwie przykuła książka, dlatego chcę ją posprawdzać - otworzyć, przekartkować, przeszukać.

Wzdrygnęłam się na ich widok bo wiedziałam,że takie ptaki nie wróżą nic dobrego a na dodatek marzyłam o tym aby się przebrać i umyć z brudu choć z drugiej strony wiedziałam,że w takim miejscu mogłam o tym trochę zapomnieć. Zresztą musiałam się skupić na swojej misji która mnie czekała

We klatce znajduje się kilka wychudzonych psów różnych ras, które pochłonięte są pożeraniem ciała człowieka.

Zawartość książki przypomina biblię przepisaną na nowo przez naćpanych komunistów. Gdzieniegdzie pojawiają się ilustracje:
Kat
Sługa
Bóg

Kruki odleciały, a ich krakanie ucichło.

wstrzymałem oddech i stanąłem jak sparaliżowany. ~co teraz? co zrobić?~ zacząłem się bardzo powoli wycofywać, byle mnie nie zauważyły i ciągle mając je na oku skierowałem się do Neely's Bar.

Rozejrzałam się wokół podczas mojego powolnego marszu, czułam, że czas tu się jakby zatrzymał a do celu miałam dalej niż bliżej. Chciałam już być w miarę bezpiecznym miejscu.

Odkryta zawartość zaczęła powoli budzić niepokój.
- Zjawiska paranormalne, potwory rodem z najgorszych koszmarów, niewytłumaczalne anomalie, a do tego jeszcze kult albo sekta? Czy może być jeszcze gorzej?
Nie miałem ochoty na dalsze wertowanie znaleziska. Książkę zabrałem ze sobą, tak samo jak baterie, szklane oko oraz breloczek. Ostatnim przedmiotem, który sobie przywłaszczyłem, była sztuczna szczęka.
Spojrzałem ponownie na karton o niespotykanych właściwościach, mając uprzednio wspomniany przedmiot w ręce. Postanowiłem jakoś zmusić karton do reakcji na szczękę.

// Coś jak opcja "use" albo "combine" w grze. //

Udało ci się wycofać bez zwracanie na siebie uwagi.

Na wrzosowisku jesteś zupełnie sama. Wokół ciebie jest tylko dzika łąka.

//Owszem.//

Gdy przyłożyłeś zęby sztucznej szczęki do dziwnego kartonu, na jego powierzchni zaczęły pojawiać się czerwone plamy, jakby coś wyciekało powoli ze środka.