Forum Silent Hill Page

Cafe 5to2 - Bossowie

FHOMGHT - 2007-11-18, 19:53
Temat postu: Bossowie
Którego finałowego bossa uważacie za najlepszego? Który zaś Wam sie nie podoba?
Mój ulubieniec/ulubienica to God. Usposabia w sobie wszystko to, co lubię. Jego/Jej arena walki jest świetna pod względem wyglądu. Za chybiony pomył uważam natomiast Waltera. Nie przemawia on do mnie w żaden sposób. Arenę walki ma jednak super.

Baaly - 2007-11-19, 01:01

Ja biorę to samo co przedmówca ;] God na najwyższy pułap, ze względu na jego jakość wykonania, groteskowość, piękno i niedoskonałą brzydotę w jednym połączeniu. Cała ta kontaminacja + Kill God (albo jak wolicie Battle for Heaven) kreowała prawdziwy koktajl Mołotowa w mojej głowie ;] Że oczywiście nie wspomnę o arenie, która i tak zdawała się pięciokrotnie mniejsza niż ta pokazana na cut-scenkach -.- Poza tym, zdumiewające było to, że God atakował ogniem. To bardzo pomysłowe, zwłaszcza, że ogień, jak wiemy, ma w serii SH swoją alegorię ;]

No i najgorszy boss to rzecz jasna Walter. I on sam był kiepski we wszystkim prócz wyglądzie (jak na humanoida), i kiepski był system walki z nim (no ku**a, toć to przypominało jakąś beznadziejną przygodówkę, nie SH -.-).

Devinitum - 2007-11-19, 08:24

Dość trudny wybór... No ale na pewno nie jest to God, bo nie zasługiwał nawet on na swoją nazwę za sprawą Claudii.

Ja bym właśnie postawił na Waltera. Klimat tej walki był najlepszy, arena rozległa i ciekawa. A i było o co walczyć, bo im bardziej się zwlekało tym Eileen była bliżej śmierci. Muzyka podczas walki też była bardzo dobra. Tylko sam Walter Sullivan jakoś tak średnio wypadł - jako człowiek to rozumiem, ale na początku jako pan swego świata pownien mieć znacznie większe możliwości niż tylko chodzenie + szybkie przemieszczanie się (no ale może pycha go przepełniła wtedy). No i to głupie AI (tu oczywiście wina programisty).

Incubus też mi się podobał ze względu na jego wygląd i muzykę podczas walki - arena była pasująca do SH (kraty) ale nudna ze względu na słabe możliwości PSX.

Najciekawszą arenę miała chyba Mary\Maria. Dach hotelu, padający deszcz, kraty... Tylko sam boss wzbudził mieszane uczucia - chociaż może to efekt wcześniejszej fantastycznej walki z 2xPH.

Mi - 2007-11-19, 11:04

Mnie się najbardziej podobał końcowy boss Silent Hill 2, ale tylko w przypadku, jeśli jest nim Mary, nie Maria.
Walka z kimś , kto był przez nas kochany to dla mnie najgorsza kara dla głównego bohatera i zarazem najlepszy boss w historii Silent Hill.
Niezła też była lokacja.

God oczywiście też był bardzo ciekawy, ale dla mnie Mary wygrywa ;].

sullivan_1989 - 2007-11-19, 18:29

Walter Sullivan w SH4. Tak szczerze powiedziawszy to nawet trochę żal mi go było zabijać. W dodatku słowa, które wypowiada, kiedy pada na ziemię. Aż chwyta za serce (a byle co mnie nie rusza :P ).
Kośmin - 2007-11-19, 20:53

Alessa. Właściwie to jak ją zabijałem to nie byłem pewien czy to Alessa czy Cheryl dlatego bardzo trudno mi było ją zabić (bo nie chciałem ani tej ani tej pozbawiać życia). Inni bossowie jakoś nie zrobili na mnie wrażenia (no może poza Mary, ale to inna sprawa)
Talvi Oiroke - 2007-11-19, 21:49

Nu ba, że Alessa!. Walka z ulubioną postacią, możliwość zmierzenia się z nią osobiście. Soł ekzcited.
Baaly - 2007-11-19, 22:18

Właśnie, Talvi o czymś mi przypomniała... To by było... Dlaczego Memory of Alessa nie używa telekinetycznego "bęc" ani psychokinetycznego "pach", lub teleportującego, dematerializującego "puff"? Chociaż sporadycznie, w ilości ascetycznej :/ Z kim w końcu walczymy, co? MoA zdumiewała mnie tylko za pierwszym razem, później już siekałem ją z sentymentu do muzyki i areny.
sullivan_1989 - 2007-11-20, 07:51

Baaly napisał/a:
Dlaczego Memory of Alessa nie używa telekinetycznego "bęc" ani psychokinetycznego "pach", lub teleportującego, dematerializującego "puff"?


Bo chciała nam dać większe szanse :D ... A tak serio to sam się zastanawiam dlaczego. Może znajdzie się ktoś kto udzieli nam wszystkim odpowiedzi :?: .

Raq - 2007-11-20, 09:54

Incubus/Alessa a jakze :D
God z 3 to dla mnie największa pomyłka...wygląda tak fatalnie że poprostu smiałem sie przy tej walce :P ...natomiast w 1 szczególnie Incubus jest wypasny :D prawdziwy pikielny madafaka :D

SiedzacyWKiblu - 2007-11-20, 11:53

God to troche przesada ,że prowadzi.Mimo iż go lubię to jednak nie zasługuje na ten tytuł.

Oczywiście "Mary demon" potwór który dokładnie obrazuje ostatnie chwili jej życia.

jarq - 2007-11-20, 13:48

Trudny wybór, jednakże największe wrażenie zrobiła na mnie Alessa/Incubus. Może dlatego że SH1 to była moja pierwsza gra z tej serii i byłem pod jej ogromnym wpływem, a po pierwszej walce finałowej byłem tak wstrząśnięty że miałem ochotę schować się do szafy i tam już zostać ;D
Bersek - 2007-11-20, 13:57

Na razie dla mnie najlepszym bossem jest Incubus. Pamiętam jak wychodził z Alessy do tego leciał "My Heaven", a ja byłem w szoku xD Przez chwilę stałem jak debil nie wiedząc czego się spodziewać, ale gdy dostałem pierwszym piorunem odpalił mi się motorek w tyłku i zacząłem biegać w koło areny jak nakręcony :)
Doxepine - 2008-06-23, 00:15

Boziu droga, ile ja razy zginąłem walcząc z przeklętym Incubusem! W pewnym momencie zacząłem wyzywać go od za*ebanych skur*ysynów (przepraszam za język)... W Trójeczce też God zmiótł mnie kilka razy, ale jakoś czułem do niego większy sentyment...
mshm - 2008-06-24, 22:33

najsmieszniejszym, nagorszym i [wg mnie :D ] najglupszym bossem pod wzgledem stylistycznym byl God z 3 :D
po prostu jej wyglad powalil mnie na nogi :D chyba grafikom nie do konca chcialo sie ja robic...

co do najlepszego, to oczywiscie Alessa :)
po prostu miod :D no i INCUBUS, BLEE! :D

StuntmanMikeL - 2008-07-16, 13:21

mshm napisał/a:
najsmieszniejszym, nagorszym i [wg mnie :D ] najglupszym bossem pod wzgledem stylistycznym byl God z 3 :D


Wg. mnie wygląd tego bossa również wydaje się śmieszny. Byłem zawiedziony, spodziewałem się naprawdę fajnego bossa a dostałem jakąś zabawną pokrakę z którą walka jest interesująca jak niedzielna msza. To już lepiej jakby, np. narodziny boga się nie udały i w odwecie Valtiel by chciał nas zniszczyć. I już mamy ciekawszego bossa!

Maria/Mary mimo że fajnie wyglądały to jednak ta walka mi nie zapadła w pamięć (gdyby to walka z Piramidogłowymi była tą ostatnią to bym zdecydowanie zagłosował na nich).

Walter - arena fajna, sposób na bossa też ciekawy, ale czegoś tu jednak zabrakło.

No i mój głos wędruje do Alessy/Incubusa (z naciskiem na Incubusa) - najbardziej wymagający finałowy boss ze wszystkich części. Najbardziej zapadł/a mi w pamięć, zwłaszcza Incubus.

SiedzacyWKiblu - 2008-07-17, 08:25

Mike-L napisał/a:
najbardziej wymagający

Tylko podkreślę ,że słowo wymagający jest nie na miejscu ,akurat walka z SH1 jest najmniej wymagająca ,w SH2 jest bardziej rozbudowana , a w god-a to trzeba dużo na walić.
No chyba ,że grałeś na hardzie.No i jak to był twój pierwszy SH ,Mike to jednak twoje słowa mają uzasadnienie.

StuntmanMikeL - 2008-07-17, 10:44

Cez napisał/a:
No i jak to był twój pierwszy SH ,Mike to jednak twoje słowa mają uzasadnienie.


Tak, pierwszy SH był moim pierwszym SH :) . A jaki jest na niższych poziomach trudności to nie wiem - z Incubusem walczyłem tylko na hardzie, podobnie jak z resztą bossów i zaprawde powiadam Tobie - przy, żadnym innym FINAŁOWYM bossie nie musiałem tyle razy continue robić co przy nim. Chciałbym także zauważyć, że walka z Alessą jest łatwiejsza niż z Incubusem. Przed "piorunami" Alessy łatwiej uciec, zaś te Incubusa uderzają z lekkim wyprzedzeniem i trzeba bardziej dryblować.

SiedzacyWKiblu - 2008-07-17, 12:05

Mike-L napisał/a:
Przed "piorunami" Alessy łatwiej uciec

Na Normalu to można ją zabić zanim ona zrobi co kolwiek (6 strzałów).
Mike-L napisał/a:
Incubusa

Czepiam się bo walka jest strasznie schematyczna.Bieganie w kółko i strzelanie .
W SH2 niby jest tak samo ,ale masz większe pole manewru.
A god ma nie złą kondycje.Walka jest dość długa.
Edit:
Jeśli się nie mylę to Incubus zabija na Hardzie od razu po jednym strzale w bohatera i trzeba się leczyć jeszcze w czasie uderzenia ,a nie po ,bo jesteś death..Być może to jest ta trudność o której mówisz.

StuntmanMikeL - 2008-07-17, 12:37

Cez napisał/a:
Jeśli się nie mylę to Incubus zabija na Hardzie od razu po jednym strzale w bohatera i trzeba się leczyć jeszcze w czasie uderzenia ,a nie po ,bo jesteś death..Być może to jest ta trudność o której mówisz.


TO plus jeszcze to, że cholernie trudno uniknąć uderzenia tym piorunem. Jest to wykonalne ale trzeba wykonywać ewolucje podobne do tych, które Ronaldinho na boisku ćwiczy xD

Cez napisał/a:
zepiam się bo walka jest strasznie schematyczna.Bieganie w kółko i strzelanie .


W sumie to z większością bossów tak jest xD Różnica jest tylko taka, że przy jednym bossie biegasz w kółko, a przy innym walisz "ósemki" albo dryblujesz gdzie popadnie, no i oczywiście strzelasz. Wyjątkiem jest boss z SH4, którego trzeba pokonać sposobem - spory plus za to. Ale sentyment sentymentem, dla mnie najlepszy i tak jest Incubus.

HoochMaster - 2009-01-04, 00:01

Trudny wybór. W zasadzie każdy z finałowych bossów jest prosty (dużo za prosty), nawet na hardzie.
SH1 - nawalasz z najlepszej broni, biegasz dookoła, dostajesz raz (zawsze!), leczysz się, powtórz
SH2 - odbiegasz, unikasz ciem, jak nie to szybko się wyswobadzasz, 2-3 strzały z karabinu, powtórz /ewentualnie/ stajesz przy łóżku i Mary/Maria nie może cię złapać, walisz ze scyzoryka ile wlezie
SH3 - strafe, parę strzałów z pistoletu, parę ciachnięć kataną gdy padnie, powtórz
SH4 (trudna tylko gdy Eileen jest opętana, a chcesz ją ocalić) - używasz pępowiny, [(Walter się śmieje, ty się śmiejesz bo Walter nie może cię trafić gdy wyciągasz włócznię)*4, wbijasz wszystkie włócznie w pana potwora]*2, (trzaskasz Waltera siekierą (super ciosem), odskok)*dużo
SH5 - nie wiem co by było, gdybym doszedł do niego bez amunicji, którą oszczędzałem, ale w moim przypadku było to: wystrzelaj wszystko w dziada, dokończ siekierą

Wyboru dokonam więc poprzez aspekt psychologiczny ^_^
Pierwszy raz grając w SH1 dostałem zakończenie BAD :) Wielkie wrażenie wywarła na mnie scena, gdy Alessa padła i rozległ się głos Cheryl ("Thank you daddy. Goodbye."). Strasznie mnie zasmuciło, że Harry wprawdzie wyzwolił Cheryl, ale stracił ją na zawsze. I jeszcze przygnębiająca scenka końcowa z Harrym w samochodzie ("Was I dreaming?" :hihi:).

Ale głos wędruje na Mary/Marię. W moim wypadku była to Mary (a raczej jej kreacja, bo przecież Mary nie żyje) - to był boss, z którym naprawdę nie chciałem walczyć. Kiedy spadła na ziemię, bardzo długo wstrzymywałem się z jej dobiciem. To po prostu było nieczyste zagranie ze strony twórców - postawić gracza w takiej sytuacji :)
---
Brak Amniona z SH5.

Żelazko - 2009-01-04, 21:34

Ja bym wybrał Piramidogłowego lecz nie jest on końcowym bossem. W tej walce wszystko było na miejscu. Niezwykła muzyka podkreślająca klimat, scena śmierci Marii która, wręcz mnie doprowadziła do łez no i dramatyczne a i jakże poruszające przemówienie Jamesa. Więc stawiam na Waltera ze względu na jego los który ukształtował jego osobowość a i walka była pomysłowa nie tylko jakieś machanie drągiem =D
timothy7 - 2009-01-25, 15:01

ja wybieram Goda z trójki. nie dość, że jest ciekawy z wyglądu, to nigdy nie zapomnę sceny z moją babcią kiedy walczyłem z nim pierwszy raz. Walczę, wchodzi ona do pokoju i krzyczy: "Jezus Maria, co to za diabeł jakiś, w jakie ty satanistyczne gry grasz!". śmiesznie było:) a sam boss jak mówiłem: ciekawy z wyglądu, ciekawa taktyka walki i wyraz twarzy. no i ta muzyka, miodzio...:)
AlaV - 2009-11-19, 18:30

Walter bez dwóch zdań. Sprawił mi trochę trudności, ale udało mi się nie zginąć dzięki apteczkom^^ W każdym razie fajna lokacja, w której odbywała się walka, ciekawy sposób pokonania, nie wymagający samego bezmyślnego strzelania. No i fakt, że strasznie żal mi go było zabijać... Ale obiecałam sobie, ze za drugim razem będę mieć "21 sacraments ending", żeby biedakowi udało się choć raz osiągnąć to, czego pragnie. Co z tego, że w sumie został oszukany vel źle zrozumiał efekt rytuału...

Reszta bossów... klimat, dobry, ale nie wymagały zbyt dużego wysiłku.

enter77 - 2009-11-19, 20:19

Ostatni boss czwórki to jedyna (moim zdaniem) zaleta tej gry. Na kilka sekund przed końcem twórcom udało się wykreować atmosferę, która do mnie w końcu przemówiła! On momentu znalezienia pępowiny (nie licząc scenki z Eileen, tuż przed jej wyjściem, bo to jest zwykła parodia) czuć nadchodzący finał, napięcie, powagę... nie wiem jak to nazwać. Potem z powrotem w mieszkaniu, gdy stałem nad skrzynią, rozważając, co wziąć ze sobą na ostateczną walkę... Ona sama też była ciekawa, bo niestandardowa. Zamiast zwykłego napierniczania była tam też swego rodzaju zagadka.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group