Forum Silent Hill Page

Gry - Ta jedyna :)

MZet - 2008-12-16, 14:54
Temat postu: Ta jedyna :)
..........
Rooster - 2008-12-16, 18:47

Wolf3D i ch*j
co tu tłumaczyć, starsi gracze to wiedzą że Wolf3d rulez

Światłocień - 2008-12-16, 19:12

A ja, młodszy gracz, powiem RtCWolfenstein :razz:

Jedna z najlepszych gier wszechczasów IMO. Genialny klimat i wyjątkowo smakowite połączenie nazistów i IIWŚ z koszmarnymi laboratoriami rodem ze snów Josepha Mengele oraz kryptami w których naprawdę się można było przestraszyć. Dodam iż była to jedna z moich pierwszych gier, więc gigantyczny potwór powołany do życia przez Helgę von Burloff czy pancerne ubersoldaty wryły sie w mój ośmioletni wtedy mózg na długo. :grin:

Suavek - 2008-12-17, 13:47

Nie ma dla mnie "tej jedynej". Są gry, które lubię, w które gram często, od lat bądź w jakiś sposób sobie cenie.

Gdybym miał wybrać jedną taką grę aby, jak to się mówi, zabrać ją na bezludną wyspę (ciekawe skąd prąd? :P ) to przede wszystkim
a) powinna być bardzo dobra jako ogół
b) powinna być długa
c) nie powinna nudzić przy ponownym przejściu lecz oferować wiele sposobów rozwiązania sytuacji bądź prowadzenia rozgrywki
d) nie powinna zbyt mocno frustrować gracza (osobiście łatwo się zniechęcam)
e) opcjonalnie powinna zawierać jakieś bonusy, edytory, kilka poziomów trudności, ciekawostki, speciale i inne bzdety.

Taka gra nie istnieje :P . A przynajmniej jest ich mało. I nie będę tu wydziwiał podając retro tytuły, które w rzeczywistości znudzą się po paru godzinach, niezależnie od sentymentu jakim mogę je darzyć.

Do głowy przychodzą mi tutaj dwa gatunki - RPG bądź Strategia.

Z tym drugim problemu specjalnego nie ma, gdyż zapewne zadowoliłbym się nieśmiertelnym Starcraftem. Co prawda nie spełnia wszystkich warunków podanych wyżej to jednak potrafię się w to bawić do dziś, a i pamiętam godziny spędzone przy samym demie i ekscytację po dorwaniu pełnej wersji. Kilka kampanii, bonusowe scenariusze, edytor i nieskończone możliwości rozgrywania skirmishów + multiplayer. Jak tego nie kochać?

Z RPG jest gorzej, gdyż te albo stają się monotonne po kilku(nastu) godzinach i z reguły nie oferują rozbudowanej fabuły, albo też są stanowczo za krótkie i po jednokrotnym ukończeniu nie ma sensu do nich wracać.
Niemniej jednak po głowie cały czas krąży mi Persona, a dokładnie część 3 lub 4. Co prawda nie ukończyłem jeszcze tego tytułu, ale miałem na liczniku kilkadzieści godzin nie będąc nawet w połowie całości. Fabuła stale zaskakiwała i nie popadała w schemat przez co potrafiła zaskoczyć w każdym momencie. Oprócz tego nie jest możliwym poznać/odkryć wszystkiego za pierwszym podejściem, gdyż należy zadecydować które postacie będziemy adorować a które ignorować (social links). To samo tyczy się używanych Person, których jest pełno a każda ma swoje zastosowanie. No i ostatecznie New Game + i dodatkowe scenariusze zapewnią zabawę nawet przy ponownym podejściu.

Nie znaczy to jednak, że Personę uważam za najlepszą grę. Nic z tych rzeczy - jest dobra ale to wszystko. Już bardziej byłbym skłonny nazwać Ace Combat 5 tą "naj", ale jednak ukończywszy ten tytuł kilkanaście razy i odblokowawszy co tylko się dało (co w sumie na liczniku widnieje jako ~40h) nic więcej do zaoferowania tu nie ma. Owszem, wracam do zabawy często, ale nie jest to coś w co byłbym skłonny grać non-stop.

Tym samym powtarzam - nie określę tej jednej ulubionej gry. Wiele osób pewnie wymieniłoby Final Fantasy VII, ale prawda jest taka, że po jednokrotnym ukończeniu widziało się już wszystko i niezależnie od głębi i ambicji produkcji całość mogłaby wydać się mocno monotonna. To samo można powiedzieć o wszelkiego rodzaju Tekkenach czy Quake'ach i innych versusach. Wszystko w końcu zbrzydnie.

Zaratul - 2009-01-08, 17:39

Długo się zastanawiałem nad odpowiedzią ale nie mam "tej jedynej",grałem w wiele gier które mnie zachwyciły i które dla mnie są kultem.
Zacząłem od takich gier jak Wolfenstein 3D,pacman,Operation Wolf,Sokoban.
Później były gry na engine id Tech 1 czyli Doom 1 i 2(klasyki)Hexen,Heretic i Strife.
Muszę oczywiście wspomnieć o roku 1998 który był dla mnie najlepszym rokiem ever.
Wspomnę o takich grach jak Unreal,Sin,Blood 2,Shogo i Thief. :)
Trzeba coś tłumaczyć? :)
Oczywiście z RPG gry Black Isle są dla mnie najlepsze. :)

StuntmanMikeL - 2009-01-08, 18:53

Hmm... Trudno mi wybrać tak naprawdę tą jedyną. Gra która rzuciła na mnie urok już od pierwszej sekundy odkąd ja włączyłem. Gra która już w menusach przygniotła mnie butem i dała do zrozumienia, że nie jest zwyczajną grą. Gra która dałą mi zastrzyk euforii tak silny, że przez pierwszą godzinę grania nie mogłem przestać kręcić się w miejscu i na głos komentować tego co się dzieje na ekranie. Tak, miałem taką grę. Był nią Homeworld.

To była pierwsza gra która naprawdę mnie olśniła. Ta muzyka, ta epickość, ta fabuła. Po prostu cudo. Nigdy nie zapomnę tej chwili kiedy po raz pierwszy ujrzałem Mothershipa i latające wogół niej mniejsze stateczki, a wszystko to przy akompaniamencie świetnie zaaranżowanej, chóralnej wersji Adagio For Strings. Potem było jeszcze lepiej, tutorial z udziałem tylko pięciu myśliwców sprawił, że wyskoczyłem z laczków. Dodam tylko, że w późniejszej części gry tych myśliwców na ekranie była nawet przeszło setka+majestatycznie poruszające się krążowniki. Dalej przyszła kolej na dramatyzm i wzruszenie, determinację i intensywność bitew. Przy ostatniej misji przyznaję się bez bicia, że niemal uroniłem łzę. Dramatyzm sytuacji był już zbyt intensywny jak dla mnie :lol:

Nie wiem nawet czy są jakieś błędy, czy niedociągnięcia jakie mógłbym wytknąć tej grze. Fabuła, klimat, muzyka, grafika (która nawet dzisiaj prezentuje się całkiem przyjemnie!), gameplay - wszystko w niej jest genialne i doszlifowane niemal do perfekcji. Jakby ktoś jeszcze nie wiedział - Homeworld jest RTSem, ale dosyć nietypowym. A to dlatego, że akcja dzieje się w pełni trójwymiarowej przestrzeni, a nie tak jak to zwykliśmy widzieć w RTSach, na dwuwymiarowej płaszczyźnie. Daje to multum możliwości, dzięki którym możemy zaliczyć misję czy zgładzić wroga. Mimo, że na początku interfejs moze sie wydac nieco skomplikowany, to tak na prawdę jest bardzo intuicyjny i dobrze wprawiony gracz będzię mógł tu tańczyć. Tak samo naszą flotę możemy poskładać z zadowalającej ilości statków. Bardzo fajne jest to, że nie ma tu praktycznie jednostki, która jest zbędna. Każdy okręt sie do czegoś przydaje, a to jak i czym zagramy zależy juz tylko od nas.

Misje także są bardzo zadowalające i ciekawe. Są wymagające i człowiek na prawdę może być z siebie dumny w momencie kiedy ją zaliczy. Na szczęście wymagające nie znaczy uber-trudne, także sytuacje w których zostajemy zalewani niekończącymi się falami wroga, a piana toczy się nam z ust, się nie zdarzają.

Homeworlda zaliczyłem chyba z 5 razy i jest na prawdę epicki. To, jak bardzo mnei oczarował zdążyłem już napisać wyżej, jednak ta gra jest taka, że za często nie należy do neij wracać. To coś jak z Blade Runnerem = tak genialne, że grzechem byłoby to przedawkowywać. I faktycznie jeśli się przedawkuje to może się znudzić. Niestety.

Jeśli chodzi o grę, którą zaliczyłem tyle razy, że sam już nawet nie pamiętam ile to było, to jest to zdecydowanie Max Payne.

Tutuł niesamowicie grywalny, głównie za sprawą efektownych pojedynków na spluwy. Gra ma bardzo fajny klimacik filmu noir, no i niebanalną fabułę. Jednak nie ma w niej tak naprawdę nic za co mógłbym ją nazwać tą jedyną, niesamowitą, czarującą i inne tego typu epitety. Wracam do niej nawet dzisiaj, bo te strzelaniny w zwolnionym tempie zwyczajnie się nie nudzą. Mimo, że gra jest liniowa do bólu, to jednak frajda z siania ołowiem na lewo i prawo pozostaje.

To be continued...

Rooster - 2009-01-08, 19:40

Dorzuciłbym jeszcze Half Life który przechodzę aktualnie chyba 4 czy 5 raz i z pewnością jeszcze kiedyś do niego znów wróce. Nigdy dość starego dobrego Half Life'a!

BTW: Ja Max'a ukończyłem 7 razy :D

Zaratul - 2009-01-08, 20:01

Rooster napisał/a:
Dorzuciłbym jeszcze Half Life który przechodzę aktualnie chyba 4 czy 5 raz


Tylko?Ja go przeszedłem i mówię to całkowicie serio ponad 40 razy. :D
Nie wspomniałem o tej grze w moim wcześniejszym poście bo akurat skoncentrowałem się na moich pierwszych grach.
Ta gra jest pure epic.

Raq - 2009-01-08, 20:01

Jak większosć nie mam tej jedynej...sa pozycje który mnie 'wychowały'..Sh..Tony Hawk's i kilka innych niszczycieli ale jeden wpis MZet'a mnie zainteresował.
MZet napisał/a:
Grunt to nie walć sesji po 12h nie wiedząc nawet jak jest za oknem
Jedna gra..pr. Harvest Moon : Back to nature na PSX'a...po obczajeniu recki w PSX Extreme niesamowicie mnei anjarało, zanim udało mi się ją dostać (za szczyla nie było tak łatwo) troszkę minęło ale gdy nadszedł ten dzień....Od tego momentu kładłem się myśląc co bedzie kolejnego dnia, jaki festiwal bedzie następny ..a budziłem się myśląc czy wichura nie zniszczy moich plonów...wiem ze dla większosci jest to smieszna pozycja ale dla mnie to jest tytuł który mógł by mi towarzyszyc na belzudnej wyspie...potrafiłem TOTALNIE zapomnieć o swiecie. Na szczęście potem się opamietałem i już było dobrze, ale grałem nadal, byłem pionierem w grupie kumpla i kuzyna którzy też grali :D słowem guru, dzwonili z pytaniami, a ja niczym ekspert tłumaczyłem przez telefon co i jak. Nie raz mama się uśmiechała bo wyglądąłem jak prawdziwy biznesman..konsultant ...Gra która totalnie UWIELBIAM...która ma w sobie takie pokłady pozytywnej energi, tyle możliwości taki klimat ....ahhh...rozbidowa domu i gotowanie! 99 potraw! kopalnia...no bajer totalny, konkursy, festiwale, panienki w tak drobnej gierce można było nawet łowić ryby czy kopac w kopalni...gra numero uno! choc jeśli mam ochote na szybki szpil sa inne pozycje...tak jak z filmami, wszystko zalezy od WIELU! czynników

Zaratul napisał/a:
Tylko?Ja go przeszedłem i mówię to całkowicie serio ponad 40 razy.


To ja SH1 save pokazywał 40 ukonczen a wiele razy zanim memorkę kupiłem i wiele po jej zniszczeniu/sprzedaniu (nie pamietam) grę kończyłem

StuntmanMikeL - 2009-01-08, 20:11

A tak, seria Half-Life to bardzo, bardzo, bardzo DOBRE gry. Jednak gdyby odjąć im jedną z najciekawszych historii w dziejach gier komputerowych, oraz bardzo sugestywny klimat, to na dobrą sprawę nic by je nie odróżniało od setek innych FPSów (oczywiście na poziomie, nie mówię tu o jakichś chłamach za 2,50zł). Ot gdyby Half-Life był filmem, to wtedy bym go ubóstwiał. Od gry jednak wymaga się czegoś więcej.

No a kontynuując mój wywód.

Trzecią i ostatnią grą, którą ubóstwiam to Star Wars: Knights Of The Old Republic.

Jest to właściwie jedyna gra w której świat dosłownie się zatopiłem. Największym jej atutem jest genialna fabuła, która wciąga nosem ostatnie "dzieło" Georga L. To, plus mnogość wątków pobocznych sprawiło, że przez kilka dni autentycznie żyłem w tej grze. Nic innego się dla mnie nie liczyło. Tylko to, aby móc znów wrócić do domu i zanurzyć się w epicką podróż przez galaktykę. Do dzisiaj nie zapomnę jak usilnie starałem się poderwać Bastilę, oraz okrzyk zadowolenia kiedy ją w końcu "zaliczyłem" xD Także nieoczekiwany zwrot akcji w środku gry był tak zabójczy, że nie wiedziałem przez chwilę co się dzieje.

Gra wciąga do reszty. Człowiek się w niej zatraca i zapomina o przyziemnych sprawach. Nawet liczne bugi, na jakie można się nadziać w trakcie gry, nie są w stanie rozproszyć uwagi. Napisałbym też conieco o samym gameplayu, ale jakimś tam specem od RPG nie jestem, więc nie będę się ośmieszał. Wystarczy, że powiem iż gra się bardzo przyjemnie, interfejs jest przejrzysty i wygodny, rozwój postaci nie zawiera 150 000 statystyk i umiejętności do rozwoju, co dla mnie było tylko plusem. Mogłem w ten sposób jeszcze bardziej wczuć się w postać rozwijając ją, ale jednocześnie nie zasypiałem z nudów ślęcząc godzinami nad tymi tabelami rozwoju. Walki również są bardzo fajne. Co prawda nie wykonujemy własnoręcznie wszystkich ciosów, jedynie możemy klepnąć guzik odpowiadający za rodzaj zadawanego ataku, jednak animacje postaci podczas walk są na tyle fektowne, że nie przeszkadza to ani trochę.

No cóż. Grę skończyłem 4 razy i na chwilę obecną nie chcę do niej wracać. Jednak nie mam wątpliwości, że kiedyś jeszcze w nią zagram.

Podsumowując. Opisałem tutaj 3 tytuły, które wszystkie spełniały jakieś kryterium "niesamowitości". Homeworld wycisnął ze mnie najwięcej emocji, do Maxa Payne'a najczęsciej wracam, a KotOR był grą którą żyłem. Gdyby powstała jedna gra zawierająca te wszystkie elementy co te 3 gry to byłaby to najlepsza gra w moim życiu :)

PS.: Celowo nie napisałem tu o Silent Hill, bo wszyscy i tak wiecie, że tej gry nic nie pobije, o czym już pisałem wielokrotnie w innych działach ;)

Trivane - 2009-03-06, 21:52

Szczerze powiedziawszy nigdy nie miałem większego dylematu niż właśnie przy wybieraniu "tej jedynej". Wszystkie gry które przeszedłem były na swój sposób wspaniałe i świetnie się przy nich bawiłem. Dlatego nie mam innego wyjścia jak przedstawić kilka najlepszych IMO tytułów na obecną generacje:

3. Gra która przyciągnęła do siebie więcej grona krytyków niż fanów jest zarazem moim najlepszym tytułem - a chodzi mi o Mirrors Edge, niedoceniana, daleka od doskonałości a mimo to potrafiła mnie wciągnąć na bardzo długi okres czasu. Fabuła wypada przeciętnie, podobnie jest zresztą z grafiką - choć moim zdaniem twórcy przesadzili z jednym kolorem dominującym, od którego miejscami dostawałem oczopląsu. Również brak alternatywnych ścieżek czy krótki czas gry zmusza gracza do otwarcia okna i zrobienia z płyty latający talerz. Wad mógłbym wymieniać co nie miara, jednakże ME przyciągnął mnie do siebie głównie dzięki widokowi z oczu bohaterki, która w fantastyczny sposób "biega" - jakoby to nie zabrzmiało, nie jestem fanem parkour ale samo bieganie Faith niesamowicie mnie wkręciło. Na ME patrze głównie z punktu Time Triala, przy którym spędziłem równe 30h szukając coraz to nowych sposób na szybkie dotarcie do mety. EA wykonało kawał dobrej roboty, wypuściło na świat nowy gatunek, który - mam nadzieję - będzie przez innych twórców rozwijany. 3 miejsce za sequel Mirrors Edge, gdyż mam przeczucia, że i kolejna część przypadnie mi do gustu.

2. Prince of Persia - twórców nowej odsłony chciałbym obśmiać publicznie za poziom trudności, który praktycznie chrzani całą zabawę. Moim zdaniem każda gra powinna zawierać trzy poziomy trudności, dzięki temu zarówno gracz hardcorowy jak i niedzielny znajdzie w danym tytule coś dla siebie. W przypadku POP'a Ubi ruszyło zdecydowanym krokiem w kierunku Graczy niedzielnych, przez co większość społeczeństwa musiała ucierpieć - powstała nowa moda, gdzie gra od samego początku oferuje grupę kodów na nieśmiertelności począwszy. Całe szczęście to jedyna wada jaką zauważyłem w nowym dziele Ubi, reszta jest po prostu bajeczna; zapadająca w pamięci fabuła, niezwykła muzyka i pokaźny zestaw combosów.

1. Gears of War II - na temat tej gry już tyle zostało powiedziane, że nawet Chuck Norris nie zmieściłby tych informacji na dyskietce. Druga część jak w zapowiedziach jest "bigger, better and more baddas. Ideał i najlepszy TPP ever!

Powyższe trzy tytuły tyczą się jedynie konsoli X360, jeżeli miałbym wybierać tą jedyną i niepowtarzalną, sięgnąłbym do poczciwego szaraka i wskazałbym tytuł, który przeszedłem niezliczoną ilość razy: Chrono Trigger. W dzisiejszych czasach trudno o dobrego jRPG, zaś CT to istny majstersztyk i mistrz mistrzów wszystkich japońskich produkcji. Reszta w stosunku do tego tytułu się po prostu nie liczy ;)

Sonix - 2009-03-07, 11:14

Gier jest zbyt wiele i są zbyt różnorodne żebym mógł wybrać tą najlepszą... Jeśli najlepsza to ta którą ukończyłem najwięcej razy to będzie to Tomb Raider (na Saturnie). Jeśli ta, przy której spędziłem najwięcej czasu to gry z serii PES i GTA (trudno mi wskazać najlepsszą). Jeśli ta, która zrobiła na mnie największe wrażenie to albo GTA3 (pierwszy tytuł jaki ujrzałem na moim Plejaku) albo... Daytona USA na Satka (mój pierwszy kontakt z 32-bitową konsolą) i tak można wymieniać... Łatwiej byłoby chyba wybrać najgorszą grę.
Ghaand - 2009-04-10, 18:00

Łooo, można powiedzieć, jestem poligamistą jeżeli chodzi o gry ;p. Oczywiście kocham serię SH. No i Black and White. Ta gra na mnie po prostu zarobiła mega wrażenie. Grafika, fabuła, tajemniczość - cudo. Wciąga jak odkurzacz. Arcanum. Sam nie wiem, ile razy ją przeszedłem, ale ogrom gry zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Fabuła (najmocniejsza strona), poruszanie się po świecie, wiele rzeczy z tej gry są bliskie ideałowi. Władca Pierścieni: Bitwa o Śródziemie. Druga część IMO ciut gorsza, ale pierwsza część - wypas! Ta grafika, świetny klimat, a wciąga jak diabli! The Neverhood jest mega śmieszną grą, ma świetny klimat, szkoda, że krótka. Ostatnia gra, która jest zaliczana w mój 'poczet', to Might and Magic VII. Po prostu - jak raz się zagra, to już się nie przestanie. Świetna fabuła, niezwykły klimat, połączenie SF z fantasy ( Heroes of Might and Magic III też miało mieć takie połączenie).
morda_kapciu - 2009-12-22, 19:18

Okami - chyba najbardziej wartościowa gra, w jaką w ogóle grałem. Niesamowita oprawa graficzna (takiego cel shadingu jeszcze nie było) wzorowana na starojapońskiej sztuce malarskiej sumi-e. Jak dla mnie design tej gry jest bezkonkurencyjny, to trzeba zobaczyć samemu.
Gra opiera się głównie na tradycyjnej japońskiej religii shinto i znajdziemy w niej wiele odniesień. W grze wcielamy się w wilka (który jest inkarnacją legendarnego wilka Shirunaia, który wraz z wojownkiem Nagi - przodkiem Susanoo, pokonali przed laty, smoka o 8 głowach Orochi'ego) , pod którego postacią wystepuje bogini Słońca Amaterasu. Towarzyszy nam od początku Issun, mały duszek (choć w grze większość ma go za robaka), który wyręczał nas będzie we wszystkich dialogach, jako, że wilk nie może "mówić". Od razu dodam, że dzięki temu będzie pełno humoru sytuacyjnego, a erotoman Issun, nie odpuści sobie, by podrywać różne laski. :P
Celem naszej przygody jest będzie pokonanie demona, który zesłał na Kraj Kwitnącej Wiśni mroczne siły, a naszym głównym zadaniem będzie oczyszczanie kraju z wpływu sił ciemności, by znów zapanowała nad nim natura. Aby tego dokonać, będziemy rozwiązywać masę questów i z pomocą przyjdzie nam magiczny pędzel, dzięki któremu będziemy mogli wpływać na środowisko gry, przy okazji od różnego rodzaju bóstw, które napotkamy podczas przygody, zyskamy specjalne zdolności, dzięki którym poszerzymy zakres możliwości pędzla (jest ich 13, chociaż są tez bonusowe). Przytrzymując klawisz R1 świat gry zamienia się na naszych oczach w kartkę papieru, po której za pomocą gałki możemy namalować coś co pomoże w rozwiązaniu problemu (np nie możemy przedostać się na drugą stronę, bo most jest zerwany, no to nic nie stoi na przeszkodzie, by zerwane kładki domalować i w ten sposób most zostanie odbudowany. Innym przykładem jest domalowanie brakującej części wiatraku, dzięki czemu zostanie wprawiony w ruch).
Pędzel będzie nam również służył w starciach z przeciwnikami, np za pomocą techniki power slash będziemy mogli przeciąć, lub mocno uszkodzić przeciwnika.
Magia jest wręcz namacalna, kiedy uda nam się oczyścić teren z sił ciemności i skażony teren zaczyna rozkwitać, zaczynają wyrastać drzewa, kwiaty, pojawia się strumyk wody,zwierzęta itd.
W grze trafimy również na wielu bossów i starcia z nimi są rewelacyjne, gdyż nie raz przyjdzie nam wykorzystać w trakcie pojedynku, wiele różnorodnych zdolności Celestial Brusha, na każdego jest jakiś inny sposób i nie wystarczy klepanie na oślep, co się ceni.
Spotkamy plejadę różnorakich i barwnych postaci, od towarzyszącego nam przez przygodę Issuna, po ciamajdowatego Susanoo, za którego nie raz będziemy dokańczać robotę, przez dosyć tajemniczego Okiego (świetny design).
Muzyka jest oparta na orientalnych brzmieniach i idealnie komponuje się z wydarzeniami na ekranie, dialogi postaci są prowadzone w jakimś niezrozumiałym języku, coś jak "pika pika" od pikachu xD i mogą na początku irytować, choć jak dla mnie świetnie budują klimat tego baśniowego świata.
Do wad drobnych zaliczyć można czasem spadki animacji i dorysowujące się obiekty (pop-up), chociaż przy tej oprawie w ogóle to nie przeszkadza.
Jak dla mnie Okami to gra prawie idealna i rozpiera mnie duma, że mogłem zagrać w to dzieło sztuki. Żałuję, że poza recenzentami nie została doceniona przez większość graczy, przez co poniosła porażkę finansową (rozpadł się developer Clover Studio).

Ocena 10/10

Shadow Of The Colossus - kolejna niebanalna gra, którą można wręcz nazwać awangardową, w tym całym mainstreamowym gó*nie, gdzie królują "szczelanki FPP".
Team Ico postanowiło całkowicie uciec od ścieżki jaką podążają wszyscy i nie uświadczymy tutaj wielu standardowych patentów (jak zdobywanie nowego ekwipunku, czy walki z popierdółkowatymi przeciwnikami, które robią za przeszkadzajki) w grach akcji.
Nasz bohater Wanderer od początku do końca gry posiada tylko miecz i łuk, postać w ogóle się nie rozwija (poza staminą, którą automatycznie dostajemy za pokonanie kolosów, lub którą dostajemy za zabicie jaszczurek z białymi ogonami, no i pasek "życia" wzrasta, gdy zjemy owoce z drzew), nie dostajemy żadnych nowych ruchów. Kraina jaką przyjdzie nam zwiedzić jest całkowicie opuszczona, nie spotkamy tutaj żadnej żywej duszy, poza towarzyszącym nam Agro (najlepiej animowany koń w historii gier), kolosami, jaszczurkami i ptakami.
A właściwe po co trafiliśmy do tego świata? Otóż główny bohater pragnie przywrócić do życia swoją zmarłą ukochaną. Jest zdeterminowany do tego stopnia, że jest wstanie zrobić wszystko. W tym celu udaje się do świątyni, która znajduje się w centrum Zakazanych Ziem i z nieba uderza piorun, po czym przemawia do niego nieznany mistyczny głos, który mówi, że jeśli chłopak chce przywrócić ukochaną do życia, będzie musiał pokonać 16 gigantycznych stworzeń, po czym rzuca jeszcze wskazówki.

I tak zaczyna się gra, bierzemy konia i ruszamy w niezwykłą podróż, by odnaleźć kolosa, za pomocą miecza uniesionego do góry odbijamy promienie światła, które wskazują nam drogę do przeciwnika. Gdy już dotrzemy na miejsce, naszym oczom ukazuje się gargantuicznych rozmiarów stworzenie, z którym przystępujemy do niesamowicie eipckiej walki. Za pomocą miecza i światła wyszukujemy na ciele kolosa czułe punkty i zaczynamy wspinaczkę prosto do celu.
Trzeba znaleźć najpierw sposób by dostac się na kolosa, gdy już nam się to uda, powoli przesuwamy się do celu. Kolosy niesamowicie wierzgają i trzeba się mocno trzymać by nie spasć. Ugodzony w słaby punkt kolos (np rękę łapię się za nią), co otwiera nam drogę do następnego celu i tak do skutku, aż pokonamy przeciwnika (najczęściej ostatnim punktem jest głowa, choć nie zawsze).
Po pokonaniu przeciwnika jesteśmy przenoszeni do świątyni, po czym dostajemy kolejne wskazówki, co do nastepnego rywala. I taki schemat powtarza się do końca gry, co jest jedną z nielicznych wad, poza tym czasami podczas starć gubi się kamera, przez co trzeba ją ręcznie korygować, no i framerate nie zawsze jest stabilny.
Gra przez to może być trudna w odbiorze dla ludzi którzy oczekują nieustannej akcji. Tutaj jej nie znajdą.
Muzyka w grze wystepuje rzadko i pojawia się praktycznie tylko podczas starć z kolosami, przy okazji genialnie buduje klimat i motywuje do walki.
Fabuła jest dosyć prosta i strzępki informacji są nam rzucane w śladowych ilościach, co nie przeszkadza ludziom szukać na własną rękę inspiracji i nawiązań do wykreowanego świata. Np Dormin jest prawdopodobnie nawiązaniem do Nimroda, legendarneego władcy Babilonu (sama światynia w grze, jest porównywana do wieży Babel), który podobno po śmierci został podzielony na 16 części i ukryty w róznych miejscach, co może tłumaczyć, czemu w grze jest 16 kolosów.
Wspomnę jeszcze o starciach, które są niesamowite i na długo pozostają w pamięci (jak widok z głowy 3 Kolosa na otaczający świat, czy lot na pierwszym latającym kolosie, gdzie niesamowicie oddano pęd, trzeba to po prostu ujrzeć samemu).
Genialna gra, której błędy przyćmiewa Cień Kolosa. xD
Ocena 10-/10

_Music - 2009-12-23, 14:15

Nie da się wskazać tej "naj", jesli sztucznie miałbym zdecydować, to byłby to chyba Baldur's Gate2, którego już nie liczę ile razy skończyłem (a zakupione w dniu premiery jeszcze, kiedy pudła były ogromne, plus do tej pory mam gdzieś brylok z trony baala).
W zasadzie na dniach ponownie planuję przejść całość (tym razem magiem, po raz drugi), nie będę szedł na łatwiznę wybierając złodzieja (zdecydowanie najpotężniejsza klasa, zamiatająca wszelkich bossów w pojedynkę dzięki uber potężnym pułapkom).

Ogólnie za te naj mogę uznać wszelkie crpg ze złotych lat tego gatunku, plus DMC3, Soul Calibur 2 jeśli chodzi o konsole.

Trivane - 2009-12-23, 14:57

Ostatnio zrozumiałem, że żadna gra nie przebije Xenogears :P nie tyle określam go mianem najlepszego jRGP'a, co najbardziej interesującej gry wszechczasów. Ukończyłem ją ponad 10 razy i zawsze po krótkiej przerwie do niej wracam. To samo dzieje się z Yoshi's Island, zebranie w każdej planszy po 100pkt to niezwykłe wyzwanie, co oznacza również, że zajmie nam ona sporo czasu - a moim priorytetem jest interesować się właśnie takimi pożeraczami czasu. Ideały na dzień dzisiejszy.
OldSnake - 2011-01-15, 18:28

METAL GEAR SOLID
Jedyna gra, która chyba nigdy mi się nie znudzi. W żadną grę nie potrafię zagrać, w krótkim odstępie czasu dwa razy z rzędu, ale na powroty do MGS1 nachodzi mnie najczęściej. Doskonały klimat, fabuła i akcja...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group