Silent Hill: Shattered Memories - Shattered Memories vs Cała seria
timothy7 - 2010-01-02, 17:54 Temat postu: Shattered Memories vs Cała seriaSam jeszcze nie gralem w gre (czekam do lutego), ale wiem ze pare osob oglądalo walkthrough na youtubie. Chcialbym sie dowiedzieć nie o roznicach, ale o podobieństwach Shattered Memories i pozostalych trzech części serii. Portret psychologiczny podobny do homecoming, czy SH2? Otherworld zmienia sie w najmniej spodziewanych momentach, tak jak w SH1 i 3? Jest cos jeszcze co w najnowszej odslonie co przypomina pierwsze czesci? Czekam na odpowiedzi SiedzacyWKiblu - 2010-01-02, 18:34 Szczerze wszystkie te informacje masz zawarte w temacie komentarze...
Ale patrząc na tytuł tematu.
Fabuła jest na poziomie SH2.
Zagadki są proste i intuicyjne co akurat ma duży sens w całej rozgrywce by nie była irytująca.
A resztę ciężko porównać bo SH:SM ma w sobie dużo nowych innowacji których nie było w pozostałych częściach.
A boje się pisać o systemie zakończeń bo to podobno już spoiler.Doxepine - 2010-01-02, 19:56
timothy7 napisał/a:
Portret psychologiczny podobny do homecoming, czy SH2?
Nie wspominajmy o Homecoming w kontekście Shattered Memories, bo te dwie gry dzielą lata świetlne (na korzyść SH:SM, rzecz jasna). Od strony psychologicznej gra prezentuje poziom zbliżony do SH2, o czym już zresztą pisał Cez. Postacie są dość złożone, a niekiedy nawet dwuznaczne...
timothy7 napisał/a:
Otherworld zmienia sie w najmniej spodziewanych momentach, tak jak w SH1 i 3?
I tak, i nie. Zmiany w otherworld są wywoływane przez pewne sytuacje, ale w obawie przes spoilerami, nie będę pisał, o co dokładnie chodzi. Wszyscy Ci, którzy oglądali trailery, powinni skojarzyć jeden taki moment. Muszę jednak powiedzieć, że nie powtarza się on w grze - chodzi mi raczej o wskazanie na pewien charakterystyczny punkt, od którego przemiana świata się zaczyna.
timothy7 napisał/a:
Jest cos jeszcze co w najnowszej odslonie co przypomina pierwsze czesci?
Jest, jest. Dużo nawiązań do części drugiej, a także do Jedynki... Więcej napisać nie mogę (spoilery), ale odsyłam do działu "Komentarze". Tam powinieneś znaleźć więcej informacji...Ifryt - 2010-01-04, 16:05 Sam z ciekawością obserwuję newsy co do SH:SM i nie oczekiwałem wiele od tej części po tym co przeżyliśmy przy Hołkomigu.
Cytat:
Fabuła jest na poziomie SH2.
Jeżeli to jest prawda, to podnieśliście mnie na duchu bo po niektórych ocenach gry na serwisach internetowych czułem się zawiedziony. Czyżby to było możliwe? Sh2 fabularnie rozwalał.
Tylko z tego co mi wiadomo to nie jest planowana premiera SH:SM w Polsce ;/Plazior - 2010-02-21, 03:33 Jak dla mnie to SM to nie jest Silent Hill tak naprawdę. Silent Hill to rdza, strach i tego typu duperele. Natomiast SM nie ma nic z tych rzeczy. Ma za to miażdżącą atmosferę, znakomitą fabułę, masakryczną prezentację i gra się bardzo przyjemnie. Skoro o graniu mowa... Jest go tak naprawdę nie wiele. Nie mamy tu takiego grania jak w przypadku SH1,2,3... SM jest bardziej interaktywnym filmem (coś na w klimatach gier Kojimy z wczesnych lat 90) "Interactive Cinema" cytując okładkę Policenauts. Ale wracając do tematu... Dla mnie to odrodzenie serii. Sh3 miało tylko do zaoferowania lokacje, przeciwników i różne schizowe patenty. Sh4 to w sumie nic. SH:H ta, właśnie. SH0 o Boże, ostatnio jak sobie odświeżałem serie przed SM to przy graniu w Origins zasnąłem! Jest smentny, nudny... Jedynie kilka patentów i wątek Travisa ratuje tą cześć. A tu mamy całkowitą zmianę. Postanowiono wywalić to co najważniejsze i zacząć od początku. Starając się zrozumieć co się wydarzyło... :grin2: BARDZO ciężko mi nazwać SM, Silent Hillem. Jak dla mnie to po prostu bardzo zajebista gra, przypominająca atmosferą Silent Hilla. Zagorzałych fanów może odrzucić, tych bardziej otwartych zachwycić.
PS: w rankingu Silent Hill, SM jest na równi z częścią drugą, na drugim miejscu. (na pierwszym, jest pierwsza)silkspectre - 2010-03-07, 23:04 Witajcie!
Zalogowałam się na tym forum, ponieważ jestem, podobnie jak Wy, ogromną fanką gier Silent Hill. Jako że trafiłam tutaj na wątek, w którym dokonujecie konfrontacji pomiędzy Shattered Memories a resztą części, postanowiłam napisać coś od siebie.
Szczerze pisząc- i bez obrazy, rzecz jasna- dziwi mnie Wasz superlatywny pogląd na temat nowej części SH wydanej przez ongiś mistrzów z Konami. Jest to, według mojej subiektywnej oceny, absolutna pomyłka ze strony twórców. To, co miało wprowadzić w serię powiew świeżości, wpuściło raczej... odór sztampy oraz totalną dezorientację i zdziwienie. Mnie absolutnie nie grało się w tę część lekko i przyjemnie. Szczerze? Umierałam z nudów.
Silent Hill, według mnie, to przede wszystkim świat grozy; świat rdzy, krwi, koszmarna rzeczywistość napędzana mechanizmami, kuriozalne potwory, antymuzyczne wstawki w tle oraz w szczególności strach. Za każdym razem, czy to grając w SH1, SH2, SH3 czy Origins (pomijam na tymczasem The Room oraz Homecoming), po prostu, pardon my French, robiłam pod siebie, bo czułam, że coś się zbliża, a ja w otaczającej mnie ciemności nie mogłam tego zobaczyć. SH2, nawiasem pisząc, przechodziłam jakieś 3 razy, jak nie więcej- tak bardzo uwielbiałam i nadal uwielbiam tę część, do której, jak widzę, nie macie oporów porównywać fabularnie świeżynki w postaci tandetnego Shattered Memories. Według mnie to herezja.
Co takiego interesującego jest w Shattered Memories? Przecież pomysł z przeistoczeniem koszmarnej, krwawej rzeczywistości w świat lodu (wtf?) był absolutną pomyłką, wliczając w to pstrykanie zdjęć telefonem komórkowym w niby tajemniczych i przeraźliwych miejscach, co w ostateczności i tak okazywało się totalnie niepotrzebnym i zupełnie niestrasznym bajerem. Do tego rzeczywistość z normalnej w pokrytą lodem zmieniała się tak drętwo i bez wyrazu, że nawet osobny włos na ręku nie stanął mi dęba. Fabuła? Owszem, momentami była ciekawa- oglądając kolejno zakończenia byłam zaskoczona (i mile, i niemile), ale doszłam do wniosku, że tak czy owak fabularnie Shattered Memories nie ma startu do pionierskich jedynki, dwójki czy trójki. Nawet te obsceniczne, ociekające seksem wątki, nie wzbudziły we mnie żadnego podziwu dla twórców. Grafika? Dno. Jak na PS2 mogli się o wiele bardziej postarać. SH2 i SH3 stało, według mnie, na o wiele wyższym poziomie.
Co ciekawe, gra była totalnie prosta- pod względem zagadek można porównać ją do gier przygodowych dla dzieci. Przeważnie, gdy graliśmy wspólnie z narzeczonym, znajdowaliśmy klucze do drzwi szybciej, niż same drzwi, do których owe miałyby pasować. To jakaś dziecinada! Rozumiem, że gra nie miała irytować wysokim poziomem trudności, ale nie dajmy się zwariować- dla przykładu SH2 miało doskonałe zagadki, nad którymi długo nie trzeba było się głowić (dodatkowo poziom trudności do wyboru!), a które pozostawiały ślad w psychice (jak miło...) na bardzo długo.
Kolejną śmieszną rzeczą będąca wizytówką SM, to w kółko te same, pojawiające się piszczące plastusiowe potworki, przed którymi trzeba uciekać. To było tak diablo irytujące, że gdyby nie zamiłowanie do samej serii SH, dawno rzucilibyśmy z moim facetem padem o ścianę. Zero urozmaiceń. W SM generalnie brakowało tej niepokojącej ciemności, tego trzeszczącego radia ostrzegającego przed zbliżającym się monstrum, tej krwi, rdzy i zagadek. W tej części otwieranie każdych kolejnych drzwi odbywało się na pełnym lajcie i spokoju- "przecież i tak nie będzie potworów, so what the heck?". Nawet, gdy z potworami (o ile te biegające prezerwatywy można tak nazwać) mamy do czynienia, to tylko na krótko, do momentu, gdy odnajdziemy punkt bezpieczeństwa. Totalny bezsens.
Mi jeszcze, o ile mogę ciągnąć ten monolog, brakowało tych fanatycznych postaci typu Claudia czy Dahlia, a także dr Kauffmana w roli totalnego psychopaty, a nie siakiegoś lekarza psychiatry. Owszem, psychologia postaci z SM była zakręcona, ale nie na tyle pozytywnie zakręcona, by mnie do siebie przekonać. Podobnie było z powtarzalnymi i idiotycznymi wstawkami muzycznymi, do których Yamaoka się nie przyłożył (abstrahując od całości OST, bo uwielbiam jego kompozycje).
Reasumując- po zetknięciu się z Shattered doceniłam niegdyś krytykowane przeze mnie The Room oraz Homecoming. The Room może nie było szczególnie interesujące, ale powiewało jako tako grozą, z kolei Homecoming, po drugim już przejściu, okazał się być, według mnie, doskonałą zarówno pod względem fabuły jak i grafiki, częścią. Może i owszem, sprawa walki z potworami typu Niddler, była irytująca, ale w porównaniu do SM, jest już dla mnie czymś do strawienia. I chęcią pogram jeszcze nie raz. Jeśli o mnie chodzi, to mam nadzieję, że po SM twórcy wpadną na pomysł realizacji kolejnej części, ale na tyle krwawej i doskonałej fabularnie, że SM odpadnie w przedbiegach i zostanie zapomniane.Doxepine - 2010-03-08, 01:31
silkspectre napisał/a:
dziwi mnie Wasz superlatywny pogląd na temat nowej części SH
O, zapowiada się ciekawa dyskusja...
silkspectre napisał/a:
odór sztampy
Ja bym to nazwał słodkim powiewem świeżości, no ale... Możesz mi wyjaśnić, co wg Ciebie oznacza słowo "sztampa". Mnie się wydaje, że to coś oklepanego, coś, co już się przejadło. Nie zauważyłem tego w nowej odsłonie Cichego Wzgórza, więc jestem lekko zaskoczony Twoimi słowami.
silkspectre napisał/a:
świat rdzy, krwi, koszmarna rzeczywistość napędzana mechanizmami, kuriozalne potwory, antymuzyczne wstawki w tle oraz w szczególności strach
Krew, rdza, kraty, krew, kraty, rdza, no i czemu nie ma krat? Czemu nie ma rdzy? Czemu nie krwawych krat i rdzawej krwi? Dla mnie to właśnie jest sztampa, która na dłuższą metę mogłaby usatysfakcjonować jedynie radykalnego fana. Co do potworów, nie wszystkie miały aż tak udziwniony wygląd, by nadać im miano kuriozalnych. Antymuzyka pojawiła się jedynie w części pierwszej, Silent Hill 2 to już zupełnie inne dźwięki. Co do strachu, każdy boi się swojego potwora z szafy...
silkspectre napisał/a:
Przecież pomysł z przeistoczeniem koszmarnej, krwawej rzeczywistości w świat lodu (wtf?) był absolutną pomyłką,
Przecież lód jest bardzo dobrze osadzony w fabule, nie może być więc mowy o ABSOLUTNEJ pomyłce...
silkspectre napisał/a:
wliczając w to pstrykanie zdjęć telefonem komórkowym w niby tajemniczych i przeraźliwych miejscach, co w ostateczności i tak okazywało się totalnie niepotrzebnym i zupełnie niestrasznym bajerem
Nie wiem, jaki patent musieliby wprowadzić twórcy gry, by pstrykanie fotek telefonem komórkowym było czynnością powodującą przyspieszone bicie serca i nadmierne pocenie się...
silkspectre napisał/a:
pionierskich jedynki, dwójki czy trójki.
Jedynka - b. ciekawa fabuła, ale czy pionierska? Nie sądzę. Prędzej Dwójka miała taką właśnie fabułę - przepięknie skomponowaną i jeszcze lepiej przedstawioną w grze. Trójka - zrzynka (trochę bezczelna) z Jedynki - nic w niej nowatorskiego.
I miałem jeszcze cytować Ciebie, a następnie odpowiadać na Twoje zarzuty jakimiś super-ekstra-hiper-inteligentnymi tekstami, ale mi się odechciało. Dlaczego? Bo Twój głos to głos zatwardziałego fana pierwszych trzech części, a takim, niestety, nikt nie dogodzi. Jedynym i słusznym rozwiązaniem byłoby robienie w kółko tych samych gier, z tymi samymi elementami, które kręciłyby się wokół tych samych schematów. Niestety, nie podajesz konkretnych argumentów, a przez cały tekst przewijają się porównania do poprzednich odsłon. I choćbym starał się ze wszystkich sił - nie przekonam Cię do tego, byś bez żadnych uprzedzeń, z czystym i otwartym umysłem, usiadła raz jeszcze do tej gry. Podejrzewam, że sięgając po tę pozycję, z góry nastawiona byłaś na krytykę... Ale kim ja jestem, by to piętnować... Więc nie piętnuję. Błagam tylko o jedno, nie porównuj Homecuminga do Shattered Memories, bo od razu nóż mi się w kieszeni otwiera! Ta część serii wypada blado nawet przy Mario Bros. na Pegasusa.
Mógłbym jeszcze napisać, parafrazując profesora Pimkę z "Ferdydurkę", "Jak SM może nie zachwycać, skoro zachwyca" (czy jakoś tak), ale powstrzymam się, bo jasne jest, że choćbym wymienił tu girlandy przykładów genialności SM, żaden z nich do Ciebie nie przemówi.Alex - 2010-03-08, 12:27
silkspectre napisał/a:
To, co miało wprowadzić w serię powiew świeżości, wpuściło raczej... odór sztampy oraz totalną dezorientację i zdziwienie. Mnie absolutnie nie grało się w tę część lekko i przyjemnie. Szczerze? Umierałam z nudów.
I ja chciałbym się dowiedzieć, jak odbiera autorka tego tekstu słowo "sztampa"... Sztampa to określenie czegoś banalnego, może i nawet tandetnego, schematycznego, przerysowanego, nudnego... Czy taki jest Shattered Memories, nawet w porównaniu do poprzednich części? Przerysowany, banalny i schematyczny? Obstawiam, że autorka tekstu użyła słowa "sztampa" by fajnie się wkomponował w tekst, nie wiedząc co owy wyraz w ogóle oznacza.
silkspectre napisał/a:
Silent Hill, według mnie, to przede wszystkim świat grozy; świat rdzy, krwi, koszmarna rzeczywistość napędzana mechanizmami, kuriozalne potwory, antymuzyczne wstawki w tle oraz w szczególności strach.
No to ja powiem tak - Silent Hill w Shattered Memories, to tajemniczy świat pełen grozy i niespodzianek; świat wszędobylskiego lodu i zimna, koszmarna rzeczywistość napędzana mechanizmami, kuriozalne potwory, świetnie komponujące się w klimat wstawki muzyczne oraz w szczególności napięcie i ciekawość. Czy w rzeczywistości aż tak bardzo SM różni się od pozostałych części? Teraz widać, że jesteś mocno ortodoksyjną fanką serii. Właściwie, to masz zadatki na fanatyczkę.
silkspectre napisał/a:
Za każdym razem, czy to grając w SH1, SH2, SH3 czy Origins (pomijam na tymczasem The Room oraz Homecoming), po prostu, pardon my French, robiłam pod siebie, bo czułam, że coś się zbliża
Co ma oznaczać "Robić pod siebie" grając w SH1, 2, 3 i O? Oczywiście że rozgrywka w SM jest zrobiona inaczej, że tylko w alternatywnej rzeczywistości wiadomo że coś się zbliża, ale to raczej nie jest powód by krytykować grę. To jest pomysł twórców, nowa koncepcja. To się nazywa innowacyjność.
silkspectre napisał/a:
a ja w otaczającej mnie ciemności nie mogłam tego zobaczyć.
Że niby w Shattered Memories było jasno i słonecznie, i wszystko było jak na dłoni widać.
silkspectre napisał/a:
SH2, nawiasem pisząc, przechodziłam jakieś 3 razy, jak nie więcej- tak bardzo uwielbiałam i nadal uwielbiam tę część, do której, jak widzę, nie macie oporów porównywać fabularnie świeżynki w postaci tandetnego Shattered Memories. Według mnie to herezja.
No pomyślmy - fabuły obydwu gier skupiają się na postaci i profili psychologicznych nie tylko samych bohaterów gier, ale i graczy (w szczególności SM), dodatkowo zakończenia gier zdobywa się pod względem "psychicznych" (nie wiem jak to ująć) , subtelnych wyborów gracza, doprowadzając do zakończenia, które ani w SH2, ani w SM nie jest kanonicznym. Faktycznie, nie ma co porównywać.
silkspectre napisał/a:
Co takiego interesującego jest w Shattered Memories? Przecież pomysł z przeistoczeniem koszmarnej, krwawej rzeczywistości w świat lodu (wtf?) był absolutną pomyłką,
Pomyłką? Jakieś argumenty?
silkspectre napisał/a:
wliczając w to pstrykanie zdjęć telefonem komórkowym w niby tajemniczych i przeraźliwych miejscach, co w ostateczności i tak okazywało się totalnie niepotrzebnym i zupełnie niestrasznym bajerem.
No cóż, jak się przechodzi grę po to, by ją tylko przejść, to się nie wie, czy takie bajery jak "niepotrzebne" robienie zdjęć ma jakiś sens.
silkspectre napisał/a:
Fabuła? Owszem, momentami była ciekawa- oglądając kolejno zakończenia byłam zaskoczona (i mile, i niemile), ale doszłam do wniosku, że tak czy owak fabularnie Shattered Memories nie ma startu do pionierskich jedynki, dwójki czy trójki.
Nie ma startu do 1, 2 i 3? Do dziś byłem przekonany, że SM nie tylko stoi obok pionierskich 1, 2, 3 i 4 - on diametralnie przewyższa fabuły 1 i 3. Jak się prezentują fabuły 1 i 3? Historie o demonach, nadprzyrodzonych mocach i mistycyzmie, jedna gra uzupełnia drugą i nie ma mowy o braku chociażby kanonicznego zakończenia - wszystko łączy się w spójną całość do tego stopnia, że pozostałe zakończenia (prócz tych właściwych) są niepotrzebne. Jak wspominałem, fabuły SH2 i SM skupiają się na psychologii gracza i bohaterów, obydwie gry mają otwartą kompozycję interpretowania fabuły i zakończeń, jest trochę celowych niedomówień, no i jeszcze te wspaniałe twisty pod koniec gier. W tym aspekcie dołączyć może również SH4, ale o nim nic nie wspominasz.
silkspectre napisał/a:
Nawet te obsceniczne, ociekające seksem wątki, nie wzbudziły we mnie żadnego podziwu dla twórców. Grafika? Dno. Jak na PS2 mogli się o wiele bardziej postarać. SH2 i SH3 stało, według mnie, na o wiele wyższym poziomie.
No, grafika na PS2 faktycznie prezentuje się nieco przeciętnie (ach, te rozpikselowane cienie), ale to i tak nie przeszkadza, zważywszy na fakt, że żadna z części Silent Hill nigdy nie opierała się na grafice.
silkspectre napisał/a:
Co ciekawe, gra była totalnie prosta- pod względem zagadek można porównać ją do gier przygodowych dla dzieci. Przeważnie, gdy graliśmy wspólnie z narzeczonym, znajdowaliśmy klucze do drzwi szybciej, niż same drzwi, do których owe miałyby pasować. To jakaś dziecinada! Rozumiem, że gra nie miała irytować wysokim poziomem trudności, ale nie dajmy się zwariować- dla przykładu SH2 miało doskonałe zagadki, nad którymi długo nie trzeba było się głowić (dodatkowo poziom trudności do wyboru!), a które pozostawiały ślad w psychice (jak miło...) na bardzo długo.
Tutaj osobiście też się zgodzę, ale chciałbym zauważyć, że znowu nie obyło się bez niepotrzebnych porównań do poprzednich części ^^" Jak byś odebrała SM, gdyby wyglądał on tak jak wygląda z super-hiper-maga-ultra trudnymi zagadkami (zagadki z SH2 i SH3 x5)? Czy wtedy jeszcze bardziej narzekałabyś na grę, "bo za trudna"? Ta gra miała opierać się na fabule i klimacie, a w tym aspekcie wypada rewelacyjnie.
silkspectre napisał/a:
Kolejną śmieszną rzeczą będąca wizytówką SM, to w kółko te same, pojawiające się piszczące plastusiowe potworki, przed którymi trzeba uciekać. To było tak diablo irytujące, że gdyby nie zamiłowanie do samej serii SH, dawno rzucilibyśmy z moim facetem padem o ścianę. Zero urozmaiceń. W SM generalnie brakowało tej niepokojącej ciemności, tego trzeszczącego radia ostrzegającego przed zbliżającym się monstrum, tej krwi, rdzy i zagadek. W tej części otwieranie każdych kolejnych drzwi odbywało się na pełnym lajcie i spokoju- "przecież i tak nie będzie potworów, so what the heck?". Nawet, gdy z potworami (o ile te biegające prezerwatywy można tak nazwać) mamy do czynienia, to tylko na krótko, do momentu, gdy odnajdziemy punkt bezpieczeństwa. Totalny bezsens.
"Totalny bezsens" - zmiotło mnie to. Naprawdę zaczynam sądzić, że Ty przechodziłaś tę część po to by ją zwyczajnie przejść, nie interesując się niczym więcej. Faktycznie, jest tylko jeden typ potwora, ale chyba nie zauważyłaś, że w zależności od tego co robisz - mają inny wygląd.
"W SM brakowało niepokojącej ciemności" - chyba grałem w inną grę.
"tego trzeszczącego radia ostrzegającego przed zbliżającym się monstrum" - a po co radio w alternatywnym świecie, skoro na ekranie dało się poznać zbliżanie się do potworów (chyba byłaś tak zaślepiona nudą, że tego nie zauważyłaś).
"tej krwi, rdzy i zagadek" - Wieczne mrudzenie ortodoksyjnego fana
silkspectre napisał/a:
Mi jeszcze, o ile mogę ciągnąć ten monolog, brakowało tych fanatycznych postaci typu Claudia czy Dahlia, a także dr Kauffmana w roli totalnego psychopaty, a nie siakiegoś lekarza psychiatry.
Śmiem twierdzić, że ten jakiś tam psychiatra z SM to najbardziej realnie wykreowana postać w grze. Bardzo się cieszyłem że w tej części nie było postaci typu Dahlia i Claudia, bo jak mam słuchać monologów szurniętych i irytujących bab o nadchodzącym piekle i raju, to najchętniej wyłączyłbym grę.
silkspectre napisał/a:
Owszem, psychologia postaci z SM była zakręcona, ale nie na tyle pozytywnie zakręcona, by mnie do siebie przekonać. Podobnie było z powtarzalnymi i idiotycznymi wstawkami muzycznymi, do których Yamaoka się nie przyłożył (abstrahując od całości OST, bo uwielbiam jego kompozycje).
Yamaoka nie przyłożył się do soundtracku? Tym razem już niestety, ale bredzisz. Yamaoka poszedł w kompletnie nowym kierunku, zastępując schematyczne i gitarowe kawałki kompletnie niespotykanymi w serii (bębny, piano), które idealnie wpasowują się w mroźny klimat gry (w który jeszcze paradoksalnie trzeba się wczuć).
silkspectre napisał/a:
Reasumując- po zetknięciu się z Shattered doceniłam niegdyś krytykowane przeze mnie The Room oraz Homecoming.
Resumując - po zetknięciu się z Shattered Memories zdałem sobie sprawę, że kompletnie niedorobiony Homecoming w ogóle nie istnieje przy SM. No i sam również nieco bardziej doceniłem The Room. Dosłownie - Shattered Memories pomógł mi otworzyć oczy na serię.
silkspectre napisał/a:
The Room może nie było szczególnie interesujące, ale powiewało jako tako grozą, z kolei Homecoming, po drugim już przejściu, okazał się być, według mnie, doskonałą zarówno pod względem fabuły jak i grafiki, częścią.
Porównywać jakąkolwiek część do Homecominga to zwykła herezja. Homecoming doskonały pod względem fabuły? Czy Ty aby na pewno wiesz, o czym mówisz?
silkspectre napisał/a:
Może i owszem, sprawa walki z potworami typu Niddler, była irytująca, ale w porównaniu do SM, jest już dla mnie czymś do strawienia.
I to jest tylko i wyłącznie Twoja opinia.
silkspectre napisał/a:
I chęcią pogram jeszcze nie raz. Jeśli o mnie chodzi, to mam nadzieję, że po SM twórcy wpadną na pomysł realizacji kolejnej części, ale na tyle krwawej i doskonałej fabularnie, że SM odpadnie w przedbiegach i zostanie zapomniane.
No właśnie, najlepiej wałkować jedno i to samo - krew, rdza, flaki, brud, kraty, krew, rdza, flaki, brud, kraty, krew, rdza, flaki, brud, kraty, krew, rdza, flaki, brud, kraty, i tak aż do znudzenia, ale najważniejsze, że fani będą zadowoleni z oglądania wiecznie jednego i tego samego. Teraz zdałem sobie sprawę, że Ty przecież kolejnej części Silent Hill z krwią, rdzą i kratami nie nazwałabyś "sztampową", bo to przecież byłby powiew świeżości i unikalności dla serii. A mówienie, że SM jest niedoskonały fabularnie, to już nie ortodoksyjność, a zwykłe klapki na oczach.silkspectre - 2010-03-08, 15:00
Doxepine napisał/a:
Ja bym to nazwał słodkim powiewem świeżości, no ale... Możesz mi wyjaśnić, co wg Ciebie oznacza słowo "sztampa". Mnie się wydaje, że to coś oklepanego, coś, co już się przejadło. Nie zauważyłem tego w nowej odsłonie Cichego Wzgórza, więc jestem lekko zaskoczony Twoimi słowami.
Sztampa to według mnie (akurat w tej części) wciśnięcie kultowych postaci w najnowszą- głupią, według mnie- część, co było cholernie przewidywalnym i niezbyt na miejscu pomysłem. Dzięki SM przejadły mi się (dokładnie przejadły) postaci, które od początku istnienia serii znały swoje w niej miejsce, swoją rolę i przesłanie, a które uwielbiałam za niekonwencjonalność i pokręcony charakter. Absolutnie nie dotarł do mnie pomysł z mieszaniną wspomnień, w których sama Dahlia zamieniła się w jakąś emo-dziunię, a Lisa Garland umarła nie tak, jak to było przedstawione w części pierwszej gry. Harry Mason zginął w wypadku samochodowym? Coś mi się zdaje, że zginął w Silent Hill 3, kiedy to Heather/Cheryl/Alessa dociera do domu i spotyka ojca (właśnie Masona) martwego na fotelu przed telewizorem. Konami, według mnie, totalnie spłyciło doskonałość charakterów SH. Doxepine, pewnie pomyślisz sobie, że jestem jakąś fanatyczną fanką, ale to nie tak. Cenię sobie, owszem, zakręconą fabułę SH, w której de facto nic nigdy nie jest jasne, ale przez takie miksy graczom robi się totalny miszmasz z mózgu. Dokonano poważnych zmian w fabule, do czego ja osobiście nie mogę po prostu przywyknąć i czego nie potrafię zaakceptować.
Doxepine napisał/a:
Przecież lód jest bardzo dobrze osadzony w fabule, nie może być więc mowy o ABSOLUTNEJ pomyłce...
Lód jest dobrze osadzony w fabule? No, pewnie, że tak, skoro całość to bieganina po śniegu. Według mnie całokształt, czyli zarówno zasypane śniegiem Silent Hill, jak i odwrócona rzeczywistość w postaci lodu, jest absolutną pomyłką.
Doxepine napisał/a:
Krew, rdza, kraty, krew, kraty, rdza, no i czemu nie ma krat? Czemu nie ma rdzy? Czemu nie krwawych krat i rdzawej krwi? Dla mnie to właśnie jest sztampa, która na dłuższą metę mogłaby usatysfakcjonować jedynie radykalnego fana. Co do potworów, nie wszystkie miały aż tak udziwniony wygląd, by nadać im miano kuriozalnych. Antymuzyka pojawiła się jedynie w części pierwszej, Silent Hill 2 to już zupełnie inne dźwięki. Co do strachu, każdy boi się swojego potwora z szafy...
Według mnie wizytówka serii nie może się znudzić i zostać ochrzczona mianem sztampy. To dla mnie dziwne, że którykolwiek z fanów może powiedzieć, że kraty, rdza i krew to coś, co czas odmienić w coś świeższego. Za każdym razem, gdy czekałam na którąkolwiek z nowszych części, oczekiwałam tej zmiany rzeczywistości- bałam się na zapas, bo wiedziałam, co mnie czeka. Strachu nie można, według mnie, zmodyfikować. Nieważne ile by tej krwi nie było, zawsze bałam się tak samo. Stąd u mnie kciuk w dół za świat lodu, który nawet częściowo nie wzbudził we mnie grozy.
Doxepine napisał/a:
Jedynka - b. ciekawa fabuła, ale czy pionierska? Nie sądzę. Prędzej Dwójka miała taką właśnie fabułę - przepięknie skomponowaną i jeszcze lepiej przedstawioną w grze. Trójka - zrzynka (trochę bezczelna) z Jedynki - nic w niej nowatorskiego.
Nowatorskość w Silent Hill? Proszę, to nawet brzmi dziwnie...
Doxepine napisał/a:
Nie wiem, jaki patent musieliby wprowadzić twórcy gry, by pstrykanie fotek telefonem komórkowym było czynnością powodującą przyspieszone bicie serca i nadmierne pocenie się...
.
Jaki? Wystarczy zobaczyć, jak przyspieszone bicie serca i nadmierne pocenie się wywoływało chroboczące radio, które żadnym skomplikowanym patentem nie było, a które z góry już moczyło porty. I nie mówię tutaj o pierwszych trzech częściach, ale także o reszcie, w której się ten schemat utarł. W SM telefon piszczał w momentach, w których można było gdziekolwiek odnaleźć czyjeś wspomnienie- już z góry można było założyć, że potwora nie będzie, więc strach odkładało się na półkę. Nawiasem pisząc, w tej grze nic prócz nazwisk bohaterów nie świadczyło o tym, że to właśnie seria Silent Hill. Gra mogłaby mieć nazwę choćby "The ice nightmare" i gdyby ktoś mi ją pokazał, nigdy w życiu nie przyrównałabym jej do Silent Hill. Ba, nie nazwałabym tego nawet survival horrorem... Po zmianie rzeczywistości to tylko ślepa ucieczka w niebieskie drzwi- nic interesującego.
Doxepine napisał/a:
I miałem jeszcze cytować Ciebie, a następnie odpowiadać na Twoje zarzuty jakimiś super-ekstra-hiper-inteligentnymi tekstami, ale mi się odechciało.
Nie wymagam od nikogo super-ekstra-hiper inteligentnych tekstów- notabene niepotrzebnie się uczepiłeś mojego stylu pisania. Skoro uważasz mnie za zatwardziałego fana tylko pierwszych trzech części, to grubo się mylisz- po zetknięciu się ze "świeżym" SM, teraz dopiero doceniłam całą resztę.
Doxepine napisał/a:
Niestety, nie podajesz konkretnych argumentów,
Wydaje mi się, że argumentów podałam wystarczająco dużo, skoro miałeś odwagę nazwać mnie zatwardziałą fanką początkowych gier Silent Hill. Ja tylko przyrównałam coś do czegoś, a Ty, Doxepine, od razu imputujesz mi brak argumentów. Bez przesady, chill out .
Doxepine napisał/a:
I choćbym starał się ze wszystkich sił - nie przekonam Cię do tego, byś bez żadnych uprzedzeń, z czystym i otwartym umysłem, usiadła raz jeszcze do tej gry. Podejrzewam, że sięgając po tę pozycję, z góry nastawiona byłaś na krytykę...
Nie chcę ani nawet nie miałam w zamiarze poddać się misji nawrócenia na Shattered. Tak, jak Ty będziesz mi wciskał, że jak Shattered Memories może nie zachwycać, jak zachwyca, tak ja będę zdania, że nie zachwyci nigdy. Z mojej strony to był tylko przepływ myśli, którym chciałam się podzielić, wyrazić własne zdanie. I tak, masz rację- z góry nastawiona byłam na krytykę. Wystarczyło zobaczyć okładkę do Shattered Memories, żeby przewidzieć resztę.
Doxepine napisał/a:
Błagam tylko o jedno, nie porównuj Homecuminga do Shattered Memories, bo od razu nóż mi się w kieszeni otwiera! Ta część serii wypada blado nawet przy Mario Bros. na Pegasusa.
Mario Bros na Pegasusa było bardzo dobre i ja sobie wypraszam. Grałam w to bardzo długo jako dzieciak . Poważniejąc- ale to jest chyba forum? Każdy ma prawo do wyrażenia własnego zdania, tak? Dlaczego wypada blado? Co było nie tak w Homecoming? Jedyne, do czego ja osobiście bym się przyczepiła, to zbyt wiele patentów zerżniętych żywcem z filmu z 2006 roku oraz element walki z kombosami. Fabuła? Według mnie nie pozostawia wiele do życzenia. Patent z poświęcaniem dzieci i kwestia, kim naprawdę był główny bohater, mnie osobiście zmiotła! Początkowo też uważałam, ze ta część to klocek, ale po drugim przejściu, kiedy opanowałam walkę i skupiłam się na fabule, bardzo się przekonałam. Jak widzisz, nie jestem zatwardziałą fanką tylko pierwszych trzech części, chociaż te rzeczywiście stanowią dla mnie wizytówkę serii.Tomasz - 2010-03-08, 15:11 Alex, moim zdaniem z Twojego posta również płyną emocje świadczące o ortodoksyjności (w znaczeniu - braku dystansu).
Dla mnie opinia silksceptre jest ciekawa, bo jest wyraźnie odmienna od często prezentowanej. Jeśli emocje by trochę opadły, dałoby to nadzieję na ciekawą dyskusję, szczególnie że silksceptre jest sprawna językowo (nie piszę tego ironicznie; to nieczęsto spotykana cecha u dyskutantów na forach).
Nie grałem w SM, nie mogę się zatem odnieść merytorycznie, czy bliżej mi do zdania silksceptre, czy innych rozmówców. Ale zastanowił mnie element tła sytuacji. Silksceptre - z tego co piszesz wynika, że grałaś razem z chłopakiem. Czy w poprzednie części też nie grałaś w pojedynkę? Pytam, bo w moim wypadku towarzystwo jakiejś osoby podczas przeżywania strasznych filmów czy momentów w grach, zmniejsza poziom strachu mniej więcej o połowę. Może u Ciebie też zadziałał taki mechanizm?Suavek - 2010-03-08, 15:38 Odnoszę wrażenie koledzy, że w tym momencie trochę przesadzacie. Sugeruję raz jeszcze przeczytać swoje posty w celu wyłapania słów krytyki w stronę argumentów silkspectre, szczególnie te nawiązujące do fanatyzmu, a następnie przemyślenie, czy w Waszych wypowiedziach nie przejawia się podobne zachowanie. Myślę, że będziecie niemile zaskoczeni.
Przede wszystkim zszokowany jestem tak ostrą reakcją na posta silkspectre. Macie bowiem dziwny zwyczaj dodawania między zdania słów, które nigdy nie padły. Osobiście natomiast uważam, że nawet jeśli gra została skrytykowana, to argumentacja była jak najbardziej odpowiednia i sam jestem skłonny się zgodzić z większością kwestii.
Ułatwię Wam zadanie i zacznę od wypominanego fanatyzmu. Wypominacie dziewczynie zamiłowanie do standardów wprowadzonych w poprzednich odsłonach serii. Że krew, że flaki, że kraty... I że tak się zapytam, co w tym tak naprawdę złego? Przecież to właśnie te elementy w połączeniu z odpowiednim klimatem stanowią wizerunek całej serii. Tymczasem Shattered Memories, jak już zaznaczyłem w swojej recenzji jakiś czas temu, to tak naprawdę nie jest Silent Hill. Oprócz pojedynczych imion oraz lokacji, ta gra nie ma ze znaną serią praktycznie nic wspólnego. Równie dobrze mogłaby wyjść ona pod zupełnie innym tytułem i nikomu by nawet przez myśl nie przeszło porównywać jej z SH. Tyle, że nie dość, iż zapewne nie cieszyłaby się taką popularnością, to jeszcze mam wrażenie, że krytyka by była nieco ostrzejsza.
Stale podajecie argument, że Silent Hillowi potrzebny był powiew świeżości i oryginalności, a Shattered Memories takim właśnie nowym podejściem jest. Usilnie staracie się bronić tej pozycji za swój unikatowy wizerunek, ale na tej samej zasadzie stworzono by grę jRPG albo strategię w klimatach horroru, wrzucono jej tytuł Silent Hill a Wy byście usprawiedliwiali ją za oryginalność. Niestety, to nie tak działa. Wychodzę bowiem z prostego założenia, że jeśli jakieś elementy cechują dany cykl, to właśnie one nadają mu ten charakterystyczny wizerunek. Jeśli natomiast właściwości te usuniemy, otrzymujemy tytuł, który równie dobrze mógłby nosić zupełnie inną nazwę i stanowić zupełnie odrębną markę. Shattered Memories jest idealnym tego przykładem. Bo czy poza zbieżnością nazewnictwa oraz ogólnej przynależności do gatunku horrorów grę łączy COKOLWIEK z poprzednimi odsłonami? W tym miejscu pewnie poleciałyby argumenty typu "muzyka Yamaoki" tudzież "rozbudowana fabuła", ale to akurat nie są rzeczy, które cechują tylko i wyłącznie Silent Hilla.
Kto więc w tym miejscu przejawia większy fanatyzm? silkspectre, której nie podoba się aż takie odejście od standardów serii, czy Wy, usilnie broniący grę przede wszystkim dlatego, że posiada w tytule magiczną nazwę "Silent Hill"?
Swoją opinię na temat gry wyraziłem już jakiś czas temu. Aby nie było - nie uważam Shattered Memories za złą pozycję, jednak z większością argumentów silkspectre jak najbardziej jestem skłonny się zgodzić. Przede wszystkim, SM to nie gra. To przygodówka, z okazyjnymi zagadkami na poziomie przedszkola oraz krótkimi segmentami ucieczki. Nie wiem jak Wam, ale mnie "rozgrywka" ani trochę nie sprawiała frajdy. Zwyczajnie się nudziłem a chwilami wręcz irytowałem brakiem ciekawszych pomysłów na zabawę oraz zaprzepaszczony potencjał w kilku rozwiązaniach (ucieczka przed potworami nie byłaby zła, gdyby lepiej ją zaprojektowano). Odrzucała monotonia i schematyczność, na co w sumie można jak najbardziej użyć określenia "sztampa" w odniesieniu do samego Shattered Memories. "Gramy" tylko po to aby pchnąć fabułę do przodu oraz okryć parę smaczków, ale poza tym gra nie ma NIC do zaoferowania. Właściwie to tylko ukazana historia oraz oryginalny pomysł przemawiają na korzyść SM, ale reszta jest albo kiepska, albo beznadziejnie zrealizowana (nawet jeśli z dobrym pomysłem).
Powtarzam się co prawda, ale zawsze uważałem, że o ile gra bez fabuły może być produktem udanym, tak fabuła bez gry (w grze) już niezbyt. Shattered Memories jest przykładem tego drugiego rozwiązania. Nie mam wiele do zarzucenia ukazanej historii, a przede wszystkim sposobowi jej przedstawienia, lecz po poznaniu wszystkiego "gra" nie oferuje zupełnie nic co by mnie zachęciło do dalszej styczności z nią. O ile za pierwszym razem może być ciekawie, kiedy sprawdzamy różne rozwiązania w celu otrzymania określonego zakończenia, tak bez tego gra jest płytka i nieprzyjemna - zarówno element przygodowy, jak i ucieczka. Brak też tego klimatu grozy i niepewności. To już nie jest horror. Gra może i posiada ciekawą atmosferę, ale z całą pewnością o horror to ona nawet nie zahacza.
Cytat:
Silent Hill w Shattered Memories, to tajemniczy świat pełen grozy i niespodzianek; świat wszędobylskiego lodu i zimna, koszmarna rzeczywistość napędzana mechanizmami, kuriozalne potwory, świetnie komponujące się w klimat wstawki muzyczne oraz w szczególności napięcie i ciekawość.
Brzmi jak reklama napisana na tyle pudełka.
Cytat:
Czy w rzeczywistości aż tak bardzo SM różni się od pozostałych części?
To było pytanie retoryczne? Shattered Memories nie ma nic wspólnego z poprzednimi częściami poza stylem ukazanej historii.
Cytat:
Yamaoka nie przyłożył się do soundtracku? Tym razem już niestety, ale bredzisz. Yamaoka poszedł w kompletnie nowym kierunku, zastępując schematyczne i gitarowe kawałki kompletnie niespotykanymi w serii (bębny, piano), które idealnie wpasowują się w mroźny klimat gry (w który jeszcze paradoksalnie trzeba się wczuć).
No i u kogo teraz przejawia się fanatyzm? Tak się składa, że mnie też muzyka Yamaoki ani trochę nie ruszyła, a wielbienie gościa pod niebiosa uważam za śmieszne. Ni to było przyjemne w słuchaniu, ni to się jakoś rewelacyjnie komponowało z resztą gry. Krótko mówiąc, żaden utworek mi nie utkwił w pamięci po ukończeniu gry. Dwukrotnie.
Cytat:
I to jest tylko i wyłącznie Twoja opinia.
Uwielbiam tego typu komentarze. Oczywiście, że to tylko i wyłącznie czyjaś opinia. I co w związku z tym? Czy uważasz, że czyjaś opinia, nawet jeśli podparta odpowiednimi argumentami, jest gorsza od innej?
Wszystko jest ślicznie i fajnie kiedy wszyscy się zgadzają i wymieniają opiniami. Niestety, wystarczy jeden negatywny komentarz, nie ważne jak dobrze uargumentowany i opisany, i już zamiast dyskusji tworzy się kłótnia i wmawianie komuś czegoś co nie zostało powiedziane. Jest to coraz większą zmorą forów internetowych, dlatego naprawdę apeluję o pohamowanie emocji. Nie tyle w kierunku omawianego tytułu, co siebie nawzajem. Wydaje mi się, że jesteśmy ludźmi na tyle rozgarniętymi, że każdy będzie w stanie poprowadzić kulturalną dyskusję, nawet jeśli argumenty będą drastycznie odmienne.Alex - 2010-03-08, 15:39
silkspectre napisał/a:
Sztampa to według mnie (akurat w tej części) wciśnięcie kultowych postaci w najnowszą- głupią, według mnie- część, co było cholernie przewidywalnym i niezbyt na miejscu pomysłem.
Ale co to ma znaczenie, skoro postacie z SM i SH1 nie mają ze sobą nic wspólnego, prócz imion?
silkspectre napisał/a:
Absolutnie nie dotarł do mnie pomysł z mieszaniną wspomnień, w których sama Dahlia zamieniła się w jakąś emo-dziunię, a Lisa Garland umarła nie tak, jak to było przedstawione w części pierwszej gry. Harry Mason zginął w wypadku samochodowym? Coś mi się zdaje, że zginął w Silent Hill 3, kiedy to Heather/Cheryl/Alessa dociera do domu i spotyka ojca (właśnie Masona) martwego na fotelu przed telewizorem.
Nie wierzę w to, co czytam. Silkspectre, czy Ty jesteś świadoma tego, że SM nie ma nic wspólnego z poprzednimi odsłonami, co również tyczy się bohaterów? Seria Silent Hill ma dwóch Harry Masonów, dwie Cheryl, dwie Dahlie, dwóch Kaufmannów, dwie Lisy i nie mają oni ze sobą nic wspólnego. Shattered Memories został błędnie reklamowany jako remake/reboot części pierwszej, ale chyba nie zwracasz na to uwagi.
Teraz w zasadzie mam wrażenie, że to trochę jakby gadanie do ściany.
silkspectre napisał/a:
Według mnie wizytówka serii nie może się znudzić i zostać ochrzczona mianem sztampy. To dla mnie dziwne, że którykolwiek z fanów może powiedzieć, że kraty, rdza i krew to coś, co czas odmienić w coś świeższego. Za każdym razem, gdy czekałam na którąkolwiek z nowszych części, oczekiwałam tej zmiany rzeczywistości- bałam się na zapas, bo wiedziałam, co mnie czeka. Strachu nie można, według mnie, zmodyfikować. Nieważne ile by tej krwi nie było, zawsze bałam się tak samo. Stąd u mnie kciuk w dół za świat lodu, który nawet częściowo nie wzbudził we mnie grozy.
Zrozum, krwawy i rdzawy świat nie może występować w każdej części Silent Hill. Owy alternatywny świat powstał tylko i wyłącznie w umyśle Alessy Gillespie (Homecominga należy w tym miejscu pominąć). Alt. świat w SH2, SH4 i SM jest inny, bo Alessa w tych grach nie występuje. Mam nadzieję, że nie trudno to pojąć.
silkspectre napisał/a:
Wystarczyło zobaczyć okładkę do Shattered Memories, żeby przewidzieć resztę.
Wystarczy zobaczyć niekolorową okładkę książki by przewidzieć, że będzie ona nudna. Wystarczy zobaczyć faceta w glanach by wiedzieć, że jest satanistą. Wystarczy spojrzeć na dekolt młodej blondynki by domyślić się, że się puszcza. Rozumiesz głupotę tego, co napisałaś?
Tomasz napisał/a:
Alex, moim zdaniem z Twojego posta również płyną emocje świadczące o ortodoksyjności (w znaczeniu - braku dystansu).
Chciałbym wiedzieć w jakim sensie, bo ja osobiście fanem ortodoksyjnym serii nie jestem w ogóle Brak dystansu do czego?
Suavek napisał/a:
Kto więc w tym miejscu przejawia większy fanatyzm? silkspectre, której nie podoba się aż takie odejście od standardów serii, czy Wy, usilnie broniący grę przede wszystkim dlatego, że posiada w tytule magiczną nazwę "Silent Hill"?
Shattered Memories nie broni się, bo ma "Silent Hill" w tytule. Właściwie, to ja nie wiem skąd Tobie przyszło to do głowy.
Suavek napisał/a:
No i u kogo teraz przejawia się fanatyzm? Tak się składa, że mnie też muzyka Yamaoki ani trochę nie ruszyła, a wielbienie gościa pod niebiosa uważam za śmieszne. Ni to było przyjemne w słuchaniu, ni to się jakoś rewelacyjnie komponowało z resztą gry. Krótko mówiąc, żaden utworek mi nie utkwił w pamięci po ukończeniu gry. Dwukrotnie.
No widzisz, i tutaj pojawia się kwestia własnego zdania. Ja (nie tylko tutaj) uważam soundtrack za bardzo dobrze wykonany, świeży, oryginalny. Was nie wciągnął, ok. Ale nazywanie go "idiotycznym" to IMO lekka przesada.
Suavek napisał/a:
Uwielbiam tego typu komentarze. Oczywiście, że to tylko i wyłącznie czyjaś opinia. I co w związku z tym? Czy uważasz, że czyjaś opinia, nawet jeśli podparta odpowiednimi argumentami, jest gorsza od innej?
Nie, nie uważam że czyjaś opinia, nawet jeśli podparta odpowiednimi argumentami, jest gorsza od innej. Nie uważam również, żeby moja wypowiedź miała większy związek w powyższym postem. Ale mam takie głupie wrażenie, że siedzę na forum internetowym, które służy do wymiany zdań i opinii. Wszystkich.
Suavek napisał/a:
Wydaje mi się, że jesteśmy ludźmi na tyle rozgarniętymi, że każdy będzie w stanie poprowadzić kulturalną dyskusję, nawet jeśli argumenty będą drastycznie odmienne.
A widzisz tu gdzieś niekulturalną dyskusję? Powoli rozwijająca się wymiana odmiennych zdań, negatywnych i w większości pozytywnych. Jest parę niemiłych wytknięć innym i na tym na razie brak kultury się kończy. Też bym nie chciał, by zaszło to dalej.silkspectre - 2010-03-08, 16:30
Tomasz napisał/a:
Silksceptre - z tego co piszesz wynika, że grałaś razem z chłopakiem. Czy w poprzednie części też nie grałaś w pojedynkę? Pytam, bo w moim wypadku towarzystwo jakiejś osoby podczas przeżywania strasznych filmów czy momentów w grach, zmniejsza poziom strachu mniej więcej o połowę. Może u Ciebie też zadziałał taki mechanizm?
Tomaszu, pierwszą część gry przechodziłam samodzielnie, będąc samą w domu. Drugą część przechodziłam samodzielnie 2 razy także samodzielnie. Trójkę i całą resztę już z chłopakiem. Faktycznie poziom strachu zdecydowanie się zmniejsza w czyimś towarzystwie, ale wychodzę z założenia, że gra z kimś jest nie tyle mniej straszna, ile po prostu przyjemniejsza .
Chcę podziękować użytkownikowi Suavek za zrozumienie. Dokładnie o to mi chodziło. Moim zamiarem nie było ani nie jest rozpętanie wojny, a po prostu rzeczowa dyskusja. Jeśli jednak będzie potrzeba, po prostu zrezygnuję z udzielania się tutaj.
Alex napisał/a:
Ale co to ma znaczenie, skoro postacie z SM i SH1 nie mają ze sobą nic wspólnego, prócz imion?
Ma to bardzo duże znaczenie, ponieważ te właśnie imiona postaci zostały już wcześniej, że tak napiszę, zarezerwowane dla tych, które miały bardzo poważny wpływ na rozwój i generalną fabułę serii. Tym bardziej, jeśli chodzi o Harry'ego Masona czy Dahlię Gillespie.
Alex napisał/a:
Nie wierzę w to, co czytam. Silkspectre, czy Ty jesteś świadoma tego, że SM nie ma nic wspólnego z poprzednimi odsłonami, co również tyczy się bohaterów? Seria Silent Hill ma dwóch Harry Masonów, dwie Cheryl, dwie Dahlie, dwóch Kaufmannów, dwie Lisy i nie mają oni ze sobą nic wspólnego. Shattered Memories został błędnie reklamowany jako remake/reboot części pierwszej, ale chyba nie zwracasz na to uwagi.
Proszę, ściągnij nieco z tonu, bo zupełnie niepotrzebnie bijesz pianę.
Według mnie wystarczającym sygnałem mającym przyciągnąć fanów serii, były znane nazwiska bohaterów Silent Hill. Po co, skoro te nazwiska nie miały mieć nic z bohaterami jedynki wspólnego, operować nimi w najnowszej części? To jakiś nonsens.
Alex napisał/a:
Teraz w zasadzie mam wrażenie, że to trochę jakby gadanie do ściany.
Ciągle starasz mi się imputować, że jestem fanatyczką, z którą dyskusja zakrawa na gadanie ze ścianą. Najwyraźniej nie czujesz się na tyle stabilny w ramach dyskusji, że reagujesz czymś w rodzaju agresji. Może się troszkę uspokój, a będzie można fajnie pogadać.
Alex napisał/a:
Zrozum, krwawy i rdzawy świat nie może występować w każdej części Silent Hill.
Ja tego nie chcę i nie mam zamiaru zrozumieć. To tak, jak byś powiedział: "zrozum, zupa pomidorowa nie może być wiecznie pomidorową". Zupa pomidorowa zawsze zostanie pomidorową, tak samo jak Silent Hill zawsze dla mnie pozostanie Silent Hillem- i to właśnie krew i flaki, które tak krytykujesz, były i będą dla mnie zawsze, wyznacznikiem serii.
Alex napisał/a:
Owy alternatywny świat powstał tylko i wyłącznie w umyśle Alessy Gillespie (Homecominga należy w tym miejscu pominąć). Alt. świat w SH2, SH4 i SM jest inny, bo Alessa w tych grach nie występuje. Mam nadzieję, że nie trudno to pojąć.
Wiesz co? Powinieneś sam przyjrzeć się swoim postom. Ciągle chcesz, żebym coś zrozumiała, jakbyś próbował nawrócić mnie na SM. Ja nie mam zamiaru niczego pojmować na Twój wzór, bo mam zupełnie odmienne zdanie. Jeśli chodzi o Alessę, to doskonale znam zarys historii i nie musisz mi o niczym przypominać, gwoli ścisłości.
Alex napisał/a:
Wystarczy zobaczyć niekolorową okładkę książki by przewidzieć, że będzie ona nudna. Wystarczy zobaczyć faceta w glanach by wiedzieć, że jest satanistą. Wystarczy spojrzeć na dekolt młodej blondynki by domyślić się, że się puszcza. Rozumiesz głupotę tego, co napisałaś?
A czy Ty przeczytałeś chociaż jeden mój post ze zrozumieniem? Przecież przeszłam grę i nie oceniłam jej tylko i wyłącznie po okładce. Powiedziałam, że można było resztę przewidzieć, co akurat w moim przypadku się sprawdziło. Widzę, że brakuje Ci dystansu i nie rozumiesz w większości moich ironicznych tekstów. Bo ten dokładnie taki był.
I jeszcze jedno, wybacz, że się wtrącę
Alex napisał/a:
No widzisz, i tutaj pojawia się kwestia własnego zdania. Ja (nie tylko tutaj) uważam soundtrack za bardzo dobrze wykonany, świeży, oryginalny. Was nie wciągnął, ok. Ale nazywanie go "idiotycznym" to IMO lekka przesada.
Nie napisałam, że OST jest idiotyczny, ale że wstawki z soundtracka wykorzystane w grze są nudne i powtarzalne- można było lepiej je wykorzystać. Napisałam wyraźnie, że abstrahuję od całości OST, bo Yamaoka to kawał dobrego kompozytora.Anonymous - 2010-03-08, 16:38 Ja od siebie dodam, że aktywował mi się facepalm na argument, że "zmienili fabułę."
Właśnie dla takich osób twórcy już przy zapowiadaniu gry na czołach wypisali sobie, a później powtarzali przy każdej okazji, że to ZUPEŁNIE NOWA KONCEPCJA bazująca na znanym i lubianym trzonie, która w zaden sposób nie chce burzyć kanonu - jest osadzona jakby w innym uniwersum, jak komiks czy film.Alex - 2010-03-08, 16:44
silkspectre napisał/a:
Proszę, ściągnij nieco z tonu, bo zupełnie niepotrzebnie bijesz pianę. [...] Ciągle starasz mi się imputować, że jestem fanatyczką, z którą dyskusja zakrawa na gadanie ze ścianą. Najwyraźniej nie czujesz się na tyle stabilny w ramach dyskusji, że reagujesz czymś w rodzaju agresji. Może się troszkę uspokój, a będzie można fajnie pogadać.
To przepraszam bardzo, ale takiej postawy w ogóle nie chciałem pokazywać. Czy biję pianę - Reaguję w postaci agresji - trochę się głupio czuję, jak rozmowę rozpoczyna ktoś, kto za argumenty podaje zwykłe konkrety.
silkspectre napisał/a:
Ja tego nie chcę i nie mam zamiaru zrozumieć. To tak, jak byś powiedział: "zrozum, zupa pomidorowa nie może być wiecznie pomidorową". Zupa pomidorowa zawsze zostanie pomidorową, tak samo jak Silent Hill zawsze dla mnie pozostanie Silent Hillem- i to właśnie krew i flaki, które tak krytykujesz, były i będą dla mnie zawsze, wyznacznikiem serii.
Broń Boże bym krytykował lub dyskryminował krew i kraty, które dla wielu fanów są wyznacznikami Silent Hill. Nie to miałem na myśli. Moje zdanie jest takie, że nadmierne korzystanie z tego samego schematu byłoby złe dla serii, ponieważ przez to żadna z takowych części nie byłaby ani w jakiś sposób unikalna, ani robiąca wrażenie.
silkspectre napisał/a:
A czy Ty przeczytałeś chociaż jeden mój post ze zrozumieniem? Przecież przeszłam grę i nie oceniłam jej tylko i wyłącznie po okładce. Powiedziałam, że można było resztę przewidzieć, co akurat w moim przypadku się sprawdziło. Widzę, że brakuje Ci dystansu i nie rozumiesz w większości moich ironicznych tekstów. Bo ten dokładnie taki był.
Najwyraźniej nie zrozumiałem. Albo źle to napisałem i błędnie to zrozumiałaś, albo brakuje mi dystansu i nie zrozumiałem Twoich tekstów. Zamilknę i zobaczę, jak to dalej się potoczy.timothy7 - 2010-03-08, 17:02 wszyscy tutaj przesadzacie. Wszyscy. Shattered memories to cześć, ktora może wywoływac skrajne emocje wśród fanow, co jest całkowicie zrozumiałe, bo Shattered memories to Silent hill, tak naprawdę bez Silent Hilla. silkspectre, powinnaś bardziej (lepiej) argumentować swoje wypowiedzi, Alex, skończ z tym lekkim pienieniem się bo nie masz powodu, Suavek, mogłbys trochę mniej atakowac i nie czepiac się pierdół. ja się nie dziwię takiej reakcji na twoją krytyczna opinię, silkspectre, poniewaz nie argumentując odpowiednio swoich minusów dotyczących gry, dalas paru osobom możliwosc zinterpretowania ciebie jako "fanatyczki, dla której istnieja 3 pierwsze czesci" (potem zrzekłaś sie tego, ale jak zauwazyłas - było za pozno). Myśle, że świetnie zakończonym postem Puty'ego mozna zakonczyć tą dyskusję, bo naprawdę zaczniecie się gryśc, o ile dalej będzie ona prowadzona. Wszyscy beda krytykowac swoje wypowiedzi, zarzucając głupote, nieprzemyślane wypowiedzi, idiotyczny krytycyzm do innego usera jednocześnie samemu go reprezentując, itp. Naprawdę tego chcecie? Wtedy to forum nie bedzie kategoryzowane jako otwarte forum dla młodych/nowych fanów silent hill, tylko dla starych wyjadaczy znających się nawzajem. Ja wam teraz tylko poradzam, ale zrobicie jak zechcecie. Pomyślcie nad tym.silkspectre - 2010-03-08, 18:12
Alex napisał/a:
Najwyraźniej nie zrozumiałem. Albo źle to napisałem i błędnie to zrozumiałaś, albo brakuje mi dystansu i nie zrozumiałem Twoich tekstów. Zamilknę i zobaczę, jak to dalej się potoczy.
Nikt nie każe Ci przecież milczeć . Trochę dystansu, a może nawet lekko żartobliwe podejście z pewnością przegnałoby tę chłodną atmosferę.
timothy7 napisał/a:
silkspectre, powinnaś bardziej (lepiej) argumentować swoje wypowiedzi
Do tej pory wydawało mi się, że przytoczyłam wszystkie kluczowe elementy. Jeśli jednak reszta forumowiczów także zgodnym chórem stwierdzi, że moje argumentowanie równa się zeru, chętnie postaram się poprawić swoje zachowanie.
timothy7 napisał/a:
ja się nie dziwię takiej reakcji na twoją krytyczna opinię, silkspectre, poniewaz nie argumentując odpowiednio swoich minusów dotyczących gry, dalas paru osobom możliwosc zinterpretowania ciebie jako "fanatyczki, dla której istnieja 3 pierwsze czesci"
Wybacz, ale jeśli dyskutant osobę mającą odmienne zdanie interpretuje jako fanatyczkę, to tylko o nim świadczy, nie sądzisz? Poza tym w temacie wątku napisane jest jak na dłoni: "Shattered Memories vs cała seria". Myślę, że bez porównań do o wiele lepszych poprzedników by się tu nie obeszło.
timothy7 napisał/a:
(potem zrzekłaś sie tego, ale jak zauwazyłas - było za pozno).
Wybacz ponownie, ale widać, że nie czytałeś moich postów uważnie i strzeliłeś ślepakiem. Już w pierwszym moim wpisie napisałam wyraźnie: "Reasumując- po zetknięciu się z Shattered doceniłam niegdyś krytykowane przeze mnie The Room oraz Homecoming. The Room może nie było szczególnie interesujące, ale powiewało jako tako grozą, z kolei Homecoming, po drugim już przejściu, okazał się być, według mnie, doskonałą zarówno pod względem fabuły jak i grafiki, częścią. Może i owszem, sprawa walki z potworami typu Niddler, była irytująca, ale w porównaniu do SM, jest już dla mnie czymś do strawienia. I chęcią pogram jeszcze nie raz." Jak widzisz, nie trafiłeś.
Gwoli wyjaśnienia- ja krytykuję (dość surowo, owszem) samą grę; Nie miałam ani nie mam na celu krytykować innych userów. Szanuję cudze zdanie i nawet, jeśli ktoś będzie mi cyklicznie wmawiał, że SM jest "super-mega-straszne-innowacyjne", to OK- nie mam zamiaru się kłócić. Dyskusja przecież polega na wymianie zdań, a to, że jest to nieraz bardzo ostra wymiana zdań, nie oznacza od razu, że dyskusję trzeba zawieszać. Ja, wbrew wszystkiemu, bardzo chętnie pogadałabym sobie z innymi użytkownikami i jeśli wzajemnie dochowamy wobec siebie dystansu, moglibyśmy nawet o tym pożartować. Kłótnia i ciągłe zwracanie uwagi nie ma przecież sensu.
Widzę, że moje zdanie wznieciło burzę. Jeśli będzie potrzeba, to po prostu bez focha sobie stąd odejdę. Myślałam, że w końcu nie na darmo forum nazywa się dyskusyjnym.
Pozdrawiam!timothy7 - 2010-03-08, 18:30 @Poza tym w temacie wątku napisane jest jak na dłoni: "Shattered Memories vs cała seria". Myślę, że bez porównań do o wiele lepszych poprzedników by się tu nie obeszło.
zgadzam sie, parę osob zdaje sie o tym zapomniało.
@Wybacz ponownie, ale widać, że nie czytałeś moich postów uważnie i strzeliłeś ślepakiem. Już w pierwszym moim wpisie napisałam wyraźnie: [...] Jak widzisz, nie trafiłeś.
Byc moze nie trafilem, ale swoja wypowiedź opadłem głownie na tym, co napisali Doxepine i alex ("Bo Twój głos to głos zatwardziałego fana pierwszych trzech części", " Teraz widać, że jesteś mocno ortodoksyjną fanką serii. Właściwie, to masz zadatki na fanatyczkę.").
@Gwoli wyjaśnienia- ja krytykuję (dość surowo, owszem) samą grę; Nie miałam ani nie mam na celu krytykować innych userów. Szanuję cudze zdanie i nawet, jeśli ktoś będzie mi cyklicznie wmawiał, że SM jest "super-mega-straszne-innowacyjne", to OK- nie mam zamiaru się kłócić. Dyskusja przecież polega na wymianie zdań, a to, że jest to nieraz bardzo ostra wymiana zdań, nie oznacza od razu, że dyskusję trzeba zawieszać. Ja, wbrew wszystkiemu, bardzo chętnie pogadałabym sobie z innymi użytkownikami i jeśli wzajemnie dochowamy wobec siebie dystansu, moglibyśmy nawet o tym pożartować. Kłótnia i ciągłe zwracanie uwagi nie ma przecież sensu.
To musze cie poinformowac, ze na tym forum często dyskusje o "wymianie" zdan polegają na zwracaniu sobie uwagi i czepianiu sie pierdól. Tak przynajmniej bylo jak jeszcze sie tu udzielałem. w każdym razie - by była dobra dyskusja, potrzebni sa kompetentni ludzie ktorzy musza mieć cos do powiedzenia, i umieja wyrazic swoja opnię. Po prostu
@Widzę, że moje zdanie wznieciło burzę. Jeśli będzie potrzeba, to po prostu bez focha sobie stąd odejdę. Myślałam, że w końcu nie na darmo forum nazywa się dyskusyjnym.
No wiesz, twoja opinia faktycznie wzniecila burzę, ale nie do tego stopnia, że kazdy bedzie chcial żebys uciekla Zycze ci tu dobrej egzystencji, choc start masz raczej kiepskawy silkspectre - 2010-03-08, 18:51
timothy7 napisał/a:
Byc moze nie trafilem, ale swoja wypowiedź opadłem głownie na tym, co napisali Doxepine i alex ("Bo Twój głos to głos zatwardziałego fana pierwszych trzech części", " Teraz widać, że jesteś mocno ortodoksyjną fanką serii. Właściwie, to masz zadatki na fanatyczkę.").
Skoro większość forumowiczów zalogowanych na tym portalu patrzy na drugiego przez pryzmat nie jego, a czyichś wypowiedzi, to jestem już niemal w stu procentach przekonana, że nie ma tu dla mnie miejsca.
timothy7 napisał/a:
To musze cie poinformowac, ze na tym forum często dyskusje o "wymianie" zdan polegają na zwracaniu sobie uwagi i czepianiu sie pierdól.
W takim razie regulamin to tylko dekoracja forum, skoro żadne z Was nie stosuje się do jego zasad?...
timothy7 napisał/a:
by była dobra dyskusja, potrzebni sa kompetentni ludzie ktorzy musza mieć cos do powiedzenia, i umieja wyrazic swoja opnię. Po prostu
Zgadza się. Ja- pomimo, że ostro- wyraziłam swoją opinię o grze kulturalnie. To nie pierwsze forum, na którym się udzieliłam, a na którym starałam i staram się dbać o dochowanie zasad nie tylko netykiety, ale także całej reszty regulaminu. Myślę, że gdybym nie była osobą kompetentną albo po prostu trollem, zostałabym w tempie zbanowana.
timothy7 napisał/a:
Zycze ci tu dobrej egzystencji
Dzięki!
timothy7 napisał/a:
choc start masz raczej kiepskawy
Start mam kiepskawy, bo mam odmienne zdanie od reszty użytkowników- li i wyłącznie dlatego. Nikogo nie obraziłam, nie złamałam regulaminu ani nie dokonałam niczego, co mogłoby postawić mnie na z góry przegranej pozycji.StuntmanMikeL - 2010-03-08, 20:37 Chyba za ostro podchodzicie do sprawy, panowie. Jak na moje oko spectre wyraziła kulturalnie swoją opinię, w dodatku zaznaczając ten fakt nader często, a wy jedziecie po niej jak po łysej kobyle. W grę nie grałem i póki co jakoś mi się nie kwapi do tego, więc odnosić się do owej opinii nie będę, ale jestem szczerze zdumiony waszą reakcją. Co prawda nie wszystkie rzeczy, które napisała są do końca bystre, ale bez przesadyzmu, nie powód zaraz, żeby noże ostrzyć w imię śmiesznej gry, która prawdopodobnie i tak jest do kitu. (;P)
A poza tym to nie spieszy mi się zbytnio do grania, bo po tych kupach wielkości Kurska, jakimi były Origins i Homecoming, postawiłem krzyżyk na tej serii i właściwie przestał mnie interesować jej los.SiedzacyWKiblu - 2010-03-08, 21:02 Co się dzieje gdy sprzeczne prawdy istnieją obok siebie.
Nic
Bardzo dobrze ,że dyskusja wzięła taki obrót.
StuntmanMikeL napisał/a:
żeby noże ostrzyć w imię śmiesznej gry, która prawdopodobnie i tak jest do kitu. (;P)
Dla mnie jest zrozumiałe ,że gra SM może być dla niektórych tak rozrywkowa co "The Path".
Gdzie chodzi się po lesie i zbiera się przedmioty...i tyle.
Chociaż nawet i z takiej perspektywy SM daje rade.
Czytaj mogło być gorzej.
Jednak porównanie SM z całą serią jest jak niczym porównywanie pralki z ogórkiem.
Dlatego wcześniej miałem problem z napisaniem jakich kolwiek różnic pomiędzy grami.
Mimo to temat w sam sobie wykazał coś ciekawszego.PiK - 2010-03-08, 22:18 Nie będę tu odnosił się do poszczególnych wypowiedzi, podpiszę się tylko pod opiniami, które głoszą, że nakręcacie troszkę niemiłą atmosferę. Koleżanka wyraziła swoją opinię, do której ma prawo, co swoją drogą stwarzało pole do ciekawej dyskusji, ze względu na jej stanowisko w sprawie gry. O fanatyzm zakrawają właśnie wypowiedzi, że gra MUSI się podobać. Oczywiście, że nie musi, tym bardziej, że miłośnicy survival horrorów w sensie stricte, mogą czuć się faktycznie rozczarowani.
Sam jak już wcześniej kilkakrotnie pisałem SH:SM wyjątkowo przypadło mi do gustu. W moim rankingu stoi zaraz po dwójce i jedynce. Tyle, że mimo pozornych podobieństw cholernie trudno skonfrontować SH:SM z resztą serii. Powiedziałbym nawet, że łatwiej jest porównać grę, do dokonań Davida Cage'a z Quantic Dream (chociaż do takiego Heavy Rain nowy Silent nie ma nawet startu), czy nawet jak dość skrajnie, ale w sumie trafnie porównał Cez, do the Path, Tale of Tales. Czyli bardziej to film interaktywny z elementami action adventure niż survival horror. Do tego ostatniego gatunku można grę przypiąć jedynie pod względem fabuły nie gameplayu (a tu też bardziej mi pasuje filmowe określenie thriller psychologiczny) Ja to łykam niczym indor ciepłe kluchy, ale rozumiem rozczarowanie silkspectre, która SH utożsamia najbardziej z wątkiem The Order i koszmarem Allessy. Mi już ta historia wychodzi bokiem, dlatego z otwartymi ramionami przyjąłem wszystkie innowacje jakie zgotowało nam ostatnie dziecko Climaxu, którego najmocniejszym atutem jest bardzo dopracowana historia, może nie tak mocno dająca po głowie, jak ta z SH2, ale równie złożona, a postacie od czasów dwójki nigdy nie były tak wielowymiarowe (choć nie wszystkie).
Ale, że gust jest jak dupa - każdy ma swoją, nie widzę problemu, jeśli ktoś ma zupełnie odmienne zdanie, nudno by było, gdyby wszyscy, zawsze się ze sobą zgadzali. Dlatego make love not flame war
P.S silkspectre, już Cię lubię za nick, jestem wielkim fanem Watchmenów ;]MrPayne - 2010-03-08, 23:07 Witam wszystkich! Podobnie jak koleżanka, zarejestrowałem się tu pod wpływem SH:SM - tyle, że ja zamierzam gry tej bronić przed krytyką i opisać, jak JA ją odbieram w kontekście serii.
Działania Climaxu na poletku tworzenia Silent Hilla odbieram tak, jak początkową fazę gry w Alchemilla Hospital - wybaczcie naciąganą metaforę - jechali na wózku zwanym Origins, okrutnie się na nim wywrócili, ale podnieśli się i zaczęli biec - i doszli do pomysłu na Shattered Memories. Nie chcieli już uderzać w znane graczom tony, stosować starych zagrywek i tym podobnych - postanowili pożegnać starą serię w godny sposób, nie reanimować trupa, a wykreować jego następcę. I Bóg mi świadkiem, że im się udało.
Zadajmy sobie pytanie - co łączyło pierwsze trzy części Silent Hilla? Rdza, krew, monstra rodem z filmów gore, mroczny kult, Alessa, wiele lokacji wyglądające jak ogromne rzeźnie, nieliczne tylko bezpieczne miejsca? Może pasowałoby to do jedynki i trójki, ale wkrada się tu dwójka. Najpopularniejsza "dwójeczka", która sprzedała się w największej liczbie egzemplarzy ze wszystkich części. Przez nią zostają tylko dwa wspólne mianowniki - samo miasto oraz charakterystyczny sposób poznawania fabuły (mnóstwo tajemnic, rozmowy z galerią postaci, których motywów nie jesteśmy pewni aż do punktu kulminacyjnego akcji). Tylko te czynniki charakteryzują każdą część serii.
Była rdza, była mgła, był tajemniczy misz-masz z The Room. Czemu więc nie rozwinąć pamiętnego motywu z "jedynki" - śniegu - by stworzyć nową opowieść? I czemu nie pożegnać się ze starą serią, budując na jej kanwie coś nowego?
Przyznam, że w oryginalnego "Sajlenta" nie grałem od dobrych kilku lat. W szczegółach pamiętam go dość mgliście (ohohoho), ale w ogóle znam go dość dobrze. Dlatego strasznie dużo radości dało mi podążanie śladami poprzednich części - Balkan Church zmieniony na klub nocny Balkan? Wow! Pawn Shop to mój dom? Super! A już motyw z latarnią powinien zniszczyć każdego z fanów serii - niech ktoś mi tylko powie, że spodziewał się takiej reinterpretacji...
Na setki sposobów przerabiano baśnie, lektury szkolne, kultowe dzieła czy nawet klasyczne opowieści o superbohaterach (Watchmen!). Czemu więc nie przerobić i otoczonej kultem produkcji z PSX? Wystarczyło, że Climax obrócił perspektywę opowieści z oczu ojca na oczy córki i opowieść nabrała kompletnie nowego smaku. Podziwam też powiązania z "Alicją w Krainie Czarów", znakomitą reżyserię, delikatną symbolikę i sposób sterowania. Choćby wspomniany wózek dał mi spory zastrzyk adrenaliny, a przewracanie szafek stało się moim małym hobby. Chyba jedyne, co mogę zarzucić tej grze, to zbyt proste zagadki. Przydałby się choćby poziom ich trudności do wyboru.
Do silkspectre - może to gra z chłopakiem tak Cię nastawiła do tytułu? Ten Silent to osobiste przeżycie każdego gracza - musisz podzielić się z tą grą naprawdę sporą częścią siebie. Dość powiedzieć, że Doktor Kauffman to chyba najlepsza postać tutaj, taki Dr House psychiatrii. Świetnie reaguje na Twoje wybory i zachowania, jego testy potrafią skłonić do rozmyślań nad samym sobą, i sam on ma charakterek (oraz genialnego voice actora!). Jednak jego pytania sprawiły, że nie mógłbym grać z kimś nad ramieniem - pierwszy i chyba ostatni test, tjaaa...
Nawiązania do całej serii i nadanie symboliki "jedynce", pomijając już fabułę i gameplay uczyniły dla mnie Shattered Memories godnym następcą serii spod dłuta Team Silent. Oto i powody, dla których kocham tę grę w kontekście całej serii i bez takiego kontekstu. Dziękuję, dobranoc! :grin2:Tomasz - 2010-03-09, 00:09 1)
Alex napisał/a:
Chciałbym wiedzieć w jakim sensie, bo ja osobiście fanem ortodoksyjnym serii nie jestem w ogóle Brak dystansu do czego?
Alex - Moim zdaniem posiadanie dystansu do czegoś jest równoznaczne z umiejętnością powstrzymywania się od emocjonalnego podejścia lub z brakiem takowego podejscia.
Chodzi mi o użyte przez Ciebie sformułowania; przede wszystkim takie jak:
"Obstawiam, że autorka tekstu użyła słowa "sztampa" by fajnie się wkomponował w tekst, nie wiedząc co owy wyraz w ogóle oznacza. "
oraz
"mówienie, że SM jest niedoskonały fabularnie, to już nie ortodoksyjność, a zwykłe klapki na oczach."
Takie konstrukcje zdań i użyte w nich sformułowania świadczą o emocjonalnym podejściu w rozmowie. Tylko o to mi chodzi.
2)
silksceptre - skoro w 3 grałaś z chłopakiem i wciąż uznajesz tę część za straszną, to faktycznie jest mała szansa, że fakt grania w towarzystwie miał wpływ na Twoją percepcję straszności w SM
3)
MrPayne - fajny post!Angerfist - 2010-03-09, 11:30 Witam moim skromnym zdaniem nowej odsłony silenta nie ma sensu porównywać do wcześniejszych odsłon serii ponieważ to całkowicie inna gra...Jest według mnie zdecydowanie na plus za swoja innowacyjność i masę nowości. Ma wiele wad ale mimo wszystko to dobra gra. Jestem wielkim fanem serii dlatego nawet 5 część bardzo mi się podoba i w każdej znajdę coś co mnie urzeka dlatego moje zdanie jest raczej subiektywne Bardzo dobrze że pojawił się SM ponieważ to taki powiew świeżości w całą serię, choć wolał bym żeby kolejna część była bardziej podobna do części 1-3 ale takie patenty jak telefon, otwieranie drzwi, echo, widok z oczu bohatera i wiele innych fajnych patentów było wykorzystanych w nowej odsłonie.