Jak wszyscy wiemy Silent Hill został stworzony w kraju kwitnącej wiśni. Czy ktoś z was interesował się bądź interesuje tym właśnie krajem. Czy stworzenie Silent Hill'a zmieniło wasze zdanie jeśli było negatywne.
Ja się interesuje. Fascynuje mnie ich kultura, sposób życia. Choć nie można powiedzieć by życie tam było lekkie biorąc pod uwagę jak bardzo dążą do perfekcji.
Czy ktoś z was interesował się bądź interesuje tym właśnie krajem.
Tak, ja ;]. Uczę się japońskiego i jestem już na poziomie bądź co bądź komunikatywnym ["kali chcieć, kali jeść"... ok, przesadzam, jest trochę lepiej ] i w lipcu jadę do Tokio na wakacje.
Prócz języka i geografii, interesuje mnie tradycja oraz fenomen gejsz i maiko.
kathy1212 napisał/a:
Czy stworzenie Silent Hill'a zmieniło wasze zdanie jeśli było negatywne.
Nie za bardzo rozumiem Twojego pytania [choć kropka na końcu przeczy temu, iż jest to pytanie- w każdym bądź razie sugeruję się tym "czy" na początku]... Jak można zmienić zdanie o kraju po zagraniu w grę? Co to ma do rzeczy? Powiedzmy, że Japonia mnie wkurza z jakiegoś konkretnego powodu, zagram sobie w takiego Silent Hill'a i natychmiast zmieniam zdanie o całym kraju, bo "skośnoocy" wyprodukowali fajną grę? Poza tym, nie ma tutaj raczej [a przynajmniej mam taką skromną nadzieję] retardów, którzy mimo braku jakiegokolwiek rozeznania w temacie uważają, że Nihon jest be, bo tak i kropka.
Ja Japonią zacząłem interesować się właśnie dzięki Silent Hillowi i japońskiemu "Kręgowi". Zafascynował mnie ich sposób straszenia jakże innych od tego amerykańskiego gdzie plastikowy trup wypada z szafy. Wniknąłem trochę głębiej i już nie wyniknąłem :grin: Z miejsca zauroczył mnie ich zupełnie inny sposób myślenia, patrzenia na świat, ciekawostki kulturowe które dla nas, europejskich ofiar globalizacji i jankesów, wydają się niesamowite. Bardzo bym chciał rozpocząć naukę japońskiego, lecz niestety ciągnę już dwa języki obce (angielski, niemiecki) i z trzecim nie wyrobie się zarówno pod względem czasowym jak i budżetowym. Sam z siebie nauczyłem się hiragany, podstaw podstaw gramatycznych (ja, ty, być, nie być, cztery przypadki) i kilku znaczków kanji (człowiek, śmierć, muzyka, bóg, miłość :grin: ) No, to tyle.
_________________
Jeden z najśmiejszniejszych dzieciaków neo na tym forum napisał/a:
i na podłodze była krew. a pod krwiom leżał list. otworzyłem go a z niego wylała sie krew...
Wiek: 39 Dołączył: 16 Lis 2007 Posty: 936 Skąd: Kraków
Wysłany: 2009-04-12, 20:39
Podobnie jak Miho mam.
Od dłuższego czasu (ok. 10 lat?) interesuję się tym krajem (zresztą nie tylko, Chiny, czy Korea też są fascynujące), głównie ze względu na mentalnośc ludzi, która dla europejczyków jest czymś egzotycznym. Jako fan mangi i anime, naturalnie też kiedyś próbowałem się uczyc języka, ale zrezygnowałem po nauczeniu się hiragany i katakatny- gdybym poszedł naukowo i zawodowo w tą stronę, z chęcią bym to jednak kontynuował.
Nie zmieniło mi się np. uwielbienie dla kilku japońskich zespołów (moja największa duma i chwała- oryginalne wydanie X-Japan, wszystkie 5 płyt), wczoraj skoczyłem z radości z fotela gdy dowiedziałem się, że 24 czerwca w wawie koncertuje Dir En Grey. Zaraz poinformowałem kumpla, za godzinę przysłał sms'a o treści "załatwiłem już lokum", tak więc czekam tylko aż bilety będą dostępne. Mam nadzieję, że w tym dniu nie wypadnie żaden egzamin, bo szkoda go będzie.
Gdybym miał jutro jechac na wycieczkę do Tokio, to z miejsca przynajmniej 3 osoby by się również zabrały :]
Również jedzonko tamtejsze jest świetne. Tylko muszę 2 większe zestawy sushi wpierniczyć, by się najeść. Nie wiem też, co z robić z tubką wasabi, która mi zalega w szafce w kuchni. Ciężko tak jeść samo, a jako przyprawa do niczego mi to nie pasuje. Teraz jakaś moda właściwie na Japonię nastała, ale to dobrze uważam.
Temat mojej pracy licencjackiej zresztą nawet brzmiał "negatywny wpływ kultury amerykańskiej na współczesną Japonię", gdzie mogłem się trochę wyżyć i pisałem i o samurajach i o okresie edo i ogólnej dzisiejszej kulturze tego kraju, która jest jednym z najlepszych rzeczy na eksport. Ciekawa publikacja, polecam jeśli opublikuję :]
Ostatnio zmieniony przez _Music 2009-04-12, 20:42, w całości zmieniany 1 raz
Zawsze traktowałem Japonię jako kolebkę wszelkiej rozrywki elektronicznej, którą teraz jestem zafascynowany. Silent Hill i Metal Gear Solid. Dwie serie, które uważam, za jedne z najlepszych w historii gier komputerowych / konsolowych. Poza tym seria filmów Giunea Pig - MASAKRA. W ogóle japońskie produkcje spod znaku GORE. Do tego dochodzą oczywiście SNUFF mowies, nie zapominajmy też o japońskim PORNO. Na końcu zostawiam japoński GRINDCORE, jedyny w swoim rodzaju. Japonia - piękny kraj, piękny naród, miejsce gdzie chciałbym spędzić ostatnie dni życia (co pewnie nie dojdzie do skutku). Domo arigato Nippon.
Wybaczcie mi to to źle sformułowane "pytanie" (.Czy granie w Silent Hill zmieniło Wasz punkt widzenia na kraj kwitnącej wiśni? Dokładnie o to mi chodziło. Wielu moich znajomych mówi mi, że jestem zakręcona i dlatego popełniam takie gafy;p.
Miho prawdziwa z Ciebie szczęściara. Wspaniale, że będziesz miała okazję zwiedzić Japonię.
Ja w sumie interesuje się tym krajem od 6 lat. I nadal mnie zadziwia. Co do horrorów to uwielbiam ten klimat. Jestem szczęśliwą posiadaczką książki Koji'ego Suzuki "Ring". Ogromna różnica między filmem, a "papierem". Gorąco polecam bo więcej się w niej dzieje.
Co do języka to kiedyś próbowałam się go nauczyć ale musiałam przerwać. Znam tylko kilka zwrotów :->
Wybaczcie mi to to źle sformułowane "pytanie" (.Czy granie w Silent Hill zmieniło Wasz punkt widzenia na kraj kwitnącej wiśni?
Mam rozumieć, że chodzi Ci o to, czy zagranie w SH wzbudziło czyjeś zainteresowanie Japonią?
U mnie zaczęło się standardowo, od anime. Strasznie byłam uzależniona od czarodziejek i mama któregoś pięknego dnia kupiła mi pierwszy numer Animegaido, bo z okładki uśmiechała się wesoła Usagi Tsukino. Później było Kawaii, a tam sporo pisali na temat samego kraju, kultury i tradycji i tak, z artykułu na artykuł moje zainteresowanie rosło.
Sama gra nie tyle miała wpływ na moje hobby, co zmieniła moje spojrzenie na horror, zaczęłam oczekiwać od filmu czy gry czegoś więcej, aniżeli zwykłego straszenia (tu odsyłam do posta Światłocienia). Wciągnął mnie ten tak zwany "mindfuck" .
Co do książki, o której napisałaś, postaram się w nią zaopatrzyć, bo nie powiem, wzbudziłaś moją ciekawość. Fajnym przewodnikiem po Japonii jest "Bezsenność w Tokio" Bruczkowskiego. Co prawda opisuje ona Japonię sprzed nastu lat, ale i tak jest to lektura warta uwagi.
Wiek: 39 Dołączył: 16 Lis 2007 Posty: 936 Skąd: Kraków
Wysłany: 2009-04-13, 11:20
Bezsenność jest świetna, przeczytałem to dość szybko.
Trudno jednak dostać pozostałe pozycje Bruczkowskiego, przynajmniej kilka miesięcy temu kiedy o nie pytałem w empiku, powiedzieli że Singapur to mają jedną kopię wolną na cały kraj :]
Nie chcę nikogo urazić ale zauważyłem, że jeśli chodzi o Japonię, to niemal każda osoba obeznana z grami bądź anime automatycznie wyznaje zamiłowanie do tego kraju, nawet jeśli w rzeczywistości nie ma o nim zielonego pojęcia. Oczywiście przekłada się to na "chęć" nauki ultra-trudnego języka, "chęć" zamieszkania w Japonii itp. itd. Owszem, pośród wielu tych osób jest parę, które faktycznie interesują się czymś więcej niż grami/anime/mangą, ale sami przyznajcie, czy przeglądając strony internetowe nie zauważyliście tego typu zależności? Sam nie ukrywam, że za młodu należałem właśnie do tych osób. Tylko dlatego, że oglądałem Daimosa czy Dragonballa i kupowałem Kawaii już wielbiłem Japonię za jej oryginalność, choć jak już wspomniałem, pojęcia o niej nie miałem. Teraz jest ze mną już lepiej. Choć nie będę udawał, że nie rusza mnie ich styl bycia, to jednak nie wiem czy nadawałbym się na filologię powiedzmy. Jeśli chodzi o język to jasne, fajnie byłoby go umieć, ale jest to przedsięwzięcie czasochłonne i niepewne. W wolnym czasie, jako hobby - może. A nuż za 10 lat coś z tego będzie...
Nie, Silent Hill w ogóle nie wpłynął na moje "zainteresowanie" Japonią. Prędzej uczyniły to wspomniane anime, ale sam przyznam się, że o Japonii wiem tyle co każdy. Z kulturą jestem obeznany, ale nie mogę powiedzieć, że się nią pasjonuję. Historii narodu nie znam praktycznie wcale. Choć uważam ten kraj za naprawdę fascynujący, to nie wiem czy chciałbym tam zamieszkać. Odwiedzić - owszem, ale na stałe? Chyba psychicznie bym nie wyrobił.
Jeśli chodzi o Bruczkowskiego to posiadam wszystkie jego książki (całe 4...) ale przeczytałem na razie tylko Bezsenność i Singapur. Bardzo lekka i przyjemna lektura, którą polecam wszystkim - nawet osobom niezainteresowanym kulturą narodów. Parę tygodni temu kupiłem Radio Yokohama, ale wcześniej spróbuję znaleźć czas na przeczytanie Zagubionych w Tokio.
Jeśli chodzi o dostępność, ostatnio w Empiku widziałem właśnie Bezsenność (reedycja najwyraźniej) oraz Radio. Singapur i Zagubionych kupiłem dwa lata temu w Merlinie, ale już chyba ich tam nie ma.
EDIT:
Wróć, są. I to całkiem tanio - 27zł.
Ostatnio zmieniony przez Suavek 2009-04-13, 12:18, w całości zmieniany 1 raz
Ja chciałbym kiedyś odwiedzić Japonię, ponieważ mają świetne żarcie ;P Poza tym ich tryb życia diametralnie różni się od trybu życia europejczyka, więc z czystej ciekawości chciałbym go doświadczyć. Nie chciałbym tam od razu zamieszkiwać, ale po prostu poznać trochę odmiennej kultury. Nie ukrywam, że na początku byłem zainteresowany Japonią, dlatego że gry wideo to u nich rzecz tak naturalna, jak u nas Gwiazdy Na Lodzie i Krzysztof Ibisz w TV. Dla fana gier video to raj na ziemi xD
Tak czy inaczej, jakoś szczególnie kulturą japońska się nie interesuję, ale jeśli miałbym do wyboru pojechać na 2 tygodniowe wakacje do dowolnie wybranego kraju, to wybrałbym Japan, bądź Korea. Orientalne klimaty zawsze wydawały mi się najbardziej egzotyczne i rozluźniające jednocześnie. No i oczywiście z chęcia poznałbym jakąś japonkę, albo koreankę... (chociaż koreanki są nieco ładniejsze)
Wiek: 35 Dołączył: 18 Lis 2007 Posty: 173 Skąd: Reda
Wysłany: 2009-06-24, 19:15
Suavek napisał/a:
Nie chcę nikogo urazić ale zauważyłem, że jeśli chodzi o Japonię, to niemal każda osoba obeznana z grami bądź anime automatycznie wyznaje zamiłowanie do tego kraju, nawet jeśli w rzeczywistości nie ma o nim zielonego pojęci
Chodzi o wibracje, rozumiemy się. Lubie poznawać ludzi lubiących wschodnie klimaty, są radośniejsi, bardziej otwarci na coś innego, nowego (chociasz ten brak śmiałości i spontaniczności takich ludzi jest specyficzny, bardzo miły). Uwielbiam jak japonki śpiewają. Interesuje się wschodnia kulturą, buddyzmem. ich mentalność jest pozytywna.
Graty Miho, tez troszke umiem japoński
_________________
koncentryczna, unitarna kaleidosfera rzutująca treści katastrofy w nadfiolecie
Spróbował bym szamania (Z WIEEEEELKĄ chęcią), pogadał bym z ludziami (inglisz bo japan nie wchodzi w grę), obczaił bym miasta ale i wsie...i tyle. Wybrał bym spokojnie multum innych miejsc które zdecydowanie wolał bym zwiedzić i zobaczyć bardziej niż żółte kraje. Kultura jest fajna i ciekawa, ale....tak jak 99% innych. Nie mam żadnej zajawy na skośnookie panny (co nie znaczy ze uważam je za brzydkie)...nie mam jarania na kwiaty wiśni małe domki albo zatłoczone ulice metropolii...odwiedził bym jak każdy inny kraj, gównie z racji szamania i tego ze chciał bym każą kulturę obadać ale nic ponad to...nie lubię mangi i anime....nie jestem jedym z tych jakże często spotykanych fanboyów żółtości....ale absolutnie nei mówie ze nie chciał bym sie zaznajomić z kulturą
Tam jeden spadł do morza i zaraz, że lubią xD Nie to że się nabijam z tragedii, ale wiadomo - samoloty to statystycznie najbezpieczniejszy środek transportu xD
Anyway, także życzę udanej podróży i jeszcze bardziej wypiardowych wczasów:)
Ludzie, tutaj jest bajka- wszyscy sa przemili, pomagaja nawet, gdy nie umieja ani slowa po angielsku, mamy genialny, dwupokojowy apartament z klima w kazdym pokoju, bezplatnym kablem do wi-fi (mamy minilaptopa). Ogarne sie i wyskakuje na clubbing z poznanym w metro japonczykiem .
Przepraszam za brak polskich znakow, ale nie potrafie sie w tym mini odnalesc.
Wczoraj w nocy wróciłam, ogromnie zmęczona, po trochu szczęśliwa, po trochu nieszczęśliwa- najwyższy czas zdać sprawozdanie. Myślę, że większości zainteresowanych krajem kwitnącej wiśni miło będzie poczytać coś takiego, so here we go .
Zacznijmy od biletu. Najtańszy (Aeroflot z przesiadką w Moskwie) kosztuje niecałe 3,000 PLN. Droższe, z przesiadką np. w Helsinkach już około 4 a nawet i 7,000 stwierdziłam jednak, że nie ma co sobie zawracać gitary, bo co ruskie to mocne i się nie psuje . Aeroflot bardzo miło mnie zaskoczył nowiutkim airbusem a330 z telewizorkiem wyposażonym w najnowsze filmy, teledyski i gry wmontowanym w każde siedzenie, świetną obsługą oraz dobrym jedzeniem. Lot z Moskwy do Tokio, Narita Airport trwał nieco ponad 9 godzin. Myślę, że mogę z czystym sumieniem polecić te linie osobom wybierającym się do JP, „bo jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać” ;]?
Na pierwszy ogień pragnę obalić stereotyp, iż w Tokio trudno się odnaleźć. To nieprawda. Na stacjach metro wszystko jest rozpisane idealnie, speaker wykrzykuje informacje o pociągach/metro/etc. zarówno japońsku jak i angielsku, tak więc ludzie nie mający problemów z tym drugim a nawet i tacy, co znają tylko podstawy, ale są sprytni bez problemu dadzą sobie radę. Metro jest proste jak konstrukcja cepa, trzeba tylko wiedzieć, jakiej użyć linii. Pomiędzy największymi dzielnicami Tokio, takimi jak Ikebukuro, Shibuya, Shinjuku czy Ueno najlepsze jest JR Yamanote Line. Bilety są do kupienia w automatach wyposażonych w angielskie menu, tak więc nie ma się co stresować, że nie dogadacie się z panią w kiosku ;]. Poza tym, kasuje się je w specjalnych bramkach zaraz przed wejściem do konkretnej linii (przy wejściu tylko dziurkuje, przy wyjściu „wciąga” cały i już go nie oddaje), więc nie ma potrzeby kupowania następnego, jeżeli pomyli się stację, czy kierunek.
Już pierwszy dzień w Tokio poraził mnie uprzejmością Japończyków. Tyle słyszy się, że bycie gajinem w kraju wschodzącego słońca jest trudne, gdyż wszyscy patrzą na Ciebie jak na kosmitę. WTF? Owszem, przyglądają się obcokrajowcom, ale dlatego, że bardzo im się podobamy. U nas, każdy człowiek jest inny, oni wszyscy wyglądają podobnie, dlatego też nie mogą się napatrzeć. Są zafascynowani naszą urodą. Bywało, że młodzi Japończycy podchodzili do mnie i pytali (niekoniecznie po angielsku), czy mogą mi zrobić zdjęcie, bo jestem taka „kawaii”, „utsukushii” i „kirei”. Zadziwiły mnie również same japonki- pewnego wieczoru, będąc w klubie, podeszła do mnie jedna i -tradycyjnie już- zaczęła się rozpływać nad moim wyglądem. Odrobinę mnie to zbiło z tropu, bo nie wiedziałam, czy jest innej orientacji, czy też po prostu chce być miła. Okazało się, że to drugie. Wzięła mnie za rękę i zaciągnęła do grupki koleżanek, abym tańczyła razem z nimi. Ochy i achy z ich strony słyszałam przez następne 10 minut, a wszystkie były prześliczne. Uwierzcie, nigdy w życiu nie było mi tak miło- kobiety w Polsce są w stanie jedynie krytykować inne dziewczyny, nawet, jeżeli tak naprawdę nie ma nic do skrytykowania. Przemawia przez nas zazdrość, w nich nie ma jej ani odrobiny. Wszyscy rozpływali się nad mięśniami mojego znajomego, który regularnie odwiedza siłownię. Summa summarum, byliśmy tam jak gwiazdy;on- otoczony wianuszkiem ślicznych, skośnookich dziewczyn, ja- milutkich przystojniaków. Hell, yes .
Ponadto, jak już pisałam, Japończycy są niezwykle pomocni. Często zdarzało się nam, że ktoś do nas podchodził i pytał japońskim-angielskim, czy nie potrzebujemy pomocy, czy nie narysować mapy, nie pokazać drogi. Nawet jeśli nie umieją ani słowa po angielsku, wychodzą ze skóry, żeby pomóc, gestykulując. Starsi ludzie uśmiechają się, czasami zagadują po japońsku, pytając, skąd jesteśmy i czy podoba nam się Japonia. Bardzo zależy im na tym, aby ich kraj wypadł dobrze w oczach obcokrajowca, zapewne przez to, że ich kraj od dawna jest zaszufladkowany jako zamknięty dla ludzi spoza wyspy, a oni najzwyczajniej w świecie chcą to zmienić. Tym bardziej, że gajinów w Japonii jest naprawdę mało. Można ich spotkać w Kioto, ale w Tokio obcokrajowiec jest raczej rzadkością- mieszkając tam pełne 14 dni (przy czym codziennie wychodząc zwiedzać)spotkałam ich może około 30.
Czy są nieśmiali? Wielu z nich tak, ale jak popiją, od razu pozbywają się większości swych lęków czy kompleksów xD. Właśnie, picie. Nieprawdą jest, że mają słabe głowy. Wielu z nich dorównywała nam, polakom podczas imprez. Codziennie po pracy idą pić ze znajomymi, bądź siadają do kolacji z browarem. Moi znajomi, u których mieszkałam potrafili tak siedzieć do 4 nad ranem, z racji tego, że w Japonii pracę rozpoczyna się często nawet i o 10. Jedyny minus jest taki, że nie za bardzo potrafią się kontrolować i powiedzieć sobie stop. W metro bądź na ulicy widok zataczającej się czy nawet wymiotującej po drodze młodej kobiety (czy mężczyzny, ofc) nie jest szokujący- wręcz przeciwnie, wszyscy traktują to jako, hmm...normalną kolej rzeczy?
Samo Tokio jest niesamowicie spektakularne. Żaden opis ani zdjęcie nie oddadzą w pełni tego, co widziałam. Zapiera dech w piersiach, pobija na głowę wszystkie amerykańskie metropolie. Tętni życiem. Jest tak ogromne, że nawet 2 tygodnie nie starczą, by zobaczyć wszystko. Park w Ueno jest oazą spokoju i kultury, Shibuya to największe skupisko ludzi (może poza centralnym Tokio), Akihabara- świątynia dla otaku (czego ja tam nie widziałam!) i centrum technologii (byliśmy w 7 piętrowym hipermarkecie z samym sprzętem typu telefony, laptopy, aparaty- na obejrzeniu 5 pięter spędziliśmy 4,5 godziny). Imponujące, szczególnie nocą są Ikebukuro i Shinjuku oraz Roppongi. Shinagawa przypomina wyglądem Stany Zjednoczone. O Harajuku nie będę się rozpisywać, bo większość zainteresowanych wie, co to za dzielnica, a ja nie jestem w stanie opisać tego, jakie cudaki tam ziemia niesie. Crap, w zasadzie to nie jestem w stanie opisać odpowiednio żadnego z miejsc- to po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy i zachwycić się, zapomnieć w tym wszystkim.
Miałam szczęście mieszkać w najbogatszej dzielnicy – Shibuyi (wcześniej spędziłam tydzień w Ikebukuro) w dużym domu mojego znajomego. Było nas tam naprawdę sporo- 3 Japończyków (dwóch ze swoimi dziewczynami), amerykanin, kanadyjka, francuz i my- dwójka polaków. Imprezy były tu na porządku dziennym. W zasadzie to nie było dnia bez alkoholu, a polak, jak to polak- będzie się źle czuł, jak nie pokaże wszystkim, jaki z niego kozak ;p. A japończyk nie powie, że już nie może, tylko nawali się jak samolot i pójdzie spać. Anyways, muszę przyznać, że pobyt w Tokio nieźle mnie odmóżdżył, aż czułam jak szare komórki wyciekają mi przez uszy hektolitrami ;p.
Trochę ucierpiała na tym moja elokwencja, ale jak to mówią- życie, coś za coś. Za to bardzo poprawił się mój japoński. Jeden z housemate'ów nie mówił po angielsku, więc chcąc się z nim dogadać, zmuszona byłam używać mojej łamanej japońszczyzny i, mówiąc szczerze, sama byłam w szoku, jak wiele potrafię zrozumieć (i powiedzieć). Znajomi byli bardzo zaskoczeni (w każdym razie, na pewno mniej niż ja sama) , iż po pół roku nauki jestem w stanie porozumieć się na takim poziomie i stwierdzili, że mój akcent i intonacja są niemal perfekcyjne (godziny oglądania anime nie poszły w las xD?). Ok, koniec chwalenia się, czas na dalsze opowieści dziwnej treści.
Japońskie jedzenie jest po prostu rewelacyjne. Mówię tu tylko za siebie, bo jestem wielkim fanem zdrowej kuchni. Prawie nie jedzą mięsa, wszystko opiera się na warzywach i rybie, co dla mojego żołądka oznaczało po prostu raj. Soba, tempura, sashimi... wszelakiej maści sałatki...- ideał. Porzucam kuchnię polską i uczę się gotować japońszczyznę- zdrowe, nietuczące i pyszne- czy może być coś lepszego? Niestety, mój towarzysz podróży, typowy polski mężczyzna cierpiał z głodu xD.
Pora na opisanie tokijskiego clubbingu. Można tu znaleźć lokal z każdym rodzajem muzyki. Jest Hard Rock Cafe. Są kluby funky, house, reaggatone. Każdy może odnaleźć coś dla siebie. Od siebie polecam Curtain Call w Roppongi- na co dzień restauracja, pod wieczór niesamowicie klimatyczne miejsce, gdzie podczas mojej obecności muzyką zajmował się dj Takashi Teshigawara aka Tessie (mix muzyki klubowej, house, jazz i funky). Miałam przyjemność obejrzeć występy taneczne rodem z you can dance czy innej telewizyjnej chałtury, przedstawiane przez zwyczajnych, na codzień pracujących w biurach ludzi. Obejrzałam japonki rozpoczynające swój występ w barwnych yukatach, przy tradycyjnych rytmach, kończące go natomiast tańcem erotycznym przy oriencie zmieszanym z muzyką klubową. Jeśli chodzi o sam taniec, japończycy są niesamowici. Tańczą gdzie chcą i jak chcą i to właśnie jest piękne- skaczą, wyginają się jak im się żyw nie podoba i nikt nie patrzy na nich krzywo. Pamiętam śliczną, maleńką japoneczkę, Miako, tańczącą na środku parkietu break dance. Pamiętam grupkę chłopaków tańczących taniec nowoczesny i kobietę w eleganckim kostiumie, skaczącej bez butów na parkiecie jak nastolatka.
Odwiedziłam największy, najdroższy i najbardziej popularny klub w Tokio, Ageha. Miałam wyjątkowe szczęście, gdyż znajomy, u którego mieszkałam kręcił tam z ekipą dokument na temat clubbingu w Tokio i jako jego towarzyszka, dostałam wejściówkę dla specjalnych gości za free . Żeby tego było mało- kazali mi udzielać mini wywiadu przed kamerą i pewnie moja buzia przewija się gdzieś teraz w ichniejszej telewizji O_o. Impreza w Ageha bije na głowę największe kluby na Ibizie. Są 4 parkiety, w tym jeden z basenem. Lecą na nim jamajskie rytmy, wszyscy gromadzą się wokół basenu i tańczą, skaczą, wystawiają ręce w górę, poruszają nimi w rytm muzyki- coś pięknego, tego widoku nie zapomnę już nigdy. Zostawiając moich towarzyszy, którzy ruszyli na podbój japonek, poszłam sama na tournee po parkietach. Uwierzcie, nie dało się ujść 5 metrów, żeby ktoś nie zaczepił. Poznałam dwójkę miłych japończyków, z którymi umówiłam się na następny dzień. Pamiętam, że zaczęli opowiadać o swojej nieśmiałości właśnie, z czego wywiązała się ciekawa rozmowa :
Jp: ….because we are very shy...
Miho: Don't tell me u're shy. It was you who started talking with me yesterday and invited me to have a drink!
Jp: Umm... It was because we were fckn drunk. Normally, we would be too shy to talk to such a pretty girl as you.
Miho: What bout now? Why are you still so brave towards me?
Jp: Probably because we're drunk again.
Anyways, jeśli ktoś chce sobie pooglądać Agehę, here are some links:
Oficjalna strona klubu Stary filmik z jakiejś imprezy, nie mogłam znaleźć nic lepszego Basen, niestety kręcony rano, więc nie wygląda to tak jak powinno plus ludzie są już zmęczeni
Anyways, PiK na pewnym wyjątkowo durnym serwisie społecznościowym zarzucił mi komentarzem, że gdyby był na moim miejscu, nie wracałby już do domu. Po części ma rację, podczas tych dwóch tygodni załatwiłam sobie mieszkanie (a raczej pokój w domu) oraz prawdopodobnie pracę w szkole i... zaraz po obronie, czyli następnego lipca wyprowadzam się do Tokio na rok bądź dwa. Rozmawiałam już z rodzicami i odkąd nie mają nic przeciwko, zaczynam odliczać dni do nowego rozdziału w moim życiu.
Umm, to dopiero połowa tego, co chciała bym napisać, ale właśnie wychodzę podtrzymywać ilość krwi w moim alkoholu razem ze znajomymi, więc, jeśli to, co do tej pory z siebie wyrzuciłam zainteresowało kogokolwiek, mogę opowiadać dalej xD.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum